Dobry żołnierz to żywy żołnierz – o medycynie wojskowej słów kilka

Historia ludzkości nierozerwalnie związana jest z wojną. Człowiek od zawsze udoskonalał sposoby na zabicie innych. Wiązało się to z postępem medycyny, która próbowała, z różnym skutkiem, uratować ofiary coraz bardziej śmiercionośnych wynalazków. Przez wieki trwania wojen zmienił się charakter ran, miejsce ich występowania, a przede wszystkim śmiertelność.  Ta ostatnia zaczęła maleć szczególnie w II poł. XX wieku i od tej pory niewiele się zmieniła i jest z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić iż tak pozostanie.

Postęp medycyny, w tym również wojskowej, odbywał się zawsze. Jednak to przełom XVIII i XIX w. wydaje się początkiem ewolucji medycyny w kierunku obecnego. Od tego momentu możemy obserwować, że ówcześni lekarze zaczęli pojmować jak leczyć żołnierzy tak, aby przeżyli. Mimo początku tego postępu okres wojen napoleońskich to nadal czas wysokiej śmiertelności, ale możemy zobaczyć już pierwsze pozytywne zmiany. Niewątpliwie ważnym momentem było wprowadzenie ambulansu konnego, który pozwalał lekarzom podążać za oddziałami już na polu bitwy. Co prawda był to jeden ambulans na pułk, a jeden lekarz czy aptekarz przypadał na kilkuset żołnierzy jednak świadczy to o tym, że rozumiano potrzebę jak najszybszej pomocy. Tą szybką pomocą najczęściej w przypadku postrzału była amputacja. Wprawny chirurg z tego okresu potrafił uciąć kończynę w czasie 2 do 4 minut. Tak krótki czas był podyktowany brakiem znieczulenia, dłuższej operacji pacjent mógł nie przeżyć. Początek XIX w. to czas gdzie nie znano środków znieczulających, jedynym znieczuleniem dla oficerów był alkohol czy inne środki odurzające. Zwykli żołnierze mieli jeszcze gorzej, bo dla nich dostępny był tylko kawałek drewna między zęby. Sukces operacji nie kończył wcale cierpień rannych. Wielu z nich umierało później na gangrenę, ponieważ nikt nie słyszał o takich słowach jak higiena czy aseptyczność. Uratowanie życia pacjenta wcale nie oznaczało rozwiązania jego problemów, ponieważ wracał do domu jako bezużyteczny inwalida, który nie mógł w żadnym stopniu pomóc rodzinie i stawał się dla nich dodatkowym ciężarem.

Dominique-Jean Larrey

Osobą, która wyznaczała postęp w medycynie i jest uważany za pioniera w tej dziedzinie jest Dominique Jean Larrey. Ten naczelny lekarz armii Napoleona stał za sposobem segregacji rannych, który obowiązuje, z małymi zmianami, do dziś. Zadbał on o to, aby punkty medyczne były jak najbliżej linii walki. Sam stosował tę zasadę podczas bitwy pod Waterloo lokując swój szpital 400 m od linii walk. To bardzo krótki dystans bezpośrednio zagrażający takiej placówce. Sytuacje pogarszał dodatkowo nieusankcjonowany status szpitala i służb medycznych podczas wojny.

Zmienił to dopiero Henri Durant, po bitwie pod Solferino. Widząc trwającą 16 godzin bitwę i 40 000 ofiar opublikował przerażające wspomnienia spod Solferino. Poruszenie wywołane przez Duranta doprowadziło do powstania Międzynarodowego Ruchu Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca. Dodatkowo w 1864 wprowadzono Konwencję Genewską mającą zagwarantować neutralność personelowi medycznemu, rannym oraz szpitalom. 

Międzynarodowy Ruch Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca

Ciężka sytuacja rannych nie zmieniła się do czasów wielkich odkryć w dziedzinie medycyny w XIX w. Dzięki takim osobom jak Lister czy Pasteur, których odkrycia najpierw wprowadzono w cywilnych szpitalach, a dopiero potem w wojskowych. Na wojnie pojawiły się one później, gdyż podczas działań zbrojnych bardziej liczyły się działania stricte zbrojne, a logistyka czy opieka nad rannymi schodzi na drugi plan. Przełomem była wojna krymska. To właśnie podczas tego konfliktu objawiły się dwie wielkie postacie: Florence Nightingale i Nikołaj Pirogow. Ta dwójka mimo pracy po różnych stronach konfliktu dokonała ogromnych zmian w systemie opieki nad rannymi. Florence jako pielęgniarka w brytyjskim szpitalu, w Scutari walczyła o poprawę warunków rannych. Jej spostrzeżenia pozwalały wysnuć wnioski, że śmierć powoduje także szok pourazowy. Ranny potrzebuje nie tylko doraźnej pomocy, ale i opieki. Są to już zatem standardy dzisiejszej opieki pielęgniarskiej. „Dama z lampą”, bo tak nazywali ją żołnierze ze względu na nocne doglądanie pacjentów, podniosła fatalny poziom brytyjskich placówek medycznych, ale nadal pozostawały one w stanie odbiegającym od światowych standardów. Nikołaj Pirogow zastosował z kolei przezodbytniczą narkozę eterową. Pozwało to uśpić pacjenta i znieczulić go. Była to rewolucja: pozwała ulżyć pacjentom, a lekarz mógł dłużej prowadzić zabiegi bez obaw, że pacjent umrze przez szok spowodowany bólem.

Wraz z upływem lat, podczas kolejnego wielkiego konfliktu – I Wojny Światowej lekarze nie tylko nieśli pomoc, ale dostarczali bardzo ważnych informacji na temat ran odnoszonych przez żołnierzy co pozwoliło na opracowanie skutecznego środka ochrony – hełmu. Pierwszą próbę podjęli Francuzi tworząc hełm Adrian. Zawdzięczający swoją nazwę Intendentowi Generalnemu Augustowi-Louisowi Adrianowi hełm miał za zadanie chronić głowę przed  spadającymi szrapnelami i wszystkim co spadało na głowę żołnierza podczas pobytu w okopie. Te same spostrzeżenia mieli chirurdzy operujący po drugiej stronie konfliktu z tą różnicą, iż zasugerowali dodanie metalowego nadkarczku chroniącego dodatkowo odcinek szyjny kręgosłupa. Co ciekawe w Polsce początkowo nie planowano wprowadzenia hełmów. Po analizach ran z frontu wschodniego stwierdzono, że bardzo małe jest ryzyko wojny pozycyjnej na terenie gdzie miał walczyć polski szeregowy, a w takiej wojnę hełm sprawdza się najlepiej. Zakładano bardziej dynamiczny konflikt, a tu ryzyko ran głowy było mniejsze. Takiego rozwiązania jednak nie wprowadzono ponieważ uznano, że takie nakrycie głowy zwiększa  komfort psychiczny walczącego.

Widać więc pojawienie się w służbie wojsku nowej specjalizacji: psychologii. Wraz z psychiatrią zaczęły rozwijać się po Wielkiej Wojnie gdy do domów zaczęli powracać ludzie zdrowi fizycznie, ale okaleczeni psychicznie. Wielogodzinne ostrzały artyleryjskie. Widok ginących towarzyszy powodowały nieodwracalne zmiany w psychice. Nazwane z początku nerwicą traktowane jako objawy zniewieścienia i tchórzostwa. Stwierdzone przypadki starano się izolować od społeczeństwa. Długo nie leczono tych zaburzeń. Często natomiast traktowano je jako niewykonanie rozkazu, wspomniane tchórzostwo, brak silnego charakteru, czy zdradę. Dopiero z czasem pojęto jak wielka jest skala tego problemu. Dziś znamy to pod nazwą zespołu stresu pourazowego.

W kontekście I wojny nie sposób wspomnieć o wkładzie naszej noblistki Marii Skłodowskie-Curie, która wiedząc o potrzebie wczesnej diagnostyki zorganizowała mobilne punkty z aparatem Roentgena. Dzięki temu więcej aparatów trafiało na front i mogły służyć do diagnostyki rannych. Szkoliła też techników radiologów przeprowadzających takie badania.  Ocalono tym samym wiele tysięcy istnień i choć odrobinę zmniejszono rozmiar tragedii I Wojny Światowej.

Drugi światowy konflikt jak i późniejsze to już w większości ewolucja wypracowanych wcześniej rozwiązań. Podczas drugiego światowego konfliktu powszechne stają się transfuzje krwi. Zwiększa się także logistyka całego zaplecza medycznego. Wielkie operacje taka jak „Overlord” wymagają ogromnego zaplecza medycznego. Na jednym z filmów propagandowych amerykańska armia chwali się, że ranny otrzyma pomoc medyczną w ciągu 10 minut. Nie są to słowa bez pokrycia, gdyż razem z oddziałami poruszało się i zaplecze medyczne. Ta mobilność stawała się także coraz większym wyzwaniem. 20 lat wcześniej lazarety poruszały się za frontem. Szpital musiał przemieszczać się wraz z całym sprzętem, personelem i pacjentami. Dodatkowo cała kolumna musiała nadążać za czołówkami armii, która w szczytowych momentach zajmowała 60 – 80 km terenu dziennie. Amerykanie udoskonalili cały system tworząc MASH czyli mobilne szpitale, które mogą przemieszczać się z miejsca na miejsce i pozostawać, wzorem epoki napoleońskiej, możliwie jak najbliżej pola walki. System sprawdził się potem podczas walk w Korei. Wojna w Wietnamie wprowadziła nowy rodzaj ambulansu – helikopter, który przewozi rannych jeszcze szybciej zyskując cenne sekundy.

Dzisiejsze szpitale w strefie działań wojennych oferują fachową pomoc i kompleksowo pomagają tym, którzy ucierpieli na skutek walk. Wyszkolony personel wiedzący jak pomóc pacjentowi pomoże mu wrócić do zdrowia. Choć najskuteczniejszym sposobem ograniczenia strat jest unikanie wojny tam gdzie to możliwe. 

Mateusz Onyszczuk

Bibliografia:

  1. https://kurierhistoryczny.pl/artykul/chirurgia-wojenna-epoki-napoleonskiej,278
  2. https://dbc.wroc.pl/Content/2026/PDF/wprowadzenie_do_medycyny.pdf
  3. http://napoleon.org.pl/index.php/artykuly-historyczne/historia-medycyny/247-amputacje-konczyn-w-okresie-wojen-napoleonskich
  4. https://www.rp.pl/artykul/209675-Florence-Nightingale-i-Mikolaj-Pirogow—-cisi-bohaterowie-wojny-krymskiej.html
  5. Goniewicz, Krzysztof. “Ewolucja Systemu Ratownictwa Medycznego – Od Starożytności Do Czasów Współczesnych.” Ewolucja Systemu Ratownictwa Medycznego – Od Starożytności Do Czasów Współczesnych, 2016.
  6. Kijak J., Hełmy Wojska Polskiego i organizacji paramilitarnych 1917 – 1991, Warszawa: Bellona, 1993
  7. Aleksandra Cebella, Izabela Łucka, Zespół stresu pourazowego — rozumienie i leczenie, 2007

Fotografie:

  1. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:F%C3%A9lix_Hippolyte_Larrey.jpg
  2. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Croixrouge_logos.jpg

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*