Współczesny zachodni świat wierzy, że demokracja jest ustrojem idealnym. Można zatem przyjąć założenie, że jej zakres przekłada się na dobrobyt obywateli i eliminację społecznych patologii. Im więcej demokracji tym mniej niedostatków, kryzysów czy afer. Społeczeństwo Szwajcarii dysponuje jak wiadomo siłą decyzyjną, jaka nie występuje w żadnym innym państwie obszaru euroatlantyckiego. Szwajcarzy mogą tworzyć prawo i blokować to projektowane przez władzę. Trudno wyobrazić sobie zatem, aby mogły zaistnieć tam procesy, jakie ostatnio nasiliły się w USA czy Unii Europejskiej, gdzie obywatele są narażeni na coraz większą kontrolę ze strony władzy. To jednak właśnie w tym małym kraju wybuchła równo 25 lat temu afera inwigilacyjna, której skala zdaje się przekraczać wszelkie przypadki zaistniałe w ówczesnym tzw. „wolnym świecie”.
Literacka fikcja a rzeczywistość
Cała sprawa ma pewien literacki wymiar. Bliski dramatowi, czasem komiczny, a niekiedy niestety ocierający się o tragedię, na pewno groteskowy, gdzie rzeczywistość ma typowy dla dramaturgii Friedricha Dürrenmatta zdeformowany kształt. Taki oto nieco leniwy i absurdalny dialog dwóch uciesznych postaci mógłby stanowić niemałe wyzwanie dla świata książkowych zagadek: F: Jest pan znów w domu? D: Tak! F: Nawet panu nie podziękowałem za tę piękną maszynę do pisania! D: Dobra jest? F: Wspaniała! D: Ja mogę pisać już tylko na elektrycznej! F: Tak? D: Tak, ze względu na serce! F: Oj! A poza tym co pan porabia? D: A właśnie, wróciłem do domu i mam straszny bałagan – udało się z tym bankiem? F: Tak – z powodu odsetek? D: Tak jest! F: Nie pisałem panu jeszcze? D: Nie! Daj pan spokój! To niesamowite! Domysły prowadzą zupełnie prostą drogą. Kluczem do zagadki jest oczywiście wspomniany pisarz. Tyle, że ukazany fragment nie niesie ze sobą nic z moralno – filozoficznego meritum „Wizyty starszej pani”, czy „Sędziego i jego kata”. Są to zapiski, w których on sam jest biernym aktorem – obiektem rozpracowania służb specjalnych własnego państwa. Zwykła notacja jednej z prowadzonych przez niego rozmów telefonicznych, gdzie cały biograficzny potencjał autora z Neuchâtel został ujęty w tym jednym znaku alfabetu – literze „F”. Segregatory szwajcarskich bezpieczniackich archiwów pełne są skądinąd mnóstwa nieliterackich, bo pozbawionych sensownej treści i fabuły notatek na temat różnych pisarzy z tego kraju.

(Wikimedia Commons)
Wiemy z nich chociażby, że Max Frisch – ikona powojennego świata literatury niemieckojęzycznej – wysiadł 20 stycznia 1987 roku w Bernie z samochodu osobowego o numerze rejestracyjnym: CD BE 2.73 i udał w kierunku dworca kolejowego. Pójdzie pan z nami! – rzekł celnik. Proszę mi nie robić trudności – odparłem – mój pociąg odjedzie lada chwila… – Ale bez pana powiedział celnik. Wynika z tego, że granica między pisarską fikcją a treścią raportów z obserwacji i podsłuchów mogłaby niekiedy być trudna do ustalenia. W rozmowie z celnikiem uczestniczy już nie sam Frisch lecz jego powieściowy „Stiller”. Jak widać obydwaj poruszali się w sferze podejrzliwości, typowej dla aktywności służb policyjnych i wojskowych atmosfery skrytości i gier z tożsamością. Mimo, że utwór ten nie kieruje swej treści w obszar „bondowskiego” realizmu, zawiera w sobie niekiedy ten charakterystyczny nastrój: Nie wiem kim jest. Nigdy tego pana nie widziałem. Wszedł do przedziału w Paryżu, obudził mnie potykając się o moje nogi. (…) Szwajcar zaczął mi się znów przyglądać, jak gdyby mnie znał. (…) – Czy nie pan Stiller? Frisch utrzymywał ścisłe kontakty z literatami z Polski, prowadząc rozmowy na temat przeniesienia „Stillera” na scenariusz filmowy.
Istnieje też ironia losu która przekracza próg pisarskiej fikcji. Urbanistyczny lapsus – dwa państwowe budynki stoją blisko siebie w staromiejskim sąsiedztwie. W jednym z nich cały dorobek literacki pokoleń szwajcarskich pisarzy – Archiwum Literackie, powstałe zresztą z inicjatywy Dürrenmatta. W drugim – Archiwum Federalnym – gromadzi się wszelkie akty administracji związkowej, które mogą okazać się ważne dla historyków. Od ćwierćwiecza mają oni wyzywającą możliwość naukowego ogarnięcia nieprzebranej ilości dokumentów, na których zalegają ludzkie prywatne i zawodowe kariery zarejestrowane i podejrzliwie obserwowane przez organy ochrony państwa. W efekcie tzw. afery fiszek zasilają one tonami przeciążoną pamięć historyczną potomków Wilhelma Tella. Wedle tych którzy to wyzwanie podjęli, jest to zadanie niewykonalne!
Fiszki

(Wikimedia Commons)
Gdyby przyjąć skalę aferalnych kryteriów III Rzeczpospolitej, można by bez wahania uznać, że afera fiszek miała całkiem niewinny początek. Elisabeth Kopp – pierwsza kobieta w szwajcarskim rządzie federalnym (Radzie Federalnej), co w „niepostępowej” Helwetii nastąpiło dopiero w połowie lat 80tych, powiadomiła nieopatrznie swego męża o podejrzeniach określonych organów państwa wobec firmy, w której zasiadał jako członek zarządu. Potęgujące się w kontekście tej sprawy prasowe zarzuty o udziale służb specjalnych w nielegalnych interesach na styku państwa i mafii skłoniły liberalną panią minister do podjęcia decyzji o dymisji. Temu krokowi towarzyszyło powołanie 31 stycznia 1989 roku parlamentarnej komisji śledczej na czele z przyszłym członkiem rządu Moritzem Leuenbergerem. Do zadań mianowanego gremium należało w pierwszej kolejności zbadanie okoliczności dymisji Elisabeth Kopp, ale też aktywności służb specjalnych w obrębie medialnych zarzutów, oraz działań kierowniczych Departamentu (Ministerstwa) Sprawiedliwości i Policji. Opublikowany niecały rok później raport z działań kontrolnych ocenił co istotne słuszność dymisji byłej minister ze względu na wykorzystanie wiedzy służbowej w celach prywatno-rodzinnych. Uznano tym samym jedną rozmowę telefoniczną między Elisabeth a Hansem Kopp za właściwy i wystarczający powód do utraty wiarygodności w sprawowaniu urzędu! Co ważne, sensacyjne doniesienia gazet nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Efektem ich domysłów było wszelako wykreowanie „Titanica” społecznej dociekliwości, która w osobie Leuenbergera kierowała okręt na badanie niejawnie działających instytucji, konfrontując swoją funkcję z olbrzymią lodową górą policyjnych kartotek. Nie był to zresztą jego pierwszy kontakt z tą dziedziną, gdyż jako przewodniczący Komisji Audytu w resorcie prawno – policyjnym zalążki wiedzy na temat tak daleko posuniętej inwigilacji obywateli zdobył już wiosną 1987 roku. Z danych przekazanych mu przez departament wynikało, że stosowne jednostki państwowe dysponują 900 tysiącami kartotek inwigilowanych ludzi, z których około 800 tysięcy można było uznać za aktualne, oraz że zawarte na nich dane dotyczą w sumie jednej czwartej obywateli Konfederacji!
Zgromadzone fiszki posiadały strukturę podobną do bibliotecznych kart katalogowych (fiszka oznacza kartkę z kartoteki). Te, które odnosiły się do ludzi (nie instytucji) zawierały jedynie krótkie streszczenia zazwyczaj obszernych akt: protokoły z podsłuchów, raporty służb, notatki oficerów itp. Dokumenty tego typu były złożone w dossier, do którego odnosiła się sygnatura na niewielkiej karteczce. Funkcja tych arkusików była zatem dwojaka. Po pierwsze zawierały one krótki ogólny zarys danej sprawy (osoby), po drugie zaś stanowiły odnośnik do wyszukania pełnej dokumentacji. W pomieszczeniach Prokuratury Federalnej znalazło się łącznie około 900 tysięcy fiszek przydzielonych do opartych na różnorakich kryteriach katalogach tematycznych. 100 tysięcy spośród nich zawierało informacje o instytucjach i zdarzeniach, pozostała część mówiła o ludziach, stanowiących potencjalne wewnętrzne lub zewnętrzne zagrożenia dla państwa. Do tego grona należeli też liczni cudzoziemcy, zarówno ci mieszkający w Szwajcarii, jak i poza jej granicami. Wśród kategorii tematycznych znalazły się kartoteki poświęcone ekstremistom – około 10 tysięcy ludzi, terrorystom, ofiarom podsłuchów telefonicznych, niewiarygodnym ze względu na skrajnie lewicowe zapatrywania i działalność urzędnikom federalnym oraz kartoteki wojskowe takie jak PISA czyli System Informacji Personalnych Armii, oparty na tzw. systemie MIDONAS. Był to komputerowy zbiór wg autorów i haseł, poświęcony obywatelom krytycznie nastawionym do wojska. Poważny ze względu na stopień zagrożenia rodzaj zestawienia zdawał się tworzyć segment określony jako „Lista V” – skrót od niemieckiej nazwy Verdächtigtenkartei czyli „kartoteka podejrzanych”. Było na niej 3000 nazwisk osób zgłoszonych policji federalnej przez ich rodzime kantony jako wytypowanych potencjalnych zdrajców narodowych. W razie wojny mieli oni zostać prewencyjnie aresztowani lub internowani. Wyjątkowy sort stanowiła baza danych zatytułowana „dzieci na wakacjach” (Ferienkinder), dotycząca w sumie 80 tysięcy niepełnoletnich cudzoziemców, dla których Szwajcarski Czerwony Krzyż organizował pobyty letnie w kraju. W tym obszarze działalności policja federalna doszukiwała się przypadków szpiegostwa!
Ze względu na formę administracyjno-ustrojową Szwajcarii, która jest państwem federalnym (związkowym) wskazanie ścisłego podziału kompetencji i obowiązków pomiędzy służbami ze szczebla związkowego i kantonalnych nie jest łatwe . Zadania ochronne w zakresie dbania o bezpieczeństwo państwa ujęte są w określeniu Staatsschutz co oznacza po prostu ochronę państwa. Na poziomie ponadkantonalnym realizują je prokuratura oraz policja federalna, oraz policja ds. cudzoziemców. Ta pierwsza posiada zresztą już dość długą tradycję działania. Powołana do istnienia w XIX wieku zajmowała się obserwacją napływających do kraju zagranicznych uciekinierów. Pozostałe dwie instytucje powstały w ciągu czterech pierwszych dekad ubiegłego stulecia. Oznacza to, że proces przenoszenia kompetencji na szczebel związkowy w omawianej dziedzinie następował stopniowo i że pierwotnie leżał w gestii samych kantonów. Dziś pozycja instytucji federalnych wydaje sie być w tej kwestii nadrzędna, co potwierdza istnienie kolejnej formacji – odpowiednika polskiej ABW – Służby Analiz i Prewencji (DAP), przemianowanej w 2010 na Służbę Informacyjną Federacji (NDB). Osobną i dość wyjątkową kategorię działalności kontrwywiadowczej stanowiła – wspierana przez policję i wojsko – obywatelska inicjatywa zuryskiego polityka liberalnej FDP Ernsta Cincery (kryptonim Cäsar) z zawodu rzemieślnika wyrabiającego biżuterię ze srebra. Po młodzieńczej fascynacji marksizmem i politycznej aktywności w otoczeniu komunizującej Partii Pracy dokonał on diametralnego przewartościowania swoich poglądów po pobycie w socjalistycznej Czechosłowacji i mocno otrzeźwiających doświadczeniach z tamtejszą bezpieką. W efekcie w ramach utworzonej przez siebie tzw. „Szwajcarskiej Grupy Informacyjnej” zebrał dane o około 3500 osobach z lewicowych sfer polityki. Dane te udostępniał później kręgom gospodarczym, administracyjnym i politycznym, by mogły one w czasie procedur kwalifikacyjnych dla kandydatów na określone stanowisko pracy wyłowić i wyeliminować „nieodpowiednich aplikantów”. Do współpracowników Cincery należeli studenci oraz… gimnazjaliści (licealiści), którzy w wolnym czasie realizowali zlecenia infiltracji lewackich organizacji młodzieżowych oraz lewicowych partii politycznych. Zadania polegały na obserwacji działań tych grup, a także samych ich członków. „Agenci” Cincery za każdym razem popadali w konflikt z prawem, mogli jednak liczyć na protekcję berneńskiej policji i dyrekcji swoich szkół. Troje nastolatków wysłano nawet wraz z towarzyszącym im pracownikiem wywiadu wojskowego (SAD) do NRD, gdzie zorganizowano światowy festiwal młodzieży. W komunistycznym państwie nałożono na nich zadanie zbierania informacji o szwajcarskich uczestnikach zlotu. Tajne prywatne archiwum polityka odkryto w listopadzie 1976 roku. Rok później on sam wydał książkę „Nasz opór przeciwko działalności wywrotowej”, za którą w roku 1983 otrzymał nawet nagrodę „Ateneum”, „w uznaniu jego zasług w odważnej walce dla zachowania demokratycznej wolności w odpowiedzialności i jego odważnej działalności informacyjnej dla wspierania woli oporu”. O sile oddziaływania komunistycznego zagrożenia na świadomość ówczesnych Szwajcarów świadczyło istnienie tajnej organizacji kadrowej o nazwie P-26. Celem jej istnienia miało być wspieranie i realizowanie ducha walki w razie gdyby kraj miał znaleźć się pod okupacją sowiecką. Jej działalność miała być kierowana przez rząd emigracyjny. Dla jej członków przewidziano nawet zaangażowanie w działania zbrojne, jednak w czasie pokoju nie wyposażono ich w broń, a stopień tajności organizacji wykluczał wzajemne relacje między poszczególnymi komórkami formacji.
Przypadek Hansa Kaufmanna
Sowieckie konotacje uwidaczniały się we wszystkim i każdym, kto miał jakikolwiek kontakt, lub choćby z racji swej profesji lub zainteresowań kreował skojarzenia z blokiem wschodnim. Przypadek Hansa Kaufmanna doczekał się filmowej adaptacji w wersji dokumentalnej. Jego przełożone na ekranową fabułę curriculum ożywia zamknięte w oschłej policyjnej fiszce dane, wprowadzając widza w świat pełnego absurdu sensacyjnego scenariusza. Treść zapisów w policyjnej kartotece może stawiać go – mimo braku zaskakujących zwrotów akcji – na równi z bohaterami filmów szpiegowskich. Fabularyzowany dokument ukazuje siną poranną taflę Jeziora Bodeńskiego. Z czeluści ujmującego krajobrazu wyłania się duży terenowy samochód. Na widok dobijającej do brzegu łódki kierowca wozu wyskakuje z niego, pędząc w kierunku akwenu, by pomóc amatorowi wodnych przejażdżek w wydostaniu się na brzeg. Po chwili obydwaj mkną po wygodnych szwajcarskich szosach w kierunku Genewy, gdzie po przerzuceniu sowieckiego agenta przez granicę rola nauczyciela z niewielkiej miejscowości Sins w kantonie Aargau w agenturalnym incydencie dobiega końca. Na tym właśnie wedle danych kontrwywiadu polegała jego współpraca z KGB – transportowaniu radzieckich szpiegów przez terytorium kraju aż do Francji. Mało wnikliwe rozpracowanie, gdyż tajna policja przeoczyła istotny fakt, że obiekt obserwacji nigdy nie posiadał samochodu, ani też nie zasiadał za kierownicą. Cała historia okazała się treścią pełnego konfabulacji donosu. Znajomość języka rosyjskiego i kontakty z rosyjskimi imigrantami były wystarczającym powodem, by skupić na Kaufmannie czujną uwagę. Jego zainteresowanie Europą wschodnią wykraczało poza ramy zimnowojennej akceptacji. Już sam powrót z wymarzonej wycieczki do Moskwy w 1969 roku skutkuje przesłuchaniami, wnikliwymi pytaniami ze strony policji oraz wpisem do kartoteki z klauzulą „podejrzany”. W wymiarze codziennego życia oznaczało to utratę pracy w szkole okręgowej (Bezirksschule) oraz trzyletni okres zawodowej bezczynności. Po licznych odmowach od potencjalnych pracodawców obiekt prześladowań znajduje wreszcie pracę w swoim zawodzie w jednej ze szkół znanej szwajcarskich sieci Migros w Bazylei. Odpowiednie służby nie tracą w dalszym ciągu zainteresowania jego osobą, docierając do jego zwierzchników i współpracowników. W 1975 on sam trafia na przesłuchanie do stołecznej siedziby policji, gdzie dowiaduje się o zawartości swojej teczki i imaginacyjnych „akcjach przerzutowych”. Raptem dwa tygodnie później odbywa kolejne spotkanie tym razem w scenerii kawiarni dworcowej w hali urokliwego Bahnhof Basel z agentem policji, który odkrywa przed Kaufmannem rąbek tajemnicy z jego własnego dossier. Treść teczki odsłania ponurą prawdę. Tajne służby zbierały informacje na jego temat nie tylko w miejscu pracy, ale też w sferze prywatnej. W dodatku główny donosiciel miał być dla inwigilowanego osobą dobrze znaną. Oficer nie ujawnił jednakże jej nazwiska. Pozostały więc domysły i wspomnienia długich lat pozbawionej stabilizacji egzystencji. Zapał miłośnika rosyjskiej kultury w dochodzeniu sprawiedliwości po 20 latach „życia na fiszce” szybko ostudzili prawnicy, którzy stanowczo odmówili wprowadzenia jego sprawy na wokandę, twierdząc że prawo nie przewiduje możliwości egzekwowania roszczeń wobec policji federalnej.
Skutki afery
Zresztą już sam wgląd do zgromadzonych teczek nie był procedurą do końca łatwą. Zgromadzone akta są objęte 50-letnią klauzulą tajności. Chcąc uzyskać do nich dostęp należy złożyć wniosek do Federalnego Departamentu Sprawiedliwości i Policji. Tryb postępowania utrudnia przy tym dodatkowo fakt, że nie istnieje żaden ogólny rejestr osób objętych zainteresowaniem służb. Dlatego też cały proces wglądu należy zacząć od zapytania w Archiwum Federalnym, czy fiszka na temat danej osoby w ogóle istnieje. Konkretny wniosek można składać dopiero po uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi. Okres oczekiwania na jego realizację może wynosić nawet kilka tygodni, a dotyczy on dopiero wglądu do samej fiszki, na której zawarte są jedynie ogólne informacje. Dla uzyskania szczegółowych danych z pełnych akt należy złożyć kolejne podanie, oraz uzbroić się w kolejne tygodnie nieodzownej cierpliwości. Problemem przy naukowej penetracji akt strony historyków jest zdecentralizowana struktura organów ochrony państwa a tym samym przechowywania akt i zarządzania nimi. Poza archiwami federalnymi również kantony a nawet gminy mogą posiadać własne rejestry obywateli pod nadzorem. Nierzadko mają one nieprzejrzysty układ, a niekiedy też jak choćby w kantonie Zurych zawierają braki powstałe na skutek ich „materialnej redukcji”.
Sprawa kartotek przyniosła skutek w postaci reorganizacji prokuratury federalnej, która jednak nie pozwoliła osobom dotkniętym odczuć zbyt wielu korzyści. W 1990 roku wydano też wytyczne uchylające nakaz zgłaszania uczestnictwa w regularnych imprezach i demonstracjach ulicznych. Mimo to rok później jesienne manifestacje obywateli doprowadziły do licznych aresztowań przeciwników ówczesnej wojny w zatoce perskiej. W tym samym roku w ramach inicjatywy społecznej „S.O.S. Szwajcaria bez policyjnych tajniaków” złożono podpisy pod referendum w sprawie likwidacji służb specjalnych. Do głosowania doszło 7 lat później i mimo szerokiego negatywnego rozdźwięku afery 75% głosujących opowiedziało się przeciwko tak radykalnemu projektowi. Możliwe, że dla głównych adresatów tej idei był to mocny sygnał rozumiany jako usprawiedliwienie i przyzwolenie wobec ich, siłą rzeczy wymykającej się prawu, działalności. Kolejne większe nadużycie w aktywności niejawnych instytucji wypłynęło po 10 latach w 2008 roku. Wspomniany DAP sfałszował wówczas dokumenty kontrolne, dopisując post fatum do wszystkich akt o przeprowadzeniu kontroli zgodności z prawem procedur postępowania wywiadowczego. Okazało się, że w przypadku 10 tysięcy akt taka kontrola nie miała nigdy miejsca. Poczynania Służby Analiz i Prewencji ponownie wywołały reperkusje społeczne w postaci reakcji czynników ustawodawczych. Parlament szwajcarski zablokował wtedy rozbudowę służb w formie i tempie jakich one same sobie życzyły. Wśród projektów poszerzenia ich kompetencji było m.in. zastosowanie prewencyjnych podsłuchów telefonicznych i podglądu korespondencji internetowej. Wykonanie tych odpowiadających współczesnemu duchowi czasów (amerykańsko-europejskie afery podsłuchowe) ingerencyjnych planów odłożono w czasie do roku 2013. Jednocześnie zmianie uległy priorytety działalności prewencyjnej. Punkt ciężkości dla służb specjalnych przesunął się zdecydowanie w kierunku działań antyterrorystycznych, obserwacji środowisk muzułmańskich i nacjonalistycznych, oraz przestępczości zorganizowanej. Stały element obciążony podejrzliwością władz stanowili przez dziesięciolecia cudzoziemcy.
Refleksje
Z afery fiszek wynikają przynajmniej dwa zasadnicze pytania. Po pierwsze, historycy mogliby spróbować porównać skalę inwigilacji z rozmiarem faktycznego zagrożenia ze strony bloku wschodniego dla neutralnej Szwajcarii. Chodzi o to, czy ingerencja państwa w relacje obywateli była adekwatna do wyłaniającego się zza wschodniej kurtyny niebezpieczeństwa, oraz jaka była efektywność działań zapobiegawczych. Ze względu na poufny charakter tego zagadnienia można bazować jedynie na dostępnych poszlakach. Jedną z nich jest sposób realizacji ustawy federalnej o przestrzeganiu bezpieczeństwa wewnętrznego (BWIS), która zezwala na zbieranie danych osobowych, jedynie w przypadku uzasadnionego podejrzenia. Przypadek Kaufmanna oraz wiele innych podobnych spraw dowodzi raczej, że w inwigilacji obywateli istotne było bardziej działanie prewencyjne i odstraszające. Treść milionów stron tajnych zapisków, przez które przewijają się najdrobniejsze szczegóły dnia codziennego poddanych monitoringowi ludzi (X o 10.24 zamawia drugą szklankę piwa w barze Y) nie może świadczyć o profesjonalności działań ani o użyteczności takiej wiedzy. Przykładem spoza kręgu niesłusznie obarczonych inwigilacją jest pisarz – mało znany poza kręgiem francuskojęzycznym autor powieści Daniel de Roulet. Żaden inny twórca powieści nie był poddany tak restrykcyjnej dyskretnej kontroli jak ten aktywista polityczny z lat 70-tych ubiegłego wieku. W ważącej prawie 3,5 kilograma kartotece odnotowano niemal każdy detal jego życia. Mimo to w 2006 roku obnażył on bezlitośnie fiasko tych poczynań wydając reportaż literacki pt. „Niedziela w górach”. Krótkie autobiograficzne wyznanie, w którym przyznał się do podpalenia należącego do Axela Springera domku letniskowego w szwajcarskich Alpach, żywiąc przekonanie że ten ostatni był nazistą. W momencie popełnienia przestępstwa nie padł na niego nawet cień podejrzeń.
Drugie pytanie nakłada opisany proceder inwigilacji na grunt definicji władzy politycznej. W żadnym innym kraju postulat Rousseau o suwerenności ludu nie urzeczywistnia się w stopniu tak rozległym jak w Szwajcarii. W przeciwieństwie do większości krajów cywilizacji zachodniej demokracja w tym małym alpejskim kraju nie opiera się jedynie na przestrzeni przedstawicielskiej, ale dysponuje narzędziami bezpośredniego wpływu na proces legislacyjny, takimi jak: inicjatywa społeczna i referendum, które mogą tworzyć prawo niezależnie od parlamentu lub blokować jego ustawodawcze poczynania. Podmiotem władzy nie jest przecież król-tyran, republikański dyktator, czy oderwany od woli i interesów społecznych mimo że wybierany w drodze quasi demokratycznych procesów rząd, którzy w poczuciu zagrożenia własnych wizji, interesów czy ideologii pilnują, inwigilują czy też zastraszają swoich poddanych/obywateli. W tym przypadku ciężar władzy spoczywa jak nigdzie indziej w woli i akceptacji samego społeczeństwa. Setki tysięcy teczek, podsłuchy, obserwacja i donosy i arytmetyczna większość zorganizowanych obywateli. Trudna granica między wielkim bratem a jego ofiarą. Demokratyczna większość w dyktatorskiej roli? Deficyt, który mogą wyjaśnić słowa Jana Pawła II, że „demokracja bez wartości zmienia się w jawny lub ukryty totalitaryzm”. Ale czy te wartości, o których myślał papież mają swoje miejsce we współczesnym republikańskim państwie?
autor: Piotr Solbach
Bibliografia
- Bucheli Roman “Die seltsame Hinterlassenschaft des Staatsschutzes“, w Neue Züricher Zeitung“ (wersja online), 13.07.2009
- Engeler Paul „Grosser Bruder Schweiz. Wie aus wilden Demokraten überwachte Bürger wurden. Die Geschichte der politischen Polizei”, Weltwoche-ABC-Verlag, Zürich 1990
- Fischknecht Jürg, Studer Liliane „Schnüffelstaat Schweiz. hundert Jahre sind genug“. Herausgegeben vom Komitee Schluss mit dem Schnüffelstaat. Limmat-Verlag, Zürich 1990
- Friedli Daniel “Die Fichenaffäre – eine Geschichte von Lug und Trug“, w Tagesanzeiger (wersja online), 05.07.2010
- „Überwachungsstaat Schweiz“ film dokumentalny, produkcja: Schweizer Fernsehen, program: Rundschau, emisja: 20.02.1990