Grupy rekonstrukcji historycznej i imprezy odtwarzające przeszłość zyskują, nie tylko w Polsce, coraz większą popularność. Skąd się ona bierze? Dla samych rekonstruktorów jest to często oderwanie się od szarej codzienności i szansą zostania „gwiazdą”, a dla widzów – okazją „dotknięcia” historii – podkreśla socjolog prof. Tomasz Szlendak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który kierował interdyscyplinarnymi badaniami na ten temat.
Zgodnie z definicją podaną przez prof. Szlendaka (Instytut Socjologii UMK) rekonstruktorzy to ”pasjonaci i hobbyści, którzy w wolnym czasie odtwarzają dawne stroje, broń, technologie i działania społeczne (takie jak rytuały) oraz minione wydarzenia historyczne w zgodzie z najlepszą posiadaną wiedzą naukową”.
Pasja, która przerodziła się w ruch społeczny
Według szacunkowych danych, rekonstrukcją para się obecnie aktywnie co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób w Polsce. Zdaniem socjologa z UMK, mamy do czynienia z prawdziwym rosnącym w siłę ruchem społeczno-kulturowym, który organizuje setki imprez w całym kraju i ligi rekonstruktorów, a ponadto „napędza” cały przemysł rękodzielniczy, wytwarzający broń, ubiory czy ozdoby na potrzeby swojej działalności.
Kim są członkowie grup rekonstrukcji historycznych, z jakich grup społecznych się wywodzą i co motywuje ich pasję? Takie pytania postawili sobie badacze z UMK. Chcieli także dowiedzieć się, w jakim stopniu odtwarzanie wydarzeń z przeszłości ma faktycznie walor edukacyjny.
Ekipa naukowców przeprowadziła swoje obserwacje terenowe i wywiady podczas dziewięciu imprez rekonstrukcyjnych organizowanych w różnych częściach kraju; były wśród nich m.in. Wielki Turniej Rycerski w Golubiu-Dobrzyniu, Zlot Grup Rekonstrukcji Historycznych w Leszczynku koło Kutna (łódzkie), rekonstrukcja Bitwy pod Grunwaldem, Festiwal Słowian i Wikingów na wyspie Wolin.
W trakcie tych imprez badacze przeprowadzili 77 wywiadów pogłębionych – z członkami grup rekonstrukcyjnych, organizatorami wspomnianych imprez i władzami samorządowymi – oraz wiele innych krótszych z widzami tych widowisk.
Nie tylko zabawa dla dużych chłopców
Jakie wnioski wynikają z analizy wywiadów i obserwacji rekonstrukcji? Okazuje się, że, choć każdy może być rekonstruktorem, to w praktyce zdecydowanie przeważają mężczyźni z „szeroko rozumianej klasy średniej”: od menedżerów, urzędników i komorników przez studentów (najczęściej historii i archeologii) aż po policjantów, lekarzy czy księży. Socjolog wyjaśnia to tym, że bycie rekonstruktorem jest drogie – bo koszty ubioru i broni pokrywają zwykle ze składek sami członkowie grup – a ponadto wymaga pewnej wiedzy oraz tzw. kapitału kulturowego.
Motywacje tej pasji są najróżniejsze. Wbrew potocznej opinii, nie należy widzieć w niej tylko zabawy w wojnę dla dużych chłopców, choć duża część rekonstruktorów od najmłodszych lat fascynowała się militariami. Jednak – jak podkreśla prof. Szlendak – dla wielu z nich udział w tym ruchu to przede wszystkim „odlot”, ucieczka od codziennej szarzyzny. Mówili o tym badaczom liczni respondenci, np. mężczyzna, który, pragnąc wejść w zupełnie inny od codzienności świat średniowiecznych wojowników, „zaciągnął się” do grupy rekonstrukcyjnej Wikingów.
Niezwykle istotną – a może i najistotniejszą – kwestią motywującą rekonstruktorów jest poszukiwanie więzi i relacji z innymi ludźmi, nawiązywanie nowych przyjaźni, poczucie bycia członkiem grupy. Rekonstruktorzy spędzają ze sobą bardzo dużo czasu – od ustawiania namiotów, posiłki aż po samą inscenizację bitwy. W dodatku spotkania tego rodzaju dają możliwość wymiany międzynarodowej, ponieważ – jak w wypadku rekonstrukcji bitew napoleońskich – często nawiązują tam kontakty ludzie z różnych krajów Europy.
Wśród innych pobudek skłaniających ludzi do zajmowania się odtwarzaniem przeszłości są: przywiązanie do tradycji i historii, umiłowanie lokalnego dziedzictwa i patriotyzm – w tym ostatnim przypadku dotyczy to zwłaszcza osób rekonstruujących polskie wojska z czasów II wojny światowej.
Odrębną, sporną kwestią jest to, na ile widowiska odtwarzające przeszłość pełnią w rzeczywistości funkcję edukacyjną. Badania pokazują, że dzięki udziałowi w grupach rekonstrukcyjnych jej członkowie zdobywają ogromną wiedzę historyczną. W tym sensie można mówić o walorach „autoedukacyjnych”. Gorzej jest z odbiorcami tych spektakli, którzy w praktyce przychodzą często głównie po to, aby przyjrzeć się efektownym wybuchom i starciom oddziałów. Naturalnie wiele zależy od oprawy samej rekonstrukcji – np. od tego, czy opatrzoną ją czy też nie fachowym komentarzem lektora.
Rekonstrukcje zakorzenione w „kulturze doznań”
Jak mówi PAP prof. Szlendak, popularność rekonstrukcji nie jest raczej przelotną modą, gdyż sprzyjają jej różne uwarunkowania kulturowe. „Współcześnie ludziom zainteresowanym przeszłością nie wystarczy czytanie o niej – pragną ją przeżyć na własnej skórze. Rekonstrukcje są właśnie przejawem tego, co można nazwać >>kulturą doznań<<” – dodał.
Inne ludzkie potrzeby, które zaspokajają widowiska odtwarzające przeszłość, to z jednej strony – ucieczka od współczesnego „chaosu estetyczno-etycznego”, a z drugiej – pragnienie bycia w centrum zainteresowania, tak typowe dla kultury masowej.
„Uczestnictwo w ruchu rekonstrukcyjnym zapewnia poczucie bycia gwiazdą wydarzenia i częścią innej, obok-systemowej rzeczywistości za jednym zamachem” – podkreśla prof. Szlendak.
***
Plonem szeroko zakrojonych badań terenowych naukowców – w większości związanych z UMK – jest książka „Dziedzictwo w akcji. Rekonstrukcja historyczna jako sposób uczestnictwa w kulturze” – której współautorami, obok prof. Szlendaka, są Jacek Nowiński, Krzysztof Olechnicki, Arkadiusz Karwacki i Wojciech Józef Burszta. Jesienią ukaże się kolejna praca, która będzie podsumowaniem ogromnej dokumentacji fotograficznej zebranej w trakcie badań terenowych.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
Jak się zdaje coraz silniej w ruchu rekonstrukcji historycznej zaczyna zarysowywać się tendencja do wycofywania się z popularnych inscenizacji w kierunku zamkniętych imprez przeznaczonych dla rekonstruktorów…