Tego dnia 1864 rozegrała się bitwa o Fort Pillow, jedna z najmroczniejszych kart wojny secesyjnej
Na brzegu Missisipi nie rozegrała się zwykła bitwa, lecz scena, która na zawsze zmieniła wyobrażenie o granicach ludzkiego okrucieństwa. Pośród dymu, krzyków i bezsilnych gestów kapitulacji, bitwa o Fort Pillow stała się bezwzględnym świadectwem tego, co dzieje się, gdy wojna spotyka rasową nienawiść. Tam nie chodziło o zwycięstwo – chodziło o zemstę.
12 kwietnia 1864 roku, w niewielkiej miejscowości Henning w stanie Tennessee, rozegrała się scena tak brutalna i wstrząsająca, że historycy, politycy oraz zwykli obywatele na długo nie mogli otrząsnąć się z szoku. Tego dnia, na urwistym brzegu rzeki Missisipi, doszło do wydarzenia, które przeszło do historii jako bitwa o Fort Pillow. Bitwa ta, a właściwie – jak coraz częściej określają ją współcześni badacze – masowe zabójstwo bezbronnych ludzi, wyznaczyła nowy poziom okrucieństwa w już i tak krwawej wojnie secesyjnej.
W cieniu zbrojnych starć, bitewnych heroizmów i strategii wielkich generałów, wydarzenia w Fort Pillow obnażyły najciemniejsze strony konfliktu, który – formalnie – toczył się o jedność państwa, lecz w rzeczywistości coraz wyraźniej o przyszłość i prawa czarnoskórej ludności Ameryki. Wydarzenia te pokazują, jak silnie kwestie rasy, wolności i człowieczeństwa były splecione z militarnymi decyzjami oraz osobistymi uprzedzeniami.
W niniejszym artykule przyjrzymy się tej tragedii z perspektywy wojskowej, politycznej, historycznej i ludzkiej. Przeanalizujemy nie tylko same działania zbrojne, lecz także ich tło, skutki i długofalowe znaczenie – tak dla pamięci zbiorowej, jak i dla dalszego przebiegu wojny.
Dlaczego Fort Pillow miał znaczenie?
Aby w pełni zrozumieć wydarzenia z kwietnia 1864 roku, trzeba cofnąć się nieco w czasie i przeanalizować szerszy kontekst wojny secesyjnej, a zwłaszcza decyzje dotyczące czarnoskórych żołnierzy w armii Unii. W momencie rozpoczęcia konfliktu w 1861 roku, afroamerykanie nie byli formalnie dopuszczani do służby wojskowej w siłach Unii.
Jednak już dwa lata później wszystko się zmieniło, kiedy prezydent Abraham Lincoln ogłosił Proklamację Emancypacyjną. Dokument ten, wydany 1 stycznia 1863 roku, nie tylko ogłaszał wolność wszystkich niewolników na terenach objętych rebelią, ale również otwierał drogę do rekrutacji czarnoskórych mężczyzn do armii federalnej.
W odpowiedzi na te działania, Konfederacja wyraziła skrajne oburzenie. Oficjalne dokumenty określały powoływanie dawnych niewolników do wojska jako „działanie niecywilizowane” i godzące w honor Południa. W maju 1863 roku Kongres Skonfederowanych Stanów Ameryki przyjął prawo, które stanowiło, że czarnoskórzy żołnierze walczący dla Unii, po pojmaniu, mieli być przekazywani władzom stanowym, gdzie mogło ich czekać skazanie, niewola, a nawet kara śmierci, zgodnie z lokalnymi przepisami.
Na tym tle nabiera znaczenia lokalizacja i rola Fort Pillow. Położony strategicznie około 64 kilometrów na północ od Memphis, fort był pierwotnie budowany przez siły Konfederacji na początku 1862 roku z rozkazu generała Gideona Johnsona Pillow, od którego nazwiska wziął swą nazwę. Po kilku miesiącach, w wyniku ofensywy Unii w rejonie Nowego Madrytu i Island No. 10, wojska konfederackie zostały zmuszone do opuszczenia fortu 4 czerwca 1862 roku. Już dwa dni później miejsce to zostało zajęte przez siły federalne, które wykorzystały jego położenie do kontrolowania żeglugi na rzece Missisipi i zabezpieczenia podejścia do Memphis.
Struktura fortu – obrona, która stała się pułapką
Fort Pillow, mimo swojego położenia na wysokim, stromym brzegu rzeki, nie był twierdzą nie do zdobycia. Jego konstrukcja, oparta na trzech liniach okopów w półokręgu, miała chronić przed atakiem z lądu. Centralnym punktem była gruba na ponad 1,2 metra i wysoka na około 2,4 metra zapora ziemna, otoczona głęboką fosą. Problem jednak polegał na tym, że ta sama struktura, która miała zapewnić bezpieczeństwo, utrudniała skuteczną obronę. Żołnierze musieli wspinać się na szczyt wału, by oddać strzał – wystawiając się tym samym na ogień wroga.
Dodatkowo, w forcie znajdowało się zaledwie sześć dział artyleryjskich, których ustawienie nie pozwalało na skuteczny ostrzał wrogów z bliska – w miarę jak Konfederaci zbliżali się do pozycji, działa stawały się bezużyteczne. Dla wsparcia obrony przewidziano również obecność jednostki marynarki wojennej – USS New Era, dowodzonej przez kapitana Jamesa Marshalla. Mimo to, jej rola w nadchodzącym starciu okazała się minimalna.
Droga do starcia – marsz Forresta i plany ataku
W marcu 1864 roku, gdy wojna secesyjna trwała już czwarty rok, Konfederacja coraz częściej sięgała po działania o charakterze rajdowym. Ich celem było nie tylko zdobycie zapasów i zdezorganizowanie działań przeciwnika, ale również wywołanie chaosu na jego tyłach. W tym właśnie duchu generał major Nathan Bedford Forrest, jeden z najbardziej utalentowanych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych dowódców kawalerii Konfederacji, rozpoczął śmiały rajd na terytorium Zachodniego Tennessee i Kentucky.
16 marca 1864 roku wyruszył w kierunku północnym ze swoją „Kawalerią Zachodniego Tennessee i Północnego Mississippi”, liczącą łącznie około 7 000 ludzi. W skład jego sił wchodziły m.in. dywizje pod dowództwem generałów Jamesa R. Chalmersa i Abe Buforda, a także brygady pułkowników Roberta V. Richardsona, Tyree H. Bella, A. P. Thompsona oraz Roberta M. McCullocha. W odróżnieniu od regularnych oddziałów armii Unii, były to często luźno zorganizowane, lecz skuteczne formacje kawaleryjskie, znane z mobilności i bezwzględności.
Forrest był dowódcą o znakomitych zdolnościach taktycznych, lecz jednocześnie owianym złą sławą z powodu brutalnego podejścia do walki, zwłaszcza wobec czarnoskórych żołnierzy Unii. W trakcie swojego rajdu już wcześniej wykazał determinację, grożąc przeciwnikowi totalną zagładą.
W czasie ataku na Paducah w stanie Kentucky, 25 marca 1864 roku, próbował zmusić do kapitulacji stacjonujące tam oddziały federalne, wysyłając wiadomość do dowódcy Jeśli będę musiał szturmować wasze umocnienia, nie liczcie na litość. Słowa te – możecie nie liczyć na litość – nie były pustą pogróżką. Choć pułkownik Stephen G. Hicks, dowódca sił Unii w Paducah, odmówił poddania fortu, a Forrest nie zdobył umocnień, to zniszczenia w mieście i straty wśród ludności oraz żołnierzy były znaczne.
Fort Pillow na celowniku – przygotowania do oblężenia
Po nieudanym zdobyciu Paducah, Forrest przeniósł swoją uwagę na Fort Pillow. Informacje wywiadowcze wskazywały, że w forcie stacjonuje około 500–600 żołnierzy – stosunkowo niewielki garnizon, za to wyposażony w konie i zapasy, które mogłyby zasilić konfederackie siły. 4 kwietnia 1864 roku Forrest napisał w liście do przełożonych: W Forcie Pillow znajduje się federalny oddział liczący 500 lub 600 ludzi, którym zajmę się za dzień lub dwa, ponieważ mają konie i zaopatrzenie, których potrzebujemy.
Zanim jednak rozpoczął oblężenie, rozdzielił część swoich sił – oddziały generała Buforda miały ponownie zaatakować Paducah, podczas gdy on sam z około 1 500–2 500 ludzi ruszył ku Fort Pillow.
W forcie w tym czasie panowało napięcie i niepewność. Dowódcą garnizonu był major Lionel F. Booth, doświadczony oficer, który przybył z oddziałami afroamerykańskimi zaledwie dwa tygodnie wcześniej, 28 marca. Jego zadaniem było wzmocnienie załogi i przygotowanie fortu do możliwego ataku. Czarnoskórzy żołnierze, którzy wcześniej byli niewolnikami, doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co oznaczałby dla nich powrót w ręce Konfederatów – niewolę, brutalne traktowanie, a niejednokrotnie śmierć.
Wśród żołnierzy panowało poczucie, że jeśli dojdzie do walki, muszą bronić się do końca – nie tylko jako wojskowi, ale także jako wolni ludzie, którzy walczą o prawo do własnej egzystencji. W Fort Pillow stacjonowali również żołnierze Batalionu Bradforda, składającego się głównie z białych rekrutów z Zachodniego Tennessee. Wśród nich panował równie silny lęk – wiedzieli, że jako lokalni „zdrajcy” Południa, mogą być traktowani z wyjątkową nienawiścią przez swoich dawnych sąsiadów.
12 kwietnia 1864 – dzień, który przejdzie do historii
Rankiem 12 kwietnia 1864 roku Fort Pillow został całkowicie otoczony. Forrest przybył osobiście na miejsce około godziny 10:00. Już wtedy pozycje konfederackie były silnie obsadzone, a fort znajdował się pod ciągłym ogniem snajperów. Jedna z pierwszych kul trafiła konia Forresta, rzucając go na ziemię – był to jeden z trzech wierzchowców, które stracił tego dnia. Pozycje konfederatów znajdowały się na wyższych partiach terenu, co pozwalało im na ostrzał wewnętrznych struktur fortu z niemal całkowitym impetem. Jedna z kul zabiła majora Bootha, co sprawiło, że dowództwo musiał przejąć major Bradford.
Obrońcy mieli trudności z odpieraniem ataków. Niezniszczone w porę baraki, które znajdowały się zaledwie około 140 metrów od południowego skrzydła fortu, zostały zajęte przez Konfederatów. Z tych pozycji prowadzili oni śmiertelny ostrzał z bliska, chronieni przez ściany i okopy. Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna.
Ostatnia szansa – ultimatum Forresta i odpowiedź garnizonu
W godzinach popołudniowych, gdy ostrzał nasilał się, sytuacja garnizonu Fort Pillow była już dramatyczna. Żołnierze Unii tracili ludzi, morale słabło, a możliwości obrony były coraz bardziej ograniczone. Pomimo tego, że jednostka miała wsparcie w postaci uzbrojonego statku USS New Era, okazało się, że jednostka była całkowicie pasywna – jej działa pozostawały zamknięte, a załoga nie odpowiadała na ostrzał.
Około 15:30 Nathan Bedford Forrest wysłał oficjalne ultimatum do dowódcy fortu, które brzmiało:
Zachowanie oficerów i żołnierzy załogi Fortu Pillow było takie, że daje im prawo do traktowania jako jeńców wojennych. Żądam bezwarunkowej kapitulacji całej załogi, obiecując, że zostaniecie potraktowani jak jeńcy wojenni. Moi ludzie właśnie otrzymali świeży zapas amunicji i z obecnych pozycji mogą z łatwością przeprowadzić szturm i zdobyć fort. Jeśli moje żądanie zostanie odrzucone, nie mogę wziąć odpowiedzialności za los waszego oddziału
Bradford, który nie ujawnił, że Booth nie żyje, odpowiedział z prośbą o jedną godzinę na rozważenie propozycji. Forrest był jednak nieugięty. Uznał, że odwlekanie decyzji to próba zyskania czasu na przybycie ewentualnych posiłków z rzeki. Dlatego odpisał, że daje tylko 20 minut, po czym nastąpi atak.
Bradford odpowiedział krótko i jednoznacznie: Nie poddam się.
Po tej odpowiedzi Forrest wydał rozkaz do rozpoczęcia natarcia. Jego sygnałem był dźwięk trąbki bojowej.
Szturm – kiedy mury nie wystarczyły
Konfederaci ruszyli do szturmu błyskawicznie i z niezwykłą precyzją. Atak został przeprowadzony falowo:
- Pierwsza fala żołnierzy zeszła do fosy otaczającej wały fortu.
- Druga fala wykorzystała ich jako „drabinę” – wspinając się po ich plecach i rękach na skraj umocnień.
- Następnie, stojąc na krawędzi, wyciągali pierwszą falę na górę, co pozwalało zdobywcom przełamać obronę bez większych strat.
- Gdy tylko znaleźli się na szczycie wału, rozpoczęli ostrzał z bliska do przerażonych obrońców. Nie była to już regularna bitwa – był to chaos, przerażenie i rzeź.
Żołnierze Unii, zaskoczeni szybkością ataku, nie mieli czasu na reorganizację. Część z nich próbowała wycofać się w kierunku przystani rzecznej, skąd – jak im wcześniej mówiono – USS New Era miał zapewnić wsparcie ogniowe i umożliwić ewakuację. Jednak ku ich przerażeniu, statek nie otworzył ognia – prawdopodobnie z obawy przed trafieniem własnych ludzi lub w wyniku błędnych rozkazów.
Uciekinierzy zostali więc wystawieni na ogień ze wzgórz – snajperzy konfederaccy, rozlokowani wcześniej przez Forresta, ostrzeliwali zarówno uciekających po ziemi, jak i tych, którzy próbowali dopłynąć do rzeki. Wielu zginęło w wodzie, inni – trafieni z broni palnej – tonęli z powodu ran lub z wyczerpania.
Bitwa o Fort Pillow. Masakra – kiedy wojna przekroczyła granice człowieczeństwa
Po przełamaniu obrony sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli. Choć wielu żołnierzy Unii rzuciło broń i próbowało się poddać, Konfederaci – wbrew konwencjom wojennym – kontynuowali ostrzał i zabijali bezbronnych. Padły przerażające hasła, które wielu świadków słyszało wyraźnie:
„No quarter! No quarter!” (Nie brać jeńców!)
Zeznania ocalałych oraz późniejsze dochodzenia jednoznacznie wskazywały, że znaczna część ofiar została zamordowana już po tym, jak podnieśli ręce w geście kapitulacji. Dotyczyło to szczególnie czarnoskórych żołnierzy, którzy – jak wynika z wielu relacji – byli rozstrzeliwani, bagnetowani, a niekiedy nawet paleni żywcem.
Wstrząsający był list Achillesa V. Clarka, sierżanta armii Konfederacji, który pisał do swoich sióstr zaledwie dwa dni po masakrze:
Biedni, zwiedzeni Murzyni podbiegali do naszych ludzi, padali na kolana i z uniesionymi rękami błagali o litość, ale kazano im wstać, po czym zostali zastrzeleni… Krew, ludzka krew, stała wokół w kałużach, a mózgi można było zbierać garściami… Generał Forrest rozkazał strzelać do nich jak do psów i rzeź trwała dalej.
Według zeznań, wielu żołnierzy konfederackich początkowo próbowało powstrzymać masakrę, ale napotkali brak zgody przełożonych. Forrest, choć rzekomo nie uczestniczył bezpośrednio w ostatniej fazie walk, nie podjął żadnych kroków, by zatrzymać rzeź.
Bitwa o Fort Pillow – reakcja na masakrę
W ciągu kilku dni od zdarzenia informacja o tym, co wydarzyło się w Fort Pillow, rozeszła się po całych Stanach Zjednoczonych. 16 kwietnia 1864 roku, zaledwie cztery dni po masakrze, relacje o niej trafiły do największych amerykańskich gazet: The New York Times, New-York Tribune, New York Herald, Chicago Tribune, St. Louis Missouri Democrat, a także Cincinnati Gazette.
Wszystkie te media opierały swoje doniesienia na relacjach żołnierzy i oficerów, którzy ocaleli i zostali przewiezieni parowcem Platte Valley do szpitala w Mound City, Illinois. Na pokładzie statku znajdowały się także ciała tych, którzy zmarli z ran lub zostali zamordowani, a ich liczba – jak szybko się okazało – była zatrważająca.
Wśród wielu relacji szczególnie poruszały te, które opowiadały o metodycznym i bezlitosnym zabijaniu czarnoskórych żołnierzy, nawet tych, którzy poddali się lub próbowali się ratować. Ciała były okaleczone, czaszki zmiażdżone, wiele z ofiar miało rany wskazujące na egzekucje z bliskiej odległości.
The New York Times opublikował dramatyczny opis:
Czarnoskórzy żołnierze i ich oficerowie zostali rozstrzelani, zadźgani bagnetami i zabici mieczami z zimną krwią… Z czterystu czarnoskórych żołnierzy przeżyło jedynie około dwudziestu! Co najmniej trzystu z nich zostało zabitych po kapitulacji!
Ten przekaz nie był odosobniony. Nawet oficerowie Marynarki Wojennej USA, tacy jak kapitan James Marshall, potwierdzili, że żadne kobiety i dzieci nie znajdowały się w forcie w chwili ataku – zostały wcześniej ewakuowane na barki i odholowane w górę rzeki. Dlatego późniejsze konfederackie tłumaczenia o „chaosie bitewnym” i „zabiciu przypadkowych cywilów” zostały szybko zdementowane.
Oficjalne dochodzenie – Kongres reaguje
W odpowiedzi na masakrę, Kongres Stanów Zjednoczonych powołał specjalną komisję śledczą: Joint Committee on the Conduct of the War, której zadaniem było przeprowadzenie dochodzenia i zebranie zeznań świadków. Komisja rozpoczęła przesłuchania niemal natychmiast i zebrała liczne relacje żołnierzy, oficerów, lekarzy i marynarzy, którzy znajdowali się w forcie lub jego okolicy.
Z materiałów komisji wynikało jednoznacznie, że:
- znaczna część garnizonu Fort Pillow poddała się bez walki,
- czarnoskórzy żołnierze byli celem celowej eksterminacji,
- hasło „No quarter!” było wielokrotnie wykrzykiwane przez żołnierzy Forresta,
- osoby nieuzbrojone, rannych i tych, którzy się poddali, rozstrzeliwano lub bagnetowano,
- ciała leżały w kałużach krwi, wiele było okaleczonych i spalonych.
W swoim raporcie końcowym komisja napisała wprost: doszło do masowego mordu, nie walki militarnej.
Listy i relacje – głos uczestników wydarzeń
Oprócz oficjalnych raportów wojskowych, do opinii publicznej dotarły również prywatne listy i świadectwa, które jeszcze bardziej potęgowały szok. Jednym z najbardziej znanych był wspomniany wcześniej list sierżanta Achillesa V. Clarka, który pisał:
Fort okazał się wielką rzeźnią. Krew, ludzka krew, stała wokół w kałużach, a mózgi można było zbierać garściami… Razem z kilkoma innymi próbowałem powstrzymać masakrę… ale generał Forrest rozkazał strzelać do nich jak do psów i rzeź trwała dalej…
To wstrząsające świadectwo potwierdzało, że rozkazy zabijania nadeszły z góry, a nawet jeśli Forrest nie brał bezpośredniego udziału w ostatnich minutach rzezi, to nie zrobił nic, by ją przerwać.
W przeciwieństwie do niego, pułkownik William F. Bradford, dowódca po śmierci Bootha, został schwytany żywcem, a następnie – według wielu świadków – rozstrzelany po kilku dniach, mimo że był jeńcem wojennym. Inne źródła sugerują, że został poddany parodii sądu polowego.
Bitwa o Fort Pillow i sporne relacje – „bitwa” czy „zbrodnia”?
Konfederackie źródła podjęły próbę obrony działań swoich wojsk. Wśród argumentów, które się pojawiały, były m.in. twierdzenie, że :
- żołnierze Unii nie poddali się formalnie, ponieważ flaga USA nadal powiewała nad fortem,
- wskazanie, że część uciekających miała wciąż broń w rękach i odpowiadała ogniem,
- interpretacja wydarzenia jako „intensywnej walki w trudnych warunkach terenowych”.
W relacji generała Forresta, zawartej w jego oficjalnym raporcie z 26 kwietnia 1864 roku, czytamy: zostało wystosowane żądanie kapitulacji, które zostało odrzucone… Rzeka została zabarwiona krwią zamordowanych na długości dwustu jardów. W forcie znajdowała się duża liczba cywilów, którzy schronili się tam, by uniknąć poboru do wojska. Większość z nich rzuciła się do rzeki i utonęła.
Co ciekawe, w tym samym raporcie Forrest twierdził, że zginęło około 500 żołnierzy Unii, z czego większość to „negroes and Tennessee Tories” – określenie używane wobec białych mieszkańców Południa, którzy opowiedzieli się po stronie Unii. Sposób formułowania tego raportu nie pozostawia wątpliwości – Forrest nie tylko nie zaprzeczał rzezi, ale wręcz się nią szczycił.
Polityczne konsekwencje masakry – reakcje Lincolna, Granta i Shermana
Wieści o tym, co wydarzyło się w Fort Pillow, wstrząsnęły nie tylko opinią publiczną, ale i najwyższymi władzami Unii. Prezydent Abraham Lincoln, choć już wcześniej był świadomy brutalności wojny, stanął przed wyjątkowo trudnym dylematem. Czy odpowiedzieć na zbrodnię odwetem, czy też kontynuować wojnę z dotychczasowym podejściem, wierząc, że zwycięstwo i sprawiedliwość nadejdą poprzez prawo, nie zemstę?
3 maja 1864 roku, podczas posiedzenia gabinetu, Lincoln poprosił członków rządu o pisemne opinie, jak należy zareagować. Wśród głosów padły różne propozycje. Salmon P. Chase, sekretarz skarbu, optował za zastosowaniem Rozkazu o Odwecie z 30 lipca 1863 roku, który zakładał wykonanie egzekucji na jeńcach Konfederacji w odpowiedzi na każdą tego typu zbrodnię.
Edwin M. Stanton, sekretarz wojny, był zdania, że należy schwytać i osądzić osoby odpowiedzialne, w tym generała Forresta.Montgomery Blair, naczelny poczmistrz, sugerował przykładne ukaranie konkretnych sprawców, nie masowe represje. Z kolei William H. Seward, sekretarz stanu, chciał wysłać formalne zapytanie do dowództwa Konfederacji, by ustalić oficjalne stanowisko ich strony wobec masakry.
Lincoln, po zapoznaniu się z opiniami, nie podjął jednoznacznej decyzji o represjach. W rozmowie z Frederickiem Douglassem miał powiedzieć:
Gdybyśmy raz rozpoczęli odwet, nie sposób przewidzieć, gdzie by się on zakończył. Sprawców można naprawdę dosięgnąć jedynie poprzez skuteczne prowadzenie wojny do zwycięstwa.
Ostatecznie Lincoln uznał, że najlepszą odpowiedzią na zbrodnię Forresta będzie zwycięstwo Unii.
Reakcja dowódców – Grant i Sherman na temat Fort Pillow
Generał Ulysses S. Grant, naczelny dowódca armii Unii, zareagował zdecydowanie. 17 kwietnia 1864 roku wydał rozkaz dla generała Benjamina F. Butlera, który prowadził negocjacje wymiany jeńców z Konfederacją. Rozkaz brzmiał jasno: żołnierze czarnoskórzy muszą być traktowani dokładnie tak samo jak biali. Jeśli Konfederacja odmówi, Unia zawiesi wszystkie wymiany jeńców.
Grant napisał do Butlera: Należy to uznać za odmowę z ich strony dalszej wymiany jeńców i tak też będziemy to traktować.
Reakcja Konfederacji? Otwarta odmowa. James A. Seddon, sekretarz wojny Konfederacji, stwierdził w czerwcu 1864 roku: Wątpię jednak, czy wymiana Murzynów za naszych żołnierzy byłaby w ogóle tolerowana… Nigdy nie powinniśmy być obciążani takimi jeńcami.
Równie ważna była opinia generała Williama Tecumseha Shermana, dowódcy armii Unii na Zachodzie. W prywatnej korespondencji przyznał:
Nie ma wątpliwości, że ludzie Forresta zachowali się jak barbarzyńcy, rozstrzeliwując bezbronną czarnoskórą załogę po zdobyciu fortu… ale powiedziano mi, że Forrest osobiście zaprzeczał swojemu aktywnemu udziałowi w szturmie i że przerwał ogień, jak tylko było to możliwe.
Sherman, choć uznał, że żołnierze Forresta dopuścili się barbarzyństwa, miał również świadomość, że sam Forrest cieszył się opinią „honorowego wobec jeńców”, o ile nie byli czarnoskórzy. Ta ambiwalencja w ocenach była symptomatyczna dla epoki – nawet dowódcy Unii nie zawsze w pełni potępiali zbrodnie wojenne wobec Afroamerykanów.
Zmiana polityki wojennej i społeczny rezonans
Masakra w Fort Pillow stała się punktem zwrotnym w polityce Unii wobec żołnierzy afroamerykańskich. Do tej pory traktowani byli z podejrzliwością, a wielu dowódców unikało ich udziału w walce z obawy przed problemami dyscyplinarnymi czy politycznymi.
Po wydarzeniach z Fort Pillow opinia publiczna domagała się odwetu i uznania równych praw dla czarnoskórych żołnierzy. Rekrutacja Afroamerykanów przyspieszyła, szczególnie na Południu, gdzie wielu zbiegłych niewolników chciało walczyć z dawnymi oprawcami.
Po raz pierwszy oficjalnie zaczęto mówić o „masakrze” jako o odrębnym pojęciu od „bitwy”. Historyk Richard Fuchs napisał: Zdarzenie w Fort Pillow było po prostu orgią śmierci, masowym linczem mającym zaspokoić najpodlejsze instynkty — celowym morderstwem z najnikczemniejszych powodów — rasizmu i osobistej nienawiści.
Z kolei Andrew Ward, w obszernej analizie wydarzeń, zauważył: To, czy masakra była zaplanowana, czy spontaniczna, nie rozwiązuje podstawowego pytania: czy doszło do masakry… bez wątpienia doszło — w każdym słownikowym znaczeniu tego słowa.
Bitwa o Fort Pillow – liczby, groby, milczenie
Po opuszczeniu Fort Pillow przez Konfederatów, miejsce to stało się cichym świadkiem tragedii. Mimo że zwycięzcy mogli zdobyć zapasy, konie czy broń, militarnie nie osiągnęli wiele. Fort został porzucony jeszcze tej samej nocy, a jego strategiczne znaczenie w kampanii wojennej było znikome. Pozostało za to coś innego – stos trupów, zapach prochu i milczenie po rzezi.
Zgodnie z raportem Fredericka Dyer’a z 1908 roku, siły Unii w Fort Pillow straciły łącznie 574 ludzi:
- 350 zabitych i śmiertelnie rannych,
- 60 rannych,
- 164 zaginionych lub wziętych do niewoli.
W porównaniu do tych liczb straty Konfederatów były niezwykle niskie – 14 zabitych i 86 rannych. Ta dysproporcja, niezwykle rzadka w klasycznych bitwach, stanowiła jeden z kluczowych dowodów na to, że mamy do czynienia nie z walką, lecz masakrą.
Równie wymowne były dane dotyczące tego, kto zginął. Spośród wszystkich poległych:
- tylko 58 czarnoskórych żołnierzy zostało wziętych do niewoli, co stanowiło zaledwie 20% ich liczby,
- wśród białych żołnierzy odsetek jeńców wynosił około 60%,
- większość zabitych czarnoskórych żołnierzy poniosła śmierć po złożeniu broni, o czym zeznali zarówno świadkowie, jak i osoby postronne.
W 1867 roku ciała poległych zostały ekshumowane i przeniesione na Memphis National Cemetery. Do dziś 109 grobów zostało zidentyfikowanych – większość z nich to mogiły czarnoskórych żołnierzy, których nazwiska i historie przez wiele lat pozostawały zapomniane.
Pamięć i milczenie – bitwa o Fort Pillow jako tabu historyczne
Przez dziesięciolecia po zakończeniu wojny secesyjnej, temat Fort Pillow był traktowany z dużą rezerwą. Na Południu starano się go bagatelizować lub usprawiedliwiać, powołując się na „chaos bitewny”, „niezrozumienia” i „naturalny gniew żołnierzy wobec zdrajców i byłych niewolników”.
Na Północy natomiast, choć w latach 60. XIX wieku Fort Pillow był używany jako symbol jedności i odwagi Afroamerykanów, w XX wieku coraz częściej zniknął z oficjalnych podręczników historii. Powodem był m.in. rasizm instytucjonalny i niechęć do poruszania niewygodnych tematów.
Co gorsza, sam Nathan Bedford Forrest, uznany przez wielu za winnego masakry, zyskał po wojnie popularność i status lokalnego bohatera. Został m.in. pierwszym Wielkim Czarownikiem Ku Klux Klanu, co jeszcze silniej łączyło go z przemocą wobec czarnoskórych Amerykanów. Mimo to jego pomniki przez wiele lat zdobiły parki i szkoły w Tennessee.
Dopiero współczesna historiografia – w szczególności po latach 90. XX wieku – zaczęła jednoznacznie definiować wydarzenia z Fort Pillow jako zbrodnię wojenną o podłożu rasistowskim. Historyk John Cimprich pisał:
Nowy paradygmat w postawach społecznych oraz pełniejsze wykorzystanie dostępnych dowodów sprzyjają interpretacji tych wydarzeń jako masakry… reinterpretacja tego zdarzenia w ciągu ostatnich trzydziestu lat daje pewną nadzieję, że społeczeństwo może wyjść poza dawne uprzedzenia.
Dziś Fort Pillow to nie tylko historyczny punkt na mapie. To miejsce pamięci, refleksji i edukacji. Teren dawnego fortu został w 1974 roku wpisany na listę National Historic Landmarks, a w jego obrębie utworzono Fort Pillow State Historic Park. Choć przez lata ekspozycja na miejscu była uboga, a tablice informacyjne marginalizowały rolę Afroamerykanów, od początku XXI wieku coraz więcej uwagi poświęca się czarnoskórym ofiarom.
12 kwietnia 2017 roku, w 153. rocznicę bitwy, odbyła się tam uroczysta ceremonia złożenia wieńców, z udziałem pocztu sztandarowego i salwy honorowej. Był to jeden z pierwszych oficjalnych aktów oddania hołdu żołnierzom United States Colored Troops, którzy zostali zabici, bo chcieli być wolni i równi.
Warto również wspomnieć o znaczeniu Fort Pillow w ruchu praw obywatelskich w XX wieku. Wielu działaczy, w tym Dr. Martin Luther King Jr., odnosiło się do historii Afroamerykanów w wojnie secesyjnej jako niedocenionego fundamentu walki o równość. Fort Pillow, choć rzadziej wspominany publicznie, stał się symbolem ofiary złożonej za prawa obywatelskie, zanim jeszcze ktokolwiek użył tego pojęcia.
Bitwa o Fort Pillow jako symbol – obecność w kulturze, polityce i edukacji
Współczesne spojrzenie na Fort Pillow nie jest już wyłącznie analizą militarną. Z biegiem lat to miejsce stało się symbolem większych pytań: o to, kto ma prawo do bycia bohaterem; kto decyduje o kształcie pamięci historycznej; jak opowiadamy o cierpieniu; i wreszcie – jak długo uprzedzenia potrafią przetrwać w strukturach społecznych i politycznych.
Choć temat masakry długo był wypierany z programów edukacyjnych, od początku XXI wieku różne instytucje muzealne, uczelnie i organizacje społeczne zaczęły aktywnie działać na rzecz jego przywrócenia.
Bitwa o Fort Pillow w świadomości Amerykanów – od zapomnienia do uznania
Proces rehabilitacji pamięci o Fort Pillow nie był ani szybki, ani łatwy. Długo pokutowało przekonanie, że to „tylko jedno z wielu brutalnych wydarzeń wojny”. Dopiero przełom XX i XXI wieku przyniósł nową refleksję, której kluczowymi elementami były:
- zmiana podejścia do historii Afroamerykanów jako integralnej części historii USA,
- wzrost znaczenia ruchów obywatelskich, domagających się sprawiedliwości historycznej,
- rozwój historiografii postkolonialnej i badań nad pamięcią zbiorową,
- publiczna dyskusja nad pomnikami Konfederatów i miejscem ich symboli w przestrzeni publicznej.
Wielu komentatorów zwraca dziś uwagę, że Fort Pillow to nie tylko historia Afroamerykanów, ale także historia białej odpowiedzialności, przemilczenia i trudnej prawdy. Jak napisał James Lockett, badacz relacji rasowych w XIX wieku, w umysłach mieszkańców Południa… tak jak dawni niewolnicy nie mogli być wyborcami ani sprawować urzędów, tak samo nie mogli być żołnierzami — i dlatego nie traktowano ich, w Fort Pillow i gdzie indziej, jak poddających się żołnierzy.
Fort Pillow, jego ofiary i ich historia stały się dziś jednym z najpotężniejszych symboli oporu wobec systemowego rasizmu – zarówno w przeszłości, jak i w czasach współczesnych.
Dlaczego Fort Pillow to coś więcej niż bitwa?
Z perspektywy czasu jasne jest, że Fort Pillow nie był zwykłą bitwą, ani nawet „tylko” tragiczną pomyłką dowódczą. To była masakra z premedytacją, motywowana ideologiczną i rasową nienawiścią, której ofiarami padli żołnierze walczący z bronią w ręku — ale także z godnością, odwagą i przekonaniem o własnym człowieczeństwie.
W obliczu uprzedzeń, których echa słychać do dziś, historia Fort Pillow pozostaje ostrzeżeniem i lekcją. Przypomina, że wojna nie tylko rozgrywa się na polach bitew, ale także w umysłach ludzi: w tym, jak klasyfikujemy innych jako „gorszych”, „innych”, „niegodnych”. Przypomina też, że cisza po zbrodni może być równie bolesna jak sama zbrodnia.
Dziś, kiedy pochylamy głowy nad grobami poległych w Fort Pillow, oddajemy cześć nie tylko ich śmierci, ale również ich niespełnionemu marzeniu o sprawiedliwym świecie. Być może największym hołdem, jaki możemy im złożyć, jest to, by historia, którą wielu próbowało wymazać, nigdy już nie została zapomniana.
Bibliografia:
- Cimprich John, Fort Pillow, a Civil War Massacre, and Public Memory, 2005 [online].
- Eicher David J., The Longest Night: A Military History of the Civil War, New York 2001.
- Fuchs Richard L., An Unerring Fire. The Massacre of Fort Pillow, Pennsylvania 2002.
- Jordan Thomas, John P. Pryor, The Campaigns of General Nathan Bedford Forrest: And of Forrest’s Cavalry, New York 1996.
- McPherson James M., The Battle Cry of Freedom. The American Civil War, London 1990.
- Ward Andrew, River Run Red. The Fort Pillow Massacre in the American Civil War, New York 2005.
- United States. War Dept, The War of the Rebellion: A Compilation of the Official Records of the Union and Confederate Armies, U.S. Government Printing Office, 1891 [online].