Z rekonstrukcją i jej odbiorem, a przede wszystkim z trafieniem do szerszego grona odbiorców bywa ciężko. Ludzie chcą czegoś spektakularnego, potrzebują widowiska, dzięki któremu zostaną usatysfakcjonowani. Rekonstruktorzy coraz częściej wychodzą z inicjatywą.
Ostatnio spotkałem się z opinią, że widać już jest powoli nadmiar grup odtwarzających okres II wojny światowej oraz późnego średniowiecza. I szczerze powiedziawszy, z tego co sam się orientuję, naprawdę sporo tego jest. Oczywiście jest to widowiskowe i jakoś tak dużo tego i w mediach, i w świadomości (swego rodzaju utarte wzorce ludzi z poszczególnych epok). Mało zaś jest dobrych grup z okresu antyku czy wczesnego średniowiecza. Nie spotkałem się też z grupą odtwarzającą powstanie kościuszkowskie (istnieje jakaś?). Jak więc wyjść naprzeciw oczekiwaniom ludzi odtwarzając wikingów i Słowian?
Spróbowały tego na tegorocznym Festiwalu Fantastyki Pyrkon (w Poznaniu) Drużyna Wojów Arkona oraz Bractwo Wojowników Kruki. Obie grupy były ulokowane w dość niefortunnym miejscu, bowiem ich wioska wczesnohistoryczna sąsiadowała z Wioską Fantasy, która wzbudzała chyba jednak większe zainteresowanie. Mimo wszystko udało się przyciągnąć widzów. Na trzydniowym konwencie odbyły się trzy pokazy walk oraz pokaz musztry, na których frekwencja była pokaźna. Pokazy walk oparte były o pewne scenariusze: walka 2 grup wojowników, walki o władzę (jeden na jednego), walki ze zdradą (każdy na każdego, sojusze między wojownikami). Można było zobaczyć jak teoretycznie wyglądały konflikty wewnątrz wioski. Jak wiadomo, najłatwiej zachęcić widza jakąś interakcją. Grupy sprostały temu wyzwaniu – we wiosce (która była „czynna” bez przerwy) można było zobaczyć i dotknąć broń, hełmy, kolczugi, zrobić sobie zdjęcie, a w trakcie pokazów walk można było zmierzyć się ze ścianą wojów. Próbowało wielu, lecz nikomu nie udało się przełamać ściany tarcz. W wiosce historycznej była również grupa rekonstrukcji Einhorn, która jednak nie uczestniczyła w pokazach walk.
Można spytać, co grupy rekonstrukcji robią na takich konwentach. Członkowie grup to osoby nierzadko z szeroką wiedzą o temacie. Dzięki temu mogły odbywać się również prelekcje naukowe, na których można było się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Takie konwenty służą również promocji grup. Nie różni się to zatem wiele od różnego rodzaju gier miejskich, czy imprez organizowanych nie przez grupy, a miasta, w których rekonstruktorzy uczestniczą. Po prostu turyści mogą dzięki temu poznać realia życia w czasach odległych. Wiąże się to również z pewną misją, którą niektóre grupy stawiają sobie za cel – popularyzacja historii, czy też misja edukacyjna. Są grupy w Polsce, które robią pokazy dla dzieci, są to takie żywe lekcje historii, dzięki czemu te mogą zainteresować innych bardziej historią, lekcji której teraz jest bardzo mało. Ciągle wałkowane tematy polityczne, wydarzenia aktualne, bądź związane z pamięcią, co niejako ma związek z historią, ale opiera się to głównie na wydarzeniach od 1918 roku (czy też nawet od 1939). Przez to ludzie często maja wiedzę bardzo okrojoną, bądź nawet żadną o średniowieczu czy antyku; w telewizji publicznej jest to bowiem pomijane. Na kanałach płatnych (kablówka czy różnego rodzaju telewizja satelitarna) pojawiają się seriale, programy historyczne, które mogą zainteresować widza. Niekiedy co prawda ich poziom merytoryczny pozostawia wiele do życzenia, ale zawsze coś jest. Nie każdemu chce się sięgnąć po książkę, czy nawet jakieś czasopismo popularno-naukowe traktujące o przeszłości. Trzeba przecież to wszystko przeczytać, przetrawić jakoś, a w telewizji wszystko jest podane na tacy.
Właśnie od tego są grupy rekonstrukcyjne. To właśnie one podają jak na tacy wiedzę i są lekcją żywej historii. Można wszystkiego dotknąć, zobaczyć i porozmawiać z osobami, które mają jakąś wiedzę. Dlatego potrzebne są takie konwenty, różnego rodzaju imprezy, gdzie grupy będą mogły nie tylko promować siebie, ale i być żywym miejscem pamięci.
Krzysztof Maliszewski
Zdjęcia http://www.konwenty-poludniowe.pl/
i oby takich „zapaleńców historii” coraz więcej 🙂
Istnieją grupy odtwarzające armię polską okresu Insurekcji – pułk szefostwa Potockich w Wielkopolsce, nieco piechoty i kawalerii w Warszawie, jedna ekipa na Litwie. Czemu tak mało – ano temu, że wyposażenie żołnierza z tej epoki jest kilkakrotnie, lub nawet kilkunastokrotnie droższe, niż wyposażenie „rycerza” czy żołnierza Wehrmachtu.
Przyznaję bez bicia, że nie miałem jeszcze do czynienia z takimi grupami ani imprezami, stąd mój wniosek. W każdym razie mea culpa.
Nie obwiniam, jeno informuję. Wiem, że trudno na nich trafić. Wiele mówi to, że właśnie w tym roku mamy 220 rocznicę Insurekcji, a nie ma ŻADNYCH oficjalnych uroczystości. Trudno się lansować, jak nie ma gdzie.