Teresa Tuszyńska – polska aktorka okresu PRL
Teresa Tuszyńska stanowiła jedną z najpiękniejszych gwiazd PRL-u. Podziwiana już od najmłodszych lat, zrobiła karierę, którą przerwał nałóg. Śledząc jej życie, śledzimy również specyficzne realia życia PRL-owskiego, szczególnie środowisk artystycznych.
O Teresie Tuszyńskiej najczęściej pisze się dziś w kontekście jej relacji z mężczyznami, bądź problemu alkoholowego – podobnie, jak o naszych dzisiejszych gwiazdach, których perypetie miłosne i upadki przyciągają największą ilość czytelników.
Nie dziwi więc, że wspomnienia o jednej z najpiękniejszych polskich gwiazd okresu PRL, naznaczone są głównie jej osobistymi problemami. Artykuły te niejednokrotnie kończy smutna konkluzja, iż Teresa Tuszyńska jest „gwiazdą zmarnowaną i zapomnianą”.
Czy na pewno?
Wyjątkowa, dojrzała uroda Teresy i niepowtarzalne rysy twarzy zwracały uwagę i przyciągały już w bardzo młodym wieku. Osoby z jej otoczenia porównywały ją do perły, bądź dzieła sztuki, które – raz zobaczone – na zawsze pozostaje w pamięci.
Teresa Tuszyńska przyszła na świat 5 września 1942 roku na warszawskiej Woli. Tata małej Teresy prowadził masarnię, dzięki czemu mógł udzielać wsparcia żywnościowego działającej w podziemiu Armii Krajowej. Po powstaniu, jak większość pozostałych przy życiu młodych warszawiaków, został wywieziony na roboty do Rzeszy.
Reszta rodziny przyszłej aktorki też przetrwała zawirowania wojenne – pomimo próby wywiezienia matki Teresy wraz z dziećmi przez Niemców do Oświęcimia, udało im się wydostać z transportu dzięki wsparciu jednego z kolejarzy. Mężczyzna pomógł im wydostać się z pociągu, po czym udzielił schronienia we własnym domu.
Niestety, w skutek donosu kolejarz został aresztowany, a słuch po nim zaginął. Rodzinie, która w trakcie rewizji była dobrze ukryta, nie udało się go już później odnaleźć. Rodzina po kilkudniowej tułaczce dotarła do rodzinnych stron mamy Teresy i tam przeczekała resztę wojennej zawieruchy. Ojciec powrócił do żony i dzieci dopiero po dwóch latach.
Teresa wspominana jest przez bliskich jako dziecko żywiołowe, ciekawskie. Była pełna energii i chęci do życia. Później, jako młoda dziewczyna, wciąż równie żywiołowa, otoczona znajomymi, często odwiedzała wraz z nimi popularne potańcówki. Na jednej z nich, w klubie Stodoła, otrzymała tytuł Miss Balu czy też Miss Stodoła.
Gdy obecny na potańcówce fotoreporter, pan Andrzej Wiernicki, zaniósł zdjęcia Teresy do redakcji „Kobiety i życia”, niemalże od razu podjęto decyzję o umieszczeniu jednego z nich na okładce i to świątecznego, Wielkanocnego numeru.
Do legendy przeszła reakcja mamy Teresy, która widząc córkę w dość swobodnej pozie przed obiektywem pana Andrzeja, bardzo wzburzona szukała go nawet na 14 piętrze PKiN, gdzie mieściła się redakcja „Kobiety i życia”, jednak do bezpośredniego spotkania nie doszło. Teresa nie podzielała oburzenia rodzicielki i po wielu latach, w radiowym wywiadzie, dziękowała panu Andrzejowi za swoje odkrycie.
Wiele lat później, pewien fotograf zrobił Teresie piękne zdjęcie, które ozdobiło okładkę zagranicznego magazynu „Show”.
Teresa Tuszyńska – naturalny talent
Ze wspomnień rodziny, Grażyny Hase, Kazimierza Kutza, Andrzeja Wiernickiego oraz pozostałych znajomych Teresy, wyłania się osoba posiadająca naturalną, biologiczną grację. Była ona widoczna w każdym ruchu Teresy, w sposobie, w jaki mówiła, w jaki się poruszała. Kamera ją kochała, co widać na kadrach jej filmów.
Gdy w roku 1957 „Przekrój” ogłosił konkurs dla aspirujących aktorek, poza Teresą, otrzymał około 1200 zgłoszeń i kilka tysięcy fotografii. Nic o tym nie wiedząc, Teresa we wszystkich etapach konkursu zdobywała pierwsze miejsce – warto wspomnieć, że jej zdjęcia zostały przesłane do redakcji „Przekroju” w tajemnicy przed nią samą oraz oczywiście rodziną, właśnie przez pana Andrzeja.
Czasy PRL-u to okres, w którym na terenie Polski nie działały agencje organizujące castingi czy też pomagające młodym aktorom zaistnieć. Często z sukcesami „łowiono” więc amatorów z klasycznym przykładem Basi Kwiatkowskiej i jej znakomitej komedii „Ewa chce spać”.
Kolejnym etapem konkursu były już oficjalne przesłuchania – podczas których jury poznawało wybrane dziewczyny, a następnie miały one odegrać krótką scenkę, jako pokaz umiejętności aktorskich.
Teresa miała zagrać dramatyczną scenkę z finalnym wybuchem emocji i istotnie – śmiertelnie przerażona sytuacją wybuchła tak spazmatycznym płaczem, że komisja uznała to za wyraz niezwykle dojrzałego aktorstwa.
1 czerwca 1958 roku ogłoszono wyniki. Teresa Tuszyńska uznana została nie tylko za posiadającą najlepsze warunki zewnętrzne, lecz także najbardziej utalentowaną spośród finalistek. Najstarsi mieszkańcy warszawskiej Woli do dzisiaj wspominają z sentymentalną dumą, jaką sensacją było zobaczyć młodziutką sąsiadkę na okładce tak prestiżowego czasopisma.
(Nie)ostatni strzał
Teresa Tuszyńska wielokrotnie później udowodniła, że jest nie tylko piękną buzią – lecz także i talentem filmowym. Nagrodą główną we wspomnianym konkursie był udział w filmie „Ostatni strzał”, którego to plan Tuszyńska opuściła bez podania przyczyny.
Młodej aktorce od razu zarzucono nieodpowiedzialność – ale Teresa zarówno wówczas, jak i później nie była człowiekiem, który zgodzi się na wszystko. Niezależnie od tego, kto próbował ją „ustawić”, skłonić do czegoś, czego sama nie chciała. Nie lubiła wdawać się w gierki pomiędzy ludźmi. Jak wspominał po latach jej brat Bogdan:
Teresa uciekła z planu, bo była z czegoś niezadowolona. Ktoś jej nadokuczał. Było
trochę zawiści, że przyszła młoda, bardzo ładna dziewczyna bez szkoły teatralnej. Po
prostu, jak to czasami między kobietami bywa, poczuła się zraniona. Teresa nie znosiła
obłudy i zazdrości. Nigdy nie angażowała się w żadne rozgrywki. Dlatego spakowała się
i wróciła do domu. [1]
Z pewnością w środowisku, w które trafiła na planie, nie było człowieka, któremu mogła powierzyć problem. W momencie zakończenia wspomnianego konkursu, Teresa miała przecież zaledwie 16 lat.
Wbrew przewidywaniom, ucieczka z planu nie przekreśliła szans na aktorstwo Teresy – zadziorna, utalentowana dziewczyna otrzymała rolę w „Białym niedźwiedziu” Jerzego Zarzyckiego. I „Biały niedźwiedź”, opowiadający historię młodego Żyda ukrywającego się w stroju białego misia, stał się prawdziwym i dobrze przyjętym debiutem Tuszyńskiej. Wspomnieć warto, że wystąpiła w nim obok takich znakomitości aktorskich, jak Gustaw Holoubek, Stanisław Milski czy też Stanisław Mikulski.
Teresa została również zauważona przez świat mody – ponownie dzięki protekcji pana Andrzeja – w osobie Jadwigi Grabowskiej, dyrektorki artystycznej Mody Polskiej.
Jak wspomina z tamtego okresu Wowo (Włodzimierz) Bielicki, jeden ze współautorów kabaretu Bim-Bom:
Oczywiście dokładnie kontrolowała absolutnie wszystko. Doskonale
porozumiewała się i z kostiumologami, i z kostiumolożkami. Wiedziała, o co jej chodzi.
Wyglądała zawsze świetnie. Ubrana i doskonale ucharakteryzowana. Obojętne, czy w
słońcu, czy na kortach, czy nad morzem, czy wśród budynków.
Tereska zawsze ubierała się doskonale. Nic mnie nie raziło. To sztuka. Na każdą
chwilę była ubrana tak jak trzeba. To były jakieś skromne rzeczy, ale w dobrym smaku.
Zwracałem tyle uwagi na strój, ponieważ na studiach zajmowałem się kostiumem.
W tym czasie wszystkiego brakowało. Przede wszystkim było mało pieniędzy, więc
nie było ludzi zamożnych i biednych. Wszyscy byli tak samo średnio biedni. Nie średnio
zamożni, tylko średnio biedni. Dziewczyny ze szkoły sztuk plastycznych czy z
architektury dokonywały cudów. Potrafiły za jakieś grosze wyglądać lepiej. Krakowskie
Przedmieście pomiędzy Uniwersytetem a Akademią Sztuk Pięknych to była stała rewia
mody. Dziewczyny w tych dosłownie biednych, okropnych, peerelowskich czasach
zawsze przyciągały wzrok i budziły uśmiech nie tylko urodą, ale właśnie pomysłowością
oprawy tej urody. Jedną z tych dziewczyn była Teresa Tuszyńska. [2]
Obraz współpracy z Teresą wyłania się również ze wspomnień Andrzeja Wiernickiego – dzięki Teresie połowa jego pracy była od razu wykonana. Wiedziała, jak się ustawić, ubrać, umalować, by uzyskać najlepsze efekty.
W dzisiejszych czasach fotografowie mają do dyspozycji kosmetyczki, fryzjerki oraz cały sztab osób, które czuwają nad sesjami dla zleceniodawców. Wiernicki jako fotograf odpowiedzialny był za wszystko – dlatego wrodzony talent i wyczucie Tuszyńskiej było tak bardzo cenione. Nie wszystko było jednak całkiem improwizowane – Teresa pracowała nad swoimi predyspozycjami. Jej brat oraz bratowa w swoich wspomnieniach wracają do ćwiczeń Teresy przed lustrem.
Za żelazną kurtyną
Specyfiką czasów, w której przyszło dorastać Teresie, była akceptacja wszechobecnego alkoholu. Także przed lub w trakcie obowiązków. Jak czytamy we wspomnieniach o Tuszyńskiej pod tytułem Tetetka…, sama Jadwiga Grabowska w pełni zdawała sobie sprawę, że jej modelki przed wyjściem na wybieg wypijały coś dla odwagi. Jeden z zagranicznych korespondentów miał ponoć nawet podziwiać polskie modelki za zdolność wypicia szklaneczki koniaku, by z wdziękiem i pełnym zachowaniem równowagi ruszyć na wybieg.
Kamieniem milowym w karierze Teresy był występ w filmie „Do widzenia, do jutra„. Opowiada on historię miłości Jacka, artysty zakochanego w córce francuskiego konsula, której pokazuje uroki miasta Gdańska. Produkcja stanowiła debiut reżysera Janusza Morgensterna. Historia miała bazować na prawdziwych wydarzeniach. Film został świetnie przyjęty nie tylko w Polsce, ale i na zagranicznych pokazach. Jak czytamy na portalu culture.pl:
Debiutancki film Janusza Morgensterna określa się dziś jako film kultowy. Nie chodzi o to, by w „Do widzenia, do jutra” widzieć arcydzieło. Wdzięk i znaczenie tego filmu mają swoje źródło gdzie indziej. Szczególnie dziś, (…) po latach stało się bezcennym zapisem rzeczywistości. Mimo że przecież świadomie sztucznym, teatralnym (…).
Głowna bohaterka filmu od pierwszej sceny przyciąga spojrzenia i skupia na sobie całą uwagę. Przyjeżdża pięknym, luksusowym samochodem, ma modne ubrania, dzięki świetnemu dubbingowi jest naprawdę „zachodnia”. Jest więc naturalnym wcieleniem tęsknot młodzieży ówczesnej, polskiej rzeczywistości. Ostatnie słowa dziewczyny do zakochanego w niej chłopaka brzmią właśnie „do widzenia, do jutra”. Jest to zawoalowane kłamstwo. Jacek nie może podążyć za ukochaną po jej wyjeździe – dzieli ich „żelazna kurtyna”, w filmie symbolizowana przez żelazny płot wokół konsulatu.
Z jednej strony przepaść dzieląca rzeczywistość Polski z lat 60. od ówczesnej rzeczywistości Zachodu, z drugiej strony zaś ukazanie nowego pokolenia młodych Polaków, którzy zdają się eliminować z życia traumę wojenną, starają się żyć nie tylko tęsknotą za lepszym życiem, lecz także optymizmem. Nowe pokolenie chce być szczęśliwe. Chce kochać i mieć nadzieję. Chce się śmiać. Reżyser po latach określa film jako swoją prywatną odwilż.
Teresa Tuszyńska – krytyka
Za popularnością, nie inaczej, niż w czasach dzisiejszych, poza uwielbieniem podąża i krytyka. Mniej lub bardziej konstruktywna.
Autor książki „Tetetka” przytacza opinię niektórych widzów:
To dziewczątko robi wrażenie dzikiej kotki, trochę oswojonej, ale idącej za głosem własnych popędów i zachcianek. Wygląda na dziecko pokolenia, które potrafi nie liczyć się z nikim i niczym.
Prasa niepotrzebnie zrobiła jej za wcześnie wielką reklamę, zdjęcia, wywiady i tak dalej. Jeśli ona ma w tej chwili naprawdę tylko 18 lat (…) [3]
Natomiast krytyk Czesław Michalski, zapytany o Teresę, stwierdził:
Proszę nie spodziewać się ode mnie żadnej opinii. Lubię mówić tylko o aktorach…
Jak można przypuszczać, zapewne w nawiązaniu do braku jej formalnego wykształcenia aktorskiego. I rzeczywiście, sukces młodej dziewczyny bez szkoły teatralnej mógł irytować część zawodowych aktorów. Jednakże zarzuty o jej urodzie, jako jedynym czynnikiem utrzymującym jej popularność, są jednak bezzasadne. Same warunki zewnętrzne nie utrzymałyby w środowisku młodziutkiej dziewczyny bez talentu, charyzmy, przy jej twardym charakterze.
Reżyser Kazimierz Kutz w swojej książce „Będzie skandal – autoportret” wspomina:
(…) w moim życiu niczym płonący meteor pojawiła się Teresa Tuszyńska. (…) Diablica, prowokatorka i chichotka, z wszystkiego umiała się śmiać. Bezczelna, wolna i niekonwencjonalna. (…). W środowisko filmowe weszła przebojem, nie zdając sobie sprawy, w co się pakuje. W końcu nie bez powodu otoczka amoralności, rozpusty, jest w kinie gęstsza niż gdziekolwiek indziej. Pełno tu łakomych lubieżników, którzy bez skrupułów potrafią wykorzystać parcie pięknych naiwnych dziewcząt na ekran. Na początku takie kurczątko nie ma pojęcia, kto jest kim w tej branży, i zdarza się, że łatwo wpada w łapy jakiegoś cwanego asystenta czy reżysera (…). Potem zdarza się, że jeden drugiemu taką nieszczęśnicę sobie przekazuje. Wiele wspaniałych dziewcząt się w ten sposób zmarnowało. Po „przygodzie z filmem”, po zetknięciu ze światem cynicznych, często także atrakcyjnych mężczyzn bez zobowiązań stały się kompletnie niezdolne do normalnego życia. [4]
Teresa Tuszyńska, młodziutka, rozchwytywana, potrafiła w tym świecie przetrwać. Kutz przytacza sytuację, w której zaproponowano jej kontrakt w NRD. Człowiek, pośrednik, z którym rozmawiała, trzymając w jej obecności ręce w kieszeniach, poinformował ją o konieczności ustalenia z nim stawki za kontrakt.
Młoda aktorka nie wahała się głośno zwrócić uwagi po pierwsze na postawę rozmówcy, po drugie na fakt, że stawki powinni ustalać ci, od których kontrakt ma otrzymać – czyli Niemcy. Mężczyzna był oburzony jej postawą – od młodych, zaczynających karierę aktorek oczekiwało się wdzięczności, uległości, i godzenia się na stawiane warunki. Ze strony Teresy usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami. Potrafiła powiedzieć głośno i wyraźnie „nie”, nawet jeśli mogła coś na tym stracić. Była wierna przede wszystkim sama sobie.
Poza „Do widzenia, do jutra” możemy ją zobaczyć w takich produkcjach, jak:
- „Tarpany”,
- „Rozwodów nie będzie”,
- „Cała na przód!”,
- „Poczmistrz”
- czy też w czeskiej produkcji pod tytułem „Praskie noce” i „Kieszonkowcy”.
Początek końca
Jak dalej wspomina Kutz, nie wyszła jednak z walki ze specyfiką środowiska bez szwanku. Pierwszym faktorem, który miał wpłynąć na resztę jej życia, była relacja z Adamem Pawlikowskim. Widziała w nim, jak zresztą całe środowisko filmowe, mężczyznę nadzwyczaj interesującego, człowieka niezwykle inteligentnego, wręcz „arystokratę ducha”.
On zaś nie mógł nie dostrzec jej urody i wdzięku. Ich relacja była toksyczna i nieudana. Pomiędzy Adamem a Teresą było aż 17 lat różnicy. Adam Pawlikowski nosił w sobie powojenną traumę, zaś przez znajomych, takich jak Agnieszka Osiecka czy Leopold Tyrmand, postrzegany był jako wyjątkowy cynik. Z czasem w środowisku pojawiły się głosy, iż został współpracownikiem SB, co po latach okazało się przykrą prawdą – nie mogąc znieść środowiskowego ostracyzmu, popełnił samobójstwo, mając zaledwie 50 lat.
Sam Kutz pozostał dla Teresy kimś w rodzaju powiernika, który wspierał ją i pomagał w sytuacjach kryzysowych. Jedną z takich sytuacji była sprawa sądowa, wytoczona Teresie za uderzenie milicjanta. Młoda aktorka w drodze na bankiet po premierze „Rozwodów nie będzie” odkryła, że nie ma w torebce pieniędzy.
Próbowała przekonać taksówkarza, że w hotelu jest jej mąż, który zapłaci za przejazd. Sprawa zakończyła się jednak wezwaniem milicjanta, który Teresę obraził i zwyzywał. W odpowiedzi otrzymał od niej cios w twarz, tak zamaszysty, że milicyjna czapka spadła mu z głowy. Dzięki zatrudnieniu świetnego adwokata, a także płomiennej mowie Kazimierza Kutza, wygłoszonej w obronie Teresy, choć głównie amnestii z okazji 20-lecia Polski Ludowej, udało się jej uniknąć wyroku.
Drugim faktorem, który przyczynił się do wycofania Teresy ze środowiska filmowego, było uzależnienie od alkoholu. Wspomniana już powszechna akceptacja jego spożywania w każdej sytuacji, a także brak szeroko pojętej świadomości na temat uzależnienia, możliwości leczenia, wszystko to przyczyniało się do pochłaniania kolejnych, niezliczonych osób przez nałóg. Samo środowisko zaczęło Teresę izolować – bano się, że niespodziewanie zniknie z planu lub się na nim nie pojawi.
Kutz, wciąż wierząc w Teresę, zaoferował jej rolę w firmie „Tarpany”. Pomimo, iż film nie odniósł dużego sukcesu, możemy na nim podziwiać Tuszyńską wciąż promieniującą urodą i prezentującą głęboką, dramatyczną osobowość.
Motyl wśród ognia
Alkohol był – jeśli wierzyć jej mężom – główną przyczyną rozpadu kolejnych małżeństw aktorki, w tym z Janem Zamoyskim i Włodzimierzem Kozłowskim. Znacznie młodsza od nich kobieta spędzała więcej czasu z dojrzałymi mężczyznami, niż ze swoimi rówieśnikami. „Adam Pawlikowski wprowadzał ją w takie kręgi jako uroczy ozdobnik” [5] – wspominał Włodzimierz Kozłowski
Z powodu uzależnienia już w roku 1962 zakończyła się jej współpraca z Modą Polską.
Wśród kobiet z branży, czy to filmowej, czy też związanej z modą, ciężko było Teresie nawiązać trwałą, szczerą przyjaźń. Środowiska te cechowały się dużą rywalizacją pomiędzy dziewczynami, które od razu wyczuwały w Teresie konkurencję.
Szczególnie zawodowe aktorki traktowały ją wyjątkowo niechętnie, jako „dziewczynę z ludu”, która mimo braku formalnego wykształcenia aktorskiego skupia na sobie całą uwagę, a w kioskach co tydzień znaleźć można czasopismo z jej twarzą na okładce.
Nieprawdą jest jednak, jak wspomina się w wielu artykułach dotyczących aktorki, że zmarła w całkowitym zapomnieniu. Znajomi, zwłaszcza Wiesława Czapińska, redaktorka „Ekranu”, wielokrotnie próbowali się z nią skontaktować, kiedy sama Teresa całkowicie odcięła się od wszystkich.
Charakter, niezależność, które pozwoliły dziewczynie odnosić sukcesy i przetrwać tak długo w specyficznym środowisku, nie wystarczyły.
Ostatni mąż Tuszyńskiej był człowiekiem zupełnie niezwiązanym ze światem filmu ani mody. U jego boku też, w roku 1997, zmarła.
Została pochowana na Cmentarzu Północnym w Warszawie, a o jej piękny grób do dziś dbają jej wielbiciele oraz rodzina. Na Facebooku aktywne są grupy poświęcone aktorce, gdzie zobaczyć można między innymi jej regenerowane fotografie, ostatnio już nawet za pomocą artifical intelligence, której głównym zadaniem jest usuwanie historycznego kurzu starych klisz fotograficznych.
Jak mówił Kazimierz Kutz, Teresa była jak motyl, wyjątkowo piękny, który wpadł w takie środowisko, o takim czasie, na które nie mógł być przygotowany. Wpadł niczym w ogień. I spłonął…
Maria Rawiak
Bibliografia:
- M. J. Nowik, Tetetka – Wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej, Warszawa 2023.
- K. Kutz, Będzie skandal – Autoportret, , Kraków 2019.
Źródła Internetowe:
- „Do widzenia, do jutra”, reż. Janusz Morgenstern, culture.pl [dostęp: 23.08.2023].
[1] M.J. Nowik, Tetetka – Wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej, Warszawa 2023, s. 29.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 44.
[4] K. Kutz, Będzie skandal – Autoportret, Kraków 2019, s. 165.
[5] M.J. Nowik, Tetetka – Wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej, Warszawa 2023, s. 84.