Archeolodzy ze Szwecji przebadali znajdujący się w Morzu Bałtyckim wrak sprzed 500 lat z ładunkiem osmundu. Niezwykle interesujące znalezisko uchyla rąbka tajemnicy szwedzkiej historii.
W Morzu Bałtyckim, na północ od miejscowości Dalarö usytuowanej na Archipelagu Sztokholmskim, na głębokości zaledwie 28 metrów archeolodzy ze Szwecji odkryli unikalny skarb z handlowej przeszłości regionu. W drewnianym wraku badacze zlokalizowali duży ładunek żelaza zwanego osmundem.
Naukowcy z VRAK Museum ustalili, że jednostka, którą badają, pochodzi z połowy XVI w. „W kominku nadal tkwi miedziany garnek. Są również liny, grube jak przedramię dorosłego mężczyzny, które są prawie nienaruszone. Tych rzeczy nie znajdziemy na lądzie, ponieważ dawno już zgniły” opisuje podwodne odkrycie Jim Hansson, kierownik projektu i archeolog morski. „Żaden z moich kolegów po fachu, zarówno w Szwecji, jak i za granicą, nie widział nigdy tak dobrze zachowanego statku” powiedział Jim Hansson.
Warunki panujące w Bałtyku pozwoliły zachować do naszych czasów w niemal niezmienionym stanie wiele drewnianych statków i okrętów wraz z ładunkiem. Z kolei przy dzisiejszych możliwościach eksploracji, badania i dokumentowania tych znalezisk, mamy realną szansę nie tylko poznać ich historię, ale również zachować ją dla kolejnych pokoleń. Morze Bałtyckie to połączenie niezbyt słonej wody, niskich temperatur, ciemności, braku świdraków okrętowych i niskiej zawartości tlenu, co oznacza, że wiele materiałów można zachować w niemal idealnym stanie. Grotmaszt na wraku wciąż stoi i czeka na nurków już na około dziesięciu metrach głębokości.
Natomiast badaczom udało się w ładowniach odnaleźć coś fascynującego. Osmund, bo o nim mowa, to kawałki żelaza o wadze około 300 gramów. Przez wieki był ważnym towarem, to jednak w Szwecji zachowało się go bardzo niewiele. Z dostępnych informacji wynika, że łącznie udałoby się go zebrać może pół beczki. Tymczasem na badanym wraku już udało się odkryć około dwudziestu beczek, a wciąż jest potencjał na więcej.
Osmund stanowił ważny towar eksportowy Szwecji. Na wraku archeolodzy odkryli jednak coś jeszcze. Jak się okazało, wśród przewożonego ładunku znalazły się również pręty żelazne. Stanowiły one rodzaj bardziej rafinowanego żelaza, które w XVI w. zaczęło zastępować osmund.
Oprócz osmundu w ładowni znajdują się beczki, w których znaleziono prawdopodobnie masło, pozostałości ryb i rogi łosia lub jelenia. Z kolei w kabinie znajdują się rzeczy osobiste marynarzy, takie jak buty i drobne przedmioty, które przybliżają życie na pokładzie i to, jak wyglądał szwedzki eksport ponad 500 lat temu.
Jak się okazuje, nie tylko zawartość ładowni budzi emocje. Również sam wrak jest dość niezwykłym i tajemniczym odkryciem. Badacze nie wiedzą, jaki to typ statku, gdyż nigdy wcześniej nie spotkali się z podobną jednostką. Specjalistom udało się ustalić, że statek został zbudowany z sosny, która pochodzi ze wschodniej Szwecji i została ścięta w latach 40. XVI w. Badacze odkryli również, że w pewnym momencie statek został naprawiony sosną z Finlandii. Miało to miejsce około roku 1553. Z kolei beczki, które nurkowie odkryli na pokładzie, pochodzą z krajów bałtyckich i podobnie, jak statek, zostały wykonane w latach 40. XVI w.
Niestety do tej pory nie udało się ustalić przyczyny zatonięcia statku. Pewne jest natomiast to, że wydarzyło się to błyskawicznie. Według szacunków samo żelazo, które stanowiło ładunek, waży około 8-9 ton. Cień nadziei daje archeologom odnalezienie znaków towarowych, które mogą prowadzić do właściciela ładunku. Bez wątpienia pozwoliłoby to uzyskać więcej informacji o statku. Do tej pory badacze znaleźli trzy wieczka z tym samym oznaczeniem. Nie wiadomo jednak, czy jest to znak towarowy, nazwa handlowa, czy jeszcze coś innego.
Ten niezwykły wrak został przypadkowo odkryty w 2017 r. przez płetwonurka, który szukał wraku innej jednostki. Upłynęło jednak trochę czasu, zanim badacze zajęli się wrakiem z większym zainteresowaniem. Niestety w międzyczasie wrak odkryli szabrownicy, którzy w pierwszej połowie 2019 r. zabrali z niego kilka artefaktów.
Według kierownika projektu Jima Hanssona, byli to najprawdopodobniej zagraniczni nurkowie, którzy zauważyli działalność archeologów w tej okolicy. Na szczęście teraz wrak ma znacznie lepszą ochronę. Obszar, gdzie spoczywa na dnie, jest pod szczególną opieką szwedzkiej straży przybrzeżnej.
Źródło: divers24.pl
fot. vrak.se
Maciej Polak