Emir Kusturica to serbski reżyser filmowy, scenarzysta, aktor, muzyk. Był laureatem Złotej Palmy na Festiwalu w Cannes w 1985 i w 1995 roku. Od lat nie kryje on swoich politycznych poglądów i jest utożsamiany z serbskim nacjonalizmem. Pochodzi z rodziny muzułmańskiej, ale kilka lat temu przeszedł na prawosławie i przyjął imię Nemanja.
Emir Kusturica jest też dyrektorem Instytutu Ivo Andricia i teraz chce zmienić historię. Zapowiedział ostatnio, że podejmie starania o uniewinnienie Gabriela Principa, zabójcy arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w czerwcu 1914 roku. To wydarzenie uznaje się za symboliczne rozpoczęcie I wojny światowej. Princip był członkiem organizacji Młoda Bośnia i jej spiskowej odnogi nazywanej „Czarna Ręka”. Zabił on dwoma strzałami arcyksięcia i jego żonę, ale ze względu na młody wiek otrzymał wyrok 20 lat ciężkiego więzienia. Pozostali zamachowcy otrzymali karę śmierci. Kusturica uważa, że ich wyroki mogą zostać unieważnione, bo proces był nielegalny. Padły wyroki za zdradę Cesarstwa Austro-Węgierskiego, do którego Bośnia i Hercegowina została włączona w 1908 r. przez cesarza Franciszka Józefa, a wcześniej była pod „opieką” cesarstwa na mocy Traktatu Berlińskiego z 1878 r. Kusturica uważa, że Austro-Węgry nie ratyfikowały aneksji Bośni i Hercegowiny, więc według prawa zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda nie był zdradą stanu. Sąd był nielegalny i wyrok również.
Instytut Ivo Andricia kilka tygodni temu odkrył nieznane dotąd dokumenty na temat wybuchu I wojny światowej. W styczniu tego roku ujawniono jeden z nich z 1913 roku, który ma wskazywać, że Serbowie nie ponoszą żadnej winy w tej sprawie. Jest on podpisany przez Oskara Potiorka, austro-węgierskiego polityka i gubernatora Bośni i Hercegowiny, tego samego, który towarzyszył arcyksięciu i jego żonie feralnego przedpołudnia 28 czerwca 1914 roku. Wynika z niego, że Austro-Węgry planowały „ochronę wszystkich Południowych Słowian” i przygotowywały się na wojnę o „szerokiej skali” już w 1913 roku. Potiorek ostrzegał w swoim piśmie, że Serbom nigdy nie można ufać jak przyjaciołom, bo w przypadku wojny będą walczyć po stronie wrogów.
Wg serbskich historyków, ujawnione pismo jest jednym z najważniejszych źródeł przesądzających w sprawie winy i odpowiedzialności za wybuch I wojny.
Podczas prezentacji dokumentu Kusturica stwierdził również, że zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda odbierano dotąd „niewłaściwie” i wykorzystywano jako „zasłonę dymną” dla prześladowań narodu serbskiego.
Krytycy uważają, że dokument został źle przetłumaczony i źle zrozumiany. W podobnym tonie wypowiadają się również polscy historycy. Prof. Andrzej Chwalba z Uniwersytetu Jagiellońskiego, przypomina, że Austro-Węgry i Niemcy planowali wojnę z Trójporozumieniem już w 1909 roku, a w 1913 roku pojawia się nieco inny wątek dotyczący właśnie roli Serbii w całym konflikcie.
Czytaj o pomniku zabójcy arcyksięcia
Niemcy i Austriacy zawsze mówili, że to strzały w Sarajewie wywołały I wojnę, a Serbowie wręcz „podpalili Europę”. Nie jest to prawdą, bo wszystkie kraje były gotowe do wojny już wcześniej. Narastające oddolne ruchy narodowościowe i dążenie do zmiany granic istniejących imperiów rozsadzały od wewnątrz Cesarstwo Austro-Węgierskie, Niemcy i Rosję. Postęp techniczny zaś pozwalał na konstruowanie coraz nowocześniejszego uzbrojenia – jak czołgi, samoloty, coraz lepszą broń ręczną, no i rozwijał się przemysł chemiczny, gazy bojowe i inne nowinki. Wszystko to można było wypróbować tylko na polu walki, jakim miała być na początku XX w. Europa. Wojna więc musiała wybuchnąć wcześniej czy później.
Ale Kusturica uważa, że przez lata próbowano zrzucić całą winę na Gabriela Principa, bo tak było wygodniej. Mówiono o tym jeszcze w okresie Jugosławii międzywojennej, czyli w czasach Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców. Dopiero po II wojnie oceny Principa się odwróciły i dla wielu do dzisiaj pozostaje bohaterem narodowym wszystkich Słowian Południowych. Twierdzono, że przyniósł on im długo wyczekiwaną wolność. W latach komunistycznej Jugosławii jego imieniem nazywano ulice i skwery, traktowany był również jako bohater narodowy. Zmieniło się to dopiero po rozpadzie kraju w latach 90.
Dr hab. Maciej Czerwiński, slawista z Uniwersytetu Jagiellońskiego twierdzi, że chęć anulowania procesu i wyroku to naturalna konsekwencja takiej interpretacji, której próbuje się obecnie nadać charakter prawny. Czy inicjatywa Emira Kusturicy ma szanse na sukces? On sam przyznaje, że nie wie jeszcze, do którego sądu zwrócić się w tej sprawie. Powszechnie uważa się jednak, że inicjatywa jest stricte polityczna. Należałoby zapytać prawników, na ile jest to możliwe do zrealizowania po tylu latach.
Poza tym interpretacja tej inicjatywy jest nie dla wszystkich zrozumiała. Dla Chorwatów i dla Boszniaków, czyli bośniackich Muzułmanów Gabriel Princip nie jest, bo nie może być, bohaterem, bo chciał on Bośni prawosławnej, bez dziedzictwa osmańskiego. Nie lubił też i zwalczał katolicyzm, który jako religia panującego dworu habsburskiego był wrogi.
Najbliższe tygodnie i miesiące, a także zbliżająca się setna rocznica wybuchu I wojny światowej pokażą więc, czy pomysł Emira Kusturicy nie zaostrzy sytuacji politycznej na południu Europy, gdyż od wielu tygodni w bałkańskim kotle znów zaczyna się gotować.
Małgorzata Korwin – Mikke