Listy z niewoli sowieckiej (1940-1941)

,,Droga Trudziu ja Bogu dzięki dalej cieszę się zdrowiem, chociaż muszę ciężko pracować przy biciu kamieni, a w dodatku stale tu zimno i śniegi padają, oraz życie skąpe. (…) Nie martw się o mnie, może Bóg da, że jakoś wytrzymam i szczęśliwie powrócę do Was.” Tymi słowami plut. Edward Baranowski opisywał swej żonie życie i prace w rówieńskim obozie NKWD, w którym był uwięziony wraz z tysiącami innych polskich podoficerów i szeregowych.

Plut. E. Baranowski – więzień obozu rówieńskiego NKWD

Edward Baranowski jako st. strażnik SG, rok 1938.
Zdjęcie ze zbiorów autora

Edward Baranowski urodził się 8 maja 1903 r. w Zawalinach w woj. Lubelskim, w rodzinie stolarza Władysława i Marianny de domo Sokół. 26 czerwca 1918 ukończył szkołę elementarną w Żelechowie, a następnie rozpoczął naukę w gimnazjum. 1 sierpnia 1920 roku wstąpił na ochotnika do 14 Pułku Artylerii Polowej Wielkopolskiej, w szeregach którego wziął udział m.in. w Bitwie Warszawskiej. Służbę wojskową odbył w 41 Pułku Piechoty. Z zawodu kancelista, od 1926 r. służył w Straży Celnej, w placówce Bakałarzewo, w stopniu starszego strażnika (nr ewidencyjny 10). Po likwidacji Inspektoratu SC Suwałki, przeniesiony został do woj. śląskiego. Po rozwiązaniu Straży Celnej w 1928 roku służył w sztabie Śląskiego Inspektoratu Okręgowego Straży Granicznej. 12 listopada 1932 r. ożenił się z Gertrudą Koźlik, uczestniczką III Powstania Śląskiego, właścicielką sklepu galanteryjnego. W roku następnym urodził się jego syn, Ryszard Marian. Do roku 1939 Edward Baranowski odznaczony został Brązowym Krzyżem Zasługi, Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921, Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości oraz Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę, a także Odznaką Pamiątkową SG.

Kampania wrześniowa

Plut. Baranowski do niewoli trafił 22 września 1939 roku, we Lwowie (dane pochodzące z Indeksu Represjonowanych IPN), w dniu kapitulacji miasta przed Armią Czerwoną. Zdziwienie budzić może fakt, iż starszy strażnik SG (ochraniającej południową, zachodnią i północną granicę państwa) do niewoli dostał się na Kresach Wschodnich, w stopniu plutonowego. Było to spowodowane rolą i zadaniami przewidzianymi dla SG w razie mobilizacji.

Wycieczka funkcjonariuszy SG na cmentarzu Obrońców Lwowa, wrzesień 1938 r. Plut. Baranowski widoczny w centrum fotografii.
Zdjęcie ze zbiorów autora

Rozporządzenie Prezydenta RP o Straży Granicznej określało, iż ,,Straż Graniczna z chwilą ogłoszenia mobilizacji (…) staje się z mocy samego prawa częścią sił zbrojnych państwa.” Stopnie oficerów i szeregowych SG zamienione zostały na  stopnie WP (st. strażnikowi SG odpowiadał stopień plutonowego WP). Oddziały SG w miarę rozwoju działań wojennych miały się wycofywać do Rawy Ruskiej (woj. lwowskie), gdzie funkcjonowała Centralna Szkoła SG. Pomimo błyskawicznych postępów wojsk niemieckich, które uniemożliwiły większości oddziałów SG dotarcie do miejsca koncentracji, E. Baranowski w Rawie Ruskiej znalazł się 3 września 1939 roku. Następną pewną informacją dotyczącą jego losów w trakcie kampanii wrześniowej jest niewola po kapitulacji Lwowa.

Niewola, Szepietówka, Budowa nr 1 NKWD

We wrześniu 1939 roku do niewoli sowieckiej trafić mogło nawet ponad dwieście tysięcy polskich wojskowych i funkcjonariuszy. Mniej więcej połowę z nich Armia Czerwona przekazała NKWD w punktach przejmowania. Edward Baranowski trafił do obozu graniczne w Szepietówce. Opis warunków tam panujących zacytował A. Głowacki.

,,Jan Kruszewski tak opisał pomieszczenia w Szepietówce: «Budynki, (…) bez drzwi i okien, mogły normalnie pomieścić może ze dwa tysiące żołnierzy. Nas było tam dwadzieścia tysięcy. Podłogi były zarwane – spało się na betonie, ciało koło ciała»”.

Losy jeńców polskich po wzięciu do niewoli były bardzo różne. Część żołnierzy zwalniana była niemal natychmiast przez oddziały Armii Czerwonej, przy zatrzymaniu oficerów. Niemal jedną trzecią jeńców (z wyłączeniem oficerów) władze ZSRR przekazały Niemcom. Decydującym czynnikiem było miejsce zamieszkania jeńca. Pochodzących z terenów zajętych przez Rzeszę Niemiecką (jak np. Edward Baranowski) miano przekazać władzom niemieckim. Jednak Biuro Polityczne KC WKP(b) 25 września 1939 r. podjęło decyzję o budowie drogi Nowogród Wołyński-Lwów, a 2 października przyjęta została propozycja Ławrientija Berii, by wykorzystać na niej zatrzymanych jeńców polskich. W grupie tej znalazł się również plut. Baranowski, który 8 października 1939 r. trafił do rówieńskiego obozu pracy, oficjalnie nazywanego Budową nr 1 NKWD. Na obóz składało się dwadzieścia punktów roboczych rozmieszczonych wzdłuż budowanej trasy. Plut. Baranowski trafił początkowo do łagpunktu w Hoszczy, skąd wysłał pierwszą wiadomość jaką otrzymała jego rodzina. Napisana została ona w języku niemieckim, a jej adresatem był teść plutonowego, Wiktor Koźlik.

Hoszcza, dnia 6 lutego 1940 roku

Była to pierwsza wiadomość, jaką bliscy Edwarda Baranowskiego otrzymali po półrocznej już jego nieobecności:

,,Mój drogi Ojcze!

Niniejszym donoszę Ci, iż znajduję się w niewoli rosyjskiej w obozie jenieckim w Hoszczy koło Równego. (…) Wiele razy już pisałem, lecz nie otrzymałem dotychczas odpowiedzi, odpisz mi proszę gdy tylko otrzymasz tą pocztówkę. Napisz mi proszę, gdzie jest moja Trudzia, Rysio i cała rodzina. Serdeczne pozdrowienia, Wasz Edek”

Poczta między niemiecką a sowiecką strefą okupacyjną funkcjonowała, jednak więźniowie obozów NKWD nieraz miesiącami musieli wyczekiwać na wiadomości od bliskich. Dodatkowym czynnikiem, który utrudnił plutonowemu porozumienie się z rodziną, była utrata mieszkania oraz składu galanteryjnego, które zostały odebrane Gertrudzie Baranowskiej w związku z jej działalnością niepodległościową.

Hoszcza, dnia 10 marca 1940 roku

Na pierwszą wiadomość od bliskich Edward Baranowski czekać musiał do 9 marca 1940 roku, na którą następnego dnia odpisał:

,,Kochana Żono, Rysiu i Rodzice!

(…) Jest to pierwsza wiadomość jaką otrzymałem po 6 miesiącach, chociaż pisałem do Was wiele listów. Ucieszyłem się bardzo, że jesteście zdrowi, tylko zmartwiłem się naszą ruiną majątkową. Trudno teraz nic na to poradzi. Żeby Bóg dał powrócić szczęśliwie i w zdrowiu, a jakoś tam życie urządzimy sobie. (…) Ja dotychczas czuję się zdrów tylko dokuczają nam silne mrozy i śniegi, a ja mam marne ubranie bez ciepłej bielizny. Pracujemy przy budowie szosy.”

Na odwrocie pocztówki znalazło się miejsce na pomoc towarzyszowi niedoli:

,,Kochana Trudziu! Razem ze mną jest kolega po fachu Kazimierz Gontarz, który ma teściową w Zgorzelcu a nie ma dotychczas od nich listu. Teściowej nazwisko Groborz Agnieszka daj jej znać lub Groborzom zamieszkałym w hucie Hubertus przy Łagiewnikach.”

Wiadomość ta dostarczona została 15 kwietnia 1940 roku. Następna pocztówka, wysłana 26 marca, powtarzała w większości wieści zawarte w poprzedniej, zapewne na wypadek gdyby dotrzeć miała tylko jedna z nich. Tymczasem do obozu w Hoszczy dotarła druga wiadomość od Gertrudy Baranowskiej.

Świętochłowice, dnia 5 marca 1940 roku

Gertruda Baranowska z synem Ryszardem.
Zdjęcie ze zbiorów autora

,,Kochany Mężu!

Najpierw pozdrawiam Cię serdecznie tymi słowami ,,Niech będzie pochwalony Jezus Krystus.” Jesteśmy zdrowi i spodziewamy się od Ciebie tego samego. (…) dotychczas nie było nam wiadome czy się znajdujesz przy życiu (…) Mieszkam wraz z dzieckiem, przy moich rodzicach gdyż podczas mojej nieobecności utraciłam moje mieszkanie i skład (…) Zostań zdrów aż do wesołego i rychłego powrotu do domu.”

Znamienny jest adres plut. Baranowskiego ,,Obóz Jeńców Wojennych in Hoszcza”, na jaki wysłana została pocztówka. Mimo, iż władze ZSRR podtrzymywały że działania Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku nie stanowiły zbrojnej napaści, to realia wymuszały stosowanie określenia ,,jeńcy wojenni”.

Hoszcza, dnia 14 kwietnia 1940 roku

Pocztówka z 5 marca 1940 roku dotarła do Edwarda Baranowskiego w kwietniu. W odpowiedzi na nią opisał m.in. warunki panujące w obozie.

,,Kochana Żono i Rysiu!

(…) Droga Trudziu ja Bogu dzięki dalej cieszę się zdrowiem, chociaż muszę ciężko pracować przy biciu kamieni, a w dodatku stale tu zimno i śniegi padają, oraz życie skąpe. (…) Nie martw się o mnie, może Bóg  da, że jakoś wytrzymam i szczęśliwie powrócę do Was.”

Poważne niedostatki w sprzęcie przeznaczonym do wykorzystania na Budowie nr 1 NKWD (wiele maszyn w ogóle nie dotarło na miejsce przeznaczenia) powodowały, iż jeńcy musieli własnoręcznie podejmować się zadań, do wykonania których normalnie używano sprzętu technicznego. Oprócz kruszenia kamieni, co należało do zajęć plut. Baranowskiego, jeńcy pracowali także przy przygotowywaniu nawierzchni, odśnieżaniu trasy oraz kopaniu rowów przydrożnych. Roboty te podejmowano niezależnie od warunków pogodowych.

Hoszcza, dnia 5 maja 1940 roku

,,Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

Już półtora miesiąca minęło od otrzymania Trudziu ostatniej od Ciebie pocztówki, którą wysłałaś do mnie w dniu 5.III.40r. Z każdym dniem wyczekuję listu od Ciebie, a tu żadnego nie mogę się doczekać. Czy tak rzadko piszesz do mnie? Ja ostatnio pisałem do Ciebie już po Świętach Wielkanocnych, a ostatnio przez parę tygodni nie miałem na czym napisać do Was z braku pocztówek, kopert i papieru (…) Niewiem z jakiego powodu nie otrzymałem od Józka więcej odpowiedzi, prócz jednego listu z dnia 20.III.1940r. mimo że pisałem do niego dwukrotnie. Możliwe że wyjechał gdzieindziej. O ile znacie jego nowy adres to proszę podać mi go. (…) Ciebie kochana Trudziu i Rysiu ściskam i całuje po niezliczone razy. Bądźcie zdrowi i pamiętajcie o mnie.”

Józek, o którego adres pytał plut. Baranowski, to Józef Koźlik, brat Gertrudy, przebywający wówczas w woj. lwowskim. Z Indeksu Represjonowanych IPN wynika, iż został on aresztowany w roku 1940 przez NKWD. W roku 1942, gdy władze niemieckie zajęły jego majątek w woj. Śląskim, los Józefa Koźlika pozostawał nieznany.

Tuligłowy, dnia 30 czerwca 1940 roku

Jest to pierwsza pocztówka, jaka dotarła do rodziny po przeniesieniu plut. Baranowskiego do punktu obozowego w Tuligłowach. Gdy na wiosnę roku 1940 prace przy drodze Nowogród Wołyński-Lwów dobiegały końca, pojawiła się kwestia dalszego wykorzystania jeńców polskich. 16 kwietnia 1940 roku podjęta została decyzja o przedłużeniu drogi o odcinek Lwów-Przemyśl, w wyniku której część jeńców przeniesiona została do nowych łagpunktów.

,,Kochana Żono, Rysiu i Rodzice!

Piszę do was drugi list z nowego miejsca, a nie będąc pewnym czy ten pierwszy doszedł, więc powtarzam, że od 18.V. r. b. zostałem przeniesiony z Hoszczy i obecnie znajduję się przy mieście Sądowa Wisznia, między Lwowem a Przemyślem. Dzięki Bogu jestem zdrów i jakoś się trzymam, tylko bardzo tęsknię za Wami. Najgorsze to, że od kwietnia nie otrzymuję żadnych listów i nie wiem co się z wami dzieje. (…) Pracujemy tu przy robotach szosowych, dokuczają nam upały przez 11 godzin dziennie i czym więcej wyrobi się, więc otrzymujemy lepsze życie, zatym musowo dokładać wiele sił.(…) Poprzednio kiedy otrzymałem jakąś wiadomość od Was, to zawsze lżej było, a teraz bardzo mi smutno i ciężko, bez żadnej wieści od nikogo.”

Tuligłowy, dnia 10 lipca 1940 roku

Ilość i jakość otrzymywanego w obozie wyżywienia zależała od wypracowania ustalonej normy. Jeśli jeniec nie zdołał osiągnąć określonych limitów, zmniejszano ubogie już racje. Wyrobienie normy przez jeńców było możliwe, o ile sprzyjało im zdrowie i warunki pogodowe.

,,Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

Wczoraj otrzymałem aż 10 listów(…)Dostałem wszystkie listy od razu dlatego że jeden z kolegów w Hoszczy zebrał je po moim wyjeździe i razem mi je przysłał(…) Ja Bogu dzięki jestem zdrów i czuję się dobrze, mimo ciężkiej pracy, od której mam pełno twardych bąbli na rękach, a skóra na nich stwardniała mi jak podeszwa. Musowo pracować z całej siły, a za to jedzenie dają lepsze, że w zupełności teraz mi wystarcza chleba i wszystkiego, a jak się nie wyrobi tak zwanej normy, to jedzenia dają skąpo.  Wychodzimy na prace o godz. 5-ej rano, a wracamy o godz. 4 po południu pobudkę mamy o 3 rano. Na słońcu opaliłem się na murzyna.”

W duchu optymizmu utrzymana jest też prośba skierowana do żony:

,,Kochana Trudziu, jeżeli jesteś w stanie to kup towaru na moje ubranie, gdyż jak kiedy powrócę więc nie będę miał co na siebie włożyć, gdyż moje umundurowanie wszystko w łatach, przyszytych przezemnie, a podarte przy pracy.”

Wiadomości od bliskich doczekał się również wspomniany już towarzysz niedoli plut. Baranowskiego.

,,Gontarz pozostał nadal w Hoszczy i jeszcze za mego tam pobytu otrzymał list od swej żony.”

Tuligłowy, dnia 23 lipca 1940 roku

,,Moja kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

(…) Mnie Bogu dzięki w dalszym ciągu zdrowie sprzyja, gdyż jedzenie mam zadowalające, chleba mi wystarcza i jakoś znoszę trudy i uciążliwą pracę. Martwię się o Was czy macie chociaż co jeść i jak tam żyjecie. Pewnie Rysio nauczył się już jeść wszystko. Kiedy sam biorę co do ust, zawsze myślę o Was, czy Wy nie cierpicie głodu, bo wiem co to znaczy.”

Tuligłowy, dnia 1 września 1940 roku

,,Kochana Trudziu donoszę Ci o sobie, że Bogu dzięki jestem zdrów i na głód na razie nie mogę narzekać, chociaż zbliża się jesień i niepogody, buty kiepskie i ubranie podarte co na pewno na zdrowiu się odbije. Bardzo tęsknię za Wami i miałem zamiar za wszelką cenę dostać się do Was, lecz jest to bardzo ryzykowne a miałby mnie spotkać los Żyły, to nie opłaca się i lepiej zostać tutaj do jakiegoś końca, który może niedługo nastąpi.”

Myśli o ucieczce plut. Baranowskiego są zupełnie zrozumiałe, ze względu na specyfikę obozu rówieńskiego, która sprzyjała potencjalnym uciekinierom. Ścisły nadzór nad więźniami utrudniał system oddalonych od siebie punktów obozowych, praca przy budowie drogi, a także potencjalna pomoc ze strony polskiej ludności. Liczby i statystyki dotyczące ucieczek przedstawił A. Głowacki, w pracy ,,Z badań nad dziejami jenieckiego obozu pracy NKWD w Równem (1939-1941)”. ,,Okazało się, że w okresie od września 1939 r. do 25 sierpnia 1940 czyli w ciągu niespełna jednego roku, uciekło z obozu równieńskiego aż 1408 osób, z czego 1073 osoby w 1939 r. (76,2%), a 335 osób w 1940 r. (23,8%).” Edwarda Baranowskiego od zamiaru odwiódł los niejakiego Żyły. Być może znalazł się on w grupie 40 jeńców zabitych lub ranionych przez straże podczas próby ucieczki.

6 września 1940 roku

Gertruda Baranowska w trakcie III Powstania Śląskiego służyła jako sanitariuszka w kompanii sztabowej 1 Batalionu 6 Pułku.
Zdjęcie ze zbiorów autora

,,Kochana Trudziu i Rysiu!

Spieszę Cię zawiadomić, że paczkę otrzymałem w dniu 5.IX . r. b. w należytym porządku (…) Najserdeczniej Ci za to dziękuję. Niemasz pojęcia jaką radość sprawiłaś mi tym i jak to wszystko przyda mi się. Jak rozpakowałem i poczułem zapach domu to aż mnie za serce ścisnęło z tęsknoty za Wami, a w nocy aż spać nie mogłem od tych wrażeń. (…) Jedząc te słodycze mam pewne wyrzuty, że możliwe Rysiowi są od ust odjęte, oraz może jest to za duży wydatek na obecne Twoje położenie.”

1 listopada 1940 roku

,,Kochana Trudziu i Rysiu!

(…) przy pracy dostałem przepuklinę i miałem być odesłany do szpitala na operację, jednak nie wysłano mnie do szpitala, ale w dalszym ciągu muszę chodzić do pracy. Wprawdzie nie czuję się zbytnio źle, tylko cięższej pracy wykonywać nie mogę, co znowuż odbija się na życiu bo mało wyrabiam. Teraz mamy już zimna i niepogody, lecz do pracy musowo chodzić bez względu na pogodę i święta. W dodatku mam marne pomieszczenie, że naogół bardzo cierpię niewygody, ale jakoś trzymam się, tylko co dalej będzie. (…) Bądźcie chociaż Wy zdrowi, a może jak Bóg pozwoli to jakoś wszystko wytrzymam i powrócę do Was.”

Opieka medyczna w obozie prezentowała bardzo niski poziom. Podczas gdy jeńców przewlekle chorych zwalniano, lżej chorzy z reguły nie otrzymywali opieki, mimo iż przez swe przypadłości mogli nie być w stanie wyrobić ustalonych norm, a w efekcie otrzymywali zmniejszone racje. Dodatkowym utrapieniem dla religijnych jeńców, jak plut. Baranowski, była przyjęta w ZSRR polityka wojującego ateizmu, w wyniku której nie mogli oni celebrować swych świąt religijnych.

Tuligłowy, dnia 6 grudnia 1940 roku

 ,,Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

Już czwarty miesiąc jak niemam od Ciebie żadnej wiadomości, gdyż od tego czasu przestały listy dochodzić i prawdopodobnie  nie prędko doczekam się listu, wobec tego bardzo mi smutno i jeszcze bardziej tęskno za Wami, bo bez żadnej wieści czuję się całkiem osamotniony i zmartwiony o Was. (…) Moja kochana Trudziu nie masz pojęcia jak mi się przydało to wszystko co przysłałaś mi w obydwu paczkach. Prędzej mogę znosić chłód i niewygody. Jak umiem tak pracuję, a moja przepuklina nie jest zbyt duża i jak kiedy szczęśliwie wrócę, poddam się tam operacji, to w przyszłości z tego powodu nie będę miał dużego uszczerbku na zdrowiu. Aby tylko powrócić. (…) Ratujcie się tam jak możecie i nadchodzące Święta spędźcie w zdrowiu i dobrej myśli, ja też mężnie postaram się znieść wszystko.”

Tuligłowy, dnia 27 grudnia 1940 roku

,,Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

(…) Jak doświadczony jestem po moich snach, które miewam teraz bardzo trapiące, to musiało się u Was lub w rodzinie wydarzyć się coś niedobrego. (…) Święta przeszły mi w wielkim smutku i tęsknocie za Wami, oby były to ostatnimi spędzonymi bez Was, oraz modlę się gorąco, ażeby w nadchodzącym Nowym Roku Pan Bóg dozwolił nam połączyć się razem i tą nadzieją wszyscy tu żyjemy (…)”

Tuligłowy, dnia 15 stycznia 1941 roku

,,Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

W tym roku piszę do Was pierwszy list, a w grudniu pisałem 2 razy, tylko czy otrzymujecie moje listy? (…) A teraz donoszę Ci, że ja Bogu dzięki jestem zdrów i czuję się dobrze. Od miesiąca do pracy nie chodzę, więc odpoczywam, tylko nudzi mi się bardzo. Choć mieszkamy po betlejemsku w stu metrowej stajence, jednak mamy względnie ciepło, bo palimy w żeleźniokach. Zima u nas dosyć trzyma, bywają porządne zawieruchy i mrozy dochodzą do 30 stopni. (…) Martwię się bardzo o Was, jak tam żyjecie, czy nie macie głodu. (…) Nie martwcie się o mnie, tylko starajcie się sami wytrwać, a dalej wszystko może będzie dobrze.”

Jeńcy obozu rówieńskiego zamieszkiwali przeważnie barakach, stajniach, młynach oraz innych pomieszczeniach gospodarczych lub fabrycznych, a czasami w kwaterach prywatnych. Żeleźnioki, o których wspomina plut. Baranowski, to małe piecyki, służące do ogrzewania pomieszczeń.

Zborów, dnia 8 marca 1941 roku

Od roku 1941, w związku z położeniem nowych odcinków budowanej drogi, do użycia weszła nazwa lwowski obóz NKWD.

Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

Z nowego miejsca piszę do Ciebie Trudziu poraz drugi, więc gdyby nie doszła pierwsza pocztówka, powtarzam, że przeniesiony zostałem z dniem 13.II. r. b. do innego obozu przy mieście Zborów (…) Do tego obozu przeniesieni zostali również dawni koledzy z Hoszczy, a między nimi i Gontarz Kazimierz – zięć p. Groborz ze Zgorzelca, którą znasz. Jest tu nas strażników razem 11, więc jak możemy tak się ratujemy i pocieszamy. (…) Najważniejsze, żeby szczęśliwie doczekać tego końca, którego dzisiaj jeszcze przewidzieć nie można. (…) tymczasem już 7-my miesiąc nie otrzymałem ani słowa od nikogo z rodziny i to właśnie jest dla nas najgorsze. (…) Nie macie pojęcia jak tęsknię za wami, już minęło półtora roku jak Was ostatni raz widziałem, a za ile czasu znowuż Was zobaczę? Czy Rysiu nie zapomniał jeszcze o mnie?, bo ja stale tylko o Was myślę. Moja kochana Trudziu w tym miesiącu przypadają Twoje imieniny, więc choć w tym liście zasyłam Ci moje najserdeczniejsze życzenia. Trzymajcie się tam jak możecie, mam nadzieję, że wszystko się dobrze zakończy, zobaczymy się znowuż i będziemy szczęśliwi.”

Zborów, dnia 10 kwietnia 1941 roku

Był to ostatni list, jaki rodzina plut. Baranowskiego otrzymała od niego z obozu lwowskiego NKWD.

,,Kochana Trudziu, Rysiu i Rodzice!

(…) Ja Bogu dzięki czuje się zdrów, grunt że dotychczas głodu nie odczuwam, Do pracy już od dwuch tygodni chodzę, tylko robię przy lżejszych robotach, stosownie do mego feleru. Marnie mamy tylko ze względu na zły stan pogody i naprzykład dzisiaj wieje śnieżyca i mróz jak w styczniu (…) Tak nadchodzą drugie święta, które dla przeżycia dla nas są najbardziej smutne i przykre. Na zeszłe święta jednym jajkiem dzieliliśmy się w pięciu, a na te święta może również dostaniemy skąd kilka jajek i będzie to dla nas wszystkim. W wolnych chwilach stale tylko myślę o Was i czuję się bardzo szczęśliwy, jak kto przyśni mi się, chociaż ostatnio śnicie mi się rzadko. (…) W ogóle wszyscy nie tracimy nadziei, że wszystko zakończy się dobrze, możliwie jeszcze w tym roku. Za tym i Wy trzymajcie się jak możecie, o mnie się nie martwcie, przy Boskiej pomocy wszystko przetrzymam i powrócę do Was. (…)

Kochający Was Edek”

Operacja ,,Barbarossa”, Układ Sikorski–Majski oraz Armia Andersa

Legitymacja plut. Baranowskiego z Polskich Sił Zbrojnych na terenie ZSRR.
Zdjęcie ze zbiorów autora
Pierwszy od prawej sierżant Edward Baranowski, rok 1943/1944. Zdjęcie ze zbiorów autora

Wraz z rozpoczęciem przez Operacji ,,Barbarossa”, 22 czerwca 1941 roku, zaszła konieczność ewakuacji obozu lwowskiego NKWD. W dniach 24-25 czerwca jeńcy polscy pędzeni byli przez enkawudzistów w głąb ZSRR. Ci, którzy nie wytrzymywali morderczego tempa marszu mordowani byli przez straże. Dodatkowe zagrożenie stanowiły bomby Luftwaffe, niepodzielnie panującej w powietrzu. Z danych Urzędu ds. Jeńców, przytaczanych przez A. Głowackiego, wynika, iż łącznie 1834 jeńców nie dotarło do miejsca przeznaczenia, jakim były obozy w Starobielsku i Juży. Dla pozostałych nową nadzieją okazało się podpisanie układu Sikorski-Majski, 30 lipca 1941 roku, w wyniku którego rozpoczęto tworzenie Polskich Sił Zbrojnych na terenie ZSRR. Plut. Baranowski do Armii Andersa trafił 2 września 1941 roku. Przydzielony został do kompanii sztabowej jako podoficer ewidencyjny. W lipcu roku 1942 przebywał on w Yangiyoʻl (dzisiejszy Uzbekistan), z przydziałem do Kwatery Głównej Dowództwa Polskich Sił Zbrojnych. Wyniszczająca praca w obozie lwowskim oraz długotrwały brak opieki medycznej sprawiły, iż 25 stycznia 1943 roku otrzymał on kategorię medyczną ,,C”. 11 października 1943 roku Edward Baranowski mianowany został do rzeczywistego stopnia sierżanta, służąc w Kwaterze Głównej Armii Polskiej na Wschodzie. W latach 1944-1945 służył w kompanii sztabowej kolejno APW, 3 Korpusu Polskiego oraz Dowództwa Jednostek Wojska na Środkowym Wschodzie.

,,(…) wszystko się dobrze zakończy, zobaczymy się znowuż i będziemy szczęśliwi.”

(fotografia VII, opis: Edward, Gertruda i Ryszard Baranowscy, po II Wojnie Światowej. Zdjęcie ze zbiorów autora.)

Gdy 8 maja 1945 roku oficjalnie zakończyły się walki w Europie, Edward Baranowski obchodził czterdzieste drugie urodziny. W latach 1945-1946 służył na terenie Włoch i Anglii, skąd wyruszył w drogę powrotną do Ojczyzny. 17 lipca 1946 roku przyjęty został przez Państwowy Urząd Repatriacyjny w Gdańsku, a trzy dni później, 20 lipca, zameldował się w Świętochłowicach. Tułaczka, na którą wyruszył we wrześniu 1939 roku, trwała niemal siedem lat, a droga powrotna wiodła przez trzy kontynenty. Jednak prośba do Boga, którą zanosił tyle razy podczas dwudziestu trzech miesięcy sowieckiej niewoli, spełniła się, i sierżantowi Baranowskiemu dane było powrócić do Trudzi i Rysia. W powojennej rzeczywistości Edward Baranowski ponownie został strażnikiem, lecz w Spółdzielni Inwalidów Ochrony Mienia i Usług Różnych. Gertruda Baranowska po wojnie ponownie otworzyła sklep galanteryjny, lecz utraciła go w wyniku przyjętej przez komunistów polityki gospodarczej. Ryszard Baranowski nie został początkowo przyjęty na studia ze względu na ,,zachodnie konotacje” swego ojca, w wyniku czego odbył służbę wojskową, przed podjęciem studiów na Politechnice Śląskiej, której został profesorem. Edward Baranowski zmarł 12 stycznia 1973 roku. Mimo iż powrócił do Polski zależnej od ZSRR, który odebrał mu zdrowie i lata życia rodzinnego, nigdy nie utracił towarzyszącej mu przez całe życie pogody ducha i wiary w lepsze jutro.

Michał A. Rycaj

 

Bibliografia:

Głowacki A., Z badań nad dziejami jenieckiego obozu pracy NKWD w Równem (1939-1941), Przegląd Historyczny 84/3, 307-318 1993, bazhum.muzhp.pl

W przeddzień zbrodni katyńskiej- agresja sowiecka 17 września 1939 roku, katyn.ipn.gov.pl

Indeks Represjonowanych IPN – http://indeksrepresjonowanych.pl/

Sperka Z., Zarys organizacji i działalności Polskiej Straży Granicznej w latach 1928-1939, repozytorium.amu.edu.pl

Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o Straży Granicznej, Dz. U. 1928 nr 37 poz. 349.

Kalendarz z szematyzmem funkcjonariuszy Straży Celnej na rok 1927, Nakładem Zarządu Internatu imienia dra Władysława Rasińskiego dla Dzieci Funkcjonariuszy Straży Celnej

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*