Leonardo Vittorio Arena, Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników
Książka Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników opowiada nie tyle losy samych samurajów jako specyficznej japońskiej kasty, co raczej ukazuje sylwetki kilku jej przedstawicieli. Jak sądzę, w zamierzeniu Autora chodziło o ukazanie podstawowych cech tych wojowników na przykładzie kilku najbardziej zasłużonych. Jednak nie do końca jestem gotów zgodzić się na ten zabieg.
Zdecydowana większość samurajów pozostała okryta mrokiem dziejów. Zwyczajnie byli tylko wojownikami, walczyli za swych panów i przez nich zostali przyćmieni. Z tego też powodu nasz obraz samurajów jest nieco wypaczony, mocno heroizowany. Świadczą o tym już tylko wybrane sylwetki, które zostały opisane w tej publikacji.
Do tej pory nie znałem życiorysu żadnego konkretnego samuraja. Wierzyłem zasadniczo w to, czym raczy nas świat kinematografii. Wiecie – Amaretasu/bogowie, honor (swój, rodu i ewentualnie własnego daimio), ojczyzna (ale tylko lokalna). Taki lokalny heros, niby filozof, ale lubiący pojedynki, koneser sztuki, ale i dewiant, bohater, ale z krwią niewinnych na dłoniach.
I po lekturze tej książki obraz ten mocno się nie zmienił. Wprawdzie samuraje nabrali większego człowieczeństwa i niejako zrozumiałem, co nimi kierowało, ale nadal są bardziej tworem wyobraźni niż prawdziwej historii. Pozy, jakie stały się wytworem ich „etosu” są dziwne. Cały czas miałem wrażenie, że byli bardziej aktorami, których rola przerosła, stając się elementem ich tożsamości. Kierowali się wieloma sprzecznymi wytycznymi, tylko po to, aby móc czerpać z życia jak najwięcej. Nie patrzyli kto, w jaki sposób poniesie konsekwencje ich stylu życia. Żyli dla siebie, i czuli się pępkiem świata. Czy słusznie? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Dzięki Autorowi miałem szansę poznać takich samurajskich herosów jak: Yoshitsune, geniusza taktyki, ale zdradzonego przez własnego brata, Masashige, zawsze wiernego wojownika upadłego cesarza, wielkiego i sławnego Musashiego czy Saigo, ostatniego samuraja. Ale to nie jedyni bohaterowie, których warto poznać. Co ich łączy?
Ogromna pasja, umiłowanie życia i walki, niezwykła kreatywność, przebiegłość oraz życie w cieniu wielkich panów tego świata. Choć pod wieloma względami przerastali swoich pracodawców, nie dane im było ukazać całego swego geniuszu czy kunsztu. Byli tylko pionkami na szachownicy bogatszych, potężniejszych i bardziej żądnych władzy. Aż dziw bierze, że nie mieli oni ambicji żeby wywrócić całą tę układankę polityczną i sięgnąć po laury? Ale może taki był ich los, ukształtowany już wówczas, gdy stan samurajski wyodrębnił się z japońskiego społeczeństwa? Hmm, warto się nad tym zastanowić.
Z samurajem za rękę
Niemniej to była fajna przygoda – i to z kilku powodów. Po pierwsze – lepiej poznałem uwarunkowania społeczno-gospodarczo-kulturalne Japonii. Autor w ciekawy sposób, choć nie pisze o tym wprost, daje nam odczuć te niuanse, którymi rządziło się społeczeństwo tego państwa. Miałem przyjemność poznać wielu nieznanych mi wcześniej cesarzy, szogunów, polityków, arystokratów i samurajów.
Interesująco brzmią również te niewielkie urywki sugerujące ewolucję kasty samurajskiej, a później jej powolny schyłek. Dla przykładu: „W przeszłości istniało wyraźne rozgraniczenie między ludźmi miecza, niezbyt skłonnymi do medytacji i rozważań, a estetyzującymi arystokratami, pogrążonymi we „wspaniałej izolacji”. Obie kasty spoglądały na siebie nawzajem z pogardą. Dworacy zdawali się zniewieściali, uzależnieni od luksusu, podczas gdy wojownicy kultywowali przesadnie prosty i skromny styl życia. Później, wraz z umacnianiem się rządu Kamakura, granice się zatarły. Samuraje zaczęli podzielać wiele spośród ideałów arystokracji, nie porzucając przy tym swoich. Okazali się bardziej elastyczni i dlatego zwyciężyli”. (s. 41).
Po drugie – samuraje nabrali większych kontrastów. Ludzie, którzy byli dla mnie anonimami, otrzymali imiona, a to już dużo. Dotychczas byli oni dla mnie niemym świadkiem historii, wytworem fantazji, wręcz legend.
Autor pisze na tyle sugestywnie, że potrafi zaciekawić czytelnika własną pasją. Jego narracja oraz lekkie pióro rozbudziły tylko większą ciekawość i z pewnością postaram się zdobyć książki, które zamieszczono w bibliografii.
Po trzecie – fajnie jest poznać obcą mitologię, zapatrywania filozoficzne, a nawet życiowe. Kodeks etyczny, jaki był udziałem japońskich arystokratów, a później i samurajów jest dla mnie czymś niezwykłym. Nie umiem sobie wyobrazić, jak można pogodzić honor z przebiegłością, niesłownością, wręcz zdradą. No, ale nasi dawni polscy „herosi” również nie mieli z tym problemu, więc…
Po czwarte – jestem pod ogromnym wrażeniem szkoły militarnej samurajów. Ich podstępy, podchody, fortele są doprawdy powalające. Zawsze zaskakuje mnie ludzka przemyślność, niesztampowość. I właśnie japońscy samuraje mogą się poszczycić nie lada pomysłami. Myślę, że przytaczany często w książce Sun Tzu byłby dumny.
Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników – podsumowanie
Książkę czyta się z zaciekawieniem, ale dla kogoś nie obeznanego z tematem trudnością będzie połapanie się w nazwiskach kolejnych aktorów japońskich dziejów. Zwłaszcza, jeśli należą do jednej rodziny – a ich imiona są mocno do siebie podobne.
Przyznam, że pierwszy rozdział stanowił dla mnie nie lada trudność. Ciężko mi było przejść na nieco dalekowschodni tryb rozwoju fabuły. Ludzie z Zachodu przyzwyczajeni są raczej do linearnego, ciągłego rozwoju danej opowieści. Zaś tutaj pełno jest różnych rozgałęzień, odskoczni, które niczym korona drzew, splatają się u końca historii. Ale jak już się wejdzie w ten tryb, lektura zaczyna nabierać rumieńców.
Publikacja ta skierowana jest dla wszystkich miłośników kultury i historii Kraju Kwitnącej Wiśni. Książka podzielona jest na trzynaście rozdziałów, dających łącznie 256 stron tekstu. Zasadniczo nie znajdziecie w niej żadnych ilustracji, co nieco zubożyło jakość publikacji. A szkoda, bo opisywane postacie byłyby łatwiejsze do wyobrażenia komuś, kto nie ma bladego pojęcia, jak prawdziwy samuraj mógł wyglądać. Obraz ukazywany w filmach akcji mnie jakoś nie przekonuje…
Jako plus można dać wiele fragmentów twórczości nie tylko samurajskich wojowników, ale i dzieł japońskiej literatury. Jednak zabrakło mi dokładnych informacji, gdzie można je znaleźć.
„Samurajów” czytało się szybko, sprawnie i fajnie, i to pomimo „szoku” kulturowego. Nie ma co ukrywać – samuraj nie był rycerzem, a ówczesna kultura wojowników była jeszcze brutalniejsza niż u nas w Europie. Przyznam, że doznałem szoku, bo – dotychczas – byłem pod wrażeniem ułudy wysokiej kultury Japonii. Teraz łatwiej jest mi zrozumieć, skąd wzięło się ogromne bestialstwo japońskich żołnierzy podczas II wojny światowej. Łatwiej mi pojąć, dlaczego japońska manga jest tak krwawa, brutalna…
Czy polecam? Tak, zdecydowanie. To jedna z ciekawszych, mocno szczegółowych pozycji dotyczących dziejów Kraju Kwitnącej Wiśni.
Wydawnictwo RM
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.