Elżbieta Wiater, Wierny pies Pański. Biografia św. Jacka Odrowąża, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2015
Polskie myślenie o tradycji miota się między dwoma sprzecznymi trendami. Z jednej strony mamy do czynienia z tendencją do odbrązowania naszej historii, i nie jest to jedynie osławiona „pedagogika wstydu” jakoby propagowana przez pewne środowiska a jednocześnie będąca straszakiem dla innych. Co raz pojawia się książka ukazująca rozmaite niechlubne, lub wręcz kompromitujące, momenty w dziejach Polski. Z drugiej strony widać tendencję do bezkrytycznego chwalstwa, które jest nie tylko skutkiem, ale i przyczyną, nacjonalizmu i prymitywizmu.
Taki obraz polskiego pisania o rodzimej historii jest ładny i można go bardzo zgrabnie opisać na szpaltach gazet lub z troską omówić w mediach elektronicznych. Niestety, ma on jedną zasadniczą wadę, jak wszystkie tworzone na rzecz wywołania efektu uproszczenia, jest najzwyczajniej na świecie nieprawdziwy. Zdecydowana większość tekstów historycznych, zarówno naukowych jak i publicystycznych, jest bardzo wyważonych i zdecydowanie stawia przede wszystkim na rzetelne opisanie faktów, a interpretacje są ich pochodną. Co ciekawe ta sumienność jest wypychana ze świadomości czytelników właśnie przez te publikacje, które są nastawione na medialny rozgłos, co z reguły odbywa się kosztem jakości i rzetelności.
Jeszcze gorszy los spotyka książki poświęcone historii Kościoła lub życiu jego ludzi. Popularne teksty poświęcone świętym osobom przeważnie cieszą się opinią nierzetelnych, chyba że podejmują wysiłek dekonstrukcji dotychczasowej narracji . I można nawet zrozumieć takie stanowisko wspominając urocze teksty – przeważnie z XVIII i XIX wieku – gdzie święci już jako noworodki powstrzymywali się od ssania piersi w piątki lub gdy piorun z nieba trafiał, z precyzją rakiet Tomahawk, największych grzeszników i bluźnierców. Być może jeszcze gorsze były tylko teksty ad usum delphini, gdzie przesłodzony język konkurował z lukrowanymi treściami.
Być może także mamy do czynienia z niechęciom wobec tekstów, które mówią o cudach czy życiu duchowym a bez takich biografie świętych byłyby pustymi tekstami. Niezależnie od tego czy jesteśmy wierzącymi czy nie, musimy brać pod uwagę, że tym co decyduje o wyróżnieniu osoby uznawanej za świętą jest wiara. Bez religii pojęcie świętości nie zaistniałoby nigdy. Dlatego też publicystyka historyczna, jeżeli ma ambicje być czymś więcej niż tylko okazjonalna broszurką musi spełniać dwa istotne warunki: krytyczne podejście do źródeł z umiejętnością konstruowania opowieści. W gruncie rzeczy dobra współczesna hagiografia jest niczym innym jak przykładem sprawnej publicystyki historycznej biorącej pod uwagę fakt, że piszemy o historii religii.
Wśród takich dobrych tekstów publicystycznych znajduje się niewątpliwie książka Elżbiety Wiater o św. Jacku Odrowążu. Kłopot z tą postacią jest taki, że mimo ogromnej roli w dziejach Polski, jaka odgrywał zarówno on sam, jak i jego ród, czy zakon kaznodziejski, to Jacek Odrowąż jest dzisiaj niemalże całkowicie zapomniany.
Zadanie jakie postawiła sobie autorka książki zostało doskonale wypełnione. W tekście widać nie tylko znajomość literatury przedmiotu oraz znajomości historii Kościoła i Polski w średniowieczu. Elżbieta Wiater swoja opowieść o dominikaninie osnuła na doskonałym przeciwstawieniu środowiska rodzinnego z jednej strony i zakonu kaznodziejskiego z drugiej.
Odrowążowie byli w czasach Jacka rodziną o ogromnych wpływach politycznych, kreujących nie tylko działania państwa, ale także rozwój kultury i gospodarki. Nie dziwi zatem że jeden z jego przedstawicieli odegrał znaczącą rolę w dziejach kraju i Kościoła. Dziwić mogłaby natomiast decyzja wstąpienia do zakonu św. Dominika. Na początku XXI wieku, gdy zakon ten jest otoczony legendą świętej Inkwizycji, osiemsetletnią historią i wieloma słynnymi postaciami, nikogo nie zdumiewa fakt, że możnowładca wstępował do tego akurat zgromadzenia. Zupełnie inaczej było na początku dwudziestego wieku – na ten fakt trzeba patrzeć tak jakby dobrze zapowiadający się biznesmen wstępował do jakieś kontrkulturowej grupy, rezygnując z wpływów rodzinnych i bogactwa. Bycie bratem-kaznodzieją skutkowało natychmiastową degradacją społeczną.
Tym bardziej należy docenić wielkość Iwona Odrowąża – wuja naszego bohatera, który nie tylko wsparł decyzję swych młodych kuzynów ale postanowił wykorzystać zakon dominikański w swej polityce. I – nie ma co zaprzeczać – zrobił to bardzo skutecznie.
Życie i działalność Jacka Odrowąża została opisana w dwóch fazach: pierwsza było tworzeni prowincji dominikańskiej w Polsce oraz wyjazd na Ruś Kijowską. Druga jest jego aktywność po powrocie ze wschodu do Polski.
Kolejne dwa rozdziały przedstawiają historię kultu zmarłego zakonnika i starania o jego kanonizację, która miała miejsce już w szesnastym wieku.
Największą wartością książki Elżbiety Wiater jest ukazanie historii życia oraz „życia po życiu” Jacka Odrowąża na doskonale zarysowanym tle epoki. Jest ono siła rzeczy skrótowe (sama książka nie jest bynajmniej grubą „cegłą”) i jako historyk interesujący się akurat tym właśnie okresem z całą pewnością przedstawiłbym je inaczej. Ale warto zauważyć, że dzięki dobrej narracji autorki możemy zrozumieć przyczyny misji Jacka na – bądź co bądź chrześcijańskiej – Rusi. Możemy pojąć tez na czym polegała doniosłość dla kultury europejskiej misja chrystianizacyjna zakonów mendykanckich w krajach ochrzczonych trzy wieki wcześniej. I o wiele łatwiej zrozumieć nierozplątywalny węzeł łączący politykę z religią, charakterystyczny dla czasów przed-nowoczesnych.
Jednakże największą wartością poznawcza książki jest to, że dzięki swemu popularyzatorskiemu charakterowi jest wspaniałą historią religijności polskiego społeczeństwa i kultury religijnej w naszym kraju. I nie chodzi jedynie o opis akcji Jacka i dominikanów. Właśnie opis jego „krętej drogi na ołtarze” – jest to sformułowanie samej autorki – pozwala nam doskonale rozpoznać ten mało znany, a jakże ważny dla historii polskiej kultury wątek.
Zastanawiając się nad książką Wierny pies Pański. Biografia św. Jacka Odrowąża należy uznać ją za doskonały kompromis pomiędzy hagiografią a popularyzacją wiedzy o historii. Można je łączyć ale można też pominąć te elementy książki, które nas nie interesują. A z całą pewnością czyta się tę książkę bardzo przyjemnie.
JG
Ocena recenzenta 6/6