Marynarki państw osi? Karna Kriegsmarine i tchórzliwa Supermarina – rozmowa z Andrzejem Perepeczką

Wyspa ostatniej nadziei” – taki przydomek zyskała Wielka Brytania po kapitulacji Francji w II wojnie światowej. Stała się wówczas jedynym realnym przeciwnikiem Rzeszy, a jej największa siła – Royal Navy – obiektem agresji niemieckich u-bootów i rajderów. Sytuacja Brytyjczyków była jednak dramatyczna, tym bardziej, że do wojny weszły Włochy, zamierzające zdobyć panowanie na Morzu Śródziemnym. O tych wydarzeniach opowiada II tom wznowionej Burzy nad Atlantykiem, który pojawił się niedawno w księgarniach. Poniżej przedstawiamy wywiad z jej autorem, legendą polskiej marynistyki, Andrzejem Perepeczką.

Tomasz Czapla: II tom Burzy rozpoczynają Panowie opisem ataku Rzeszy na kraje Beneluksu i Francję. Wskutek błyskawicznych postępów Wehrmachtu w tych kampaniach główne siły sprzymierzonych zostały zamknięte w tzw. „worku flandryjskim”. Podjęto decyzję o ich ewakuacji i z wybrzeży Dunkierki przebazowano na wyspy brytyjskie prawie 340 000 żołnierzy. Mało jednak brakowało, a ten ogromny wysiłek logistyczny spełzłby na niczym. 24 maja Niemcy zbliżyli się bowiem do miejsca ewakuacji na odległość 20 kilometrów, ale Hitler wstrzymał natarcie, ograniczając ofensywę niemiecką do nalotów Luftwaffe. Z czego mógł wynikać ten rozkaz, który spotkał się z protestem generalicji niemieckiej?

Andrzej Perepeczko: Do dziś ta decyzja Hitlera budzi kontrowersje wśród historyków. Część badaczy uważa, że Führer chciał zawrzeć pokój z Wielką Brytanią i nie zamierzał zaogniać atakiem na Dunkierkę wzajemnych stosunków. Rzesza zawarła przecież rozejm z Francją, na mocy którego jej północna część znalazła się pod okupacją, a na południu powstało marionetkowe państwo Vichy. Z drugiej strony, siły brytyjskie pozostające nad Sekwaną utrudniałyby, jeśli wręcz nie uniemożliwiałyby francuską kapitulację, a Hitlerowi zależało na poróżnieniu sojuszników. W dłuższej perspektywie zresztą się to udało, wystarczy wspomnieć wydarzenia z Mers-el-Kébir czy Dakaru, gdzie próba zajęcia przez Brytyjczyków i Wolną Francję bazy morskiej i lotniczej zakończyła się konfrontacją militarną z siłami Vichy. Prawdopodobna wydaje się także teoria, zgodnie z którą Hitler nie chciał przedłużać kampanii we Francji, aby przygotować się do desantu na wyspy brytyjskie. W związku z tym mógł pozwolić na ucieczkę Korpusu, ale możemy tak sobie spekulować w nieskończoność. Myślę, że pełnej prawdy o tym rozkazie nie dowiemy się nigdy i do tego typu rozważań należy podchodzić z dystansem.

W trakcie wszystkich ewakuacji na przełomie maja i czerwca z Francji do Wielkiej Brytanii dostało się kilkaset tysięcy żołnierzy i cywili. Uratowano także setki jednostek, m. in. słynny pancernik „Richelieu”, ale sytuacja Brytyjczyków wciąż pozostawała poważna. Tym bardziej, że wkrótce doszedł nowy teatr wojny morskiej – Morze Śródziemne.

Alianci byli wówczas w całkowitej defensywie – nie dość, że kraje Beneluksu i Francja uległy Rzeszy, to Niemcy zyskały w czerwcu 1940 roku silnego sojusznika w postaci Włoch. Mussolini początkowo zachowywał neutralność, ale widząc niemiecki blitzkrieg w kolejnych kampaniach uznał, że na dalszym zwlekaniu może tylko stracić. Wejście do wojny w sytuacji klęski francuskiej i, jak sądził, rychłej kapitulacji Wielkiej Brytanii, miało ułatwić Włochom zdobycie panowania na Morzu Śródziemnym. Duce traktował je jako wewnętrzny akwen Italii i często nazywał „mare nostrum” (nasze morze). Tymi słowami nawiązywał do czasów świetności Imperium Rzymskiego i uzasadniał swoje wielkomocarstwowe ambicje. Nie ograniczyły się one zresztą do słów i przystępując do wojny, Włochy dysponowały nowoczesną i rozbudowaną flotą, m. in. 6 pancernikami, niemal 60 niszczycielami i 120 okrętami podwodnymi.

Włoskim planom sprzyjało także zaangażowanie aliantów na innych wodach. W czerwcu ruszyła bowiem ofensywa u-bootów, które grupami atakowały alianckie konwoje na Atlantyku. Dochodziły do tego wyprawy rajderów – zamaskowanych statków handlowych, które polowały na inne handlowce, głównie brytyjskie. Ich aktywność paraliżowała szlaki komunikacyjne sprzymierzonych i wymuszała użycie okrętów wojennych, mających je odszukać i zlikwidować. Poza tym, Włosi posiadali bazy lotnicze w zasięgu niemal każdego rejonu operacyjnego na Morzu Śródziemnym i do ewentualnych bitew mogły zawsze włączyć się samoloty. Sytuacja wyjściowa Italii była bardzo dobra, ale nie gwarantowała natychmiastowego zwycięstwa. Mimo obecności na wielu akwenach, alianci wciąż posiadali w śródziemnomorskich bazach poważne siły, a połączenia morza z oceanami – Gibraltar i Kanał Sueski – znajdowały się w rękach brytyjskich. Gra toczyła się więc o dużą stawkę.

Włosi przystępując do wojny w czerwcu 1940 roku, liczyli na rychły upadek aliantów i zdobycie panowania na tym akwenie. Jak powiedział Pan, tym planom sprzyjało zaangażowanie flot sprzymierzonych na wielu wodach oraz jakość sił samej Supermariny. Jak wyglądała jej koncepcja prowadzenia wojny morskiej?

Wspomniałem już, że Mussolini marzył o włoskiej dominacji na Morzu Śródziemnym. Samo określanie go jako „nasze morze” świadczyło o aspiracjach faszystowskich władz. Temu celowi podporządkowano działania Supermariny, której podstawowym zadaniem była osłona linii komunikacyjnych, łączących Włochy z Libią i Dodekanezem. Włoska marynarka miała też blokować Adriatyk i Morze Tyreńskie przed aliantami i podjąć ofensywę, zmierzającą do zniszczenia ich żeglugi zaopatrzeniowej. Chodziło tu o szlaki Francja – Afryka Północna oraz Gibraltar – Malta – Kanał Sueski; zresztą potem obszar działań Supermariny rozszerzył się o wybrzeża Grecji.

Dowództwo armii włoskiej zakładało, że w razie wejścia do wojny marynarka będzie działać głównie ofensywnie, zarówno na Morzu Śródziemnym, jak i innych wodach. Był to jednak zbyt optymistyczny plan, zwłaszcza że Włosi nie byli potęgą kolonialną i nie mieli skąd czerpać materiałów pędnych. Realniej sytuację oceniała admiralicja, która ograniczała działania agresywne ciężkich sił: krążowników i pancerników, uznając je za atuty natury politycznej. W kampanii decydującą rolę miały odgrywać okręty lekkie – niszczyciele, okręty podwodne i ścigacze, ale szybko okazało się, że Supermarina nie potrafi zdominować Royal Navy. Siły podwodne ponosiły więcej strat niż trafień, lotnictwo morskie nie radziło sobie z atakami na zespoły okrętów i myślę, że dlatego Włosi sięgnęli po niekonwencjonalne środki bojowe. Były to przede wszystkim tzw. torpedy „żywe” lub „kierowane”, ale ich akcje nie mogły rozstrzygnąć sytuacji militarnej na Morzu Śródziemnym.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*