Joanna Jax, Ferajna ze szkolnej ławki. Wehikuł czasu
Czy zastanawialiście się, jak może wyglądać dawny świat widziany oczami współczesnej młodzieży? Ja odrobinę tak, ale nie śmiałem aż tak daleko wybiegać wyobraźnią jak Joanna Jax. Ta Autorka książek dla dzieci i młodzieży, zabierze was i wasze pociechy właśnie w taką podróż do przeszłości, w książce Ferajna ze szkolnej ławki. Wehikuł czasu. Bez smartfonów, bez komputerów czy innych ułatwiaczy życia. Młodzi… trzymajcie się, bo będzie „trzęsło”.
Niefrasobliwość początkiem przygody
Marzenie o podróżach w czasie towarzyszy człowiekowi najpewniej od samego zarania dziejów naszego gatunku. Temat ten stał się szczególnie popularny w czasach Juliusza Verne’a i pozostaje aktualny aż do dziś. Książka Joanny Jax jest właśnie jedną z tych pozycji, ale tym razem skierowaną do młodego czytelnika.
Główni bohaterowie są nastolatkami. Wywodzą się z różnych grup społecznych, choć raczej powiedziałbym subkultur. Pozornie dzieli ich wszystko – system postrzegania świata, zwyczaje kulinarne, czy sposób ubierania się. I oto, zostają wrzuceni na głęboką wodę przez „złośliwego” nauczyciela – razem mają stworzyć projekt, który da im wygraną na konkursie ogólnopolskim.
Mimo różnic, mimo początkowego rozgardiaszu, szybko muszą nauczyć się współpracy… Nagle, przez niefrasobliwość jednego z kolegów przenoszą się w czasie… Ku mojemu zdziwieniu pojawiają się w Warszawie w czasie niemieckiej okupacji.
Aby wydostać się z tej matni muszą odnaleźć klucz, stanowiący wyjście z programu czasoprzestrzennego. Są pozbawieni (uwaga będzie ostro) smartfonów, a do tego – wyróżniają się nie tylko mentalnością, ale i ubiorem. A grozi to śmiertelnie niebezpiecznymi konsekwencjami. Czy uda im się znaleźć klucz i powrócić do współczesności?
Zalety
Lektura spodobała mi się z kilku powodów. Po pierwsze – można w niej znaleźć wiele ze slangu nastolatków. Przyznam, nie wszystko rozumiałem i musiałem posiłkować się słownikiem. Co interesujące, pewne słowa i sformułowania miały znane mi znaczenie, tylko były „skrócone” i przez to, przynajmniej dla mnie, kosmiczne.
Po drugie – Autorka kładzie spory nacisk na różnice, które występują wśród młodych. Jedne wynikają ze stanu posiadania, inne ze światopoglądu, jeszcze inne… Ale chyba każdy z rodziców zdaje sobie świetnie z tego problemu sprawę. Jednak Autorka nie ukazuje tych różnic jako coś złego.
Wręcz przeciwnie – to przyczynek do tego, co może tych wszystkich młodych ludzi połączyć. Ich różnorodność, zapatrywania i pomysły nawzajem się uzupełniają, sprawiając, że zaczynają – wprawdzie z drobnymi problemami – tworzyć zgraną paczkę. Myślę, że w czasach coraz większej atomizacji społeczeństwa, to wartość o którą warto walczyć. Dlatego daję Autorce ogromny plus.
Po trzecie – sam pomysł podróży w czasie przy udziale komputera czy aplikacji. Jakie to byłoby wygodne rozwiązanie. Nie wymagałoby żadnych specjalnych urządzeń, systemu chłodzenia, kapsuł czy innych mechanizmów. Wystarczy wpisać hasło… i witamy w „innej epoce”.
Po czwarte – akcja dzieje się szybko. Wprost proporcjonalnie do szybkości życia tego pokolenia.
Ferajna ze szkolnej ławki – podsumowanie
Czy są jakieś wady? No cóż… w książce znalazłem drobne literówki. Na przykład na stronie 21 – „Nazajutrz udali się Wojtka”. Takich błędów było jeszcze kilka, ale wiadomo o co chodzi, więc spokojnie. Jak dla mnie akcja toczy się trochę za szybko, ale rozumiem konwencję, która jest dostosowana do „zasobu” młodych czytelników. Z tego też powodu polecam. To książka skierowana głównie do dzieciaków, ale i dorośli znajdą w niej coś dla siebie.
Książka liczy 158 stron, podzielonych na 16 krótkich rozdziałów. I jeszcze jedno – tekst napisany jest dużą czcionką. Moja córka, dopiero ucząca się czytać, była tym faktem zachwycona, bo mogła sobie poradzić w czytaniem. Przy mniejszych literkach przygoda z czytaniem pewnie zakończyłaby się łzami. A tak – mogła sama wejść do krainy wyobraźni. Za co ogromnie dziękuję.
Wydawnictwo Skarpa Warszawska
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.