Tego dnia 1943 roku została podjęta I próba dostarczenia Niemcom w Stalingradzie propozycji kapitulacji przez radzieckich parlamentariuszy
Armia Czerwona po okrążeniu Stalingradu została zmuszona do krwawej rozprawy z przeciwnikiem. Nim jednak do tego doszło, szukano innego rozwiązania. Została podjęta I próba dostarczenia Niemcom w Stalingradzie propozycji kapitulacji. Do dowództwa niemieckiej 6. Armii skierowano parlamentariuszy z ofertą poddania się na honorowych warunkach. Niemcy odrzucili propozycję.
Od operacji „Blau” do operacji „Uran”. Kocioł stalingradzki
Na 1942 rok Niemcy mieli bardzo śmiałe plany. Operacja „Blau” zakładała zniszczenie Armii Czerwonej na południu w wyniku wielkiego okrążenia, a następnie opanowanie Kaukazu.
Konsekwencje powodzenia tej operacji można tylko mnożyć: był to obszar o dużym znaczeniu ekonomicznym i politycznym oraz dawał ciekawe perspektywy strategiczne dla prowadzenia dalszej wojny.
Gdzie jednak w tym wszystkim był Stalingrad? Dla niemieckiego dowództwa stanowił on tylko przystanek na drodze ku właściwemu celowi. Niezrealizowanie jednak wcześniejszych założeń operacji Fall Blau, na skutek radzieckiego odwrotu, doprowadziło do posypania się całego zamysłu w ogóle.
Rola Stalingradu więc wzrosła. Teraz podzielona Grupa Armii „Południe” miała dwa rówległe cele: siłami Grupy Armii „A” opanować Kaukaz, a siłami Grupy Armii „B” Stalingrad.
Bitwa o Stalingrad stała się maszynką do mielenia mięsa, zaciętą walką o każde piętro kolejnych budynków. Utrzymanie miasta nieraz wisiało na włosku, lecz Sowietom udawało się odwrócić losy boju. Tak było choćby, gdy sławna 13. Gwardyjska Dywizja Strzelecka zdołała utrzymać Kurhan Mamaja, które dałoby Niemcom kontrolę ogniową nad Wołgą, w efekcie izolując obrońców miasta.
Dowództwo Armii Czerwonej nie widziało jednak rozstrzygnięcia tej bitwy w samym mieście, lecz na jego bardzo głębokich skrzydłach. Między 19 a 23 listopada, uderzając na flankach Grupy Armii „B” i zmierając ku zbieżnemu celowi, wojska Armii Czerwonej zamknęły w okrążeniu znaczne siły państw Osi, w tym 6. Armię generała Friedricha Paulusa, w kotle stalingradzkim.
Po fiasku deblokady podjętej przez generała Ericha von Mansteina siłami Grupy Armii „Don”, okrążonym pozostawało tylko wyczekiwać zagłady…
Najlepsze pomysły przychodzą w noc noworoczną?
Było to w noc noworoczną z 1942 na 1943 rok. W kwaterze sztabowej Frontu Dońskiego, dowodzonego przez generała Konstantego Rokossowskiego, świętowano nowy rok. Pojawili się nawet generałowie z Moskwy.
Według K. Rokossowskiego, pomysł pojawił się zupełnie przypadkiem. Ktoś wspomniał o dawnych dziejach, kiedy rozprawę z przyciśniętym do ściany wrogiem poprzedzało złożone mu ultimatum.
K. Rokossowskiemu ten pomysł zakotwiczył w głowie jednak na tyle, że 1 stycznia 1943 roku zadzwonił w tej sprawie do Sztabu Generalnego. Pisząc po latach pamiętnik nie był pewny, kto wtedy odebrał. Przypuszczał, że mógł to być zastępca szefa Sztabu Generalnego, generał Aleksiej Antonow.
Następnie K. Rokossowski wraz z obecnymi w jego kwaterze generałami zasiadł do pisania tekstu ultimatum, snując przy tym nieokreślone wyobrażenia o dawnych oblężeniach zamków i twierdz. Pisali ewidentnie z głowy i fantazji, skoro jak sam przyznaje, nie mieli żadnych „niezbędnych materiałów” jako wzorca.
Po przesłaniu do Kwatery Głównej przygotowanego tekstu powrócił on do Rokossowskiego z poprawkami i został zatwierdzony.
Propozycja K. Rokossowskiego zakładała poddanie się okrążonych sił 6. Armii i 4. Armii Pancernej na honorowych warunkach w obliczu beznadziejnej sytuacji Niemców. Teraz pomysł z nocy noworocznej pozostawało jeszcze tylko przekazać Niemcom…
Odmiennie genezę pomysłu w swoim pamiętniku ukazał generał Mikołaj Woronow, przedstawiciel Kwatery Głównej. Według niego, było to tylko zaadaptowanie praktyk już dziejących się na poziomie pododdziałów i przeniesienie go na wyższy szczebel.
Mikołaj Woronow przekonuje, że to on opracował tekst ultimatum i kontaktował się w tej sprawie z Kwaterą Główną. W tym czasie udział K. Rokossowskiego w sprawie ograniczył się tylko do jego zaakceptowania. Na więcej nie miał czasu, gdyż zajmowało go planowanie natarcia.
Próby doręczenia ultimatum
Wieczorem 7 stycznia 24. Armia wstrzymała ogień. Zamiast dział, rozbrzmiały głośniki. Na odtwarzanym nagraniu Walter Ulbrich, niemiecki komunista, zapowiadał nadejście parlamentariuszy.
Rano, 8 stycznia 1943 roku, major Aleksander Smysłow z oddziału rozpoznawczego sztabu frontu i kapitan NWKD Nikołaj Diatlenko z 7. Wydziału Frontu Stalingradzkiego wysiedli na stacji Kotłubań. Za dwa dni miała rozpocząć się operacja „Pierścień”, lecz nadchodzący rozlew krwi można było powstrzymać. I oni byli tymi, którzy mieli się tego podjąć.
Po przybyciu przydzielono im trębacza z białą flagą. Tak oto we trzech wyruszyli w stronę pozycji niemieckich. Ciszę przerwały niemieckie strzały. Schronili się przed nimi, odczekali, po czym ruszyli w stronę Niemców. Sytuacja powtórzyła się parę razy. Niemcy oddawali strzały, nie było wątpliwości, że ostrzegawcze. Tak więc do przekazania pisma nie doszło.
Sowieci jednak nie zrezygnowali, a nazajutrz powtórzyli próbę na innym odcinku frontu. Tym razem A. Smysłowowi i N. Diatlence towarzyszyli nieznany z nazwiska lejtnant znający rozkład min oraz kapelmistrz Sidorow jako trębacz.
Niemcy przyzwolili na to, by Sowieci podeszli bliżej. Zawołali do nich z pytaniem, czego chcą. Znający niemiecki Diatlenko przedstawił swoją delegację jako wysłanników z pismem do dowództwa i powołał się na prawo międzynarodowe. „Podejdźcie!” – padła odpowiedź.
Niemcy odrzucają ultimatum
Parlamentariuszom przyszło chwilę odczekać, aż w końcu pojawiła się trójka niemieckich oficerów. Sowietom zawiązano oczy i zaprowadzono w stronę dowództwa pułku. Zgodnie z rozkazem utrzymywali, że nie znają treści pisma.
Niemcy tymczasem doskonale wiedzieli, że Sowieci przychodzą do nich z ultimatum. Przed ich przybyciem przeprowadzono akcję propagandową, na którą składały się zrzut lotniczy ulotek i wezwania z głośników do złożenia broni.
Kiedy parlamentariusze przybyli do dowódcy pułku z pismem-ultimatum, ten udał się do telefonu, aby zadzwonić do przełożonych. Parlamentariusze w tym czasie rozmawiali z Niemcami o drobnostkach. Przy tej okazji N. Diatlenko zorientował się też, że zapomniał zdać swój pistolet. Ale problemu z tej sprawy nie było.
Wkrótce dowódca pułku powrócił. Przekazał, że zabroniono mu gdziekolwiek prowadzić parlamentariuszy lub nawet przyjmować od nich pismo. Niemcy odprowadzili swoch gości do linii frontu. Czy jednak Sowieci powrócili zupełnie z niczym?
Na stanowisku dowodzenia dywizji Sidorow zaskoczył A. Smysłowa i N. Diatlenkę. Ten niepozorny trębacz, przysłany niby to tylko dla pomocy parlamentariuszom, zaczął szkicować. Wykonał w ten sposób całkiem niezły obraz niemieckiej linii obrony, wraz z wieloma szczegółami.
Deklarowanym po wojnie przez marszałka Friedricha Paulusa powodem odrzucenia ultimatum były rozkazy oraz zapewnienia ze strony Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych o przygotowaniach do nowej operacji deblokującej. Ta nigdy nie nadeszła.
10 stycznia 1943 roku rozpoczęła się radziecka operacja „Pierścień”. W jej wyniku okrążone w stalingradzie zgrupowanie zostało rozdzielone do 26 stycznia na dwie części. Pięć dni później swój bój zakończyło zgrupowanie południowe, a feldmarszałek F. Paulus dostał się do radzieckiej niewoli.
Bibliografia
- Beevor A., Stalingrad, Kraków 2010.
- Konecki T., Stalingrad, Warszawa 2003.
- Rokossowski K., Żołnierski obowiązek, Warszawa 1976.
- Sokołow B., Rokossowski, Poznań 2014.
- Woronow M., Artyleryjskim szlakiem, Warszawa 1966.
Fot. Głównodowodzący Frontu Dońskiego gen. Konstantin Rokossowski