Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia | Recenzja

Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia, Witold Szabłowski

Kiedy słyszmy hasło „Wołyń” już coraz większej liczbie osób kojarzy się to z „działalnością” UPA, z ludobójstwem na Polakach. Rzadko zwraca się uwagę na tych, którzy pomagali Polakom ryzykując własne życie i życie swoich rodzin. Autor przedstawił to, czego jeszcze nie było.

Witold Szabłowski to polski dziennikarz i reporter, szczególnie zainteresowany Turcją i prawami człowieka. Za swą działalność został laureatem Nagrody im. Beaty Pawlak oraz został nominowany do Nagrody Literackiej Nike.

Owszem, jest Kresowa księga sprawiedliwych, powstała z inicjatywy IPN-u, aby upamiętnić tych Ukraińców, którzy ratowali ofiary ludobójstwa na Kresach. Ale kto o tym wie? Kto czytałby księgę z nazwiskami lub nawet z samymi imionami, gdzie często pojawiają się dwa suche zdania o ukryciu Polaka w górze siana. Szabłowski udał się więc na Ukrainę w poszukiwaniu tych ludzi, zebrania ich relacji. Szukał ludzi, którzy przetrwali i tych, którzy ratowali. Albo chociaż tych, którzy byli świadkami często małej, a jednak tak potrzebnej pomocy. Stworzył reportaż, który czyta się z zapartym tchem, który wzrusza i uderza.

Nie ma tu drastycznych scen, w których opisywane są krwawe sceny, jak to Ukrainiec wbija widły w plecy polskiego sąsiada. Albo jak topi się niemowlęta w studni. Są relacje ludzi, którzy widzieli to piekło, którzy je przeżyli i nigdy go nie zapomną. Dlaczego? Nie, bo to było piekło, ale dlatego przetrwali, bo jakiś sąsiad postanowił ich ostrzec w nadziei, że może zdążą uciec.

O czym jest ta książka? Książka jest nietypowa, więc i odpowiedź nie może być jednoznaczna. Choć opisane zostały w niej straszne rzeczy, jest piękna. Jest więc o tym, jak piękny potrafi być człowiek. Jak potrafi, a raczej jak powinien zachować się człowiek, kiedy cały świat wokół zapomniał. O tym, że nie ma znaczenia, czy Polak, czy Czech, czy Ukrainiec. Czy katolik, czy Żyd. Czy był dobry, czy zły. Każdy jest człowiekiem i zasługuje, by żyć.

Wiele historii opisanych w reportażu uderza do żywego. Uderza historia kobiety, która nie znała swoich rodziców, przygarnęło ją ukraińskie małżeństwo. Ryzykując życie, podawali ją jako swoją córkę. Uczyli języka i zwyczajów. Oduczyli polskości. Ale przeżyła i jest wdzięczna. Uderzają słowa Ukrainki, w których mowa o tym, że nie kupi ziemniaków, które wyrosły na Polakach… Uderza postawa Pani Szury, która wciąż pamięta o zamordowanych Polakach i wciąż pali znicz.

Choć na rynku jest wiele pozycji poświęconych sprawie wołyńskiej, to żadna nie porusza w ten sposób. Wiele dotyka, pozostawia jakiś ślad w pamięci, zmusza do refleksji. Ale ta porusza inaczej. Nie porusza dlatego, że zapadają w pamięci drastyczne sceny, lecz dlatego, że wzrusza postawą ludzi, którzy potrafią być ludzcy. Słowo zdrada nabrało dla mnie nowego znaczenia po tej lekturze. Ukłony dla autora, że dzięki swej zawziętości i zaangażowaniu, dotarł do tych ludzi.

Wydawnictwo: Znak

Ocena recenzenta: 6/6

Agnieszka Popiak

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*