Kadry z widokiem na wojnę okładka

Kadry z widokiem na wojnę |Recenzja

Michał Maj Wieczorek, Kadry z widokiem na wojnę. Film polski w czasie II wojny światowej

Przyznam, że dotychczas nie interesowałem się tematem polskiej kinematografii. A już szczególnie – okresu II wojny światowej. Muszę również przyznać, że nie miałem nawet świadomości istnienia tego tematu. Więc sięgając po książkę Michała Maj Wieczorka pod tytułem Kadry z widokiem na wojnę. Film polski w czasie II wojny światowej zaczynałem przygodę z filmem polskim po raz pierwszy w życiu. Spytacie – „Co z tego wynikło?”.

No cóż – książka jest naprawdę świetna. Dla mnie samego jest to niemałe zaskoczenie, bowiem z góry założyłem, że będzie to kolejna nudna pozycja, wyliczająca filmy, filmowców, lub poruszająca temu podobne tematy. Jednak szybko okazało się, że lektura jest nadzwyczaj… żwawa, pisana ze swadą, pełna ciekawych spostrzeżeń i faktów. Słowem – nie dość, że wcale się nie nudziłem, to jeszcze zostałem wciągnięty w świat ciekawego problemu historycznego.

Tło historyczne

Gdy wybuchła II wojna światowa, świat wielu ludzi legł w gruzach. Wszystko, co istniało, wszystko, co dawało sens – straciło znaczenie. W wyniku przemyślanych i dobrze zaplanowanych akcji, Niemcy dokładali wszelkich starań, aby wyplenić choćby najmniejsze przejawy kultury polskiej z życia narodu, regionu i świata. Zabroniono działalności wielu instytucjom naukowym czy kulturalnym, rekwirując i niszcząc to, co nazistom zdawało się mieć wartość ideologiczną czy choćby symboliczną dla zniewolonych Polaków.

Podobnie wyglądała sprawa polskiej kinematografii, przed wojną należącej do jednej z najszybciej rozwijających się w Europie i na świecie. Już z chwilą rozpoczęcia wojny, niemieccy „dokumentaliści” kręcili filmy, których celem było sławienie chwały i powodzeń Wehrmachtu, a także zdyskredytowanie armii polskiej, a tym samym i państwa, które starano się przedstawić jako nieudolne, zdegenerowane i bezsilne.

Ta perfidna propaganda, przyczyniła się do okłamania światowej opinii publicznej, odnośnie postawy Polaków, ich wojska i organizacji państwowej. Słowem – zostaliśmy mocno i jednoznacznie zdyskredytowani.

Aby temu przeciwdziałać, polscy filmowcy starali się kręcić własne filmy. Należałoby podkreślić, że samo sformułowanie „tworzyć” w przypadku polskiej działalności filmowej w czasie wojny jest zdecydowanie przesadą i nadużyciem. Króciutkie filmy, akie bowiem zdołali nakręcić Polacy na terenie kraju w czasie okupacji, były w zasadzie dokumentacją, próbą rejestracji wojennych realiów życia i walki z okupantem. Były to krótkie materiały, które w sposób chaotyczny i szczątkowy ukazywały wojenną rzeczywistość. (s. 12)

A nie było to takie proste, bowiem, za posiadanie kamer, czy materiałów filmowych, groziła kara śmierci. Nie dziwi więc, że polskich filmów z okresu niemieckiej okupacji pozostało niewiele. Wynika to z kilku przyczyn.

Po pierwsze – ciężko było o materiały i sprzęt, które pozwoliłyby kręcić większe materiały filmowe. Po drugie – brakowało przeszkolonej kadry filmowców, którzy mogliby podołać temu zadaniu. Spora część przedwojennych operatorów zbiegła lub trafiła do obozów, ewentualnie zginęła. Po czwarte – wspomniany zakaz filmowania.

Po piąte – ani rząd, ani polskie wojsko, które życzeniowo pragnęło wierzyć, że mimo wszystko nie dojdzie do wybuchu wojny, nie dołożyły starań, aby zabezpieczyć sprzęt filmowy oraz ekipy filmowe na poczet przyszłych działań. Chlubnym tego wyjątkiem był prezydent Warszawy Stefan Starzyński.

Po raz pierwszy temat utworzenia ekip frontowych mających na celu rejestrację działań zbrojnych podjęto w polskim Ministerstwie Spraw Wojskowych (MSW) bowiem dopiero w połowie sierpnia 1939 roku, kiedy na ich utworzenie i zaopatrzenie w sprzęt było już zdecydowanie za późno. Jedyne działania, jakie zdążono podjąć w ciągu tych dwóch krótkich tygodni, które poprzedzały wybuch wojny, ograniczyły się do próby zabezpieczenia majątku Polskiej Agencji Telefonicznej (PAT). Nie udało się natomiast przygotować odpowiedniego zaplecza sprzętowego i ludzkiego do tworzenia specjalnych wydań kronik filmowych na wypadek wojny, zorganizować żadnej filmowej ekipy frontowej, a większość polskich filmowców zamiast rejestrować kamerami wydarzenia wojenne, została wysłana do kopania rowów lotniczych. […] Według badacza tego tematu – Stanisława Ozimka – pozwala to przypuszczać, że wśród zespołu PAT-u działały osoby sabotujące działania operatorów. Co prawda, nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale faktem jest, że część osób sprawujących w agencji wysokie stanowiska po zakończeniu kampanii wrześniowej zadeklarowały przynależność do III Rzeszy (s. 16, 20).

Po szóste – z tej niewielkiej liczby dokumentów, które nakręcono, po prostu przepadło w toku działań wojennych.

Zdjęcia

W publikacji szczególną uwagę zwracają fragmenty kadrów z omawianych w książce filmów, a także zdjęcia. Nie wiem czy zostały one poprawione, tak aby stały się wyraźniejsze dla współczesnego czytelnika, ale dosłownie zapierają dech w piersiach. Postacie występujące na nich są tak realne, jakby stały tuż obok.

I jeszcze te fragmenty kadrów z filmów, które możemy zobaczyć w Muzeum Powstania Warszawskiego, albo kilkanaście lat temu w „Sensacjach XX wieku” Zbigniewa Wołoszańskiego. Jakość nie tylko budzi podziw, ale i ciarki na plecach. Jeśli mógłbym przyznać nagrodę, to ta książka ma najlepsze zdjęcia poruszające tematykę II wojny światowej, jakie dotychczas miałem okazję zobaczyć. Ogromny, naprawdę wielki plusik.

Bardzo spodobała mi się szata graficzna książki, która przypomina przedwojenne kadry z filmów, albo kliszę fotograficzną. W ciekawy sposób urozmaiciło to czytanie, bo miałem wrażenie – zwłaszcza przy stronach ze zdjęciami – jakbym właśnie oglądał urywki jakiegoś filmu, dokumentu albo kliszy.

Ogólnie rzecz biorąc, książka podzielona jest na trzy większe rozdziały: Obóz krajowy, Obóz emigracyjny oraz Obóz frontowy, którym towarzyszą liczne mniejsze. Całość w sumie daje 240 stron tekstu.

Publikacja śmiało skierowana jest do szerszego grona czytelników, bez jakiś wyraźnych podziałów. Wbrew oczekiwaniom, Autor oprowadza nas po mało znanym, ale niesamowicie ciekawym wątku polskiej historii. Tak więc gorąco zapraszam. Gwarantuję, że nie pożałujecie.


Wydawnictwo Księży Młyn
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Księży Młyn. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.

Comments are closed.