Max Hastings, Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975
Chyba każdy człowiek na świecie ma choćby blade pojęcie o wojnie wietnamskiej. Nie ważne, po której stronie ktoś się opowie. To, co działo się w Wietnamie, zasługuje na rzetelne rozpatrzenie. A do tego należy rozprawić się z mitami narosłymi wokół tej sprawy. Warto również poznać opinie ludzi, którzy stali po drugiej stronie konfliktu. Bo tak się składa, że Wietnamczycy, przynajmniej u nas, na Zachodzie nie mieli, przynajmniej dotychczas, możliwości zabrania głosu i wypowiedzenia swojej perspektywy. Dzięki książce Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975 macie możliwość zdobycia nowego źródła informacji. A wierzcie mi, naprawdę warto.
Wojna – tło konfliktu i mit amerykańskiego żołnierza
Wojna wietnamska (a właściwie II wojna indochińska – 1957-1975), bo właśnie ta druga odsłona konfliktu utkwiła najbardziej w światowej świadomości, była konfliktem pomiędzy Demokratyczną Republiką Wietnamu, wspieraną przez blok państw komunistycznych, a Republiką Wietnamu, która miała poparcie ze strony Stanów Zjednoczonych i ich aliantów.
Była to wojna niezwykle barbarzyńska, podczas której obie strony dopuszczały się niesamowitych zbrodni. Jednak to Amerykanie, największa potęga globu, posunęli się naprawdę daleko w swym okrucieństwie. Na szeroką skalę wojsko amerykańskie stosowało napalm, którym wypalano wszystko, co żywe. Przed czymś takim nie było możliwości obrony, a śmierć bywała straszna…
Mimo barbarzyństwa, Amerykanom udało się stworzyć mit „ukrzywdzonych” żołnierzy amerykańskich, którzy w trakcie walk przeżyli tak niewyobrażalne okrucieństwa, iż po powrocie do ojczyzny nie mogli się uporać z doznanym bólem. Pamiętacie serię filmów o „Rambo” – herosie walk wietnamskich, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na świecie? To tylko jeden z przykładów. Filmów poruszających tę kwestię było znacznie więcej.
Na szczęście książka autorstwa Maxa Hastingsa pod tytułem Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975 rozprawia się z tym mitem i daje głos tym, którzy stali po przeciwnej stronie barykady.
I wojna indochińska (1945-1954)
Francuskie Indochiny składały się z kilku państw wasalnych wobec Francji. Były to królestwo Kambodży i Laosu, cesarstwo Annamu, protektorat Tonkinu (północny Wietnam) i Kochinchiny (południowy Wietnam) o statusie kolonii. Wraz z zakończeniem II wojny światowej, Indochiny wróciły pod władzę Francji. Tylko Wietnam miał niepewny status, bowiem po władzę sięgnęli lokalni nacjonaliści i komuniści.
Przywódcą wietnamskich komunistów był Ho Chi Minh. 2 września 1945 roku proklamował on utworzenie Demokratycznej Republiki Wietnamu. Jego program polityczny opierał się na wyzwoleniu spod francuskiej kolonizacji. W 1946 roku Ho Chi Minh wyruszył do Paryża, aby negocjować z metropolią warunki uzyskania pełnej suwerenności oraz uznania jego władzy w Hanoi. Po miesiącach uników i zwodniczej gry politycznej, Francuzi opowiedzieli się za zbrojną interwencją w Wietnamie.
Pod koniec tego samego roku Francuzi zajęli Hanoi, a na południu komunistyczna partyzantka, Viet Minh, zaczęła stawiać im opór w trudno dostępnych „bazach bezpieczeństwa”. Co ciekawe, owe bazy powstały jeszcze podczas japońskiej okupacji Indochin. Partyzanci szybko skorzystali z pomocy Chińczyków i Rosji Radzieckiej, którzy traktowali walki w Wietnamie jako poligon doświadczalny.
Początkowo wszystko wskazywało, że Francuzi mogą odnieść zwycięstwo. Do 1951 roku udało się im zająć ziemie wokół delty Rzeki Czerwonej. Jednak już w 1954 roku Wietnamczycy pokazali, że nie są w ciemię bici. Po dwóch miesiącach zaciętych walk o Dien Bien Phu, blisko 17 000 oddział wojsk francuskich został wzięty do niewoli. Klęska wywołała ogromny szok w społeczeństwie francuskim, toteż postanowiono o zakończeniu wojny.
Na konferencji genewskiej w sprawie francuskich Indochin, 21 czerwca 1954 roku zawarto rozejm, na mocy którego podzielono kraj wzdłuż 17 równoleżnika. Miano również przeprowadzić powszechne, wolne wybory w 1956 roku na południu Wietnamu. Królestwa Laosu i Kambodży odzyskały suwerenność i miały zachować neutralność.
Nad przestrzeganiem postanowień genewskich czuwać miała Międzynarodowa Komisja Kontroli i Nadzoru. I tutaj ciekawostka – w jej skład weszli przedstawiciele Polski, Indii i Kanady. Jednak nie uchroniła ona przed kolejnymi walkami.
Jednak Stany Zjednoczone nie podpisały tego porozumienia. Co więcej, Amerykanie nakłonili rząd Ngo Dinha Diema do odrzucenia rokowań z Wietnamem Północnym, wobec czego walki wybuchły na nowo. Komuniści zaczęli udzielać wsparcia swym towarzyszom znajdującym się na Południu, Vietcongowi, dążącemu do obalenia rządów Ngo Dinh Diema.
II wojna indochińska – wojna wietnamska
Ostatecznie w 1961 roku rozpętała się II wojna indochińska (1961-1975). Pod koniec 1960 roku północnowietnamskie wojsko, przedostając się przez tak zwany „szlak Ho Chi Minha” przebiegający przez dżungle Laosu i Kambodży, zaczęło atakować cele na południu kraju. Nazwano ich Vietcongiem, czyli Narodowym Frontem Wyzwolenia Wietnamu Południowego. Vietcong bardzo szybko podporządkował sobie większość terenów wzdłuż delty Mekongu.
Sytuacja taka nie była na rękę władzom amerykańskim. Administracja Johna Kennedy’ego i Lyndona Johnsona traktowała ten kraj jako przedmurze przed rozprzestrzenianiem się wpływów komunizmu na dalsze tereny Azji. Początkowo zakładano tylko wysłanie doradców wojskowych, aby odpowiednio przeszkoliła południowowietnamskie oddziały. Szybko miało się okazać, że na tym się nie skończy.
W 1963 roku Vietcong panował już nad 2/3 terytorium południowego Wietnamu, toteż Amerykanie zdecydowali się wysłać tam regularną armię. Początkowo było to 23 000 ludzi, ale już w czerwcu 1968 roku było to już przeszło pół miliona amerykańskich żołnierzy. 30 stycznia 1969 roku oddziały Vietcongu ruszyły do tak zwanej Ofensywy Tet. Walki zaczęły się w regionie Hue, Da Nang i w Sajgonie, stolicy Wietnamu Południowego.
Amerykanie nie cofali się przed niczym, co mogłoby dać im zwycięstwo. Stosowali „taktykę spalonej ziemi”, niszcząc wszystko przy użyciu broni chemicznej, napalmu, który stosowano również wobec bezbronnej ludności cywilnej.
Od sierpnia 1965 roku amerykańskie wojska rozpoczęły atakować cele w Wietnamie Północnym. Mimo intensywnych nalotów i bombardowań, władze komunistycznego Wietnamu nie zamierzały się poddać. Widząc bezsensowność takich działań, prezydent Lyndon B. Johnson rozkazał zaprzestania nalotów. W lipcu nakazał również odwołać naczelnego dowódcę sił amerykańskich w Wietnamie, generała Williama C. Westmorelanda.
13 maja rozpoczęły się trudne rokowania amerykańsko-północnowietnamskie, które miały miejsce w Paryżu. Jednak nie przeszkodziło to w dalszym prowadzeniu walki. W sąsiednim Laosie amerykańskie lotnictwo zaczęło wspierać rojalistyczne siły rządowe w walce z komunistyczną partyzantką Pathet Lao. Rozpoczęto również bombardowania tzw. ścieżki Ho Chi Minha, najważniejszej drogi komunikacyjno-aprowizacyjnej wzdłuż granicy Laosu i Kambodży z Wietnamem Południowym.
30 kwietnia 1970 roku prezydent Richard M. Nixon rozkazał wojskom amerykańskim i południowowietnamskim wejść do Kambodży. Mimo, że wkrótce wojska wycofano, Kambodża stała się częścią konfliktu w Wietnamie. Podobny los spotkał ofensywę wojsk południowego Wietnamu w Laosie, na przełomie lutego i marca 1971 roku.
Na potrzeby wojny w Stanach Zjednoczonych wprowadzono powszechny obowiązek służby wojskowej, co wywołało opór opinii publicznej. Co więcej, w kraju narastał ruch pacyfistyczny, rozrastający się w miarę rosnącego zaangażowania amerykańskiego w wojnę w Wietnamie.
Wraz z nasileniem się walk, obejmujących kolejne kraje regionu, opinia międzynarodowa zaczęła coraz głośniej domagać się zaprzestania prowadzenia wojny. Najbardziej przyczynili się do tego studenci. 24 kwietnia 1971 roku ma miejsce 300 000 demonstracja w Waszyngtonie, żądająca wycofania amerykańskich wojsk z Wietnamu.
W 1967 roku w Indochinach stacjonowało już pół miliona amerykańskich żołnierzy. Do tej liczby należy doliczyć również oddziały południowowietnamskiego wojska oraz siły ekspedycyjne przysłane przez Nową Zelandię, Australię i Filipiny. Były to ogromne siły, które mimo posiadania technologicznej przewagi, nie były w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
Porozumienia
Kolejne ofensywy wojsk amerykańskich nie przynosiły rezultatów, toteż kolejny prezydent, Richard Nixon postanowił usiąść do rozmów pokojowych z Ho Chi Minhem. Początkowo nie przynosiły one żadnych rezultatów.
Po pięciu latach rozmów pokojowych w Paryżu, amerykański doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Henry Kissinger i północnowietnamski członek Biura Politycznego Le Duc Tho wynegocjowali rozejm podpisany 27 stycznia 1973 roku. Został on podpisany przez USA, Wietnam Północny i Południowy oraz oddziały Vietcongu.
Na mocy porozumień wprowadzono zawieszenie broni, a Amerykanie rozpoczęli ewakuowanie swojego wojska – blisko 240 000 ludzi. Jednak Ho Chi Minh nie zamierzał ustąpić i gdy 29 marca 1973 roku ostatni Amerykanie opuścili Indochiny, Ho wznowił walki. Wietnam Południowy, pozbawiony zagranicznej pomocy, do tego posiadający skorumpowane i nie wierzące w sukces władze, nie był w stanie oprzeć się komunistycznej armii z północy kraju.
Wiosną 1975 roku władze Południowego Wietnamu wydały rozkaz odwrotu wojsk rządowych z górzystej części kraju, co przyspieszyło tylko „ekspansję” Vietcongu. 30 kwietnia 1975 roku Vietcong wkroczył do Sajgonu, a tamtejszy rząd przekazał pełnię władzy komunistom. 21 maja prezydent Wietnamu Południowego Nguyen Van Thieu ogłosił swoją dymisję.
Wynik wojny
Amerykanie stracili blisko 56 000 żołnierzy. Sam Wietnam stracił od 1,3 do 2 milionów żołnierzy, partyzantów oraz cywilów. Niektóre szacunki mówią o nawet 3 milionach ludzi. Co więcej, ten zasobny kraj został doszczętnie zrujnowany gospodarczo.
Na teren kraju zrzucono 7 mln ton bomb oraz niezliczoną ilość środków chwastobójczych (herbicydów). Ponadto Stany Zjednoczone mocno straciły na swym wizerunku – największe imperium świata zostało upokorzone przez wietnamskich chłopów.
Klęska Amerykanów dała paliwo dla innych sił „antyimperialistycznych” w regionie. Ho Chi Minh poparł komunistyczną partyzantkę Patet Lao, która w tym samym roku przejęła władzę nad Laosem (w kwietniu i grudniu 1975 roku do władzy doszli lokalni partyzanci). W Kambodży władzę przejął Pol Pot, przywódca Czerwonych Khmerów, o proweniencji chińskiej. Zbrodnie, których tam dokonali, to już jednak temat na inną książkę.
Zbrodnie na zdjęciach w książce Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975
W książce znajdziesz mnóstwo zdjęć, ale jest pewien mankament. Mnie w pamięci utkwiło to, które wykonano w Trang Bang w Wietnamie Południowym, gdy naga dziewczynka uciekała przed bombardowaniem.
Ale takich zdjęć uświadczysz znacznie więcej. są one naprawdę wstrząsające, nie pozwalają być obojętnym na ludzkie cierpienie. Nie chciałbym się tutaj wdawać w rozliczenia, kto był większym barbarzyńcą, Vietcong czy armia amerykańska, bo to niczego nie wnosi. Obie strony dopuszczały się ogromnych zbrodni, a skala cierpień była ogromna.
Jednak w książce, liczącej prawie 1000 stron, zdjęć dotyczących amerykańskich zbrodni, było naprawdę mało. I co dziwne, unikały dokumentacji okrucieństw, jakich dopuszczały się obie strony konfliktu.
Zdjęcia, w swej większości, są czarnobiałe i stonowane. Chodzi mi mianowicie o to, że nie pokazują ludzkich dramatów, są raczej neutralne. Odniosłem wrażenie, że Autor wstydził się bardziej wstrząsających zdjęć, tak jakby chciał „wyciszyć” to, o czym pisze. A przecież niektóre fragmenty tekstu są porażające, bezwzględne, żeby nie powiedzieć – nieludzkie.
Co sądzę o książce Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975?
Zdecydowanie jest to coś wielkiego. Autor poświęcił sporo trudu, aby zebrać materiał źródłowy, opisujący punkt widzenia Wietnamczyków. W książce znajdziecie mnóstwo cytatów, choć brakło mi szczegółowych przypisów. Ale rozumiem konwencję, więc jest w porządku.
Dziwnie czyta się opinie ludzi znajdujących się po drugiej stronie konfliktu. Dotychczas znałem jedynie zapatrywania ludzi Zachodu. O cierpieniach ludności Indochin miałem pojęcie co najwyżej odnośnie liczb całkowitych, czyli cyferkach mówiących o liczbie zabitych, rannych…
To tak naprawdę nic nie mówi. W przypadku, gdy „cyferki” otrzymują własny głos, gdy mają możliwość opowiedzenia swojej narracji, obraz staje się wstrząsający.
Mimo to, nadal miałem wrażenie, że Autor, pomimo prób pozostania bezstronnym, starał się, być może mimowolnie, przedstawić Amerykanów z odrobinę lepszej strony. Co ważne, w tekście widać zdecydowaną postawę antyfrancuską. I szczerze, nie dziwię się mu. Ale o tym to już musicie poczytać sami. Nie mogę zbyt wiele zdradzić.
To książka napisana dla wszystkich. Autor zebrał przeogromną ilość informacji, wcześniej niedostępną zachodniemu czytelnikowi. Pozycja rzuca nowe światło na wiele spraw, i jestem zdania, że każdy człowiek zainteresowany historią XX stulecia powinien po nią sięgnąć. Tym bardziej, że Autor przedstawił wiele analiz i argumentów mówiących o tym, dlaczego amerykańskie imperium już na starcie nie mogło wygrać tego konfliktu.
Wydawnictwo Literackie
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas