Tego dnia 1539 roku Hernando de Soto wylądował w zatoce Tampa z 600 żołnierzami w celu odnalezienia złota
Wiek XVI może pochwalić się rozmaitymi postaciami historycznymi. Jedną z nich jest Hernando de Soto, który w niezbyt chlubny sposób zapisał się na kartach historii. Jeśli jesteś ciekaw, jak to się stało, że ogarnięty żądzą bogactwa bandyta został zapamiętany po dzień dzisiejszy, to zapraszamy do czytania!
Hernando de Soto – młodzieńcze lata
Hernando de Soto był pochodzącym z zachodniej Hiszpanii konkwistadorem. Urodził się w 1497 roku jako syn zubożałych szlachciców. Mimo to, rodzina była w stanie sfinansować mu edukację. Już w wieku 14 lat de Soto postanowił chwycić życie za rogi, opuścił Hiszpanię i udał się do Panamy, nazywanej wtedy Indiami Zachodnimi.
Rzeczywistość „nowego” świata okazała się dla niego strzałem w dziesiątkę. Szybko odnalazł się w zastanej rzeczywistości, systematycznie brał udział w wyprawach, których celem było pozyskanie złota i niewolników. Eskapady te miały miejsce głównie na terenie Nikaragui i doprowadziły do jej ostatecznego podboju. W ich trakcie de Soto dał się poznać jako doskonały żołnierz, a jego prestiż oraz posiadane bogactwa szybko rosły.
Misja Francisco Pizarro w Peru
Kolejnym ważnym punktem w życiorysie Hernando de Soto była współpraca ,jakiej się podjął wraz z innym hiszpańskim konkwistadorem, Francisco Pizarro w roku 1530.
Obaj panowie, w towarzystwie 150 ludzi, udali się do Ameryki Południowej, w okolice dzisiejszego Peru. Po dwóch latach dotarli do Cajamarki, gdzie spotkali się z Atahualpą.
Pomimo zachęt, inkaski władca odmówił przyjęcia chrztu. Z tego powodu Europejczycy wymordowali jego świtę, a samego Atahualpę porwano dla okupu. Hiszpanie w zamian za jego życie zażądali pełnej sali złota oraz dwóch innych, srebra. Masa wymienionych kruszców wynosiła odpowiednio ok. 6 i 11 ton.
Oczywiście Inkowie spełnili to żądanie, jednak jakiś czas później, Atahualpę postawiono przed sądem i skazano na śmierć przez uduszenie. Ponoć Hernando de Soto był przeciwnikiem tego mordu, jednak nie powstrzymało go to od wzięcia swojej części okupu.
Rok później Hiszpanom udało się zająć stolicę Inków, Cuzco, co doprowadziło do ostatecznego podboju tego imperium.
Powrót do Hiszpanii
W 1536 roku, niewyobrażalnie bogaty, de Soto powrócił do Hiszpanii. Według zapisków, potrzebował aż 9 okrętów, by przetransportować zrabowane przez siebie złoto. W ojczyźnie poślubił arystokratkę, Isabel de Bobadilla, wkraczając tym samym na salony.
Spokojne życie zapalonego konkwistadora nie trwało jednak zbyt długo, ponieważ dopadł go głód dalszych podbojów. W 1537 roku udał się na audiencję do króla Karola I, który mianował go gubernatorem Kuby.
Przez kolejne dwa lata de Soto, kuszony legendami o imperium pełnym złota, organizował wyprawę, która miała być zwieńczeniem jego konkwistadorskiego życia, za cel misji obrano tereny dzisiejszej Florydy.
Misja – Floryda
30 maja 1539 roku, Hernando de Soto stanął u wybrzeży Florydy, na czele swojej 600-osobowej prywatnej armii. Zważywszy na fakt, że Francisco Pizarro do podboju Imperium Inków posłużył się czterokrotnie mniejszą liczbą ludzi, można wywnioskować, jak ogromne oczekiwania wiązano z rozpoczętą ekspedycją.
Jednak rzeczywistość nie okazała się tak kolorowa, jak się spodziewano. Przez dwa kolejne lata, de Soto wraz ze swoimi ludźmi przemierzał tysiące kilometrów wzdłuż obszarów dzisiejszej, południowej części Stanów Zjednoczonych.
W tym czasie Hiszpanie natrafiali na rozmaite plemiona oraz osady, które niekiedy liczyły nawet 30 000 mieszkańców. Każde takie znalezisko przeobrażało się w złudną nadzieję na zdobycie wymarzonych skarbów.
Napotykanych Indian zmuszano, by wskazali drogę do krainy złota. Ci jednak nie byli w stanie sprostać żądaniu. Z tego powodu, wzrastająca frustracja de Soto owocowała w krwawą, brutalną rzeź. W tamtym czasie Hiszpanie mordowali i brali do niewoli, jako tragarzy, tysiące rdzennych mieszkańców zastanych ziem.
Indiański opór
Oczywiście rodowici Amerykanie nie przyglądali się biernie temu barbarzyńskiemu procederowi, jaki odbywał się na ich ziemiach. Indiańskie plemiona wielokrotnie łączyły się w sojusze. Jednak nie byli oni w stanie skutecznie przeciwstawić się uzbrojonym po zęby Europejczykom.
Mimo to, życie Hernando de Soto w pewnym momencie zawisło na włosku. Mianowicie, został on zaproszony na ucztę przez indiańskiego wodza Tuscalusa. Nieświadomy intrygi konkwistador, pozytywnie odpowiedział na zaproszenie i udał się na śmiertelną wigilię.
Zanim gościom udało się dojść na miejsce, zostali zaatakowani. Niewiele brakowało, by ta zasadzka zakończyła się sukcesem z perspektywy Indian. Jednak na ich nieszczęście ludzie de Soto szybko zorientowali się w sytuacji i zdołali na czas przyjść z odsieczą swojemu dowódcy. To wydarzenie obrodziło w kilkugodzinną bitwę, w której Hiszpanie ponieśli ciężkie straty, zginęło ok. 200 ludzi, a 150 zostało ciężko rannych. Było to pyrrusowe zwycięstwo, po którym Europejczycy zdecydowali się na spalenie miasta zarządzanego przez Tuscalusę.
Dalsze fiaska oraz śmierć Hernando de Soto
Wraz z postępem wyprawy, liczba jej uczestników się skurczyła, ponadto poszukiwania złota wciąż nie przynosiły pożądanych efektów. Morale przybyszów zza oceanu też nie miały się najlepiej, tym bardziej, że 8 maja 1541 roku, natrafili oni na brzeg rzeki Missisipi, której to odkrycie błędnie przypisuje się Hernando de Soto.
W obliczu tego znaleziska spodziewano się, że misja zostanie przerwana, jednak de Soto zdecydował się na jej kontynuację. Dalszy przebieg ekspedycji nie różnił się znacząco od swojego dotychczasowego kształtu, wciąż był naznaczony krwią.
21 maja 1542 roku Hernando de Soto zmarł na żółtą febrę. Trudno stwierdzić, jaki czekałby go los, gdyby nie choroba, ponieważ jego podwładni coraz bardziej skłaniali się do buntu.
Po śmierci swojego dowódcy grupa obdartusów błąkała się jeszcze przez ponad rok, rozpaczliwie próbując odnaleźć drogę powrotną do Meksyku. Początkowo próbowano się przedostać przez tereny dzisiejszego Teksasu, jednak bezskutecznie.
Ostatecznie, po powrocie do rzeki Missisipi, pozostali przy życiu uczestnicy wyprawy zbudowali łodzie, na których przedostali się do Zatoki Meksykańskiej. Stamtąd udali się na zachód. Płynąc wzdłuż brzegu, w 1543 roku dotarli do hiszpańskiego miasta Pánuco. Ich widok spotkał się z niemałym zaskoczeniem, ponieważ już dawno uznano ich za martwych.
Hernando de Soto – ocena postaci
Trudno powiedzieć, czy Hernando de Soto swoim postępowaniem wniósł coś pozytywnego dla świata. Całe jego życie było naznaczone żądzą osiągnięcia bogactwa oraz zapisania swojego nazwiska na kartach historii. Niewątpliwie mu się to udało, jednak koszt jakim to osiągnął, był zdecydowanie niewymierny.
Jego interakcje z rodowitymi mieszkańcami Ameryki zwykle doprowadzały do konfliktów na linii Europejczycy-Indianie. Pewnym plusem z perspektywy nauki było poznanie geografii południowo-wschodnich terenów aktualnych Stanów Zjednoczonych, jednak sposób w jaki ten proces zachodził oraz towarzysząca mu skala cierpienia, jakie zostało wywołane, zostaną zapamiętanie jako niechlubna część historii.
Mimo to, w Stanach Zjednoczonych postać de Soto jest w pewnym sensie gloryfikowana, ten wizerunek konkwistadora, odkrywającego rzekę Missisipi został umieszony na ścianie rotundy w amerykańskim Kapitolu oraz na rewersie banknotu o nominale 500 dolarów.
Bibliografia:
- Hanbury-Tenison Robin, Wielcy odkrywcy, Lesko 2011.