Władze miasta Wałbrzycha zgodzą się na badania inwazyjne terenów, na których ma być ukryty złoty pociąg. Wcześniej wstrzymywano się z decyzją – ze względu na trwające badania nieinwazyjne, m.in. przez naukowców z krakowskiej AGH. Teraz, kiedy przygotowany raport nie wyklarował sytuacji, w dodatku różni się zupełnie od raportu odkrywców, miasto przychyla się do wniosku o odwierty lub wykopy.
Prezydent miasta Roman Szełemej tłumaczy, iż decyzja była odwlekana również ze względów bezpieczeństwa oraz prowadzonych badań przez zespół profesora Madeja z AGH. Zaprzeczył, jakoby skarbem interesowały się służby specjalne, wojsko zostało wezwane na miejsce głównie ze względu na możliwość ukrytych niewybuchów.
Szełemej zapytany o prywatną opinię na temat domniemanego skarbu powiedział, że bardzo by chciał, żeby tam coś było. Nieważne, czy coś materialnie cennego, jak ten rzekomy złoty ładunek, czy coś historycznie wartościowego. Bowiem każde znalezisko w tym miejscu otworzyłoby pole do dalszych poszukiwań i wywołałoby większe zaciekawienie miastem i regionem. Władze miasta Wałbrzycha nie chcą blokować kolejnych etapów badań i jeśli odkrywcy uzyskają odpowiednie zgody, będą mogli kontynuować swoje badania.
Jeśli zatem odkrywcy sfinansują wykopy lub odwierty po uzyskaniu wcześniejszych pozwoleń, mogą kontynuować prace. Na badania inwazyjne potrzebna jest zgoda konserwatora, jak również zgoda zarządcy terenu, czyli PKP. Jak dotąd do zarządu kolei nie wpłynęło żadne pismo.
Źródło: rmf24.pl
Red. A. Grochowicz
Co ma do tego PKP i konserwator zabytków? Celowe działania ” hamulcowych”, podobnie jak Leopold Stempowski syn Doris, Niemki z Książa.