Dni pogrudniowe | Recenzja

A. Dębska (wybór i opracowanie) Dni pogrudniowe. Dzienniki stanu wojennego

Decyzja generała Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego słusznie spotyka się z potępieniem i negacją. Nie ulega wątpliwości, że była ona bezprawna i zupełnie nielegalna. Jej jedynym zadaniem było zdławienie odruchów demokratycznych  w społeczeństwie polskim po euforii „Solidarności”. Władze komunistyczne ogarnął strach. Wyprowadzenie wojska na ulicę miało być synonimem siły połączonej z nieustępliwością. A jak stan wojenny odczuwali ludzie pochodzący z różnych grup społecznych? Na tak postawione pytanie odpowiadają „Dni pogrudniowe”.

Nie da się ukryć, że coraz bardziej przemija pokolenie, które tak zupełnie świadomie przeżywało okres stanu wojennego. Lub było w tym czasie w jakiś sposób represjonowane. Za kilkanaście lat ich status będzie podobny do kombatantów okresu II wojny światowej. Nic się na to nie poradzi – jest to naturalny proces przemijania, tak niezwykle cenny dla historii. Zadaniem młodszych jest uważne słuchanie tego, co ci ludzie chcą nam powiedzieć. Jak chcą nam przedstawić Polskę i świat, a nade wszystko zapewne głęboko skrywane przez lata emocje czy tajemnice. Sam należę do pokolenia, które komunizm zna tylko z opowieści rodzinnych. Sama ta epoka bardzo długo była dla mnie zupełnie niewyobrażalne. Dlatego tak bardzo cenię sobie tego rodzaju pozycje. Pozycje, które przybliżają miejsca, czasy i wydarzenia w sposób nie tylko naukowy. Bardziej przecież cenimy styl literacki, bliższy przecież odbiorcy.

Przeczytaj też felieton „Co z tą rosyjską interwencją?”

Tytuł

Chciałbym zaraz na początku uwypuklić trafność tytułu recenzowanej publikacji. „Dni pogrudniowe” są doskonałą cezurą czasową. 13 grudnia to dla wielu żyjących w tamtym czasie pewna granica, porównywalna do przekroczenia Rubikonu przez Juliusza Cezara. Z tym, że tym razem kośćmi rzuciła PZPR i w dłuższej perspektywie przegrała. Przeceniła przecież swoje możliwości, ale przede wszystkim nie rozumiała społeczeństwa, którym rządziła. Od 13 grudnia (pomimo wizji sukcesu) trwał wolniejszy, a potem coraz szybszy upadek systemu przetransportowanego nad Wisłę z Moskwy niemal 50 lat wcześniej. Poprzez stan wojenny okazało się, że żadna ze stron nie ma do siebie zaufania. Ani partia do ludzi, ani ludzie do partii. A rozwiązania siłowe takie jak pacyfikacja kopalni „Wujek” były jedynie potwierdzeniem diagnoz stawianych dużo wcześniej przez obóz demokratyczny. Krótko mówiąc, 13 grudnia 1981 r. na zawsze już zmienił Polskę. Co gorsza lej podziałów widocznych na różnych płaszczyznach nie został zasypany aż do dziś.

Zawartość

Skupiając się jednak na zawartości publikacji, to znajduje się w niej dziewięć punktów widzenia na okoliczności i przebieg stanu wojennego. Od zaskoczonego milicjanta, po nauczyciela, studenta, matkę czy ojca. Ich konkluzje, oceny, wrażenia czy odczucia pozornie tak od siebie różne, w zdecydowanej większości – wbrew pozorom-są ze sobą zbieżne. Wyrażają też właściwie to samo: zagubienie, zdziwienie, przerażenie, niepewność, strach pokazywany z różnych perspektyw, ale w istocie taki sam. Okazuje się, że teoretycznie nawet tak bardzo podzielone społeczeństwo w chwilach tragicznych czy trudnych potrafi się skonsolidować. Sądzę, że taki stan rzeczy trwa do dziś! A przykłady takie jak śmierć Jana Pawła II, czy wybuch wojny na Ukrainie pamięta każdy.

Otwarcie przyznam, że najbardziej ujęła mnie wizja stanu wojennego w perspektywie podchorążego, romowca, a także dziennikarza.

Może spodoba Ci się artykuł: Prawo czy bezprawie – stan wojenny a prawo PRL

W kolejnych częściach opowiadających o dniach pogrudniowych z ich perspektywy wyraźnie da się wyczuć zaskoczenie wątpliwości, rozterki moralno-etyczne. Stoi to w ostrej sprzeczności z lansowaną wiele lat tezą, jakoby wojsko,  inne jednostki mundurowe czy media, bez oporów wykonywały wówczas wszelkie rozkazy i polecenia. Wizja literacka bliższa człowiekowi współczesnemu – ukazuje, że za mundurem także był człowiek w całym tego słowa znaczeniu, pełnym sprzeczności, a czasem również rozemocjonowanym. Wszystkie te elementy Czytelnik nie tylko widzi w tekście, ale również odczuwa razem z bohaterami.

Technikalia

Chciałem zwrócić także uwagę na piękny, czysty, literacki język użyty w publikacji. Być może dla niektórych z Państwa będzie on nieco zbyt przesadzony, czy perlisty, ale mnie właśnie przypadł do gustu. Trzeba podkreślić, że pomimo tego, każda ze wspomnianych postaci jest wyrazista i konkretna, nawet przypomina trochę Sienkiewiczowski sposób kreacji bohaterów. Wszystko to sprawia, że  całość czyta się naprawdę szybko i sprawnie. Sam nawet nie zauważyłem kiedy przekroczyłem ponad połowę, a potem pochłonąłem całość. Wielkie brawa dla Autorów oraz Zespołu. Oczami wyobraźni widzę przed tym tomem wielkie nadzieje – chociażby w formie sztuki teatralnej. Pozostawiam to jednak do uznania zespołu redakcyjnego.

Dawno już nie czytałem czegoś, co w tak prosty, ale zarazem niezwykle dobitny sposób przedstawiałoby jedne z najnowszych wydarzeń z historii Polski. Dodatkowo dodatkowym katalizatorem emocji niewątpliwie okładka – zaśnieżone podwórko widziane z okna. Może właśnie dzięki takim formom literackim – nieskomplikowanym, pozbawionym zbędnych ozdobników, czy indoktrynacji politycznych a skupiającym się na faktach oraz osobistych wrażeniach – staną się one w końcu bardziej zrozumiałe. Nie da się wciąż żyć w świecie niedokończonych wątków i niedomówień. Oby był to sposób na to, by historia przestała dzielić, a zaczęła łączyć. Oby.

Wydawnictwo: KARTA

Ocena recenzenta: 6/6

Dominik Majczak

Comments are closed.