W naszej przykładowej Arkonie kolegium kapłanów pełniło rolę przewodników, wojowników, wodzów i zwykłych mieszkańców. W rzeczywistości mieli oni władzę teokratyczną. Ich funkcja była decydująca. Mieli główny głos na wiecu, posłuch wśród gminu i nietykalność wśród wrogów. Ich misją było doglądanie świętego białego konia, sprzątanie bożnicy, mycie bożka i składanie mu ofiar. Bardzo trudno było zostać kapłanem – pospolity człowiek mógł tylko zostać pomocnikiem, tylko i wyłącznie osoby z wyższych grodowych sfer, miejscowi patrycjusze, mogli osiągnąć tą zaszczytną i nobilitującą pozycję. Sakso Gramatyk tak opisuje wygląd kapłana : ,,Kapłan, co przeciw zwykłemu ziomków strojowi długimi wąsami a włosami się wyróżniał.’’. Opis ów można pozostawić chyba bez komentarza. Oprócz wszystkich przywilejów, które gospodarz bożnicy posiadał należy wspomnieć o jego trudnej misji. Po pierwsze porozumieć się z analfabetycznym środowiskiem gminu arkońskiego i po drugie, może anegdota: Kapłan miał obowiązek czyścić świątynie przed każdą uroczystością, a jak wiadomo posąg Świętowita był święty i nic co pochodziło z świata ludzkiego nie miało prawa do niego dojść. Dlatego duchowny, ilekroć miał zamiar wziąć oddech lub zrobić wydech musiał wybiegać na zewnątrz świątyni i tam dopiero odetchnąć bądź wciągnąć powietrze. Trzeba przyznać, że musiało to wyglądać komicznie.
W każdym kulcie, odprawianym przez jakąś instytucję, ważnym elementem są pieniądze. W Egipcie dawano wielkie ofiary na świątynie Amona, by wybłagać go o pomyślne wylewy Nilu. W Kościele Katolickim ustanowiono dziesięcinę czy świętopietrze. A jak już wcześniej wywnioskowaliśmy, kult słowiański był nieco wtórny, dlatego też tutaj mamy spotkanie opodatkowaniem społeczeństwa przez religię. Jednak, jak podkreśla Gramatyk, był to podatek dobrowolny, najczęściej w wysokości 1 grosza na mieszkańca (nie licząc dzieci). Świętowitowi, a raczej kapłanom, oddawano również ,,trzecią część zbroi i zdobyczy nieprzyjacielskiej’’ w hołdzie i podzięce za wygraną kampanię czy bitwę. Rocznie bożek otrzymywał trzysta koni i tyluż jeźdźców do obrony bożnicy. Mamy tu zadziwiający fakt ,,drużyny religijnej’’. Historycy do dziś mogą dociekać czemu ona służyła. Czyżby była zabezpieczaniem przed utratą wpływów lub buntem religijnym, a może po prostu pełniła funkcje honorowej straży bóstwa??? Świątynia dekorowana była z podarunków od osób prywatnych lub darów od pomniejszych okolicznych grodów i miast.
Wróćmy, w końcu, do samej natury bóstwa Świętowita. Kim był Świętowit? Kolejnym wcieleniem Dzeusa, Jowisza, Amon – Re, Anu czy Odyna. Odpowiedź brzmi ,,nie’’. Owszem może i miał cząstkę każdego z nich, ale miał również własne cechy. Jak na najwyższe bóstwo przystało władał owym źródłem fetyszyzmu, piorunami. Zachowywał równowagę patriarchalnego środowiska, ogromnego ojca, który nad wszystkim panuje. Ale cóż go różni, od tamtych bogów? Otóż to, że tamci byli strażnikami losu, a on był w losie organem decyzyjnym i wypełniaczem jego (a raczej swoich własnych) decyzji…
Cóż, odbyliśmy długą podróż po mitologii słowiańskiej. Pierwszym uczuciem, która się narzuca jest melancholia spowodowana, tym że tak dobrze zorganizowana religia, gdzieś zniknęła i już nikt o niej nie pamięta. Ale, tu zastanówmy się, czy ona nie jest gdzieś w nas? Może misternie ukryta, ale widoczna…
Wojciech Mazurek
Bibliografia:
- ,,Mitologia Słowian’’ Aleksander Gieysztor
- ,, Gesta Danorum’’ Saxo Gramatyk (przekł. Aleksander Bruckner) – wszystkie teksty źródłowe
Odnosząc się do ostatniego akapitu – gdyby nikt o nie j nie pamiętał to na terenie RP nie działały by przynajmniej trzy formalnie zarejestrowane związki wyznaniowe, odwołujące się do etnicznej wiary Słowian, jak np. Rodzimy Kościół Polski. Mają nawet stosunkowo proste do odszukania swoje strony w internecie.
Nazywanie tego „studium historiczno-religioznawczym” jest dośc sporą przesadą, szczególnie, że bibliografia jakoś specjalnie nie uderza, a tekst jest dość krótki i wiele aspektów nie porusza. Powiedziałbym raczej, że to coś bardziej w stylu ogólnego tekstu popularno-naukowego. Doceniam chęci, naprawdę, ale rzeczy nazywajmy po imieniu. Inicjatywa na plus.