A. Jońca, Pojazdy Wojska Polskiego. Renault FT, cz. 2. Wersje, modyfikacje, próby zastąpienia, Francja 1940
Pisząc kontynuację swojej książki każdy autor może osiągnąć w zasadzie dwa przeciwne sobie efekty. Mianowicie, albo poprawić mankamenty pierwszej i uzyskać lepszy efekt, albo też pogrążyć się całkowicie. Jednak w przypadku serii Pojazdy Wojska Polskiego nie ma mowy ani o jednym ani o drugim. W pierwszej odsłonie nie było przecież czego poprawiać, a druga pozycja w niczym nie odstaje od pierwowzoru. Obie części są sobie wzajemnie potrzebne, po to, aby uzyskać pełen przekrój tematu. Dobrze więc, że część ta już pojawiła się na rynku.
Na samym wstępie chciałbym bardzo podziękować Panu Adamowi Jońcy za tak szybkie spełnienie mojego życzenia. Kiedy recenzując pierwszą część, pisałem, że z niecierpliwością czekam na kolejną, nie sądziłem, że stanie się to niemal z dnia na dzień. Każdy recenzent życzyłby sobie takiej dyscypliny pracy u twórców. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że pewnie materiał do kolejnej części został przygotowany już wcześniej (być może już przy gromadzeniu źródeł do początkowego wydania). Tym bardziej Autora należy pochwalić za to, że nie zdecydował się na włożenie wszystkiego do jednej książki i stworzenia opasłego, nieprzystępnego tomiszcza, ale podzielił to na mniejsze, oczywiście powiązane ze sobą, tematyczne części. Dzięki temu przyswajalność treści jest dużo lepsza, a i wydawniczo wszystko to wygląda dużo lepiej. Poza tym wierny czytelnik ma wielką frajdę, kiedy po pewnym okresie oczekiwania, w końcu, zostanie wydana kolejna partia. Gdyby wydrukowano wszystko na raz nie byłoby efektu zaskoczenia. Podkreślam więc jeszcze raz
– cykliczność i tomowość są wielkim atutem tej serii.
Tym razem album przedstawia ten sam model pojazdów w kilku odmianach, wskazując jednocześnie kierunki i sposoby ich modyfikacji, po to, aby odpowiadać duchowi czasu, a także, co oczywiste zmieniającym się (czy raczej mającym się wkrótce diametralnie zmienić) realiom prowadzenia działań wojennych. Jak to przy tego typu kwestiach bywa pomysły były różne, mniej lub bardziej realne, nowoczesne – jak na okres ponad 80 lat wstecz – czy w końcu tańsze lub droższe. Najistotniejsze jednak jest, że czołg „nie stał” w miejscu, a jego konstruktorzy nie osiedli
na laurach, lecz ciągle naprawiali naturalne mankamenty w ich produkcji i szukali dróg rozwoju. Działo się tak również nad Wisłą – i bardzo dobrze. W końcu dzięki pasji i zaangażowaniu inżynierów i żołnierzy, kilka lat później generał Stanisław Maczek, miał dzięki komu stworzyć fundamenty pod słynną na cały świat 1. Dywizję Pancerną.
Druga część „Pojazdów” rozpoczyna się krótkim przypomnieniem najważniejszych faktów z tomu pierwszego, a kończy się na przybyciu czołgów FT 17 do Francji w roku 1940. Cała jego treść jest skondensowana w 17 rozdziałach. Są one jednak krótkie i treściwe. Być może niektórym nawet wydadzą się za skromne w odniesieniu do ilości warstwy graficznej, ale proszę mi uwierzyć,
że pomimo tego odpowiednie proporcie są zachowane. Czasem bowiem zdarza się, że z dużej, wydawałoby się dużej ilości tekstu, nic nie wynika, a czytający traci tylko czas. W tym przypadku jednak tak się nie dzieje. Pod względem wydawniczym, ani szata graficzna, ani też układ nie uległy zmianie. Czytelnik nadal do staje do rąk niedużych rozmiarów album, wydany w formacie poziomym. Podobnie jak w pierwszej części większą część treści stanowią repliki zdjęć i szkice.
Znów wypada mi pochwalić zgromadzony materiał źródłowy. Nie jest to jedna z tych książek,
w której zdjęcia są tylko dlatego, że muszą. Tutaj spełniają integralną rolę. Są duże i wyraźne,
a jeśli trzeba poddane odpowiedniemu retuszowi. Z kolei te kolorowe naprawdę robią wrażenie intensywnością barw i dokładnością rysunku. Bez nich wszystkich książka ta ogromnie różniła by się od pierwowzoru, stając się dla czytelnika ogromnym rozczarowaniem. Co więcej, gdyby nie one to sama treść byłaby nieznośna. Tak się szczęśliwie składa, że dzięki temu, że słowo jest
w tym przypadku kompatybilne z obrazem-czytający może się wszystkiemu od razu przyjrzeć, porównać, czyli spróbować stworzyć własne wyobrażenie. To także jej ogromna wartość dodana.
Twórca po raz kolejny słusznie wyszedł z założenia, że nie ma potrzeby zarzucać czytelnika masą faktografii i danych technicznych, a raczej skupić się na zarysowaniu tematu, w taki sposób, aby osiągnąć coś w rodzaju niedosytu. Chodzi przecież o zainteresowanie pewną dziedziną, jakimś zagadnieniem, w taki sposób aby zachęcić do dalszego poszukiwania informacji, danych i faktów. Po jakimś bowiem czasie, dzięki lekturze, laik staje się specjalistą, a specjalista uzyska chętnych do dyskusji. W konsekwencji obie strony pozostają zadowolone.
Jednym słowem serdecznie polecam drugą część tej serii. Nie stanowi ona osobnej części,
a naturalne przejście dalej w rozważaniach na temat rozwoju broni pancernej. Tym, którzy dzięki pierwszej odsłonie, zapragnęli bliżej poznać tematykę pierwszych używanych w Polsce i chyba najbardziej znanych do czasów T-34 czołgów, taka ilość wiedzy spokojnie wystarczy, a bardziej zainteresowani znajdą tu kolejną porcję informacji, zaprezentowaną w skondensowany
i chronologiczny sposób. Na koniec wniosek do Autora – proszę powoli zabierać się za część 3. Jestem jej niezmiernie ciekawy, a znając zapał pisarza wiem, że nie będę oczekiwał zbyt długo.
Wydawnictwo: Vesper
Ocena recenzenta: 6/6
Dominik Majczak