Informacja ta wydaje się być dla przeciętnego czytelnika szokiem, ale należy pamiętać o planach niemieckiej polityki zagranicznej. Pod koniec roku 1916 los wojny pozostawał jeszcze sprawą otwartą. USA nadal nie ingerowała militarnie w konflikt mocarstw europejskich. Carska Rosja trzymała się mocno. Stąd próba pozyskania narodu polskiego do swych celów geopolitycznych była wybiegiem nie tyle chytrym, co rozsądnym.
Szczególnym zwolennikiem koncepcji porozumienia z Polakami był niemiecki generał-gubernator Hans von Beseler. Wynikało to głównie z jego przekonania, że ludność polska jest nastawiona antyrosyjsko, co prowadzi do istnienia wspólnoty interesów polsko-niemieckich. Marzenia o niemieckiej hegemonii miały iść ramię w ramię z polskimi aspiracjami o wyzwoleniu spod dominacji rosyjskiej. Beseler nie rozumiał, iż społeczeństwo polskie jest w równym stopniu antyrosyjskie, co antyniemieckie. W szczególności już po barbarzyńskim zbombardowaniu Kalisza na początku Wielkiej Wojny. Celem obecnego konfliktu było dla Polski i Polaków całkowite uniezależnienie się od zaborców.
Dlatego wielkim szokiem było dla Polaków wydarzenie mające miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie tuż po ogłoszeniu manifestu dwóch cesarzy – 5 listopada 1916 roku.
Szczegółową relację z tych wydarzeń spisał literat Stefan Krzywoszewski:
Niemiecka orkiestra wojskowa, niewidoczna w kącie sali, zagrała Boże coś Polskę i Jeszcze Polska nie zginęła. Nas Polaków ściskało za gardło dziwne uczucie. Byliśmy świadkami aktu wielkiej wagi, pierwszego etapu ku wolności. Zwracano nam część ojcowizny jakże skromną! – a i to pod kuratelą, która mogła stać się niebezpieczniejsza od dotychczasowego jarzma. Wszystko razem – owa historyczna sala, tłum polskich notablów, krzyżackie butne postacie najeźdźców, ukochane pieśni narodowe, trąbione przez żołdaków niemieckich, czy to nie był koszmarny sen, krwawe szyderstwo z naszych marzeń o wolnej, zjednoczonej Polsce? […] Nastała niesamowita cisza. Wtem z grup polskich wydarł się okrzyk „Niech żyje Polska!” Ciżba poruszyła się, zafalowała, oczy błysnęły uniesieniem, okrzyk rósł, potężniał, rozpierał stare, grube mury. Niemcy ścisnęli się bezwiednie zaniepokojeni. W Sali huczał niepowściągliwie entuzjazm. „Niech żyję niepodległa Polska!” Gdy wreszcie okrzyki zaczęły się ściszać, ozwał się pojedynczy, wstydliwie nieśmiały głos „niech żyje cesarz Wilhelm”. Okrzyk ten powtórzyły zająkliwie dwa czy trzy inne głosy. Niemcy od razu zrozumieli, o co chodziło, ryknęli „Hoch! Hoch!” I znowu nastąpiła kłopotliwa cisza.
Znaczenie aktu 5 listopada jest dziś marginalizowane, ale warto wspomnieć, że niejako wprowadził on sprawę Polską na salony. Naród polski mógł w tamtym okresie przeważyć los wojny na wschodzie, a warto wspomnieć, że Niemcy z powodu konwencji haskiej nie mogli legalnie pozyskiwać rekrutów z regionów okupowanych. Stąd manifest miał porwać tłumy Polaków w szeregi Kaiserliche Armee, co jak się okazało było jedynie ułudą.
Po załamaniu się Rosji na początku 1917 roku, sprawa polska przestała być ważna dla polityki niemieckiej. Postawiono wtedy na kooperację, a raczej eksploatację przyszłego państwa ukraińskiego (pokój chlebowy). Traktat brzeski z Ukraińską Republiką Ludową zapowiadał także przyznanie Ukraińcom ziemi chełmskiej, co całkowicie skompromitowało Państwa Centralne w oczach Polaków.
Na szczęście, wyniszczenie wojenne ostatecznie doprowadziło do rewolucji listopadowej w Niemczech, która obaliła Cesarstwo i wprowadziła ustrój republikański. Warto zauważyć, że w momencie kapitulacji Niemiec żaden żołnierz Trójporozumienia nie okupował terytorium niemieckiego. Wielu ludzi po wojnie nie mogło zrozumieć przyczyn klęski w Wielkiej Wojnie.
Doprowadziło to do powstania mitu o tzw. ciosie w plecy, zadanym Niemcom przez wrogów wewnętrznych. Mitu, który zręcznie w przyszłości wykorzysta pewien niespełniony malarz z Austrii…
Mariusz Sioch – absolwent politologii i bezpieczeństwa wewnętrznego na Uniwersytecie Warszawskim. Redaktor naczelny portalu informacyjno-społecznego RealPolitik.PL. Działacz społeczny. Miłośnik historii i hungarofil.
Bibliografia:
Tomasz Schramm, Wygrać Polskę 1914-1918, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1989.
Stefan Krzywoszewski, Długie życie. Wspomnienia, t. I, Biblioteka Polska, Warszawa 1947.
,,Jeszcze Polska nie zginęła, póki żyją Niemcy” – śpiewali mieszkańcy Saksonii życzliwi (!!!) Polakom emigrującym po powstaniu listopadowym przez ich elektorat do Francji. I to rozumiem!!!