PAP: Jakie będą priorytety resortu nauki w tej kadencji?
Jarosław Gowin: Uwolnić naukę i szkolnictwo wyższe od balastu biurokratycznych obowiązków, uruchomić mechanizmy, które promują najlepszych, postawić na kulturę jakości w polskich uczelniach i nauce – to jest priorytet pierwszy. Drugi to powiązanie nauki z gospodarką, które zwiększy innowacyjność zarówno nauki, jak i gospodarki. Trzeci priorytet to wzmocnienie polskiej humanistyki.
Odbyłem wiele spotkań z ludźmi nauki. Wyłania się z nich obraz środowiska, któremu od dawna zależało na konsultacjach z ministerstwem. We wszystkich środowiskach naukowych daje się wyczuć ogromne oczekiwanie zmian i zarazem otwartość na współpracę z ministerstwem, spora życzliwość. Pewnie te nadzieje mają związek z tym, że po raz pierwszy od 1989 r. minister nauki i szkolnictwa wyższego jest w randze wicepremiera.
PAP: Co więc planujecie, by ograniczyć biurokrację?
J.G.: Przerost biurokracji zarówno w nauce jak i w szkolnictwie wyższym przeszkadza najbardziej. Uczelnie uginają się pod nadmiarem przepisów, obowiązków informacyjnych nałożonych niestety głównie przez resort, który objąłem. Dlatego we współpracy z Radą Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego powołałem zespół, który już intensywnie pracuje nad zmianą rozporządzeń dotyczących Polskiej Komisji Akredytacyjnej i Krajowych Ram Kwalifikacji. W powszechnym odczuciu to te dwa rozporządzenia odpowiadają za największe bariery biurokratyczne.
Z czasów gdy byłem rektorem pamiętam, że pojawienie się PKA na uczelni traktowane było jak inwazja. Trzeba z tym skończyć. Komisja Akredytacyjna ma bardzo ważne zadanie – powinno to być zadanie mentorskie. Ta komisja powinna pomagać uczelniom w podnoszeniu jakości kształcenia. Okazuje się, że nadmiernie sformalizowany charakter działań komisji wynikał z zapisów rozporządzenia. Dlatego błyskawicznie zajęliśmy się jego modyfikacją tak, by od nowego roku akademickiego obowiązywały już nowe rozwiązania. Druga sprawa to zmiana generacyjna w PKA. Jej nowy skład jest młodszy od poprzedniego.
W ramach walki z biurokratyzacją zmienimy też zasady oceny pracowników. Dzisiaj jest tak, że oceny trzeba wykonywać co dwa lata. Na dużych uczelniach oznacza to proces niekończący się. Wrócimy więc do wymogu dokonywania oceny nie rzadziej niż raz na cztery lata. Jeśli jednak rektor, dziekan, dyrektor instytutu widzi potrzebę częstszej kontroli – może to robić.
PAP: Jak zmieni się życie badacza, kiedy odbiurokratyzuje się uczelnie?
J.G.: Mniej papierków, więcej czasu na pracę dydaktyczną i naukową. Planujemy też w ramach nowej ustawy o szkolnictwie wyższym uruchomić trzy ścieżki kariery. Oprócz tej tradycyjnej, naukowo-dydaktycznej uruchomimy ścieżkę czysto dydaktyczną. Byłem kiedyś stypendystą Cambridge, jednego z najlepszych europejskich uniwersytetów. Pamiętam, że dydaktycy byli tam cenieni na równi z najwybitniejszymi naukowcami, badaczami, odkrywcami.
Ale chcemy też – i to jest kolejny priorytet ministerstwa i całego rządu – otworzyć wdrożeniową ścieżkę kariery. Doktoraty i habilitacje będzie można robić w oparciu o wdrożenia. Jeżeli bowiem mamy się wyrwać z pułapki średniego rozwoju, musimy zwiększyć innowacyjność polskiej gospodarki. W ostatnich latach na wzrost innowacyjności przeznaczono wiele miliardów złotych, a efekt jest opłakany. W rankingu innowacyjności spadliśmy do najniższej grupy. Wynika to zarówno z małej chłonności polskiej gospodarki na innowacje, nadmiernej ostrożności świata akademickiego, a głównie ze złych rozwiązań ustawowych dotyczących styku gospodarki i nauki. Potrzeba systemowych rozwiązań motywujących do aktywnej współpracy uczelni, biznesu i przemysłu.
PAP: Jakie jeszcze zmiany planują państwo, by polska innowacyjność wzrosła?
J.G.: Ministerstwo, za zgodą pani premier, podjęło pracę nad szybką nowelizacją ustawy o innowacyjności. Została ona przyjęta pod koniec poprzedniej kadencji. Niestety w takim kształcie, który nie zachęca do korzystania z dorobku polskiej nauki. Chcemy przywrócić do tej ustawy – planowane przez jej pierwotnego autora – rozwiązania podatkowe zachęcające gospodarkę do współpracy z instytutami badawczymi.
Równolegle do tej szybkiej nowelizacji, tworzymy białą księgę barier utrudniających innowacyjność. Ten dokument wypracuje Rada ds. Innowacyjności, która zostanie powołana w przyszłym tygodniu. W jej skład wejdzie trzech wicepremierów, minister cyfryzacji i minister skarbu, a także ministrowie obrony narodowej, finansów i środowiska. Dzięki wnioskom z białej księgi, którą my tworzymy, powstanie więc całkiem nowy projekt ustawy o innowacyjności, którego założenia powinny być gotowe w trzecim lub czwartym kwartale tego roku. Rozpoznając, nazywając i likwidując te bariery, otwieramy szanse dla rozwoju Polski.
PAP: Czy w sprawie szybkiej nowelizacji ustawy o innowacyjności porozumiał się pan już z ministrem finansów?
J.G.: Bez współpracy z tym resortem nasze wysiłki byłyby skazane na porażkę, a praca daremna. Minister Szałamacha doskonale rozumie wagę tych spraw, ale i my doskonale rozumiemy, że nie można ministra finansów stawiać przed zbyt trudnym wzywaniem. Nowe ulgi podatkowe, które służą rozwojowi, ale chwilowo uszczuplą wpływy do budżetu, zaczną więc obowiązywać dopiero od przyszłego roku.
PAP: Co w sprawie rozwoju innowacyjności chcą państwo osiągnąć do końca kadencji – czy wreszcie przestaniemy być tylko „montownią”? W tej sprawie ważne są też środki unijne, które mamy do wykorzystania w budżecie UE do 2020 roku.
J.G.: Jeśli nasza gospodarka zachowa taki charakter jaki ma do tej pory, czyli imitacyjny, a nie innowacyjny, pozostanie taką montownią. I to montownią dla najlepiej rozwiniętych krajów już nie tylko Europy, ale także Azji. Nie możemy do tego dopuść. Powodzenie działań, o których mówię, to być albo nie być dla polskiej gospodarki, a co za tym idzie – dla zamożności Polaków.
Jednym ze sztandarowych projektów rządu będzie reindustrializacja Polski. Choć ja wolałbym używać słowa neoindustrializacja, gdyż chodzi głównie o przemysł oparty na nowoczesnych technologiach. Już wkrótce wicepremier Morawiecki przedstawi wykaz tych dziedzin gospodarki, które w ocenie rządu są priorytetowe, bo mają największy potencjał rozwojowy. Na tę mapę potencjału gospodarczego nałożymy mapę potencjału naukowego – zobaczymy, gdzie są obszary, w których mamy jednocześnie duże zasoby po stronie gospodarki i duże zasoby po stronie nauki. Te obszary będą szczególnie mocno promowane przez rząd.
Musimy w tym celu dobrze wykorzystać środki z nowej perspektywy finansowej UE. Polska będzie mogła skorzystać z kilkuset miliardów złotych dotacji. To jest ostatnia na wiele, wiele lat szansa na rozwój i polskiej nauki, i polskiej gospodarki. Szansa na skok cywilizacyjny.