Piotr Żurek, Rozważania o pogańskiej terminologii religijnej dawnych Słowian. W poszukiwaniu mitologicznego wymiaru śląskiego frazeologizmu „Jeronie Pieronie!”
Śląskie pieronowanie czyli używanie niecenzuralnych słów pod wpływem nagłego wzburzenia przybiera najróżniejsze formy. Można pieronować ale również zostać spieronowanym, a pieron łączy się z najróżniejszymi słowami, jak choćby w popularnym giździe pierońskim. Nie należy również mylić pieronowego czyli ogromnego z pierońskim – złym, przeklętym. Pierona jasnego można również skrócić do jerona co daje już ogromne możliwości wyrażenia emocji: od krzyku do zniechęconego jęku. Na pytanie na ile słowiańskiej religii jest w śląskim bluzgu stara się odpowiedzieć dr hab. Piotr Żurek, prof. UBB w swojej pracy Rozważania o pogańskiej terminologii religijnej dawnych Słowian. W poszukiwaniu mitologicznego wymiaru śląskiego frazeologizmu „Jeronie Pieronie!”.
Agresja językowa naszą codziennością
Kiedy czytałam słynny Słownik polskich wyzwisk, inwektyw i określeń pejoratywnych Ludwika Stommy dowiedziałam się, że można w języku polskim bliźniego wyzwać właściwie od wszystkiego, nawet od żwiru. To jak najbardziej pasowało do mojego ówczesnego romantycznego przekonania, że na Śląsk wulgaryzmy przynieśli Polacy, a Ślązacy posługiwali się jeno okrutnie niecenzuralnym pieronem, jeronem i gizdem zatraconym.
Kilka lat późnej wstrząsnęła mną lektura Agresji językowej w polszczyźnie śląskiej (1845-1938) z uzupełniającym ją Słownikiem śląskich wyzwisk, obelg i wypowiedzeń obraźliwych. Wtedy moje romantyczne przekonanie rozwiało się, a zasób słów obraźliwych wzrósł o Jezuska i kłak.
Jednak jedynym wulgaryzmem śląskim, który zrobił ogólnopolską karierę jest niewątpliwie ciul. Zła era tego sformułowania nastała w 2018 r., kiedy to podczas konstytuowania się nowych władz samorządowych województwa śląskiego radny Wojciech Kałuża nieoczekiwanie zmienił klub Platformy Obywatelskiej na Prawo i Sprawiedliwość.
Gromkie zawołanie: ”Kałuża, ty ciulu!” odbiło się echem nie tylko w zabytkowych wnętrzach Gmachu Województwa i Sejmu Śląskiego, ale również w krajowych mediach. Dywagacjom na temat stopnia wulgarności określenia właściwie nie było końca.
Jednak jak ma się śląskie pieronowanie do religii dawnych Słowian? Czy można powiedzieć, że śląska agresja językowa jest reliktem przechowującym pamięć o czasach „kiedy słońce było bogiem”?
Ślązacy ostatnimi strażnikami słowiańskiego panteonu
Zapoznając się z recenzowaną pozycją można odnieść wrażenie, że Śląsk jest ostatnim miejscem na ziemi, które strzeże pamięci o dawnych Bogach. Na podstawie dwóch teonimów Perun i Jarun autor stawia tezę, że śląszczyzna zawiera formy starsze niż język prasłowiański. Jednak jeśli czytelnik podszedłby do lektury właśnie pod kątem występowania form prasłowiańskim w ślōnskij gŏdce to srodze się rozczaruje.
Recenzowana pozycja to zbiór prób etymologizowania w zupełnym oderwaniu od ustaleń współczesnej nauki. Między innymi autor usiłuje poprawić zapis Świętowita na Świętowida. Nie jest to novum, ponieważ taką teorię próbował wcześniej forsować bamberski filolog Sebasian Kempgen.
Warto jednak wspomnieć, że sufiks -owity nie ma nic wspólnego ze Świętym Witem. Jednak nie tylko etymologizowanie w dość dziwnym kierunku i przestawianie porządku wywodzenia słów są problemem książki prof. Żurka.
Bardzo dużo miejsca poświęca autor rozważaniom o pochodzeniu i wzajemnych relacjach słowiańskich bóstw. Można znaleźć w niej tyle herezji, że powinniśmy być wdzięczni, że Rodzimowiercy nie uznają instytucji ekskomuniki, inkwizycji czy auto da fe.
Zrobienie ze Swarożyca i Wołosa, a także Chorsa i Daźboga jednego bóstwa pod wieloma imionami woła o pomstę do nieba. Podobnie jak określenie Welesa bóstwem solarnym, a równocześnie panem świata podziemnego. Absolutnie nie wiem też czym jest ród Svaruna, z którego mieli wywodzić się wszyscy Bogowie. Jedynym bóstwem, które jest naczelne i wywodzi się z czasów przed Perunem i Swarogiem jest Rod.
Poświęcone jemu święto przypadało na okres dzisiejszych Świąt Bożego Narodzenia, a więc w czasie słowiańskich Szczodrych Godów. Być może ród Svaruna jest dla autora jakąś słowiańską wariacją najstarszej dynastii Asów czyli Wanów. Jednak nie wiem dokładnie, co kierowało prof. Żurkiem.
Jezus jest Aryjczykiem, Adam i Ewa mówili po polsku, a żerca słowiański godał po naszymu
Przesłanie recenzowanej pozycji opiera się na nieuzasadnionym przekonaniu, że śląski jest najstarszym językiem Słowian. Można tutaj szukać analogii do Słoweńców czy Chorwatów, którzy w poszukiwaniu swojej tożsamości kulturowej coraz żywiej odnoszą się do kultur i religii przedchrześcijańskich.
Tutaj na podstawie dwóch teonimów wywodzi się cały system mitologiczny oraz etymologiczny. Najbardziej śmiesznym jest kilkustronnicowy wywód na temat słowa żur. Poświecono mu tyle miejsca i pasji, że aż nie mam serca żeby przypomnieć autorowi, że żur i jego odmiany mają się bardzo dobrze nie tylko na Śląsku, ale również na pozostałych terenach Polski, Czech, Słowacji, a także na Białorusi.
Zwyczaj mszczenia się na żurze za okres Wielkiego Postu, a więc jego palenie, wieszanie czy grzebanie znane jest m. in. na Kujawach, Pomorzu czy w Małopolsce. Najczęściej żur kończył swój żywot w towarzystwie śledzia.
Poziom obleczonych w pozory nauki pobożnych życzeń prof. Żurka jest naprawdę wysoki. Jednak w dalszym ciągu jestem pod wrażeniem jego staranności w wykazaniu, że śląski jest najstarszą możliwą wersją języka starosłowiańskiego, a także strażnikiem słowiańskich wierzeń. Nie można tutaj pominąć powszechnego w pewnych kręgach przekonania, że pierwsi rodzice w raju mówili po polsku, a Jezus wyglądał jak marzenie Josefa Goebbelsa.
Rozważania o pogańskiej terminologii religijnej dawnych Słowian – czy warto?
Pomimo wszystkich możliwych mankamentów Rozważania o pogańskiej terminologii religijnej dawnych Słowian. W poszukiwaniu mitologicznego wymiaru śląskiego frazeologizmu „Jeronie Pieronie!” są lekturą fascynującą.
Fascynuje ile wysiłku włożył autor w podciąganie nauki pod założoną tezę i jak bardzo fakty oraz wieloletnie ustalenia badaczy go nie krępują. Być może oto narodziła się odnoga turbolechictwa forsująca prastare związki Lechitów ze Ślązakami. Szkoda tylko, że wydało to Universitas.
Wydawnictwo Universitas
Ocena recenzenta: 1/6
Daria Czarnecka
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Universitas.