Fair Labor Standards Act, Ustawa o uczciwych standardach pracy, w skrócie FLSA, była ostatnią ustawą Nowego Ładu. Miała ona regulować to, czym wcześniej zajmowała się National Industrial Recovery Act – płacę minimalną i maksymalny wymiar godzin pracy. W obliczu słabnącej pozycji politycznej Roosevelta oraz pogarszającej się sytuacji gospodarczej jej uchwalenie było odwlekane, a przepisy modyfikowane. Ostatecznie, gdy nowe prawo w końcu przeszło przez głosowania, jego zapisy mówiły już nie tylko o płacach i godzinach, ale zawierały także liczne wyjątki oraz luki prawne sprzyjające konkretnym podmiotom.
Fair Labor Relations Act (FLRA) była w pewnym sensie dzieckiem jednej z pierwszych ustaw Nowego Ładu – National Industrial Recovery Act z 1933 roku. Ustalała ona formę organizacji przemysłu, kształt relacji między firmami i pracownikami, a przede wszystkim narzucała przestrzeganie tzw. kodeksów etyki. Musiały one poruszać m.in. kwestie takie jak płace i godziny pracy. Gdy National Industrial Recovery Act została uznana za niekonstytucyjną, projekt płacy minimalnej i maksymalnego wymiaru godzin został w większości porzucony (choć w niewielu miejscach wrócono do zakazanego zatrudniania dzieci). Jednakże zwolennicy regulacji nie tracili nadziei, ponieważ wkrótce potem Sąd Najwyższy uznał, że mimo tego, że ustawa była niekonstytucyjna, to niektóre jej zapisy z konstytucją się nie kłócą. Jednymi z nich były właśnie te dotyczące płacy i godzin pracy. W warunkach przedłużającego się kryzysu dla wielu etatystów przywrócenie tych przepisów miało być ratunkiem dla gospodarki. Kierowali się oni (podobnie jak przy wielu poprzednich ustawach) błędnym poglądem, że wzrost siły nabywczej (większe zarobki robotników) sprawi, że będą mogli więcej kupować i przemysł odżyje, a wraz z nim cała gospodarka. Zwolennicy regulacji nie zwracali uwagi na fakt, że uderzy to w przemysł, którego odrodzenie się z powodu sztucznego zawyżania kosztów produkcji (większe płace, mniejszy wymiar godzin) będzie utrudnione. Tak samo jak przy poprzednich ustawach, w których przywoływano argument wzrostu siły nabywczej, jego bezsens zauważali jedynie nieliczni przeciwnicy. Tym razem jednak, gdy pojawił się projekt FLSA, ich liczba wzrosła. Nie wynikało to oczywiście z tego, że kongresmeni nagle pozyskali wykształcenie ekonomiczne, lecz z czynników czysto politycznych. Rosnąca niechęć wobec ustawy była pochodną niechęci do prezydenta Franklina Roosevelta.
Założenia ustawy

FLSA miała się zająć dwoma zasadniczymi kwestiami: ustaleniem płacy minimalnej oraz wyznaczeniem maksymalnego wymiaru godzin. Prawodawcy ustalili, że „sprawiedliwą” płacą minimalną będzie 25 centów za godzinę. Przewidzieli także serię podwyżek, według których w roku 1945 płaca minimalna miała wynosić 40 centów. Co do maksymalnego wymiaru czasu pracy miał on wynosić 44 godziny tygodniowo, a w roku 1940 zmniejszyć się do 40. Te stawki i przewidywania, oparte na statystykach i niemożliwych do obronienia prognozach, były w gruncie rzeczy zupełnie arbitralne. Niewykluczone także, że bardziej niż na jakiejkolwiek teorii opierały się one na podszeptach lobbingujących przedstawicieli wielkiego, północnego przemysłu, wykorzystującego swoje wpływy, by ustalić takie stawki płac i takie wymiary godzin, które uderzą w ich konkurencję, a im samym dadzą przewagę. Ostateczna wersja ustawy zawierała również przepisy dotyczące różnych wyjątków, zgodnie z którymi nie wszystkie podmioty musiały się jej podporządkowywać, co było wyjątkowo nie w smak zwolennikom samej ustawy. FLSA zakazywała także pracy dzieci i ustalała wysokość płatności za nadgodziny, które miały być o 50% lepiej płatne niż godziny mieszczące się w narzucanym tygodniowym wymiarze.