Jeep van Wijk Veskuljl, Jeroen De Bruyn, Ukrywałam Anne Frank
II wojna światowa niszczyła ludzi na różnych poziomach. Odbierała im nie tylko życie, ale i godność, historię, wiarę, czy poczucie bezpieczeństwa. Ofiarami bywali nie tylko ci, którzy doświadczali bezpośrednich skutków nazistowskich represji, ale i ci, którzy starali się pomagać ofiarom przemocy. Właśnie jedną z takich osób jest matka jednego z Autorów książki Ukrywałam Anne Frank, Elizabeth Voskuljl, kobieta, która pomagała ukrywać najsłynniejszą nastolatkę świata – Anne Frank. To wstrząsający dokument traumy i bólu, osoby stojącej po drugiej stronie. To historia świata, który został zamknięty na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Świata, który w każdej chwili mógł legnąć w gruzach, zabierając ze sobą wszystkich, którzy w nim byli.
Kim była Anne Frank?
Anne to niepozorna nastoletnia Żydówka, mieszkająca w Holandii, marząca o zrobieniu kariery jako pisarka. Swój dziennik zaczęła prowadzić w połowie 1942 roku, kiedy to schroniła się przed nazistowskimi prześladowaniami na zapleczu Oficyny, należącej wcześniej do firmy jej ojca. Ukrywała się tutaj, wraz z rodziną i przyjaciółmi (łącznie 8 osób) przez 761 dni!
W swoich zapiskach dziewczyna relacjonowała docierające do niej wiadomości opisujące wojnę, swoje odczucia wobec wszechobecnego terroru oraz zmiany zachodzące wokół niej. W pamiętniku zamieściła również bardziej osobiste doświadczenia i spostrzeżenia.
Opisywała w nim na przykład jak jedna z kobiet próbowała podrywać jej ojca, o kłótniach pomiędzy mieszkańcami Oficyny czy o własnych problemach emocjonalnych, a nawet o własnej rozbudzającej się seksualności. Pamiętnik stał się jej jedyną przyjaciółką. Wszystko co pisała, adresowała do wymyślonej powiernicy Kitty.
Dziewczyna, wraz z upływem czasu, i w miarę wzrostu samoświadomości, zaczęła wracać do dawniejszych zapisków, by dokonywać autokorekty. Zamieniała dziecinne sformułowania na bardziej dojrzałe. Zaczęła ukrywać tożsamość niektórych opisywanych postaci – zdawała sobie sprawę, że nie wszystko, co napisała, jest „poprawne” wobec współtowarzyszy niedoli.
Ostatni wpis pochodzi z 1 sierpnia 1944 roku, na kilka dni przed ujawnieniem kryjówki Franków. Wszystkich członków rodziny przewieziono do obozów Zagłady, z których powrócił tylko ojciec Anne, Otto Frank.
Pozostawione notatki ukryli współpracownicy Otto Franka, któremu przekazali je po zakończeniu wojny. Jednak ojciec zgładzonej dziewczynki, nim wysłał je do druku, zaczął ocenzurowywać zapiski córki. Wykreślił on zapiski mogące zranić opiekunów rodziny Franków. Kolejne fragmenty usunęło wydawnictwo, któremu nie spodobały się sformułowania dotyczące budzącej się seksualności Anne Frank.
Podobną praktykę prowadziły wydawnictwa zagraniczne, które usuwały niewygodne dla nich elementy dzienniczka. Tak naprawdę pełne wydania wspomnień nastolatki wydano dopiero niedawno.
Anne Frank jest postacią niezwykłą, nie dlatego, żeby cechowała się czymś naprawdę wyjątkowym. Jest ona symbolem milionów zgładzonych, którym nie dane było zabrać głosu, opisać swój żywot, swoje traumy, uczucia, rozterki. Anne dała głos milionom ofiar wojny. Stała się ich ambasadorką. „Historia Anne jawiła się jako Holocaust w miniaturze, zbrodnia, którą ludzie mogli zrozumieć, opowieść ofiary, którą mogli pokochać”.
O czym jest książka Ukrywałam Anne Frank?
„Ukrywałam Anne Frank” jest czymś pokroju reportażu, pamiętnika i biografii. Autorzy skupiają się tutaj głównie na wspomnieniach Elizaberth, zwanej Bep, jednej z kobiet, pomagających w ukrywaniu rodziny Franków. Poszukują również odpowiedzi na pytanie kto zdradził kryjówkę rodziny Franków.
Książka momentami jest nostalgiczna. Z każdego fragmentu wspomnień Bep wychyla się ogromny smutek, cierpienie i poczucie winy. Jak na wstępie zauważa jeden z Autorów, „[Bep] Stała się powiernicą Anne Frank – dziewczynki, z którą połączyła ją wyjątkowa przyjaźń. Codziennie ryzykowała życiem, by ją chronić. I nigdy nie otrząsnęła się z tego, co ją spotkało”.
Książka ta opowiada nie tyle o samej Anne, ale o osobach, które pomagały rodzinie Franków. Autorzy starali się dociekać prawdy, wyciszając emocje. Pomimo prób, i tak czuć sporą ich dawkę. Poczucie krzywdy, samotności, zdrady, wyrzuty sumienia… Elizabeth przez całe życie nie mogła pogodzić się z myślą, że nie dane jej było uratować żydowskich znajomych, którzy w trakcie ukrywania się w „Tajnej Kryjówce” stali się członkami jej rodziny.
Trudne sprawy
Dlaczego warto po nią sięgnąć? Bo to nie tylko opowieść o zagładzie, ale i o bohaterach, którzy ryzykując życiem własnym i swoich rodzin, ryzykowali, by uratować tych najsłabszych, tych wyklętych. Bo trzeba mieć świadomość, że podjęcie takiej decyzji wiąże się nie tylko z ogromnym ryzykiem, ale i pełną konspiracją, świadomym pilnowaniem się, aby nie popełnić żadnych błędów.
W książce znajdziecie pełno opisów tego, jak opiekunowie Franków starali się zacierać za sobą wszystkie ślady, które nazistów i ich popleczników mogłyby doprowadzić do odkrycia tajemnicy.
Może zabrzmi to naiwnie, ale czytając tę pozycję, mimo znajomości faktów, miałem nadzieję, że może jednak, może uda się odwrócić bieg historii. Zazwyczaj nie jestem wylewnym człowiekiem, ale nie da się nie ulec czarowi tego „reportażu” – skutkiem tego jest narastające poczucie smutku, żalu i rozgoryczenia, że świat jest taki brutalny. Że ludzie, że dzieci są świadkami tylu nieszczęść, zbrodni…
W Ukrywałam Anne Frank znajdziecie mnóstwo starych fotografii. Wychylają się z nich ludzie na wskroś szczęśliwi, zwyczajni. Nie odnosi się wrażenia, że mamy do czynienia z bohaterami albo z ofiarami Shoah. Postacie są uśmiechnięte, pewne siebie, takie do rany przyłóż. Budzi to ogromny kontrast z tym, co znajdziemy w tekście. Zastanawiam się, czy nie było to celowe działanie. Tak czy inaczej – wywołuje szok poznawczy.
Ukrywałam Anne Frank to nie tylko świetne uzupełnienie Dzienników Anne Frank, ale i opowieść o tych, którzy starali się przeciwstawić złu, ryzykując każdego dnia, przez blisko dwa lata, po to, aby uratować komuś życie. Autorzy przy okazji trafiają na poszlaki tego, kto mógł zdradzić kryjówkę rodziny Franków.
Moim zdaniem to pozycja skierowana do każdej grupy czytelników, niezależnie od wieku, płci czy preferencji czytelniczych. Jest nie tylko wciągająca, ale i angażuje cały umysł i duszę. I mimo wszystko, budzi nadzieję, że przecież może tym razem historia skończy się inaczej. Że będzie happy end.
Nie da się nie zżyć z opisywanymi tutaj postaciami. W momencie, gdy okazuje się, że świat jest jednak złym miejscem, gdy wszystko legło w gruzach, cierpimy. Zupełnie jakby to nasz świat rozpadł się na kawałki. Gorąco polecam.
Wydawnictwo Znak Horyzont
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Horyzont.