C. Wallace, M. Weiss, Hiroszima 1945. Historia atomowego ataku, który zmienił świat
6 sierpnia 1945 roku świat zmienił się raz na zawsze. Tamtego dnia doszło do pierwszego i jednego z dwóch bombardowań nuklearnych w historii. Na temat wydarzeń tamtego dnia, ich przyczyn i skutków historycy napisali już setki stron. Opracowanie Wallece i Weissa jest tylko jednym z ich, jednak w niezwykły i naprawdę przejrzysty sposób, niezwykle plastycznie ukazuje wydarzenie, które zmieniło świat.
Książka „Hiroszima 1945”, wydana nakładem krakowskiego Wydawnictwa Znak, jest pozycją niezwykłą. Przede wszystkim została napisana w zrozumiałym dla każdego języku (zapewne również dzięki wysiłkom tłumacza), zamiast specjalistycznym żargonem, dzięki czemu da się ją szybko przeczytać. A opisy są naprawdę plastyczne. Zupełnie tak jak przystało na szanujący się reportaż historyczny, którym moim zdaniem właśnie jest ta książka.
„Hiroszima 1945” ukazuje szeroki kontekst wydarzeń, które doprowadziły do atomowego bombardowania japońskiego miasta i jego skutki. Autorzy opowiadają historię z roku 1945 przez pryzmat bohaterów tamtego dramatu. Nie tylko zresztą tych głównych, o których mówi się bardzo często, ale także postaci drugiego a czasem nawet trzeciego planu, a nawet tła. Narracja oprócz postaci prezydenta Trumana czy fizyka, szefa programu „Manhatan” Roberta Oppenheimera, omawia też losy szeregowych żołnierzy, naukowców a nawet ofiar z Hiroszimy.
Właśnie dzięki takiej różnorodności autorzy przedstawiają omawiany temat w sposób kompleksowy, zaczynając od doświadczeń i przemyśleń zwykłej młodej dziewczyny pracującej w fabryce uczestniczącej w projekcie, od średniozaawansowanego naukowca i budowniczego po gwiazdy ówczesnej polityki i ikony amerykańskiej armii.
Podczas lektury książki czytelnik dowie się w jaki sposób przebiegały ostatnie etapy projektu „Manhatan”, jak kompletowany był jego personel, w jak sposób powstały i jak działały dwie pierwsze bomb (uranowa i plutonowa) oraz jak wyglądały pierwsze testy nowej broni. Moim zdaniem jednym z ważniejszych elementów narracji, jest zagadnienie, do którego autorzy powracają aż trzykrotnie, za każdym razem przedstawiając go w podobny sposób. Zagadnieniem tym jest odpowiedź na pytanie „Czy USA powinno użyć bomby atomowej?”. Autorzy trzykrotnie przenoszą czytelnika do gabinetów polityków i sztabowców, którzy szukają odpowiedzi na to palące pytanie. Za każdym razem przewija się tam jednak ten sam koronny argument. Na korzyść wprowadzenia nowego ładunku na pole walki miały przemawiać liczby, dotyczące czasu trwania wojny z Japonią i potencjalnych strat. Dlatego właśnie ostatecznie prezydent miał zgodzić się na użycie nowej, potwornej broni.
Z kart książki czytelnik dowie się też dlaczego to akurat Hiroszima została wybrana na pierwszy cel ataku (pada też informacja dlaczego Nagasaki było następne).
Podsumowując: „Hiroszima 1945” to książka naprawdę warta przeczytania. Dzięki stylowi, w jakim została napisana i jakości tłumaczenia (naprawdę wysokiej) lektura jest bardzo szybka i przyjemna. Na pewno przypadnie do gustu wszystkim zainteresowanym tematyką drugowojnną oraz wszystkim fanom reportażu, także tego historycznego. Co ciekawe mimo omawianej tematyki, wcale nie jest zbyt fachowa. Niestety autorzy nie ustrzegli się kilki błędów merytorycznych (zwłaszcza z dziedziny historii wojskowości), niektórych nawet dość poważnych, ale w mojej opinii nie zaciemniają one obrazu, jaki odmalowuje narracja. Choć dziwne jest, że nie zostały wyłowione przez polskiego redaktora. Bo niektóre z nich są aż bolesne dla oczu i logiki czytelnika. Na przykład fragment o śmierci 47 marynarzy, czyli całej załogi amerykańskiego niszczyciela. Serio? Tylko 47 osób na pokładzie ogromnego okrętu wojennego?
Po za tym w książce nie sposób znaleźć bardziej znaczących błędów z zakresu tłumaczenia czy korekty.
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Ocena recenzenta: 5/6
Dawid Siuta