TEORIA I – ARSZENIK W TAPECIE
Pierwsza z wersji zakłada, że Napoleona podtruwano arszenikiem, który był zawarty na tapetach w Longwood, w jego domu. Wbrew pozorom nie jest to pozbawiona żadnego sensu teoria – od 1770r. tapety barwiono Zielenią Scheelesa (roztwór siarczanu miedzi miesza się z roztworem arseninu sodowego). Został on przetestowany przez chemika Scheele ze Szwecji i stąd też jego nazwa. W 1893r. włoski biochemik Gosio odkrył, że przy dużej wilgotności powietrza jasnozielony pigment zaczyna parować, uwalniając tym samym zabójcze opary arsenu. Podobno Amerykanin o nazwisku Bradley posiada kawałek tapety ze Świętej Heleny i są one istotnie jasnozielone. Należy jednak zaznaczyć, że ilości wydobywającego się arsenu nie były przecież nieskończone. Skoro Napoleon przeniósł się do Longwood House w 1816r., oznaczałoby to, że śmiertelne opary zabijały go powoli przez 5 lat. Ich stężenie nie było jednak tak duże, by przez nawet tak długi okres zabić cesarza. Z pewnością przyspieszyły jego zgon, ale nie mogły być jego jedynym powodem. Najprościej rzecz ujmując, organizm Napoleona wytrzymałby raczej wdychanie oparów. Potwierdzeniem tego może być brak zgonów mieszkańców Świętej Heleny, charakteryzującej się strasznie surowym i wilgotnym klimatem, z podobnymi objawami. Co prawda tamtejsze powietrze uważa się za niezdrowe i nierzadko bywało tak, że po kilku latach przebywania na wyspie Anglicy musieli ją opuszczać z powodu złego stanu zdrowia, jednak było to zjawisko zbyt powszechne, by ograniczyć je do Longwood. Chorujący na wyspie Las Cases i jego syn Emmanuel jak tylko popłynęli na Przylądek Dobrej Nadziei pozbyli się większości symptomów zatrucia arszenikiem. Ponieważ sytuacja była podobna także przy innych osobach opuszczających Świętą Helenę przez wiele lat, należałoby odrzucić przypuszczenia, że Napoleona zamordowano zatruwając go arszenikiem zawartym w tapecie. Wysoka wilgotność nie była przecież dominująca jedynie na tej wyspie – przez arszenik musiałoby umrzeć mnóstwo osób zamieszkujących tropikalne kraje, w których ściany pokrywano Zielenią Scheele’a. W związku z tym nie ma żadnych dowodów, jakoby Napoleona otruto arszenikiem zawartym w tapecie.
TEORIA I – ODRZUCONA
TEORIA II – TRUCICIEL Z ARSZENIKIEM
Druga hipoteza mówi, że Napoleon był regularnie zatruwany arszenikiem przez jedną z osób, mających z nim bezpośredni i codzienny kontakt.
Metoda trucia arszenikiem jest stosunkowo stara. Jednak jak wynika z przebiegu choroby cesarza, truciciel posłużył się nieco nowszą metodą „à la Brinvilliers”, wymyśloną przez markizę d’ Aubrey, szerzej znaną jako Madame Brinvilliers. Polegała ona na tym, że ofierze podawano stopniowo coraz większe dawki arszeniku, aż do stanu agonalnego. Tuż przed zgonem należało jednak podawać jej środki wymiotne, bo, co też przewidziała francuska markiza, arszenik osadza się na fałdach błony śluzowej żołądka w postaci białawo-żółtawego pyłu, który można bez trudu zauważyć w czasie autopsji zwłok. W ten sposób chory przeczyszczając organizm wypluwał jedyne dowody na swoje morderstwo. Jednak co niezwykle ważne, by metoda „à la Brinvilliers” okazała się skuteczna, morderca musiał mieć zapewniony stały kontakt z ofiarą. Należy więc wytypować spośród osób towarzyszących Napoleonowi potencjalnego zabójcę.
Truciciel
Już na samym początku trzeba wyeliminować tych, którzy nie przebywali na wyspie do śmierci Napoleona – Las Casesa i Gourgauda. Z kolei Bertrand nie mieszkał w tym samym domu i utrzymywał z cesarzem częste, acz nieregularne kontakty. Krąg podejrzanych zacieśnia się więc do: de Montholona, Ciprianiego, (agent tajnej policji za Pierwszego Cesarstwa, a na wyspie Świętej Heleny zaufany człowiek „boga wojny”), Marchanda, Noverraza (obaj pokojowcy) i dr Antommarchiego. Ten ostatni jednak w ostatniej fazie choroby nie był do cesarza dopuszczany, więc on również odpada. Marchanda należy skreślić z listy z powodu braku jakichkolwiek motywów, które mogły nim kierować oraz choroby. Nie mogły to być przecież pieniądze, skoro dostawał je od swego pracodawcy, a mógł też być pewien, że po jego śmierci otrzyma wsparcie finansowe od jego rodziny i przyjaciół. Noverraz dziwnym trafem zapadł na ciężką chorobę, rzekomo wywołaną przez klimat i nie mógł pracować ani widywać się zbyt często z Napoleonem. Ale co jeszcze bardziej zastanawiające, z kręgu podejrzanych należy wykreślić Ciprianiego, najbardziej zaufanego człowieka cesarza, o którym Gourgaud mówił: „Cesarz wszystkich nas poświęciłby dla niego”. Bez żadnych wcześniejszych dolegliwości, 23 lutego 1818 roku, zaczął się nagle skręcać z bólu i zmarł po trzech dniach męczarni z objawami typowymi dla ostrego zatrucia arszenikiem. Mimo głośnych głosów o zatruciu Korsykanina, jako oficjalny powód jego śmierci podano… zapalenie wyrostka robaczkowego. Tak więc metodą eliminacji, jedynym podejrzanym jest hrabia de Montholon.
Hrabia
Hrabia Charles Tristan de Montholon pochodził ze starego arystokratycznego rodu. Jego ojczym, Comte de Semonville, był bliskim przyjacielem króla Ludwika XVIII i hrabiego d’Artois. Sam hrabia miał silne powiązania z jednym z najistotniejszych wrogów Napoleona wśród Burbonów – Louisem XVIII – młodszym bratem księcia d’Artois, później znanego jako Karol X. W okresie Cesarstwa dzięki protekcji ojczyma zyskiwał coraz to nowe stanowiska, niczym się nie wyróżniając. Pojawił się „spod ziemi” pod Waterloo, ubrany w mundur szambelana, i wkręcił się do najbliższego otoczenia cesarza, z którym wyruszył na zesłanie. De Montholon był głównym beneficjentem znacznego majątku Napoleona i głównym wykonawcą jego ostatniej woli. Jako chyba jedyny nie cierpiał na ciężkie choroby „klimatyczne” na wyspie Świętej Heleny. Zakładając, że to musiał być de Montholon, istnieje jednak brak dowodów i motywów, które mogły kierować ambitnym Francuzem. Jego działaniami musiał kierować ktoś inny – tylko kto? Anglicy? Wątpliwe, żeby chcieli, by Napoleon stał się męczennikiem. Francuzi? Ich rząd miał ważniejsze sprawy na głowie, takie jak uspokojenie sytuacji państwa. Abstrahując, można z dużą dozą niepewności i pomimo braku dostatecznie przekonywujących motywów uznać, że trucicielem był hrabia de Montholon, który szczególnie w ostatnich jego latach, miał jako jedyny stały kontakt z umierającym.
Artykuł składa się z więcej niż jednej strony. Poniżej znajdziesz numerację stron.