Bartosz Panek, Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach
PGR. Ten skrót zna chyba każdy Polak. Do dziś o pegeerach pokutuje wiele powierzchownych opinii i uproszczeń. Czym zatem były pegeery? Dlaczego i w jakich okolicznościach powstały? Kto i jak w nich pracował? Dlaczego upadły i co się stało z ludźmi, dla których były całym światem? Właśnie na takie i podobne pytania odpowiada książka Bartosza Panka, Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Czarne w znanej serii wydawniczej Reportaż.
O autorze
Autor jest znanym dziennikarzem, obecnie Redaktorem Naczelnym Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia. Był autorem lub współtwórcą setek audycji i wielu reportaży. Miałem przyjemność przeczytać jego poprzednią książkę U nas każdy jest prorokiem, poświęconej Tatarom w Polsce.
Przyznam szczerze, że z wielkim zainteresowaniem i z wysokimi oczekiwaniami przystąpiłem do lektury recenzowanej książki. Moją uwagę przykuł już sam tytuł, który wyraźnie sugeruje, że nie będzie to po prostu historia powstania i rozwoju pegeerów. Autor miał inne ambicje.
Chciał przede wszystkim napisać książkę o ludziach. Ludziach, dla których pegeer był w zasadzie całym światem. Ludziach, którzy byli od niego całkowicie uzależnieni w dobrym i złym tego słowa znaczeniu. Także o ludziach, którzy pełnili funkcje kierownicze, dyrektorskie. Czy udała mu się ta niełatwa sztuka? W moim odczuciu tak.
Kolektywizacja
Zacznijmy jednak od początku. Gdy Lenin zabierał się za rewolucję w Rosji, obiecał chłopom ziemię na własność. Rozumiał, że bez poparcia wsi nie uda mu się utrzymać władzy. Był z tym hasłem wszak jeden zasadniczy problem – komuniści nienawidzili własności prywatnej, która według nich była główną przyczyną niesprawiedliwości społecznej.
Dlatego tak duży nacisk kładli na kolektywizację rolnictwa. Gdy ich władza okrzepła, brutalnie zmuszali chłopów, aby przystępowali do kołchozów.
Gdy zatem wraz z zakończeniem II wojny światowej władzę w Polsce – oczywiście nielegalnie – zdobyli komuniści, przed naszym krajem także stanęło widmo kolektywizacji. Partia miała jednak spory kłopot.
Jak pogodzić kolektywizację z uzyskaniem poparcia chłopów? Jak na tym tle rywalizować z Polskim Stronnictwem Ludowym kierowanym przez Mikołajczyka?
Truizmem będzie stwierdzenie, że w całej Polsce istniał potężny opór przed kolektywizacją. O rosyjskich kołchozach opowiadano niestworzone historie – że nawet żony są w nich wspólne – i w żadnym wypadku nie chciano takich porządków nad Wisłą. Faktycznie kolektywizacja w Polsce okazała się iluzją. Stworzono jednak coś innego.
Państwowe Gospodarstwa Rolne
12 lutego 1949 roku z Państwowych Nieruchomości Ziemskich, Państwowych zakładów Hodowli Koni i Państwowych Zakładów Hodowli Roślin utworzono Państwowe Gospodarstwa Rolne. Tworzono je głównie na bazie dawnych majątków ziemskich, a wiele z nich powstało na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Pegeery miały pokazać swą wyższość nad gospodarstwami indywidualnymi i okazać się „słońcem polskiej wsi”. Niestety, rzeczywistość daleka była od ideału.
Lektura reportażu Bartosza Panka pokazuje, że istnieje wiele opowieści o pegeerach. Były takie, które od początku były skazane na niepowodzenie. Tworzone na złych glebach, z nieracjonalnym profilem produkcji okazywały się sporym problemem, a nie symbolem sukcesu.
Z drugiej strony tworzono pegeery tak zwane pokazowe, do których przyjeżdżały zagraniczne delegacje i rządzący. Ich dyrektorzy mieli tak wielką władzę, że mogli nawet ignorować niedorzeczne polecenia partyjne. Dostawali do dyspozycji najnowocześniejsze maszyny, nawozy i środki ochrony roślin. Dysponowali tym, o czym inni mogli jedynie pomarzyć. Dbali o swoich pracowników, budowali kanalizację, żłobki i domy kultury. Były prawdziwą chlubą Polski Ludowej.
Pegeery były w rzeczywistości wielką komunistyczną obietnicą. Miały zagwarantować przede wszystkim rozwój wsi i stabilne zatrudnienie. Ich celem była wysoka wydajność, aby wykarmić miasta. W teorii wszystko brzmiało bardzo dobrze.
Jednak rzeczywistość Polski powojennej brutalnie weryfikowała idealistyczne założenia. Brakowało wykwalifikowanych ludzi i sprzętu. Brakowało mieszkań dla pracowników. Brakowało wszystkiego. Pegeery w bólach się rodziły i w bólach upadały.
Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach – struktura książki
Recenzowana książka składa się z dwóch zasadniczych części. Pierwsza z nich opowiada o powstawaniu i funkcjonowaniu pegeerów. Autor rekonstruuje komunistyczne obietnice pracy i dobrobytu, które miały przynieść pegeery.
Koniec z przeludnieniem wsi. Koniec z nędzą i pracą „u dziedzica”. Jednocześnie trafnie zauważą, że zbudowana została tak naprawdę nowa hierarchia, z dyrektorem na czele. Oczywiście wieś czekała na rozwiązanie swoich problemów. Czekała na rewolucję, której komuniści nie bali się przeprowadzić – bez oglądania na koszty.
Druga część reportażu opowiada o procesie likwidacji pegeerów i losie ludzi, którzy w nich pracowali. Można pokusić się o stwierdzenie, że obie części są równie gorzkie. Podczas lektury książki wielokrotnie nasuwała mi się myśl, że jest ona także o wzajemnej zawiści i nienawiści.
Zwykli rolnicy zazdrościli pracownikom pegeerów, że ci wszystko dostawali i nie musieli się o nic martwić. Pracownicy pegeerów zazdrościli rolnikom, że ci byli na swoim, mieli własną ziemię i nie musieli pracować pod czyimś nadzorem.
Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach – recenzja i ocena
Często powtarzana jest fraza, że pracownicy pegeerów po ich upadku powinni wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć żyć bez oglądania się na państwo. Jak jednak ktoś, kto całe życie doił krowy czy rozrzucał obornik miał nazajutrz stać się przedsiębiorczy i zaradny?
Na te pytania nikt już nie odpowiadał.
Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach to bardzo dobry reportaż, który szczerze polecam. Oczywiście autor nie rości sobie prawa do wyczerpania tematu, wnosi jednak bardzo ważny głos w dyskusję.
Patrzy na pegeery i pracujących tam ludzi w sposób wielowymiarowy. Nie upraszcza, nie powiela schematów. Wręcz przeciwnie, pokazuje nam złożoną rzeczywistość i zachęca do refleksji i stawiania pytań. Jest to naprawdę bardzo dobra książka.
Wydawnictwo Czarne
Ocena recenzenta: 5/6
Wojciech Sobański