Stefan Żywotko ꘡ Recenzja

Michał Zichlarz, Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki

Futbol nie zna granic

W czasach, gdy polska piłka nożna nie daje nam zbyt wielu powodów do dumy, warto sięgnąć wstecz – i to nie tak odległą przeszłość, jakby mogło się wydawać – gdy polscy piłkarze i szkoleniowcy odnosili sukcesy nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Takim właśnie bohaterem, chyba słabo znanym szerszemu ogółowi, jest Stefan Żywotko, m.in. trener algierskiego klubu JS Kabylie, który pod jego wodzą zdobywał nie tylko mistrzostwo kraju, ale i Afrykańskiej Ligi Mistrzów.

Na samym początku muszę się przyznać, iż nigdy nie interesowałem się historią polskiego footbolu, tym bardziej jego początkami, a już najmniej tym, jak grało się na Kresach. Z tego też powodu, moja wiedza w tej dziedzinie jest bardzo uboga. Na szczęście z pomocą przyszła książka o losach Stefana Żywotki, nestora, żeby nie powiedzieć Matuzelema polskiej piłki (nasz bohater ma już 100 lat – drugiego tyle mu życzę). Choć wcześniej nie znalem tej postaci, historia jego życia jest naprawdę interesująca. Nie dość, że był świadkiem narodzin polskiego footbolu, żył na polskich Kresach, gdzie działo się naprawdę wiele fascynujących i mrożących krew w żyłach wydarzeń; przeżył II wojnę światową, PRL i jego upadek. Przez długi czas pracował w Algierii jako szkoleniowiec jednego z tutejszych klubów. Mimowolnie stał się obserwatorem niebezpiecznych zmian jakie zachodziły w tym państwie, nim ten stał się widownią krwawych zamachów i upadku demokracji w wydaniu arabskim.

Autor ma ogromną wiedzę na temat życia kulturalnego, piłkarskiego i topografii Lwowa. Co rusz zaskakuje anegdotkami związanymi z tym miastem, jego mieszkańcami, tymi sławnymi i tymi, o których większość już zapomniała. Ciekawie czyta się o tym, jak na przykład kibice potrafili przesiadywać na drzewach wzdłuż stadionów, aby móc oglądać mecze swych ukochanych drużyn. W jakiś dziwny sposób, czuć pewien sentyment do takich kibiców, którzy swą krewkość woleli okazywać różnymi, czasem śmiesznymi wyzwiskami czy docinkami, niż – jak współcześnie – burdami… Chciałoby się rzec – ech… to były czasy.

Mnie najbardziej przypadł do gustu okres pracy Stefana Żywotki w Algierii. Wspomnienia piłkarzy współpracujących z polskim trenerem, wpisane w historię tego pięknego kraju, czyta się naprawdę świetnie, a niektóre są naprawdę wciągające. Z wypowiedzi niektórych współpracowników można wywnioskować o temperamencie nie tylko samych algierskich piłkarzy, ale i to, w jaki sposób małymi krokami państwo i społeczeństwo zmierza ku granice, której przekroczenie zmienia wszystko… a to bardzo ważna i aktualna przestroga. Mile dla ucha brzmią również przygody Autora książki zmagającego się z algierską biurokracją. I choć trochę mu współczuję, swoje przygody opisał w tak dobrym stylu i z takim dystansem do siebie, że wywołuje to mimowolny uśmiech na twarzy.

Śmiem twierdzić, że rozdział algierski jest najmocniejszą stroną książki. Nie chodzi tu już o losy współpracowników-piłkarzy JS Kabylie, ile raczej nawiązanie do najnowszych dziejów tego północnoafrykańskiego państwa. W mediach nikt wam nie powie, że terroryzm w Algierii ma stosunkowo młody żywot, podobnie coraz większa radykalizacja społeczeństwa. Wcześniej Algieria stanowiła swoisty wyjątek na mapie islamskich państw Afryki, gdzie można było wieść w miarę spokojny żywot. No cóż, wszystko zaczęło się zmieniać na początku lat 90. XX stulecia. Zmieniać, niestety na gorsze. Ale o tym musicie przeczytać sami…

W książce warto zwrócić uwagę na mniejszość kabylską, pragnącą uzyskać autonomię w ramach państwa algierskiego. Kim są Kabylowie? To lud berberyjski, zamieszkujący ziemie północnej Afryki od zamierzchłych czasów. Przetrwali Kartagińczyków, Rzymian, Wandalów, Bizantyjczyków i Arabów. Z tymi ostatnimi mają na pieńku, pomimo faktu, że większość Kabylów wyznaje islam. No cóż, i tam religia bardziej dzieli niż łączy. Autor w swej książce jasno i czytelnie opisuje rodzaj antagonizmów pomiędzy Kabylami a Arabami – deprecjonowanie ich przynależności do państwa, traktowanie jako ludzi drugiej kategorii, czy nawet zwykłe utrudnianie działalności politycznej, gospodarczej i kulturalnej.

Książka nie jest równa. Są partie, które czyta się szybko i łatwo – na przykład rozdział o algierskiej części kariery Stefana Żywotko; są też partie – przez które ciężko przebrnąć. Nie wynika to z faktu, że tekst jest trudny, ale raczej z tego, że Autor, moim zdaniem, trochę przeintelektualizował temat. W książce umieścił tak wiele informacji, iż momentami lektura traci swoje walory informacyjne. Co przez to rozumiem? Czytając o lwowskiej, wczesnej młodości pana Stefana, zawarto tak wiele opinii i wspomnień innych bohaterów, że historia głównego bohatera bardzo się rozmywa. Rozumiem, że trzeba opisać warunki w jakich przyszło żyć opisywanej postaci, niemniej mnogość opisów różnych osób, niweczy cały zamysł, sprawia, że więcej wiemy o innych ludziach, niż o samym opisywanym.

Książkę polecam fanom piłki nożnej, ale uprzedzam – trzeba dużo pracy nad tym, aby przebrnąć niektóre rozdziały. Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki to książka dla prawdziwych pasjonatów. Zwykły czytelnik nie poradzi sobie z takim ogromem wiedzy i informacji.

Wydawnictwo: IPN

Ocena recenzenta: 4/6

Ryszard Hałas

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*