Zapraszamy na kolejny wywiad na naszych łamach. Tym razem mieliśmy przyjemność przeprowadzić wywiad doktorem Rafałem Nowakiem autorem książki pt.: „Związek Patriotów Polskich w zachodnich obwodach ukraińskiej SRS (1944-1946)„.
Panie Doktorze, bardzo dziękuję, że mogę przeprowadzić z Panem wywiad i zadać parę pytań na temat pańskiej książki. Wiem, że jest ona publikacją pańskiego doktoratu. Imponuje ona rozmiarami i aparatem badawczym, choć jej temat jest raczej niszowy. Czy w skrócie mógłby Pan opowiedzieć o niej nieco więcej?
Tematyką losów Polaków na Wschodzie po 17 września 1939 roku interesowałem się od kilkunastu lat. Tym bardziej ogromna była moja radość, gdy w 2009 roku udało mi się zakwalifikować na seminarium doktorskie prowadzone w ówczesnej Katedrze Europy Wschodniej Uniwersytetu Łódzkiego przez prof. dr hab. Albina Głowackiego i śp. prof. nadzw. dr hab. Pawła Chmielewskiego. Dzięki nim pomocy, wsparciu i wielu cennym wskazówkom wyklarował się ostateczny zarys pracy, z którym obecnie możecie się Państwo zapoznać w książce wydanej przez IPN. Jest to pierwsza próbą całościowego ujęcia działalności Związku Patriotów Polskich w zachodnich obwodach USRS.
Przy okazji mam pytanie, którego na pewno się Pan spodziewał i odpowiadał Pan na nie już wielokrotnie. Na podstawie jakich źródeł stworzył Pan tę monografię?
Monografia powstała głównie w oparciu o źródła archiwalne wytworzone przez poszczególne ogniwa Związku Patriotów Polskich. Główny zespół archiwalny ZPP w ZSRR (1943–1946) znajduje się obecnie w Archiwum Akt Nowych i liczby ponad 2330 teczek. Materiał wytworzony przez działaczy jest bardzo bogaty w treści. Składa się na niego bardzo duża ilość sprawozdań, protokołów, zestawień, danych statystycznych, życiorysów oraz ankiet personalnych, które umożliwiają odtworzenie różnorodnych działań podejmowanych przez zetpepowskich aktywistów. Ponadto cennym źródłem okazały się również dokumenty zgromadzone w kilkunastu innych zespołach w Archiwum Akt Nowych, Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Archiwum Państwowym w Szczecinie, Archiwum Uniwersytetu Łódzkiego, Centralnym Archiwum Wojskowym, Instytucie Pamięci Narodowej, Bibliotece Jagiellońskiej, Bibliotece Uniwersyteckiej im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich. Całokształt uzupełniła kwerenda prasy (m.in. „Wolna Polska”, „Nowe Widnokręgi”, „Czerwony Sztandar”), wspomnienia mieszkańców ziem południowo–wschodnich II RP złożone m.in. w Archiwum Wschodnim Ośrodka „Karta” czy Ośrodku Pamięć i Przyszłość we Wrocławiu oraz bogata literatura poświęcona historii Kresów Wschodnich.
Domyślam się, że kwerenda, generalnie przygotowanie publikacji tych rozmiarów, trwało długo. W swej publikacji oparł się Pan na licznych źródłach Czy dostęp do nich jest swobodny? A może napotkał Pan w tym jakieś przeszkody?
Faktycznie, kwerenda i opracowanie wszystkich interesujących mnie materiałów trwało blisko 6 lat. Chociaż sam dostęp do dokumentów jest swobody, to jednak ich stan zachowania pozostawia wiele do życzenia. Kancelaria ZPP wzorowała się bowiem na biurokracji radzieckiej (dziennikowy system rejestracji), pisma sporządzane były w języku polskim i rosyjskim. W placówkach terenowych dokumenty przychodzące powinny być opatrywane pieczęciami wpływów oraz kolejnymi numerami (lub sygnaturami), łamanymi przez rok. Często jednak nie było ich wcale, bowiem działacze nie przywiązywali wagi do spraw kancelaryjnych. Część zarządów obwodowych oraz większość rejonowych i kół nie posiadała maszyn do pisania. Wśród akt przeważają więc rękopisy, sporządzane na bardzo złym gatunkowo papierze (pakowym, luźne kartki, także poniemieckie), zapisywanym po kilka razy. Przewodniczący ZPP we Lwowie, wybitny matematyk – prof. Stanisław Mazur, na osobiste notatki wykorzystywał kartki zapisane na odwrocie zadaniami matematycznymi. Na niektórych sprawozdaniach znajdowały się również różnego rodzaju obrazki.
Wiele kłopoty sprawiały również same dokumenty. Sprawozdania, wytworzone przez poszczególne zarządy obwodowe, są często niedokładne, sporządzane po upływie kilku tygodni, zawierają szereg uogólnień, czasem nawet błędów. Dodatkowo, niestety, część materiałów źródłowych dla interesującego mnie obszaru z pewnością zaginęła.
Na pierwszych stronach swej książki bardzo obszernie opisuje Pan cel wydania swej książki. Czy w skrócie może opowiedzieć Pan o nim naszym czytelnikom?
Głównym celem monografii jest ukazanie genezy i działalności czterech zarządów obwodowych ZPP znajdujących się we Lwowie, Stanisławowie, Drohobyczu i Czortkowie, na tle ówczesnej sytuacji społeczno–politycznej. Książka ma również uwypuklić specyfikę funkcjonowania Związku na terenie tzw. Zachodniej Ukrainy, zdecydowanie różniącą się od działalności ogniw w głębi terytorium ZSRR i na Wileńszczyźnie oraz odpowiedzieć na pytanie, czy praca ZPP miała tam służyć Polakom, czy raczej ZSRR – realizując plany Moskwy wobec ziem wschodnich II RP. Warto wspomnieć, że niespełna dwuletni okres działalności najdłużej funkcjonującego Zarządu Obwodowego ZPP we Lwowie zaowocował wieloma cennymi inicjatywami, głównie na płaszczyznach kulturalno–oświatowej, młodzieżowej, opieki społecznej oraz przesiedleńczej. W znacznej mierze były one powielane przez trzy pozostałe zarządy obwodowe oraz poszczególne rejonowe.
Jak już wspomniałem do tej pory nie powstała monografia, która w sposób kompleksowy prezentowałaby wszystkie elementy działalności Związku w zachodnich obwodach USRS. Książka jest więc uzupełnieniem prac wydanych przez znakomitych historyków, m.in. prof. Albina Głowackiego, prof. Elżbietę Elżbieta Trela–Mazur, dr Elżbietę Kowalczyk czy dr Wojciecha Marciniaka.
Sam bohater Pana książki – Związek Patriotów Polskich – pewnie dla części naszych czytelników jest znany. Niestety postawię tezę, że część z internautów nigdy nim nie słyszała. Czy Pan doktor byłby łaskaw w kilku zdaniach opowiedzieć nam o nim samym? Bo wykład naukowca, który od lat zajmuje się tematem, łatwiej trafia do umysłów i serc niż definicja Wikipedii.
Utworzenie w czerwcu 1943 r., z inicjatywy Józefa Stalina, Związku Patriotów Polskich było ważnym elementem jednoczącym polskich zesłańców w ZSRR. Trzyletni okres funkcjonowania ZPP zaowocował powstaniem szeregu ogniw terenowych obejmujących swymi wpływami skupiska Polaków na Wschodzie. W 1946 r. działało 108 zarządów obwodowych, około 1000 zarządów rejonowych i ponad 3000 kół, rozproszonych na rozległym obszarze ZSRR. Chociaż w Statucie ZPP zapisano, że będzie on jednoczył „na czas wojny Polaków, zamieszkałych na ziemiach radzieckich”, J. Stalin zezwolił na utworzenie go również na terenach przedwojennych II Rzeczypospolitej, wyzwalanych spod okupacji niemieckiej. Był to jeden z elementów polityki sowieckiej, mającej na celu ich zagarnięcie i depolonizację. Warto podkreślić, że autorem nazwy organizacji był sam Józef Stalin. We wspomnieniach Zygmunta Berlinga (dowódcy 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki) możemy znaleźć informację, że w pierwszej chwili nazwa ta „została przyjęta z pewnymi zastrzeżeniami”. Tłumaczono, że słowo „patriota” było w Polsce „trochę skompromitowane, (…) nadużywali go endecy, (…) Ozon”, a słowo „patriotyzm (…) wyświechtane”. Stalin miał wówczas odpowiedzieć: „Oni to słowo zdyskredytowali, ale wy je podniesiecie z błota i nadacie mu prawdziwy sens. Prawdziwy patriotyzm jest rzeczą wielką, nie pozwalajcie wstecznikom, reakcjonistom wyrwać sobie z rąk takich haseł jak patriotyzm. Nie bójcie się, postawcie sprawę tak, żeby tę nazwę wszyscy szanowali”.
Pozwoli pan, że w tym miejscy zadam pytanie zasadnicze, o wybór tematu: Dlaczego akurat zachodnie obwody Ukraińskiej Republiki Sowieckie?
Jak już wspomniałem wcześniej funkcjonowanie Związku na terenach tzw. Zachodniej Ukrainy, zdecydowanie różniło się od działalności ogniw w głębi terytorium ZSRR i na Wileńszczyźnie. Próba ukazania działalności organizacji na terenach, które przed 17 września 1939 r. należały do państwa polskiego wydawało mi się więc bardzo ciekawym zagadnieniem. Łączyło się bowiem z dogłębnym poznaniem sytuacji Polaków, którzy w końcowym okresie II wojny światowej stanęli przed wieloma dylematami. W tym miejscu pozwolę sobie również na osobiste wspomnienie, bowiem mój dziadek Kazimierz Berezowski pochodził z Horodenki, powiatowego miasta w dawnym województwie stanisławowskim. W 1946 roku został wraz z rodzicami i swoją babcią przesiedlony został na Ziemie Zachodnie do Myśliborza. Jego osobista historia była również dla mnie inspiracją do zagłębienia się w historię Polaków na Kresach, którzy w latach 1944–1946 żyli w poczuciu tymczasowości, rozdwojenia, rozdarcia, w oczekiwaniu nieuchronnych zmian. Z jednej strony nie chcieli pozostać pod władzą bolszewicką, z drugiej zwlekali z wyjazdem do nowej Polski jak najdłużej, oczekując jakiejś radykalnej odmiany losu. Wielokroć wpływ na ich decyzję miał ówczesny konflikt polsko–ukraiński oraz masowe mordy dokonywane przez nacjonalistów z OUN–UPA.
Czy działalność ZPP na terenach powojennej Ukrainy był w jakiś sposób wyjątkowy?
Oczywiście. Organizowane od września 1944 r. na terenie tzw. Zachodniej Ukrainy zarządy obwodowe ZPP w wielu elementach odbiegały od swojego centralnego wzorca, a także od struktury Zarządu Republikańskiego w Wilnie. Były w pewnym sensie „wyjątkowe”, dostosowane do miejsca i okoliczności, w których przyszło im działać. Tworząc lokalne struktury związkowe starano się wykorzystywać lokalnych działaczy komunistycznych ocalałych po okupacji niemieckiej oraz osoby o poglądach lewicowych. Udało się również, w przeciwieństwie do Wileńszczyzny, pozyskać do współpracy polską inteligencję, związaną z UJK i Politechniką. Aktywistom ZPP, funkcjonującym na terenie Lwowa, Stanisławowa, Drohobycza czy Czortkowa przyświecały również nieco inne cele niż strukturom Związku w głębi ZSRR. Tam głównym zadaniem była pomoc materialna, polepszanie dramatycznych warunków bytowych, kultywowanie polskości, wreszcie pomoc w repatriacji. Na Zachodniej Ukrainie zasadniczy nurt działalności obejmował przede wszystkim współpracę z przedstawicieli PUR w realizacji porozumienia o przesiedleniu ludności do kraju. Dodatkowo zajmowano się sprawami opieki społecznej, pomocy prawnej, rewindykacji polskich dóbr kulturalnych, a także działalnością kulturalno–oświatową w duchu ideologii komunistycznej.
Jednym z celów, podobnie jak na Wileńszczyźnie, było zlikwidowanie polskiego charakteru obszaru – stąd tak silne zaangażowanie się Związku w przesiedlenie. Aktyw ZPP, mimo że godził się na oddanie ziem wschodnich RP Sowietom, był świadomy dramatycznego położenia Polaków na tych terenach. Podejmowania działania, z jednej strony podyktowane były odgórnymi wytycznymi, z drugiej wynikały z własnych przekonań i chęci niesienia pomocy Polakom zagrożonym przez sowieckie służby bezpieczeństwa.
Czy uważa Pan, że w bieżącej sytuacji społeczne zainteresowanie historycznymi relacjami polsko-ukraińskimi wzrasta? Szczególnie jeśli w grę wchodzą tak rzadko wspominane tematy jak ten.
Z pewnością ma Pan rację. Jednak należy pamiętać, że jest to książka historyczna, w której nie dało się pominąć trudnych relacji polsko–ukraińskich w XX wieku. Małopolska Wschodnia i Wołyń są bowiem przykładami kilkuwiekowego dziedzictwa kultury polskiej, żydowskiej, ormiańskiej, rusińskiej (ukraińskiej) oraz niemieckiej. Tereny te przypadły odrodzonej w 1918 r. Polsce, z czym nie mogła do końca pogodzić się ludność ukraińska, które również rościła sobie do nich prawo. Symbolem sporu stał się Lwów – miasto, którego „polskości” lub „ukraińskości” w okresie dwudziestolecia międzywojennego nie należy oceniać jedynie w oparciu o liczby ludności, chociaż te wydają się być najbardziej miarodajne. Należy wziąć pod uwagę również kwestie polityczne czy emocjonalny stosunek. Z jednej strony w kontekście historycznym polskość Lwowa jest niepodważalna, z drugiej, w mieście tym od XIX w. rozwijał się ukraiński ruch narodowy. Spowodowało to konflikt, którego eskalacją były wydarzenia II wojny światowej i masowa eksterminacja Polaków na Kresach. Ziemie południowo–wschodnie II RP w wyniku tajnego protokołu do paktu Ribbentrop–Mołotow „przypadły” w 1939 r. Związkowi Radzieckiemu. Podstawowym celem władz okupacyjnych było możliwe jak najszybsze zniszczenie polskiej państwowości, depolonizacja, sowietyzacja wszystkich sfer życia (politycznej, społecznej, gospodarczej i duchowej) oraz integracja zajętych terenów z ZSRR. W czerwcu 1941 r., wraz z rozpoczęciem wojny niemiecko–radzieckiej doszło do zmiany okupanta. Nie ustały represje, a Polacy zaczęli być traktowani przez Niemców głównie jako element przeciwwagi dla Ukraińców.
Czy w książce znajdziemy coś, co może zmienić nasze postrzeganie działalności ZPP?
Warty podkreślenia jest fakt, że na omawianym obszarze tzw. Zachodniej Ukrainy, nie było, poza ZPP, legalnego czynnika, który oficjalnie mógłby reprezentować ludność polską wobec władz ukraińskich, nie akceptujących rządu emigracyjnego, struktur Polskiego Państwa Podziemnego czy Armii Krajowej. Związek był więc jedynym ogniwem pomocy i ratunku dla Polaków, pozostawionych często samym sobie. Działacze wielokrotnie podejmowali interwencje u lokalnych władz w obronie praw przesiedlanych Polaków. Prowadząc szeroką działalność informacyjną oraz współpracując z Głównym i Rejonowymi Pełnomocnikami do spraw Repatriacji, umożliwili wyjazd do kraju wielu tysiącom osób, często ratując im życie. Organizując szeroko zakrojoną pomoc społeczną, uchroniono przed niechybną śmiercią najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących Polaków, bez pytania ich o poglądy polityczne. Niezwykle cenną inicjatywą była również zbiórka polskich książek oraz pomoc w rewindykacji dóbr kultury. Zostały one w znacznej mierze uchronione przez zniszczeniem, trafiając do ograbionych przez Niemców bibliotek i muzeów.
Wśród społeczeństwa Lwowa, Stanisławowa, Drohobycza czy Czortkowa negatywną opinię o ZPP utwierdzało polskie podziemie, choć nie tak silne jak na Wileńszczyźnie, umiejętnie „torpedowało” poczynania aktywistów, którzy prowadzili swoją działalność kulturalno–oświatową w duchu ideologii komunistycznej. Polacy pamiętali bowiem krzywdy wyrządzone im przez okupanta w latach 1939–1941. Ponadto działalność ZPP hamowało trudne położenie mieszkańców zachodnich obwodów USRS – ich życie koncentrowało się wokół problemów ze zdobyciem żywności i opału (aby przeżyć kolejne dni), czy uchronieniem przed aresztowaniem (groziło bez względu na ewentualne przewinienia). Dodatkowo w żaden sposób nie chcieli wspierać komunistów, którzy akceptowali powojenne zmiany terytorialne, godząc się na utratę polskich ziem wschodnich na rzecz ZSRR.
W swej książce opisuje Pan przeróżne aspekty działalności ZPP.
W kolejnych rozdziałach książki ukazuję funkcjonowanie poszczególnych ogniw ZPP na interesującym mnie obszarze. Ich zróżnicowanie wynika w głównej mierze z dostępności i zawartości materiału archiwalnego, dotychczasowego dorobku badaczy działalności ZPP w ZSRR oraz przyjętego układy problemowego pracy. Na początku skupiam się na kwestiach organizacyjnych. Prezentuję tworzenie ogniw ZPP we Lwowie, Stanisławowie, Drohobyczu i Czortkowie, sylwetki członków ZPP w zachodnich obwodach USRR, współpracę z Zarządem Głównym i PKWN oraz inicjatywy podejmowane w celu przyciągnięcia elektoratu. Następnie ukazuje działalność społeczno–opiekuńczą ZPP. Przedstawiam funkcjonowanie schronisk, stołówek i ambulatoriów, udzielanie pomocy materialnej oraz prawnej.
W dalszej kolejności wspominam o inicjatywach podejmowanych wśród młodzieży, organizowaniu świetlic, kółek zainteresowań, kursów samokształceniowych czy przedstawień charytatywnych. Omawiam pracę na płaszczyźnie kulturalno–oświatowej. Opisuję m.in. obchody świąt i rocznic, zbiórkę książek i rewindykację polskich dóbr kultury oraz akcję pomocy Warszawie. Ukazuję działalność referatu prasowego, oddziału radiowego, sekcji naukowej oraz Teatru Małych Form „Miniatury”. W ostatnim rozdziale przedstawiam szereg inicjatyw podejmowanych przez aktywistów w celu ułatwienia rodakom przesiedleń do Polski. Prezentuje w nim umowę pomiędzy PKWN a RKL USRR w sprawie przesiedlenia ludności oraz problemy z niej wynikające, zwłaszcza na przełomie 1945/1946 r.
Czy wydawnictwa tego typu – poświęcone mniej znanym, ale równie ważnym fragmentom historii – rzeczywiście cieszą się „wzięciem”, mówiąc kolokwialnie, na polskim rynku wydawniczym?
Działalność czterech zarządów obwodowych ZPP znajdujących się we Lwowie, Stanisławowie, Drohobyczu i Czortkowie jak już wspomniałem ewidentnie w wielu elementach odbiegała od centralnego wzorca oraz działalności na Wileńszczyźnie. Sądzę, że uwzględnienie jej w odrębnym opracowaniu może zainteresować nie tylko środowisko polskich i ukraińskich historyków zajmujących się II wojną światową czy miłośników historii ale także szerokie grono osób, których rodziny były zmuszone
do opuszczenia Kresów Wschodnich. Korzystając z okazji chciałbym w tym miejscu jeszcze raz serdecznie podziękować wszystkim osobom z Oddziału Instytut Pamięci Narodowej w Łodzi, które przyczyniły się do wydania niniejszej monografii.
Na koniec każdego wywiadu w naszym portalu, zapraszany naukowiec odpowiada na tradycyjne pytanie. W założeniu ma ono być drogowskazem dla młodych badaczy. Jeśli ktoś teraz zastanawia się nad kierunkiem badań w zakresie historii II poł. XX wieku , to jakie perspektywy badawcze dostrzega Pan doktor w zakresie poruszonych przez siebie kwestii?
Przemiany 1989 r. spowodowały, że badania historyczne przestały być krępowane cenzurą polityczną. Umożliwiły również podejmowanie tematów do tej pory „niewygodnych” i bardziej obiektywne spojrzenie na genezę i pierwsze lata Polski Ludowej, w tym także działalność Związku Patriotów Polskich. Szkoda, że obecna sytuacja geopolityczna nie sprzyja podejmowaniu kwerend archiwalnych na terenie Rosji czy Ukrainy. Tamtejsze archiwa skrywają zapewne wiele bardzo interesujących dokumentów z lat 1944–1946.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękujemy za rozmowę
Związek Patriotów Polskich w zachodnich obwodach ukraińskiej SRS (1944-1946)
Autor książki: Rafał K. Nowak
Cena: 60 zł
Dane szczegółowe:
Wydawca: Instytut Pamięci Narodowej, IPN
Rok wyd.: 2021
Oprawa: twarda
Ilość stron: 680 s.
Wymiar: 142×204 mm
EAN: 9788382293234
ISBN: 978-83-8229-323-4
Data: 2022-03-11