13 kwietnia w Szyszkach została odsłonięta tablica i krzyż upamiętniający Starszego Sierżanta Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. „Rój” i Kaprala Bronisława Gniazdowskiego ps. „Mazur”. Była to 67 rocznica ich śmierci. Inicjatorzy upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych z Północnego Mazowsza, w zaledwie dwa tygodnie od pomysłu doprowadzili do odsłonięcia tablicy.
Jak powiedział jeden z pomysłodawców i wykonawców, Artur Czapliński – pomysł siedział w głowach od wielu lat, co roku przyjeżdżaliśmy do tablicy „Roja” w kościele w Szyszkach. Ale sam pomysł realizacji tego postumentu zrodził się nie tak dawno. Kiedyś tu przejeżdżaliśmy i szukaliśmy tego miejsca gdzie „Rój” stoczył ostatnią bitwę, mamy badania dr Pawłowicza, dr Kacprzaka, mieliśmy wizję lokalną i to miejsce zostało wskazane. Kilkadziesiąt metrów dalej stoją zagrody gdzie się ukrywali (przyp. Red. „Rój” i „Mazur”)w nocy z 13 na 14 kwietnia 1951 roku. Dwa tygodnie temu postanowiliśmy, żeby zrobić takie miejsce pamięci, żeby ludzie którzy przyjeżdżają z całej Polski, szukają pamiątek po „Roju” wiedzieli gdzie się zatrzymać, żeby mieli gdzie złożyć kwiaty, zapalić znicz. Zrobiliśmy to szybko, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że gdybyśmy zrobili to powoli moglibyśmy mieć większe problemy z realizacją. Pojawiłyby się na przykład jakieś sprzeciwy, protesty. Zrobiliśmy to po koleżeńsku w trzech – czterech kolegów, sami to finansowaliśmy. Mamy zgodę odpowiednich władz powiatowych, policja zabezpieczyła dzisiejszą uroczystość. Merytoryczną opiekę sprawuje dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie, dr Jacek Pawłowicz. To on nam napisał inskrypcję na tablicy, on nam zafundował tablice granitowe na których jest napis. One też są symboliczne bo są z gmachu dawnego KC. Historia zatacza koło, na dzisiejszych uroczystościach jest rodzina Mieczysława Dziemieszkiewicza, są kombatanci z jego oddziału, Pan Borkowski, jest wnuczka Tadeusza „Żaby” Szczepkowskiego pani Anna Ścigaj, są przedstawiciele Państwa Polskiego, żeby nadać wydarzeniu wysoką rangę. Co ważne na uroczystości przekazujemy ten postument lokalnej Brygadzie Obrony terytorialnej z Ciechanowa, która dwa miesiące temu przyjęła jako patrona Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja”.
Jak sami siebie określają pomysłodawcy i zarazem wykonawcy czyli Artur Czapliński, Marcin Czapliński i Marcin Kośmidrowski są pasjonatami historii najnowszej z Płońska – wszyscy mamy swoje zajęcia, wszyscy pracujemy i działamy .
Uroczystość miała charakter państwowy. Udział w nich wzięli m.in. prezes Polskiej Fundacji Narodowej, Cezary Jurkiewicz, zastępca ministra-koordynatora służb specjalnych Maciej Wąsik, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie dr Jacek Pawłowicz, który prowadził uroczystości, kombatanci, rodziny „Roja” i „Mazura”, brygada Obrony Terytorialnej z Ciechanowa, grupy rekonstrukcyjne NSZ i pasjonaci historii. Tablice zostały poświęcone przez księdza proboszcza z parafii Szyszki.
Jak powiedział dr Pawłowicz – Nie byłoby tej uroczystości, gdyby nie młodzi ludzie, którzy w latach 90-tych jeździli po Polsce z wystawą o Żołnierzach Wyklętych. Ci młodzi ludzie to oczywiście członkowie Ligi Republikańskiej, na której czele stał minister Mariusz Kamiński, a do której należał obecny tutaj minister Maciej Wąsik. Nie byłoby tej uroczystości, gdyby nie prezes IPN Janusz Kurtyka, który walczył o pamięć o Żołnierzach Wyklętych. Nie byłoby tej uroczystości, gdyby nie profesor Lech Kaczyński, prezydent Polski, który doprowadził do powołania Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych zwrócił się również do żołnierzy 5. Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej, przekazując im opiekę nad odsłoniętymi tablicami. Powiedział również, że –do bandytów byśmy nie przyszli. Podkreślając tym samym walkę i bohaterstwo żołnierzy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Na tablicy napisano „POLEGLI 13.IV.1951 ROKU W WALCE Z KOMUNISTAMI ZA WOLNOŚĆ OJCZYZNY I WIARĘ ŚWIĘTĄ”.
Przemawiali również minister Maciej Wąsik, dowódca WOT i bratanek Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja”, który podziękował inicjatorom postawienia tablicy, oraz przytoczył historię wydarzeń z 13 kwietnia 1951 roku.
Zadaliśmy pytanie ministrowi Maciejowi Wąsikowi, czym są dla niego jako przedstawiciela władz państwowych te wydarzenia – dla mnie upamiętnienie „Roja” i „Mazura” jest to niezwykle podniosła uroczystość. „Rój” to legenda tych stron, żołnierz który jeszcze po oficjalnym zakończeniu wojny, tą walkę prowadził z bolszewikami. Ochraniał okoliczną ludność przed komunistycznymi gwałtami i rabunkami. Cieszył się przychylnością ludności. Oddał życie za wolna Ojczyznę 13.IV.1951 roku z karabinem w ręku otoczony przez obławę KBW. Przeszło 200 komunistycznych żołnierzy było potrzebnych aby pokonać „Roja” i „Mazura”.
Po uroczystościach miało miejsce ognisko w pobliskim „Parku Szturmówka”. Była to świetna okazja do wymiany argumentów, podzielnia się swoją wiedzą i wspomnieniami.
13 kwietnia 1951, w kolonii wsi Szyszki, gmina Kozłowo, powiat Pułtusk, polegli w walce St.Sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój” i Kpr. Bronisław Gniazdowski „Mazur”. W skutek donosu agentki UB, grupa operacyjna 270 bojców z 1 Brygady KBW otoczyła potrójnym pierścieniem gospodarstwo Burkackich, w którym znajdowali się dwaj partyzanci. Po kilkugodzinnym wyczekiwaniu „Rój” z „Mazurem” postanowili się przebijać z okrążenia. Nie udało się, pierwszy od serii padł komendant „Rój”. „Mazur” został ranny w nogę, doczołgał się do komendanta i zgodnie z zasadami oddziału Mieczysława Dziemieszkiewicza strzelił sobie w głowę, nie dając się złapać żywym. Komuniści bali się podejść do martwych partyzantów. Wysłali na zwiad wyszkolonego psa, który po dojściu do ciał zabitych Żołnierzy Wyklętych zawył, a wraz z nim psy z okolicznych gospodarstw. Po okolicy niosła się legenda, że psy zawyły oddając w ten sposób cześć ostatniemu Komendantowi XVI okręgu NZW.
Fot.: Kamil Janczarek
Kamil Janczarek