Polityka zakotwiczona w historii okładka

Polityka zakotwiczona w historii |Recenzja

Maciej Dymkowski, Polityka zakotwiczona w historii

Sięgając po książkę Polityka zakotwiczona w historii miałem pewne obawy. Byłem święcie przekonany, że będzie to kolejna apologia wobec polskiego ruchu prawicowego. Moje poglądy są zdecydowanie odmienne (centrowe), więc serce niejako burzyło się na myśl, że ponownie będę musiał stawić czoło dyrdymałom ludzi, którzy z rozrzewnieniem spoglądają na dawną Rzeczpospolitą – skorumpowaną, mentalnie głupią, niesprawiedliwą, zakłamaną i nad wyraz katolicką. Jakie było moje zdziwienie, gdy już po pierwszej stronie okazało się, że to nie apologia, ale wyłuszczenie wad polskiej prawicy.

Wprawdzie Autor nie ustrzegł się pewnych złośliwości, ale napisał prawdę. Zabrakło mi jednak wymienienia tych najważniejszych z afer, których dopuścił się poprzedni rząd. Ale i tak dziękuję. Tak po prostu.

Ale o czym jest książka? Autor skupił się na historycznych przesłankach programu politycznego współczesnej prawicy. Jak słusznie zauważa, sięga ona czasów sarmatyzmu, który pogrążył Rzeczpospolitą w mrokach niebytu.

Tak było w XVIII wieku

Rzeczpospolita w czasie rządów Augusta III przestała właściwie funkcjonować. Tylko jeden z sejmów nie został zerwany – tzw. sejm pacyfikacyjny z 1737 roku. Wszystkie pozostałe, pomimo prób władcy i jego ministra Brühla, aby przeprowadzić reformy, były zrywane. Działo się to przy wydatnej pomocy liberum veto.

Ewentualnie sejmy rozchodziły się nie podjąwszy jakiejkolwiek decyzji. Podczas, gdy ościenne państwa umacniały się, dokonywały reform, Rzeczpospolita pogrążała się w coraz większej anarchii. Gnuśniała wyradzając się w system permanentnego stanu wrzenia. Na prowincji sytuacja wyglądała podobnie.

Sejmiki były areną walk poszczególnych stronnictw magnackich, które niejednokrotnie przeradzały się w małe wojny domowe. Co więcej, magnaci, podejmowali próby ingerencji w sprawy innych państw, bo nie było jednej linii politycznej, jednego rządu, który nadałby kierunek państwu.

Magnaci zmuszali swoich klientów do zrywania obrad sejmików i sejmów. Ponadto dysponowali prywatnymi wojskami i ogromnymi środkami, które wykorzystywali do nieczystej walki politycznej. Co więcej, sprzedawali oni swoje „poparcie” zagranicznym dostojnikom, przez co ościenne państwa brały coraz czynniejszy udział w tym, co i jak działo się w kraju. Śmiało można wysunąć wniosek, że sąsiedzi dokonywali cichego rozbioru Rzeczpospolitej.

Tak było za rządów PiS

A teraz współczesność według prawicy. Nie będę wchodził w szczegóły. Myślę, że każdy ma względną świadomość tego, co się działo. Od razu warto zaznaczać, iż wybór jest przypadkowy i nie wyczerpuje całej masy tematu.

Afera wizowa, rozwalenie systemu prawnego, wprowadzanie dekretów w miejsce ustaw, ustawy przegłosowywane w czasie nocnych obrad bez dogłębnej i merytorycznej debaty (co wiązało się z bezustannym dopisywaniem poprawek); obsadzanie swoimi stronnikami wszystkiego, co się da (np. Jan Szyszko załatwił posadę dla córki na posiedzeniu rządu, zupełnie jak czynili to Czartoryscy i Potoccy w XVII-XVIII wieku); wybory kopertowe, afera wiatrakowa, afera samoloty VIP (kupowanie samolotów bez przetargów po zawyżonych cenach); afera billboardowa (rząd za pieniądze z budżetu państwa finansował swoją kampanię wyborczą); wycinka Puszczy Białowieskiej; brak przestrzegania podstawowych zapisów konstytucji; częste wypadki SOP; afera Bartka Misiewicza; zbudowanie muru wokół Sejmu, żeby obywatele nie mieli do niego wstępu; ułaskawienie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego; afera wycinkowa drzew; bezczelne podnoszenie sobie wynagrodzeń oraz wypłata premii „bo nam się należy”; afera Polskiej Fundacji Narodowej, uczynienie z TVP tuby propagandowej jednej partii z przekłamywanymi informacjami… To tylko niewielka część zarzutów.

Działania sarmatów regulowała oryginalna ideologia, zrodzona na styku kultur. Legitymizowała ona ich uprzywilejowany status w państwie, służyła jego apologii i dostarczała uzasadnień dla dystansowania się wobec zewnętrznego świata, a nawet pogardy wobec niego. Z czasem dostarczyła pokrętnych usprawiedliwień dla niepowodzeń Rzeczypospolitej. Zależni od magnaterii i silnie zróżnicowani ze względu na swą przynależność klasową i styl życia, za niepodważalny dogmat uważali sarmaci równość i solidarność w ramach własnego stanu. Autorytarni i zarazem nastawieni nihilistycznie, z czasem coraz bardziej byli korumpowani przez magnaterię. Ich silnie hedonistycznie zorientowany styl życia dziwacznie współgrał z ochoczo publicznie demonstrowaną, choć w istocie powierzchowną religijnością.

Brzmi znajomo?

Niestety tak. Wystarczy spojrzeć wzrokiem w nie tak odległy czas. Ogromne skorumpowanie polityków, dla których prezydent naszykował amnestię nim zostały im przedstawione zarzuty. Nagminne wydawanie publicznych pieniędzy na bezsensowne projekty – jak choćby kupowanie respiratorów (które nie dotarły), wybory kopertowe (które się nie odbyły) czy kupowanie koreańskiego sprzętu wojskowego, który nie jest kompatybilny z systemem NATO, nie ma do niego pocisków itd. I nikt za to nie odpowiedział.

Prawica co rusz zasłania się autorytetem Kościołem. Jej najważniejsi przedstawiciele nadal pokazują się w pierwszych ławkach na „rządowych” mszach. Łożyli ogromne kwoty na instytucję, która również jest niesamowicie skorumpowana. Afery pedofilskie, afery seksualne czy morderstwa dokonywane przez księży to tylko wierzchołek góry lodowej. Jednak ówcześni rządzący, jak i obecni, nie robią nic, aby kler poniósł konsekwencje prawne – wszak są takimi samymi obywatelami podlegającymi prawu. Tak czy nie?

Albo kolesiostwo. Jak pisze Autor: „W kształtującym się od 2015 roku systemie wodzowskim, który nie miał poparcia przytłaczającej części społeczeństwa, zasadniczym kryterium selekcji kadr była ich polityczna lojalność, a nie kompetencje i przedsiębiorczość”. Przecież to za rządów PIS-u narodziły się „świetne” kariery takich ludzi jak pan Obajtek, pan Glapiński czy szef NIK-u.

W Polsce bardzo brzydkim zwyczajem jest obsadzanie różnych synekur „swoimi” ludźmi. Jedynym kryterium jest lojalność, a nie kompetencje. Tak było, jest i zapewne będzie jeszcze długo. Jednak to co działo się za rządów prawicy, przerosło pod każdym względem ten system. Korupcja polityczna ma się w najlepsze.

Jaśnie oświecony

Podobny problem wyłania się, gdy spojrzymy na stworzenie podstaw „systemu wodzowskiego”, gdzie tylko jaśnie oświecony, przez Boga wyznaczony Jarosław Kaczyński stał się mężem opatrznościowym. Jego zahukanie wobec dawnych uraz, przedstawia się jako wizję dziejową. Jego nienawiść do różnorodności i własnych poglądów tępi się.

Każde słowo wypowiedziane przez Prezesa było odbierane niczym boska wola. Każdy lapsus językowy traktowano jak żart stulecia. Przekłamania lub niewiedza tego pana były odbierane jako złośliwość tych, którzy próbowali to „wyprostować”. Jego błędy polityczne ukazuje się jako „wstawanie z kolan”… Tylko nikt nie udowodnił, że byliśmy na tych kolanach.

Ale dajmy głos Autorowi: „Nowe elity czerpały ustrojowe wzory głównie z zewnątrz, na przykład z Węgier Orbana czy Turcji Erdogana. Ideałem była dla nich skrajnie autorytarna Rosja Putina, która jednak w Polsce przez nikogo, kto chce się liczyć w polityce, nie może być jawnie chwalona. Zarówno z oczywistych powodów historycznych, jak i ze względu na odradzające się jej imperialne dążenia”.

Albo program pana Czarnka – ideologa wypaczonego obrazu prawicy. „Dziś przejawiają się w nasilonej roszczeniowości, koncentrowaniu się na własnej godności, narodowej megalomanii i kompleksach zrodzonych przez wspólnotowe traumy. Takie osobliwości zbiorowego autoportretu odgrywają dużą rolę zwłaszcza wśród PiS-owskich nowych elit i ich zwolenników”.

Efekt – kobieta została pozbawiona prawa do decydowania o swoim ciele, czego konsekwencją była śmierć kobiet, którym nie udzielono pomocy. W tym mojej koleżanki – Izy z Pszczyny. Jednak pan Czarnek nawet to potrafi obrócić do góry nogami, aby pasowało do jakże „słusznego” zdania Prezesa. No cóż, z kłamstwem łatwiej żyć. Idea jest ważniejsza niż człowiek…

Pan Czarnek i pan Błaszczak potrafią uzasadnić najbardziej kuriozalne wnioski i decyzje, jeśli są one wypowiedziane przez ich najdostojniejszego wodza. Ścigają demony, które istnieją tylko w ich głowie. Za przykład stawiają kościół katolicki. Jednak rodzi się pytanie – dlaczego Kościół który sprzeniewierzył się nakazom Jezusa? Dlaczego porzucił ustalenia posoborowe w których swój udział miał święty Jan Paweł II? Przecież jego osobą co rusz się zasłaniają wszyscy.

Ale taka hipokryzja nic nie znaczy, bowiem kościół coraz bardziej nastawiony na realizację swoich celów finansowych, a nie na cele religijne. Dotacje dla „ojca dyrektora”, który nie uszanował nawet pamięci żony tragicznie zmarłego prezydenta. Dotacje na szkoły, które okazują się bazą hotelową… I co pan Czarnek odpowie?

Polityka zakotwiczona w historii – podsumowanie

Książka Macieja Dymkowskiego jest mocna. I nie potrafię ukryć, że mocno mnie poruszyła. Wzbudziła we mnie złość, którą musiałem ukrywać przez cały czas trwania rządów zjednoczonej korupcji. Wszak nazywanie prawdy po imieniu było nie na miejscu, gdy ludzie cieszyli się z kolejnych rozdawanych na prawo i lewo dóbr – 13. i 14. emerytury, bonów wakacyjnych i tak dalej.

Jak to powiedziała mi pewna sąsiadka – „Nie sraj Pan do swojego gniazda. Jak dają to bierz i zamknij pan r…a”. A konsekwencją rozdawnictwa stało się nasilenie roszczeniowości. Pieniądze nie biorą się znikąd – prędzej czy później przyjdzie nam zapłacić za to i co wtedy zrobimy?

Autor poruszył w swoich tekstach wiele ważnych wątków. Nie tylko ukazał umocowanie ideologiczne naszej prawicy, ale i jej skorumpowany obraz. Jarosław Kaczyński, stosując metody, które podpatrzył u swych komunistycznych oprawców, wciska ludziom swój wypaczony obraz świata. I naród, który w ciągu 20 lat zdążył podgonić, i to pod wieloma sprawami, europejski Zachód, wciska w objęcia zaściankowości, gburstwa, demagogii i fanatyzmu religijnego.

Jestem katolikiem, ale obraz, jaki prezentuje mój Kościół mocno mnie przytłacza. Chciałbym go bronić, ale czyni on wszystko, aby upaść, aby pozostać tylko wyznaniem dla dostojników, zarówno świeckich jak i duchownych. Bo miejsca dla ludzi, zwyczajnych ludzi jest w nim coraz mniej.

Książka liczy sobie 215 stron i podzielona jest na 15 rozdziałów. Uważam że to świetna pozycja. W przystępny sposób stawia diagnozę polskiej prawicy – jej bolączki, zakłamanie, perfidne zagarnianie wszystkiego co się da oraz psucie demokracji, której zwyczajnie nie pojmuje.


Wydawnictwo Avalon
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Avalon.

Comments are closed.