Zatopienie Laconii | Recenzja

Zatopienie Laconii, reż. Uwe Janson, Wielka Brytania/Niemcy 2010

W 1942 roku wojska III Rzeszy odnosiły liczne sukcesy. Żołnierze niemieccy byli w Afryce, na wschodzie właśnie ruszała wielka ofensywa na Kaukaz, natomiast na zachodzie trwała bezpardonowa walka o panowanie na Atlantyku. Choć niemiecka flota nawodna nie miała większych szans w walce z potęgą morską Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, asem atutowym Kriegsmarine były osławione już okręty podwodne, które wciąż siały spustoszenie wśród alianckich statków handlowych i okrętów.

Gdy wybuchła II wojna światowa, brytyjski liniowiec oceaniczny RMS „Laconia” został zaadaptowany do potrzeb konfliktu zbrojnego – najpierw jako krążownik pomocniczy, a od października 1941 roku, jako uzbrojony transportowiec wojska. 1 września 1942 roku okręt wypłynął z Kapsztadu do Wielkiej Brytanii mając na pokładzie 1793 włoskich jeńców. W tym momencie zaczyna się akcja filmu. Tymczasem z okupowanej Francji, na południowy Atlantyk ruszył rajd niemieckich okrętów podwodnych, którego skutki okazały się dla „Laconii” tragiczne. Film opowiada o słynnym incydencie z 12 września 1942 roku, kiedy to U-156, wykrył i zatopił tytułowy okręt. Dowódca niemieckiego U-Boota, kpt. Werner Hartenstein podjął decyzję o udzieleniu pomocy ocalałym. Wiązała się ona z ryzykowaniem bezpieczeństwa własnej załogi, co skwapliwie wykorzystało lotnictwo amerykańskie atakując niemiecki okręt. Jak się okazało, skutkiem postanowienia kapitana był znamienny rozkaz – Laconia Befehl, w którym admirał Karl Dönitz zakazał udzielania pomocy ocalałym uznając to za sprzeczne z podstawowymi zasadami prowadzenia wojny na morzu.

Film trzyma w napięciu i bez wątpienia jest ciekawy, jednak niestety nie pozbawiony wad. Właściwie największą jest konwencja, w jakiej przedstawiono żołnierzy polskich, którzy pełnili służbę wartowniczą przy włoskich jeńcach. Ukazano ich jako bezwzględnych i pozbawionych zasad sadystów, którzy znęcali się nad powierzonymi im jeńcami, a podczas gdy okręt tonął otworzyli do nich ogień. Stoi to w jawnej sprzeczności z realiami, ponieważ dotychczasowe ustalenia historyków dowodzą, że polscy wartownicy strzelać nie mogli, gdyż nie wydano im amunicji. Takie ukazanie polskich żołnierzy, zestawione z niewątpliwie słusznym moralnie czynem niemieckiego kapitana, jest dla polskich widzów tym bardziej krzywdzące, ponieważ stanowi ewidentną próbę wybielenia niemieckich marynarzy. Miłośnicy marynistyki z pewnością dostrzegą również liczne niedociągnięcia w odwzorowaniu wnętrza niemieckiego okrętu podwodnego, mimo, że w brytyjskiej produkcji ewidentnie starano się nawiązać do kilku scen ze słynnego Das Boot (reż. Wolfgang Petersen, 1981). Efekty specjalne również pozostawiają wiele do życzenia.

Niekłamaną zaletą filmu jest historia, którą opowiada. Czyn kapitana Hartensteina z pewnością zasługuje na uwagę, a okoliczności podjętej przez niego akcji ratunkowej były bardzo przewrotne. W ciekawy sposób przedstawiono również rozterki polityczne i moralne uczestników tamtych burzliwych wojennych wydarzeń. Drobnym, acz nie pozbawionym znaczenia, detalem są języki jakimi posługują się aktorzy. Każda ze stron wypowiada się w swoim ojczystym języku. Niestety znów niechlubny wyjątek uczyniono względem Polaków w scenie, w której polski żołnierz mówi językiem podobnym bardziej do rosyjskiego niż polskiego.

W rolach głównych wystąpili między innymi Ken Duken (Hartenstein), znany chociażby z filmu Bękarty wojny, Franka Potente oraz Brian Cox. Sam film, klasyfikowany jako dramat wojenny, jest faktycznie mini serialem składającym się z dwóch części. Zarówno sceny morskie jak i lądowe nakręcono na terytorium Republiki Południowej Afryki.

Zatopienie Laconii, reż. Uwe Janson, Wielka Brytania/Niemcy 2010

Ocena recenzenta: 3/6

Maciej Kościuszko

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*