Mężczyźni z różowym trójkątem | Recenzja

Heinz Heger, Mężczyźni z różowym trójkątem

Przygotowując krótki tekst o najnowszym numerze Karty, moją uwagę zwrócił fragment książki Hegera. Nie spotkałem się bowiem do dnia dzisiejszego z publikacją, która traktowałaby o losie osób skazanych na pobyt w obozie koncentracyjnym za swoją odmienność seksualną. Gdy zatem otrzymałem propozycję jej omówienie, zgodziłem się bez wahania.

Zacznę od banału – lektura jest na tyle wciągająca, iż przeczytałem książkę, liczącą 150 stron formatu A5, w czasie podróży pociągiem z Olsztyna do Warszawy, która trwała 2 godziny i 20 minut. Ale nie to jest istotne, ważniejsza jest treść przekazu, która poraża, a zarazem przeraża. Jako historyk, przeczytałem kilka prac zarówno o charakterze naukowym, jak i wspomnieniowym poświęconych systemowi obozów koncentracyjnych i losów osób tam wysłanych. Mimo wszystko, opowieść głównego bohatera nie pozostaje bez echa w mojej głowie. Na myśl przychodzi wiele pytań, ale kilka spośród nich wybija się na pierwsze miejsce – do czego może być zdolny człowiek w sytuacji ekstremalnej bezkarności, a taką cieszyli się funkcjonariusze SS pilnujący więźniów obozów; do jakiego stopnia można upodlić ludzi, by ci za cenę życia gotowi byli spełnić najbardziej okrutne zachcianki swoich prześladowców.

Autorem wspomnień jest Josef Kohout, młody wiedeńczyk, który w marcu 1939 roku, w wieku 24 lat został skazany za homoseksualizm na pół roku więzienia, by następnie na mocy prawa o areszcie ochronnym (tymczasowe zatrzymanie bez określenia jego czasu), wysłany do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Jak wspomina, informację o skierowaniu go do obozu, potraktował jak przysłowiowe „uderzenie obuchem w głowę”. Docierały do niego informacje, iż najgorzej, w obozach, byli traktowani Żydzi i homoseksualiści.

Trafia, najpierw do Sachsenhausen, a następnie do Flossenburga. W obu przypadkach towarzyszy mu ta sama „ceremonia powitania” – bicie SS-manów, poniżanie, wyzywanie. Następnie oddanie ubrania, kąpiel w zimnej wodzie i przywdzianie stroju obozowego z naszytym, różowym trójkątem. Homoseksualiści, podobnie jak Żydzi kierowani byli do prac, które przyczyniały się do wysokiego stopnia śmiertelności wśród nich. Takie prace wykonywał także i bohater książki – pracował w kopalni gliny, sypał wraz z innymi więźniami wał ziemi za strzelnicą, gdy w tym samym czasie ćwiczenia strzeleckie urządzali sobie SS-mani. By uniknąć śmierci, zgodził się na propozycję jednego z kapo i został jego kochankiem, dzięki czemu został skierowany do innej pracy. W Sachsenhausen spędził niecałe pół roku, do maja 1940, kiedy został przeniesiony do Flossenburga. Tam spotkał się z innego rodzaju selekcją wśród więźniów, a mianowicie przybyłym przyglądali się zebrani kapo, którzy wybierali spośród nich swych przyszłych, ewentualnych partnerów. Dzięki temu, ci którzy znaleźli się wśród wybranych, mogli liczyć nie tylko na opiekę ze strony protektora, ale także zostać skierowani do lżejszej i mniej niebezpiecznej pracy. Dzięki młodzieńczej aparycji i osobistemu urokowi, również Josef znalazł szybko opiekuna i to spośród elity obozowej. To, między innymi, dzięki temu związkowi udało się bohaterowi książki wyjść kilkakrotnie z opresji. Wraz z mijającymi miesiącami, gdy w obozie zaczęli pojawiać się więźniowie pochodzący z Europy Wschodniej, a sytuacja militarna III Rzeszy zaczęła się stopniowo pogarszać od 1943 roku, pozycja więźniów – Niemców uległa zmianie, do tego stopnia, że mimo oficjalnego zakazu pełnienia przez homoseksualistów jakichkolwiek funkcji w obozie, Kohout awansował na obozowego kapo. Dzięki swoim kontaktom z elitą obozową, z jednej strony, a umiejętnym kierowaniem podległym mu komando pracującym w fabryce części lotniczych, udało mu się dotrwać do końca wojny.

Nie prezentuję tu wszystkich wątków, które przewijają się na kartach publikacji. Ze wspomnień wyłania się obraz głębokiego dramatu jednostki, skazanej praktycznie na śmierć tylko ze względu na odmienność seksualną. Jedynym jej wyborem mógł być rodzaj śmierci.

Kohout nie skupia się wyłącznie na opisywaniu swoich przeżyć na tle obozowego życia. Akcentuje, jako smutną konstatację, iż świat przepełniony jest hipokryzją i obłudą. Ukazuje to, między innymi, na przykładzie stosunku innych więźniów, tak w więzieniu jak i w obozie koncentracyjnym, do homoseksualistów, dla których ci ostatni byli zboczeńcami, najbardziej odrażającą częścią społeczeństwa, co z kolei nie przeszkadzało tym pierwszym we wzajemnym zaspokajaniu potrzeb seksualnych.

Wspomnienia wypełniają przykłady głębokiego okrucieństwa, jakiemu byli poddawani więźniowie obozów ze strony swoich oprawców. Dlatego, w moim odczuciu, nie jest to książka dla każdego. Z kolei poruszany w niej temat stanowił swoistego rodzaju tabu, do tego stopnia iż wydana została przez interlokutora Kohouta – Johanna Neumanna pod pseudonimem Heinz Heger, w 1972 roku, w obawie przed prześladowaniami. Więźniowie obozów koncentracyjnych, zarówno homoseksualiści jak i lesbijki, nie mieli prawa do starania się o odszkodowanie za czas pobytu w obozie, co wiązało się z obowiązującym, w prawie austriackim do 1971 roku, paragrafie penalizacji relacji homoseksualnych. W Republice Federalnej Niemiec ten sam paragraf został usunięty z kodeksu karnego pod koniec lat 90-tych ubiegłego stulecia, na co zwraca uwagę dr Joanna Ostrowska w Posłowie.

 

Czy mogę zachęcić do przeczytania książki? I tak, i nie. Jak już wspomniałem nie jest to publikacja dla wszystkich. Być może dla części potencjalnych czytelników, jej treść byłaby zbyt okrutna i brutalna. Ale to niezatarte świadectwo wydarzeń, o których nie możemy zapominać, a co więcej, musimy czynić wszystko co w naszej mocy by więcej się nie powtórzyły. I dlatego polecam ją tym wszystkim, którzy podzielają ten pogląd.

 

Ocena recenzenta: 6/6

Wydawnictwo Ośrodek KARTA

Tomasz Gajownik

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*