Beata Chomątowska, Miasto Dzieci Świata
Wśród dzieci urodzonych przed 1990 roku nie ma chyba osoby, która nie wiedziałaby o sanatorium w Rabce. Było to dość mityczne miejsce, gdzie wyjeżdżali cierpiący na różne schorzenia rówieśnicy. Kto cieszył się dobrym zdrowiem i nie musiał jechać do tego dziwnego miejsca, nie do końca wiedział, czym jest Rabka. Nikt też nie wiedział, czym jest Miasto Dzieci Świata.
Tradycja wyjazdów „do wód” rozpoczęła się zdecydowanie wcześniej niż w erze nowożytnej. Sięga ona czasów rzymskich, kiedy to spędzanie najgorętszych miesięcy w roku poza murami miejskim stało się patrycjuszowską normą. Żeby spełnić oczekiwania w miejscach atrakcyjnych, zapewniających możliwość wypoczynku i rozrywki, rozpoczęto budowanie term. Z czasem infrastruktura stawała się coraz bardziej rozbudowywana.
Kultura sanatoryjna, jaką znamy z literatury, to wielki rozkwit najbardziej znanych uzdrowisk, jak Davos w Szwajcarii czy Karlsbad (obecnie Karlove Vary), który przypadł na wiek XIX. Dodawany miejscowościom o wyjątkowych walorach przyrodoleczniczych człon Bad czy też Zdrój stał się z czasem gwarancją sanatoryjnej renomy.
Uzdrowisko pośród Golizny i Głodomerii
Królestwo Galicji i Lodomerii to od 1849 roku kraj koronny Austrii, a od czasów utworzenia dualistycznej monarchii austro-węgierskiej w 1867 roku cieszyło się szeroką autonomią. Jednak posiadanie sejmu krajowego i rządu w stołecznym Lwowie oraz powoływanie na namiestników Polaków nie zdołały odmienić losu mieszkańców Galicji.
Pogardliwie określano ich ziemie jako Królestwo Golizny i Głodomerii, a dowcipy o chlebie z trocin i wylatującej z rozkrojonej kiełbasy kapuście były tak samo popularne, jak dzisiaj te o Jasiu.
I właśnie w takiej targanej epidemiami oraz klęskami głodu galicyjskiej Rabce Komisja Balneologiczna przy Towarzystwie Naukowym Krakowskim przeprowadza badania zasypanych źródeł solankowych.
Czemu źródła zasypano? Ano z bardzo prozaicznego powodu: aby chłop nie omijał prawa i na pańskie /rządowe/ się nie łasił. Koniec końców, chemicy potwierdzili dobroczynny wpływ solanki na zdrowie, co rozpoczęło historię sanatorium. Z czasem ukierunkowano jego profil na leczenie dzieci.
Miasto Dzieci Świata. Opowieść wyrastająca z miejsca
Historia Rabki Zdroju opisana przez Beatę Chomątowską opowiedziana jest przez pryzmat ludzi i wydarzeń. Podobnie, jak to ma miejsce w innej książce tej znanej pisarki, dziennikarki i działaczki społecznej, z miejsca i jego losów wychodzą bohaterowie, aktorzy większego i mniejszego formatu odgrywający swoje role na scenie miejscowości.
To także saga rodzinna właścicieli Rabki – tych sprzed epoki przyrodolecznictwa i tych, którym uzdrowisko zawdzięcza swój rozwój. Jeśli ktoś czytał Stację Muranów w recenzowanej pozycji znajdzie podobny schemat wyrastania opowieści z miejsca.
Dzięki takiemu zabiegowi „Miasto Dzieci Świata” nie jest tylko opisem procedur sanatoryjnych, którym poddawano kuracjuszy. To żywa opowieść, w której wspomnienia i dokumenty tworzą ogromny splot, którego poszczególne wątki oplecione są osnową ograniczonej perspektywy danego człowieka.
Ołowiany Śląsk
Historia tzw. „Pstrowskiego”, czyli największego kompleksu sanatoryjnego wybudowanego przez Ślązaków, to bardzo dobry przykład ograniczeń perspektywy, któremu podlega każdy człowiek. To, co widziała Rabka: proces budowy, szczegółowy nadzór sprawowany z Katowic, mundurki dla kuracjuszy i najnowocześniejszy sprzęt wzbudza zazdrość.
Podobnie jak cały Śląsk, który jest rzekomo oczkiem w głowie władzy komunistycznej (podobnie jak Autorka wielu z nich nazywa Edwarda Gierka działaczem ze Śląska…). Nie widzą jednak, że wielki przemysł, tak zachwalany i gloryfikowany, żąda ofiar z ludzi.
Beata Chomątowska nie zwróciła uwagi na bardzo ważny element łączący Rabkę ze Śląskiem. To nie tylko monumentalny kompleks sanatoryjny, ale również walka wypowiedziana partii i przemysłowi.
Gdy należące obecnie do Katowic Szopienice staną się polskim Czarnobylem, a lekarki Jolanta Wadowska-Król i prof. Bożena Hager-Małecka wypowiedzą wojnę Hucie Metali Nieżelaznych, to właśnie Rabka stanie się miejscem, gdzie odnajdą się Ołowiane Dzieci.
W czasie pobytu „ołowików” w sanatorium, w Katowicach rozpocznie się masowy eksodus. Na rozkaz starego Jorga (gen. Jerzego Ziętka), który wraz ze swoją kryką twardo przeciwstawia się próbom wysadzenia go z siodła przez Cysorza (I sekretarza KW PZPR Zdzisława Grudnia), rodzice chorych dzieci będą przenosić się do nowych mieszkań oddalonych od huty-trucicielki.
Ziętek wygra, ołowica się wycofa, pozostanie tylko problem nieodwracalnych degeneracji układu nerwowego, schorzeń i być może… zakazanych katowickich dzielnic.
Czy warto?
Miasto Dzieci Świata to wciągająca i frapująca lektura o mieście, które dzisiaj jako kurort jest tylko cieniem dawnego siebie. Obecnie Rabka jest w czołówce rankingu najbardziej zanieczyszczonych polskich miast.
Niemniej, stara się walczyć o swój lepszy byt. Nadal można tutaj korzystać z przyrodolecznictwa, jednak chyba miasto dzieci świata należy jedynie do pięknej legendy. Jednak aby wyrobić sobie na ten temat pogląd – zachęcam do lektury.
Wydawnictwo Czarne
Ocena recenzenta: 5/6
Daria Czarnecka