trylogia antyczna Olimpias

Olimpias |Recenzja

Karol Bunsch, Trylogia antyczna. Olimpias. Miłość, władza i intryga w starożytnej Grecji, t. 1

Cywilizacja starożytnej Grecji to jedna z trzech fundamentalnych podstaw, na których wyrosła Europa. Choć może jest mniej popularna i powszechnie znana niż kultura rzymska, ale nie sposób jej przecenić. To właśnie w Grecji narodziły się demokracja, teatr, igrzyska olimpijskie i wiele innych osiągnięć, które na zawsze zmieniły bieg historii. Imperium Romanum w dużym stopniu czerpało z dorobku tej cywilizacji, wykorzystując jej osiągnięcia jako fundament własnej potęgi. Mity, bogowie i herosi starożytnej Grecji wciąż są powszechnie rozpoznawalni, co świadczy o trwałości jej dziedzictwa. Nie wolno nam zapominać o roli, jaką odegrała w kształtowaniu naszej kultury. „Trylogia antyczna” powstała właśnie po to, by przypomnieć i przybliżyć tę wyjątkową cywilizację. Serdecznie zapraszam do jej odkrywania.

Hellada, Hellenowie i wiele więcej

Półwysep Bałkański od lat pozostaje jednym z ulubionych kierunków wakacyjnych Polaków. Trudno się temu dziwić – przyciąga zarówno ciepłym klimatem i słoneczną pogodą, jak i zabytkami znanymi z podręczników historii, encyklopedii czy albumów.

To miejsce, gdzie przeszłość i teraźniejszość przenikają się w sposób niemal naturalny. Wystarczy jedno spojrzenie na ateński Partenon, żeby uświadomić sobie, że historia toczy się nieprzerwanie, niezależnie od naszej wiedzy, świadomości czy przekonań. Grecja może być dumna z dziedzictwa, które nieustannie przyciąga uwagę świata. My natomiast możemy z tego bogactwa czerpać pełnymi garściami, doceniając i chłonąc jego piękno.

Olimpias Karola Bunscha, nieco zapomnianego dziś historyka, który – podobnie jak ja – posiadał wykształcenie prawnicze, zabiera czytelnika w niezwykłą podróż do Macedonii, Aten, Efezu i jeszcze dalej. Autor prowadzi wyprawę z zaangażowaniem, godnym najlepszego biura podróży.

Jego mistrzowskie operowanie słowem przypomina kunszt przewodnika, który potrafi przenieść nas w miejsca, do których wielu z nas być może nigdy nie dotrze. Siła jego języka jest niepodważalna. Styl Bunscha okazuje się plastyczny,  i syntetyczny, a jednocześnie konkretny i pełen tajemnic. Nie oferuje gotowych rozwiązań – czytelnik musi samodzielnie dojść do pewnych wniosków, korzystając z fragmentów lub całości tekstu.

To podejście czyni lekturę interesującą i edukacyjnym doświadczeniem, które nie pozwala na stagnację czy znużenie. Czytelnik pozostaje w ciągłej gotowości do wyruszenia w kolejną przygodę.

Telenowele jednak na coś się przydają

Możecie zapytać, co wspólnego mają seriale z książką o historii starożytnej. Otóż chciałem podkreślić swoje uznanie dla decyzji Karola Bunscha, by nadać swojej pracy formę fabularnej opowieści o przeszłości. Dzięki temu Olimpias, mimo znacznej objętości i tematyki, która nie dla każdego jest porywająca, czyta się jak świetny scenariusz lub wciągającą powieść przygodowo-historyczną.

Taki zabieg sprawia, że wszystkie kluczowe elementy – postaci, daty, wydarzenia, miejsca, bitwy, wojny i wiele więcej – przyswajamy w naturalny i niemal niezauważalny sposób. Podążając śladami wybitnego autora, skupiamy się na losach matki Aleksandra Wielkiego, jego ojca Filipa, a także samego zwycięzcy spod Gaugameli. Wszystko to rozgrywa się na niezwykle wyrazistym tle, którego nie sposób zignorować. Zachwyca, angażuje i skłania do docenienia jego doniosłości.

Dzięki zastosowaniu gawędziarskiej narracji łatwo oddzielić kluczowe fakty od wątków pobocznych, których, co naturalne, jest tutaj całe mnóstwo. Pierwszy tom Antycznej trylogii można polecić nawet starszej młodzieży, która nie poczuje się przytłoczona, ponieważ nie jest to sucha, akademicka opowieść o przeszłości, lecz żywa fabuła z bogato przedstawionym światem.

Szczególną uwagę przykuwają dialogi, które ożywiają postaci historyczne, często postrzegane jako odległe i niemal nieme wobec współczesności. Nic bardziej mylnego – Karol Bunsch tchnął w nie życie, obdarzył duszą i nadał cechy, które czynią je bliskimi współczesnemu czytelnikowi. W efekcie można powiedzieć, że przeprowadził niemal operację na żywym organizmie historii – i to z sukcesem.

Bohaterowie Bunscha są dokładnie tacy, jak przedstawiała ich tradycja i jak opisali ich współcześni, co sprawia, że książka nie tylko wciąga, ale także edukuje, pozostając wierna historycznym realiom.

Bilet na trasie Polska-Grecja-Polska z przesiadką w starożytnej Macedonii

Nauka historii – zwłaszcza starożytnej – bez znajomości geografii wydaje się niemal niemożliwa. Oczywiście można próbować, ale czy ma to sens? Warto choćby w przybliżeniu zapoznać się z ukształtowaniem terenu oraz kluczowymi miejscami obszaru, o którym zamierzamy mówić, pisać czy czytać.

Góry, doliny, pałace, mury obronne czy agory muszą znaleźć swoje miejsce w przestrzeni, aby zyskały pełniejszego znaczenia. Przyznaję, że nigdy nie byłem mistrzem w korzystaniu z map, choć przez cały okres szkolny i studencki uparcie z nimi walczyłem.

Karol Bunsch, choć był historykiem amatorem i pasjonatem, miał niezwykły dar – potrafił z niesamowitą plastycznością odmalować świat w swoich książkach. Czytając jego dzieła, przenosiłem się w czasie i przestrzeni, niemal naocznie doświadczając miejsc i nazw, które wcześniej widziałem jedynie na stronach atlasów.

Autor, przedstawiając okolicę, z niezwykłą pieczołowitością oddał każdy szczegół – od flory i fauny, przez najważniejsze miasta i zabytki, aż po praktyczne wskazówki. Opis pałacu Filipa w Pelli jest tak barwny, że czytelnik ma wrażenie, jakby sam przemierzał jego korytarze, ubrany w białą tunikę lub zbroję, trzymając w dłoni pochodnię.

Podobnie jest z opisami bitew – nie są jedynie wzmiankowane, lecz malowane słowem niczym pędzlem. Te obrazy silnie oddziałują na wyobraźnię, która nieustannie pracuje na najwyższych obrotach. Cofamy się przecież o tysiące lat w przeszłość i potrzebujemy przewodnika, któremu możemy zaufać. A ja Karolowi Bunschowi wierzę.

Olimpias – starożytność nadal aktualna?

Wbrew pierwszemu skojarzeniu Olimpias to nie tylko powieść historyczna. To przede wszystkim opowieść o nas samych, bo ludzkie charaktery na przestrzeni wieków zmieniły się mniej, niż mogłoby się wydawać. Wciąż spotykamy ludzi wierzących w przeznaczenie, dążących do zdobycia władzy i utrzymania jej za wszelką cenę, próbujących unieszkodliwić swoich wrogów, a przede wszystkim pragnących zapisać się na kartach historii.

W istocie każdy z nas, choćby w niewielkim stopniu, staje się częścią historii. Dla kogoś jesteśmy ważni, stanowimy wsparcie, staramy się osiągać jak najlepsze rezultaty w tym, co robimy. Jednak prawda jest nieubłagana – niewielu z nas trafi do podręczników, chyba że zostaniemy prezydentami albo przywódcami duchowymi.

Karol Bunsch w swojej trylogii stworzył uniwersalną opowieść o człowieku – takim, jakim jest w każdej epoce. W jego książkach odnajdziemy wiele wątków, które pozostają aktualne niezależnie od czasów. Trzeba je tylko umiejętnie dostrzec między wierszami.

Obawiałem się, że Olimpias, napisana w 1955 roku, będzie używać języka znacznie różniącego się od współczesnego. Na szczęście te obawy okazały się bezpodstawne. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby pasjonat przeszłości nie miał żadnych trudności ze zrozumieniem treści. Uwspółcześniony język umożliwia pełne delektowanie się lekturą, a przypisy skutecznie wyjaśniają bardziej skomplikowaną terminologię.

Ogromne brawa należą się całemu zespołowi wydawnictwa, które podjęło się wznowienia tego siedemdziesięcioletniego dzieła – na tamte czasy prawdziwego ewenementu. Warto wracać do tego, co już było, i nadawać mu drugie życie. Jedynym mankamentem, który rzuca się w oczy, jest brak ilustracji, bo w niektórych miejscach wręcz domagają się one swojej obecności.

Finis cornat opus

„Koniec wieńczy dzieło” – w Olimpias rzeczywiście znajdziemy wszystko, co stanowi esencję wielkiej historii: miłość, władzę i intrygę – umiejętnie wyważone. Karol Bunsch uruchomił machinę dziejów, której już nic nie powstrzyma. Waszej ocenie pozostawiam, czy czyni to skutecznie. Mogę jedynie dodać, że pierwszy tom rozbudził mój apetyt na więcej. Historia bowiem nigdy nie traci na wartości – może jedynie nieco spowszednieć, ale nie w tym przypadku. Tutaj zyskuje nowe barwy i staje się jeszcze bardziej fascynująca.


Wydawnictwo SBM
Ocena recenzenta: 5/6
Dominik Majczak


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SBM.

Comments are closed.