Karbala. Raport z obrony City Hall | Recenzja

Karbala. Raport z obrony City Hall, Grzegorz Kaliciak

Pierwszym regularnym starciem polskiej armii od czasów bitwy o Berlin była bitwa, która została stoczona podczas rzekomo tylko stabilizacyjnej misji polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku. Jednak z powodów politycznych w kraju nie mówiono nic o bohaterskiej obronie City Hall w świętym mieście Karbali. Czy tylko dlatego, że miała to być tylko misja stabilizacyjna?

Gdy ochotnicy z polskiej armii szkolili się do objęcia funkcji w ramach kontyngentu wojsk stabilizacyjnych w Iraku w roku 2004, większości z nas takie wyjazdy kojarzyły się z obecnością polskiego żołnierza na wzgórzach Golan w ramach misji Błękitnych Hełmów. Zadania czysto policyjne i te, skupiające się na niesieniu pomocy humanitarnej ludności cywilnej. Raczej nikt, nawet Sztab Generalny Wojska Polskiego, myślał, że podczas takiej misji może dojść do regularnej, krwawej bitwy z radykalnymi bojownikami.

Lektura wspomnień ppłk. Grzegorza Kaliciaka, dowódcy obrony karbalskiego City Hall, to lektura przede wszystkim gorzka. Przedstawia obraz „nędzy tudzież rozpaczy” nie tylko stopnia wyekwipowania Polaków na taką misję, ale także stopnia niefrasobliwości dowódców i polityków, którzy decyzję w sprawie zaangażowania Polski w iracki konflikt niechybnie kwitowali w myślach sakramentalnym, polskim „jakoś to będzie”. Bo jak inaczej można nazwać wysłanie żołnierzy w słabo opancerzonych BRDM-ach, nie mówiąc już o honkerach (ponoć żołnierze śmiali się, że przy odpowiedniej dozie uporu blachę w tych ostatnich można by przebić nożem). Do tego uzbrojenie pamiętające czasy świętej pamięci Armii Radzieckiej i Układu Warszawskiego. Niestety, książka Kaliciaka to nie opis przeładowanych szpejem oddziałów SEALs. To gorzkie realia polskiej troski o obronność.

Jednak mimo takich konstantacji nie sposób powiedzieć złego słowa o polskich żołnierzach. Pomimo braków sprzętowych (które notabene powodowały u nich uprawianie swego rodzaju złomiarstwa wojskowego, bo dopancerzali swojej wozy na własną rękę wykorzystując do tego napotkane na poboczach wraki) i wybrakowanej skrzyni granatów, które za nic nie chciały wybuchać podczas obrony City Hall nikt z nich się nie załamał. Dodatkowo poziom ich profesjonalizmu (i to chyba tylko tego wrodzonego, bo o doświadczeniu w ich przypadku nie można było mówić) i odpowiedzialności pozwoliło im wyjść z bitwy nie tylko zwycięsko, ale przede wszystkim w komplecie.

Możemy się tylko pocieszać, że od czasu bitwy o City Hall wojsko wyciągnęło wnioski i nie tylko zadowoliło się zmianą pojazdów, czy uzbrojenia, ale przede wszystkim podejścia do szkoleń „misjonarzy” i otwartości na ich potrzeby. Także żołnierze nauczyli się, że mogą o pewne rzeczy pytać i pewnych rzeczy się domagać, w szczególności jeśli chodzi o momenty, w których oczekiwania rozmijają się z rzeczywistością.

Książka ppłk. Grzegorza Kaliciaka jest pozycją bardzo ważną. Po pierwsze uświadamia politykom i społeczeństwu, że w obliczu galopujących zmian geopolitycznych żadne zaangażowanie Polaków w misję wojskowe nie może być w stu procentach określone jako tylko „misja stabilizacyjna”. Po drugie przywraca pamięci i historii wojskowości największą regularną bitwę polskich żołnierzy po 1945 r. Jednak ma też swoją wadę. Bo skoro się udało mimo wszystkich braków, to przecież zawsze „jakoś to będzię”, bo polski żołnierz da radę nawet jeśli zostawi się mu pistolet na wodę….

Ocena recenzenta: 6/6

Daria Czarnecka

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*