W początkach 1603 roku, w granicach państwa polsko-litewskiego pojawił się tajemniczy człowiek podający się za szczęśliwie ocalonego Dymitra, najmłodszego syna Iwana. Zygmunt III dowiedziawszy się o jego planach i przedsięwzięciach znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Dopiero co ratyfikowany pokój z Moskwą skutecznie wiązał mu ręce i uniemożliwiał pomoc Dymitrowi. Jednak pierwsza dymitriada, jak przyszło nazywać takie wyprawy, doszła do skutku. Oficjalnie była finansowana przez osoby prywatne, nieoficjalnie – przez króla[1]. Nie zmienia to faktu, że pierwszą, oficjalnie podjętą przez Rzeczpospolitą wyprawą była ta z 1609 r.
Wyprawa smoleńska była początkiem zmagań polskiego władcy Zygmunta III o terytoria położone na wschodzie – król chciał w ten sposób zrealizować jeden ze swoich postulatów, zatwierdzonych w pactach conventach, mówiących o odzyskaniu wcześniej utraconych ziem – m.in. ziemi smoleńskiej. Smoleńsk ze względu na położenie geograficzne – leżał w centrum tzw. bramy smoleńskiej – był bardzo atrakcyjnym i jednocześnie ważnym punktem. Często można spotkać określenia, że stanowił klucz zarówno do Moskwy jak i do Litwy[2]. Posiadając tak dogodny teren można dokonywać ekspansji nie tylko na Moskwę, ale praktycznie na całą Ruś. Oprócz zalet czysto militarnych, Smoleńsk posiadał jeszcze inny ważny aspekt. Przez miasto przebiegały najważniejsze szlaki handlowe, łączące Moskwę z Rzeczpospolitą, a dalej z całą Europą. Ich kontrola przynosiła korzyści finansowe, kulturalne i polityczne[3]. Nic dziwnego, że tereny te stały się polem ciągłych rozgrywek między państwem polsko-litewskim a Moskwą. Nie należy jednak myśleć, że były one łatwe w opanowaniu. Rzeźba terenu na pewno nie zachęcała do podejmowania większych akcji zbrojnych. Smoleńszczyzna była terenem na przemian pagórkowatym i nizinnym, ponadto poprzecinana licznymi rzekami z bagnistymi brzegami.
30 lipca 1608 roku został zawarty rozejm z Moskwą, który miał obowiązywać do czerwca 1612 r[4]. Okoliczności jego podpisania wiązały się z jednym z ważniejszych wydarzeń podczas tzw. “wielkiej smuty” w Rosji. Musimy cofnąć się do maja 1606 r, wówczas to do Moskwy przybywają posłowie króla, Korony i Litwy, aby podjąć pertraktacje z nowo wybranym carem. W zasadzie były to wytyczne bardzo podobne do tych, które w 1600 roku przedstawił stronie rosyjskiej Lew Sapieha. Nie doszło jednak do podpisania porozumienia, ponieważ pod koniec maja w mieście wybuchł bunt przeciwko Dymitrowi. Władca zginął, a polscy posłowie zostali uwięzieni. Następni przedstawiciele króla dotarli rok później i w wyniku ich pracy został zawarty wspomniany wyżej traktat. Jego warunki wyglądały następująco: wszyscy jeńcy mają zostać uwolnieni, Moskwa ma nie pomagać wrogom króla i Rzeczpospolitej, natomiast państwo polsko-litewskie musi zadbać o wyprowadzenie oddziałów wiernych Dymitrowi I przebywających pod Moskwą. Dotrzymano tylko zwolnienia jeńców[5]. Jeszcze przebywając w niewoli, Aleksander Gosiewski i Mikołaj Oleśnicki (a więc uczestnicy poselstwa) słali do króla listy, w których donosili o słabości Państwa Moskiewskiego i nawoływali do szybkiego działania[6]. Potwierdza to również Żółkiewski[7]. Widzimy zatem, że sam pomysł interwencji zbrojnej nie był obcy królowi, jak i jego doradcom. Przebywając w niewoli mogli na własne oczy przekonać się o słabej kondycji państwa i wyciągnąć właściwe wnioski. Należy jednak pamiętać, że zgodnie z prawem Rzeczpospolitej wojnę miał prawo rozpocząć sejm – bez jego zgody żadna wyprawa zbrojna nie była możliwa. Zygmunt zdawał sobie doskonale sprawę, że większość posłów nie poprze jego przedsięwzięcia. Największy problem wiązał się z finansami – od ok. 1605 r. swoją działalność wznowili Tatarzy, w Inflantach dalej trwał konflikt ze Szwecją – na to wszystko potrzebowano pieniędzy na żołd dla żołnierzy, a nowa wyprawa mogła tylko niepotrzebnie obciążyć i tak słaby skarb państwa. Dlatego by uniknąć problemów, król czynnie zaangażował się w dobieranie odpowiednich argumentów przeznaczonych na instrukcję na sejmiki przedsejmowe, które zebrały się w grudniu 1608 roku. Zwracał uwagę na niedotrzymanie warunków układu z lipca tego roku – co prawda posłowie oraz część weselników (m.in. Jerzy Mniszech wraz z córką) zostali uwolnieni, jednak większość więźniów została w niewoli. Przypomniał również ziemie, które kiedyś wchodziły w granice Wielkiego Księstwa Litewskiego, tym samym wyrażał opinię, że jego zdaniem jedynym wyjściem jest interwencja zbrojna. Zastrzegał przy tym, że nie podejmie żadnych działań w sprawie moskiewskiej bez zgody sejmu[8]. Działania Zygmunta III odniosły częściowy sukces. Wynik kampanii sejmikowej okazał się dla króla nader korzystny. Nastąpiły wtem sejmiki, na których po wszystkiej koronie pochwalona jest ta ekspedycja do Moskwy – pisze Żółkiewski[9]. Faktycznie, większość Litwy oraz część Mazowsza potraktowała z rezerwą propozycje króla. Za wyprawą opowiedziały się natomiast sejmiki: proszowicki (poprzestał na żądaniu, aby zapewniono bezpieczeństwo granicom[10]), sandomierski i sieradzki, a więc najważniejsze w Koronie[11]. Ponadto niektóre, jak sejmik z Wiszni zbierający szlachtę ziem ruskich, nakazywały rozważenie całej kwestii przez sejm[12].

Fot. Wikipedia Commons
Sejm 1609 roku
Sejm rozpoczął obrady 15 stycznia 1609 roku. Pierwsze powitalne przemówienie wygłosił marszałek izby poselskiej, stolnik litewski – Krzysztof Wiesiołowski. Tutaj nie została podjęta kwestia wyprawy na Wschód. W następnych dniach odbyły się wota senatorskie, które rozpoczął prymas Wojciech Baranowski. Zastrzegł, że na temat wojny nie wypowie się publicznie, aby nieprzyjaciel nie wiedział w jaki cel Rzeczpospolita chce uderzyć. Na końcu jednak stwierdził, że jest to dobra okazja, aby pomścić się na sąsiedzie. Część biskupów też poparła plany króla – tak uczynili m.in. Andrzej Opaliński – biskup poznański oraz Marcin Szyszkowski – biskup płocki. Głos zabrał również Janusz Ostrogski – kasztelan krakowski, który poparł pomysł wojny jednak przestrzegł króla przed zbyt dużymi zapędami. Za wyprawą opowiedzieli się również Adam Stadnicki – kasztelan kaliski oraz Stanisław Żółkiewski, mimo sugestii o niewystarczających finansach państwa. Dużym zainteresowaniem cieszyło się przemówienie Mikołaja Oleśnickiego, którego spora część dotyczyła jego przeżyć z niewoli moskiewskiej. W końcowej części poparł króla. Na sejmie nie zabrakło przedstawicieli litewskich. Krzysztof Moniwid Dorohostajski – marszałek wielki, twierdził, że tak naprawdę nie wie jaka sytuacja panuje w Moskwie i doradzał lepsze rozpoznanie sytuacji przed podjęciem ostatecznej decyzji. Jako jeden z ostatnich swoje wota wygłosił Lew Sapieha – kanclerz litewski, był on całym sercem za wyprawą. Statystycznie głosowanie wyglądało następująco: z 29 wotujących senatorów 12 poparło sprawę, 16 nie zabrało głosu, a jeden nie miał zdania. Wyraźnego sprzeciwu zabrakło[13]. Taki wynik głosowania można tłumaczyć tym, że jeszcze przed rozpoczęciem wotów król zapowiedział zebranie tajnej narady senatu. Część senatorów postanowiła wyrazić zdanie na radzie niż na forum publicznym, stąd tyle nie zabranych głosów. Jak czytamy wcześniej, Lew Sapieha popierał rozpoczęciem wyprawy, jednak na radzie wyraził zaniepokojenie tym, że konflikt może być rozpoczęty bez zgody sejmu. Przeciw planom króla opowiedzieli się Jan Karol Chodkiewicz oraz Mikołaj Krzysztof Radziwiłł, zwany Sierotką. Ponadto Krzysztof Dorohostajski, mimo że podczas wotów był niezdecydowany, na naradzie też opowiedział się przeciwko. Biskup wileński Benedykt Wojna zmienił swoje stanowisko na aprobatę. Widział on w wyprawie szanse na szerzenie wiary katolickiej na wschodzie. Ostatecznie tylko kilku ze zgromadzonych na radzie senatorów sprzeciwiło się planom króla[14]. Taki wynik zarówno wotów jak i dyskusji zgromadzonych na tajnym posiedzeniu pozwalał Zygmuntowi myśleć, że ma aprobatę na swoje plany względem wschodniego sąsiada.
Izba poselska nie podjęła tematu wojny. Nie oznaczało to jednak, że posłowie nic o niej nie wiedzieli. Byli obecni podczas wotów senatorskich, ponadto taka informacja została zawarta w instrukcjach sejmikowych. Jednak podstawową kwestią poruszaną na forum były sprawy lenna pruskiego. Na sejmie pojawili się również wysłannicy Dymitra. Samozwaniec pokładał spore nadzieje w osobie wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszcha, który podczas swego wystąpienia (po wcześniejszych konsultacjach z carem) proponował oddanie Rzeczpospolitej Smoleńska, ziem czernichowskiej i siewierskiej w zamian za zaniechanie planów wojennych. Groził również buntem Polaków pozostających pod rozkazami Dymitra, gdyby Zygmunt nie przyjął jego propozycji. Jednak ani król, ani senat nie przejęli się wypowiedziami wojewody. Niedługo potem przybył również sekretarz cara z instrukcjami, jednak władca nie przyjął go, dlatego nie wiemy dokładnie jakie to były wytyczne. Na sejmie pojawili się również przedstawiciele Polskich żołnierzy walczący pod rozkazami Samozwańca. Zostali wysłuchani zarówno przez senat jak i króla. Odradzali władcy wyprawę wskazując na nieprzychylne głosy wobec wojny ze strony społeczeństwa moskiewskiego, zwracali również uwagę na liczne siły, którymi król musi operować, aby skutecznie przeprowadzić atak. Ponadto upomnieli się w imieniu Jana Piotra Sapiehy o 12 000 zł, które skarb Rzeczpospolitej był mu winien. Król oświadczył, że pieniądze zostaną wypłacone, a z wojskiem tuszyńskim (od miejscowości Tuszyn, gdzie stacjonował Samozwaniec) porozumie się przez posłów[15]. Nie oznaczało to jednak pełnego poparcia dla Dymitra. Sejm zakończył posiedzenie 26 lutego, uchwalając podatki. Część posłów zadeklarowała je już na sejmie – tylko jeden pobór i uchwalony tylko przez kilka województw[16] – część uzależniła je od sejmików posejmowych[17]. Trudno jest jednoznacznie wyznaczyć stanowisko sejmu. Senat wyraził się dość jasno, choć nie tak klarownie jak chciał król. Posłowie natomiast nie zajmowali się szczególnie sprawami wyprawy, stąd trudno określić ich ostateczne stanowisko. Nie można jednak stwierdzić, że izba była jednoznacznie przeciw. Bardzo dobrze sprawę sejmu opisuje Żółkiewski w Początek i progres wojny moskiewskiej:
“[…] na sejmie jednak oprócz, że w radzie tajemnej było to proponowano i wszystkich senatorów in frequentissimo (przy najliczniejszym zebraniu się) senatu, wyjąwszy trzech albo czterech, zgodne były sentencje, żeby król jegomość tej okazji nie opuszczał; w poselskiej izbie, propozycji ani mowy o tem żadnej nie było, tylkoż tak tacite (cichaczem) ekscepty dla spraw prawnych tym, którzyby na służbę jegomości byli zaciągnieni, pozwolone są […]”[18].
Bardzo ważną kwestią, która nie dotyczy samego sejmu jednak jest jemu bliska czasowo to układ/sojusz w Wyborgu z 28 lutego 1609r. Został zawarty między carem Wasylem Szujskim a władcą Szwecji Karolem IX Sudermańskim. Strona moskiewska wyrzekła się swoich roszczeń do Inflant i Karelii na rzecz pomocy wojskowej poczynionej przez Szwedów[19]. Sojusz był niezaprzeczalnie skierowany przeciw Rzeczpospolitej, patrząc na fakt, że Szujski zobowiązał się dostarczyć kontyngent wojskowy w razie konfliktu Szwecji z państwem polsko-litewskim. Najprawdopodobniej podpisanie układu ostatecznie przyczyniło się do zapadnięcia decyzji Zygmunta III o interwencji w państwie moskiewskim. Wcześniejsze zapewnienia posłów i senatorów mogły okazać się niewystarczające, lecz teraz król posiadał bardzo silny argument uzasadniający jego wyprawę. Uznał to za złamanie sojuszu z carem z 1608 r. i rozpoczął przygotowania do wojny.

Fot. Wikipedia Commons
Sejmiki posejmowe, propaganda, zaciągi
Sejmiki posejmowe, czy inaczej relacyjne, odbyły się w kwietniu 1609 r. Zygmunt 19 marca wydał uniwersał, w którym prosił szlachtę o jeszcze większą szczodrość. Celem króla było uzyskanie jeszcze jednego poboru od tych województw, które już wcześniej uchwaliły podatek oraz przekonać pozostałe województwa do zmiany zdania i uchwalenia poboru. Wynik tej kampanii rozczarował Zygmunta, bowiem nie osiągnął praktycznie nic. Niektóre sejmiki, jak Wielkopolska odmówiła poboru, a część przeznaczyła środki na inne cele niż wyprawa na Wschód. Przykładem może być sejmik lubelski, który swoje środki przeznaczył na wojnę w Inflantach[20]. Sejmiki relacyjne pokazały, że szlachta jest raczej niechętna planom królewskim, jednak nie zniechęciło to Zygmunta, który postanowił spróbować raz jeszcze, tym razem na sejmikach deputackich przewidzianych na wrzesień.
Od razu po zakończeniu sejmu król poruszył całą machinę propagandową, w celu przekonania społeczeństwa do swoich planów i zamiarów. Jak bardzo było to potrzebne pokazały wyniki dyskusji i głosowań podczas obrad sejmu czy też stanowiska sejmików posejmowych. Jedną z osób z otoczenia króla, która się tym zajęła był podkanclerzy koronny Feliks Kryski. Prawdopodobnie z jego kancelarii wyszło dzieło zatytułowane Dyskurs słusznej wojny z Moskwą, rationes pro et contura. Anonimowe dzieło prawdopodobnie wyszło spod ręki doświadczonego publicysty, o czym świadczą m.in. dobrze dobrane argumenty, nie brakuje też wątpliwości związanych z wyprawą. Dzieło ma wydźwięk antymoskiewski i bardzo możliwe, że dotarło do dużej części szlachty. Nie tylko kancelaria koronna zajmowała się takimi rzeczami, w Rzeczpospolitej pojawiło się wówczas sporo publicystów, którzy zajmowali się tym tematem. Spośród nich możemy wymienić m.in. Sebastiana Petrycego, Adama Władysławiusza, Stanisława Grochowskiego, Kaspra Miaskowskiego, Jana Danieckiego czy Pawła Palczowskiego[21]. Nie czas i miejsce by wymieniać wszystkie dzieła oraz poddawać je szczegółowej analizie, warto jednak zaznaczyć, że wyżej wymienieni pisali na korzyść króla. W księdze kanclerskiej Feliksa Kryskiego prawdopodobnie znalazł się również jeden z utworów krytykujących poczynania Zygmunta. Taki przypadek pokazuje niejednomyślność społeczeństwa co do zamiarów władcy. Oprócz aspektów czysto świeckich różnice religijne również odegrały swoją rolę. Na sejmie Zygmunt uznał prawnie Kościół prawosławny w państwie polsko-litewskim, krok ten miał zjednać sobie ludność prawosławną obu państw. W liście z 12 XII 1609 r. do nuncjusza Papieskiego Simonettiego pisze, że choć schizmatycy nazywają się chrześcijanami, to niema na świecie zacieklejszych a potężniejszych wrogów kościoła katolickiego i dlatego trzeba w tej wojnie z orężem w ręku nareszcie złamać tę potęgę[22]. Widzimy zatem, że król jakoby działał na dwa fronty. Powodem tej sytuacji jest fakt, że Zygmunt chciał uzyskać pomoc finansową Stolicy Apostolskiej, dlatego przedstawiał swoją wyprawę jak swoistą krucjatę w celu szerzenia wiary katolickiej. Prawdą jest, że pobudki religijne nie były nawet jednym z głównych powodów do rozpoczęcia pochodu na Wschód. Mimo tego papież poparł działania króla, tak samo jak większość społeczeństwa[23].
Po zakończeniu sejmu ruszyły również przygotowania do przeprowadzenia zaciągów wojskowych. Z polecenia króla Żółkiewski miał zaciągnąć 2500 husarzy i Kozaków. Hetman oznajmił, że wykona polecenie jednak jak najszybciej potrzebuje pieniędzy. Tym samym rozpoczęły się przygotowania do wojny. Przebiegały one bardzo wolno, zaciągi się spóźniały czego przyczyną była mała wiara społeczeństwa w powodzenie wyprawy. Żołnierze nie chcieli narażać życia w imieniu czegoś co nie leży w ich interesie. Przedsięwzięcie postrzegali jako prywatny plan króla, a niewypłacony żołd dokładał tylko oliwy do ognia. Mimo tego udało się zebrać znaczną liczbę wojsk, jednak Żółkiewski uważał, że jest ona zbyt mała jak na podjęcie oblężenia dobrze ufortyfikowanej twierdzy. Z tego powodu król rozsyłał listy do magnatów, aby wsparli wojska królewskie prywatnymi oddziałami. Po pewnym czasie Zygmunt otrzymał odpowiedź – Jan Weiher prowadził silny regiment piechoty niemieckiej o liczebności 1400 żołnierzy. Ponadto na wyprawę miała wyruszyć gwardia królewska w liczbie 700 piechurów węgierskich pod wodzą Marka Raczka oraz 400 polskich pod wodzą Piotra Grajewskiego. Stanisław Żółkiewski natomiast uzupełniał wojska kwarciane. W początkach czerwca były gotowe do wymarszu m.in. piechota pod wodzą Stanisława Lubomirskiego w licznie 200 żołnierzy, Stanisława Branickiego w liczbie 100 oraz chorągiew Ludwika Weihera w liczbie 100 pod rotmistrzem Mikołajem Hornowskim. Ostatecznie na wyprawę skierowano 11 kwarcianych rot husarskich, dodatkowo sformowanych 16 innych rot oraz 9 rot kozackich. Ostateczna liczba wojska, która podążyła za Zygmuntem wynosiła 8000-8500 żołnierzy[24]. Jest to liczba najczęściej podawana i, co warto zaznaczyć nieostateczna, ponieważ kolejne oddziały ściągały pod Smoleńsk przez kolejne tygodnie.

Fot. Wikipedia Commons
W maju 1609 r. król przebywał już w Krakowie. Jego trasa w drodze na Wschód wyglądała następująco: Kraków-Lublin-Wilno-Mińsk-Borysów-Orsza i dalej do Smoleńska. Zygmunt swój wyjazd z Krakowa przekładał trzykrotnie zanim ostatecznie zdecydował się opuścić miasto 28 maja. Wcześniej, 23 maja wydał uniwersał określający procedury zarządzania państwem pod jego nieobecność. Rządy przekazał prymasowi Wojciechowi Baranowskiemu, który w razie potrzeby musiał konsultować się z senatem. Ponadto zawarł motywy swego działania, dzięki czemu uniwersał podziałał również propagandowo. Pięć dni później wyruszył do Lublina, gdzie postanowił spotkać się z hetmanem polnym. Następnie król udał się do Wilna a Żółkiewski do Mińska, gdzie miało nastąpić ich następne spotkanie. Przebywając w stolicy WKL Zygmunt postanowił jeszcze raz spróbować zawalczyć o większe fundusze. 25 lipca wydał instrukcję na sejmiki deputackie, zwaną czasem deklaracją wileńską, w której przekonywał do słuszności swoich planów oraz prosił o uchwalenie dodatkowych podatków. Na dodatkowy pobór zgodziły się sejmiki: różański, łomżyński, generalny mazowiecki, średzki oraz wiszneński. Przeciwko opowiedziały się sejmiki: krakowski, proszowicki, sandomierki i oświęcimski. Prawie wszystkie sejmiki litewskie uchwaliły jeden pobór[25]. Jak wdać król odniósł częściowy sukces zarówno na sejmikach relacyjnych jak i deputackich. Częściowo fundusze podratowało 180 000 zł wypłaconych przez elektora w zamian za kuratelę w Księstwie Pruskim. Wyprawa nie posiadała zatem dobrego zaplecza finansowego.
18 sierpnia król wyruszył z Wilna, pozostawiając w mieście królową Konstancję, królewiczów Władysława i Jana Kazimierza oraz siostrę Annę. Kierował się w stronę Mińska, gdzie miał połączyć się z hetmanem polnym. Po spotkaniu obaj wodzowie wyruszyli na Wschód. Przez całą drogę Zygmunt otrzymywał na zmianę dobre i złe wieści. Początkowo w twierdzy smoleńskiej miało przebywać mało obrońców i należało się spieszyć, by zając miasto z marszu. Po kilku dniach okazało się jednak, że Smoleńsk nie podda się tak łatwo i będzie stawiał zacięty opór. Im bliżej granicy oraz już po jej przekroczeniu 21 września, król utrzymywał korespondencję z wojewodą smoleńskim Michałem Szeinem. Ton listów tego drugiego nie wskazywał, aby miasto łatwo się poddało.
Przez cały czas drogi wodzowie zmagali się z ciągłym opóźnianiem wojsk. Na dużą część z nich należało czekać, a czas naglił. Zwolennikiem jak najszybszego podejścia pod twierdzę był Lew Sapieha, natomiast Żółkiewski był za skoncentrowaniem wszystkich sił, aby móc uderzyć. Wygrała pierwsza opcja. Hetman, aby nie dopuścić do tego, aby pod Smoleńsk dotarły zbyt małe oddziały również pośpieszał wojska. W ten sposób pierwsi żołnierze pod dowództwem kanclerza litewskiego dotarli pod twierdzę 29 września. Od tej pory rozpoczął się długi okres walk na ziemiach wschodniego sąsiada.
Joanna Hryniewicka
Bibliografia:
Źródła drukowane:
- Żółkiewski S., Początek i progres wojny moskiewskiej, Biblioteka Ludowa Polska 1868.
Opracowania:
- Bohun T., Polacy na Kremlu 1612, Warszawa 2005.
- Słodowy K., Smoleńsk 1609-1611, Ożarów Mazowiecki 2019.
- Sobieski W., Żółkiewski na Kremlu, Kraków Warszawa Poznań Łódź Lublin 1925.
- Wisner H., Lisowczycy. Łupieżcy Europy, Warszawa 2013.
- Wisner H., Zygmunt III Waza, Warszawa 1984.
Przypisy:
[1] H. Wisner, Lisowczycy. Łupieżcy Europy, Warszawa 2013, s. 86.
[2] K. Słodowy, Smoleńsk 1609-1611, Ożarów Mazowiecki, 2019, s. 18.
[3] Tamże, s. 18
[4] H. Wisner, Zygmunt III Waza, Warszawa 1984, s. 64.
[5] Tamże, s. 63-64.
[6] K. Słodowy, op. cit., s. 60.
[7] S. Żółkiewski, Początek i progres wojny moskiewskiej, Biblioteka Ludowa Polska 1868, s. 15.
[8] T. Bohun, Polacy na Kremlu 1612, Warszawa 2005, s. 16; H. Wisner, op. cit., s. 65-66.
[9] S. Żółkiewski, op. cit., s, 16.
[10] H. Wisner, op. cit., s. 66.
[11] T. Bohun, op. cit., s. 16.
[12] H. Wisner, op. cit., s. 66.
[13] K. Słodowy, op. cit., s. 64-68.
[14] K. Słodowy, op. cit., s. 71-73.
[15] K. Słodowy, op. Cit., s. 68-70.
[16] T. Bohun, op. cit., s. 19.
[17] K. Słodowy, op. cit., s. 70.
[18] S. Żółkiewski, op. cit., s. 16-17.
[19] T. Bohun, op. cit., s. 17 podaje, że pomoc wynosiła 2000 jazdy, 3000 piechoty oraz oddział najemników.
[20] K. Słodowy, op. cit., s. 80.
[21] Tamże, s. 84-87.
[22] Cytat za: W. Sobieski, Żółkiewski na Kremlu, Kraków Warszawa Poznań Łódź Lublin 1925, s. 21.
[23] K. Słodowy, op. cit., s. 89.
[24] Tamże, s. 90-94.
[25] Tamże, s. 81-83; T. Bohun, op cit., s. 20.