Latem 1946 r. Polska powoli powstawała z gruzów. W miastach trwały prace nad odbudową tego, co zostało zniszczone przez wojenną zawieruchę. Ludzie cieszyli się z pozornego wyzwolenia i końca hitlerowskiej okupacji, w powietrzu unosiła się woń kwiatów, które zakwitły w „wolnej” ojczyźnie. Młodzi ludzie znów mogli spotykać się, bezpiecznie spacerować, chodzić na zabawy i korzystać ze wszelkich przywilejów, które daje młodość. Jednak nie wszyscy z nich korzystali. W Gdańskim więzieniu na wyrok czekała siedemnastoletnia bohaterka państwa podziemnego pochodząca z Podlasia- Danuta Siedzikówna
Danuta urodziła się 03.09.1928 r. w Guszewinie k.Narewki (pow. Bielsk Podlaski). Patriotyczne wychowanie i wartości wyniosła z domu, rodzice związani byli z walką o wyzwolenie naszego kraju. Jej ojciec Wacław Siedzik jako student Politechniki w Petersburgu został zesłany na Sybir w roku 1913 za uczestnictwo w polskiej organizacji niepodległościowej. Powrócił do Polski w roku 1926 i został leśniczym w Olchówce k. Narewki. Po agresji ZSRR na Polskę Wacław i jego rodzina znalazła się pod okupacją sowietów. Już w lutym 1940 r. został on aresztowany przez NKWD i deportowany w głąb Związku Radzieckiego pod Krasnojarsk. W 1941 r. znalazł się w szeregach armii gen. W. Andersa. Po wyjściu armii z ZSRR, zmarł w 1942 r. i został pochowany na cmentarzu polskim w Teheranie.
Matka Danusi – Eugenia z Tymińskich była zaś spokrewniona z rodziną Piotra Orzeszki, mężem pisarki Elizy Orzeszkowej. Po złożeniu przysięgi wstąpiła w szeregi AK gdzie działała w siatce terenowej. Została jednak aresztowana w listopadzie 1942 i poddana ciężkiemu śledztwu. Zamordowana we wrześniu 1943 została pochowana w nieznanym miejscu w lesie pod Białymstokiem. W jednym z ostatnich grypsów przesłanych córkom z więzienia matka Danusi napisała: „Dziewczynki, zemstę zostawcie Bogu”.
Danuta, która przed wojną uczęszczała do szkoły powszechnej w Olchówce, okres wojennej zawieruchy spędziła w szkole sióstr salezjanek w Różanymstoku (gm. Dąbrowa Białostocka). Po śmierci matki została sierotą, miała jedynie swoją młodsza o 3 lata siostrę Irenę i starszą o rok siostrę Wiesławę, ich wychowaniem zajęła się babcia. Wraz z Wiesią, mając zaledwie 15 lat, złożyła przysięgę i wstąpiła w szeregi AK. Odbyła szkolenie sanitarne. Pełniła funkcje sanitariuszki, łączniczki i kurierki.
Po ponownym wkroczeniu sowietów do Polski i „wyzwoleniu” jej wschodniej części, Danuta podjęła pracę jako kancelistka w nadleśnictwie Hajnówka. Jednak w stosunkowo szybkim czasie, bo już w czerwcu 1945 r. na polecenie zastępcy szefa WUBP w Białymstoku Eljasza Kotonia została aresztowana wraz ze współpracownikami z nadleśnictwa, pod zarzutem współpracy z podziemiem niepodległościowym. Mogłoby się wydawać, że to już koniec tej historii, jednak szczęśliwie Sedzikówna została odbita z konwoju przez patrol Stanisława Wołoncieja „Konusa”, który operował na tych terenach i służył w osławionej 5 Wileńskiej Brygadzie AK zwanej również „Brygadą Śmierci” mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Danuta wstąpiła w szeregi oddziału „Konusa”, gdzie została sanitariuszką. Przybrała pseudonim „Inka” na pamiątkę szkolnej przyjaźni. Następnie służyła w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta” i por. Mariana Plucińskiego „ Mścisława”. Przez pewien czas jej przełożonym był zastęstępca mjr „Łupaszki” por. Leon Beynar „Nowina” znany później jako Paweł Jasienica- autor licznych i znakomitych opracowań historycznych.
Na przełomie 1945-46 r. jako Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn ( pow. Ostróda). Już wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą „Żelaznym” jednym z dowódców szwadronów mjr „Łupaszki” i kolejnym z bohaterów polskiego państwa podziemnego, który zginął w obławie UWB w czerwcu 1946. Służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD, UB i ich konfidentom. Na co dzień chodziła w mundurze Wojska Polskiego. Nie używała i nie posiadała broni, poza niewielkim pistolecikiem Mauzer, o małym kalibrze. Nigdy nie brała udziału w walkach, podczas potyczek nigdy do nikogo nie strzelała. Cieszyła się dużym zaufaniem dowódców, a także uznaniem i przyjaźnią kolegów. Z jednym spośród nich, kapralem Henrykiem Wojczyńskim „Mercedesem” łączyła ją nić szczególnie bliskiej sympatii.. Po śmierci „Żelaznego” została wysłana przez jego następcę ppor. Olgierda Christę „Leszka” do Gdańska z zadaniem nawiązania kontaktu z porucznikiem i zdobycia zaopatrzenia medycznego do szwadronu. Została tam aresztowana w skutek zdrady byłej sanitariuszki 5 Brygady – Reginy w dniu 20.07.1946 r. i osadzona w V pawilonie więzienia w Gdańsku, w którym przetrzymywano najgorszych zbrodniarzy, jako więźnia specjalnego. Została poddana ciężkiemu śledztwu, jednak nie wydała swoich towarzyszy broni, nie podała żadnych adresów kontaktowych ani danych dotyczących oddziału. „Inka” była bita i poniżana, rozbierano ją do naga, do jej celi wpuszczano żony ubeków, którzy zginęli w akcjach przeciwko oddziałom „Łupaszki”. W dniu 03.08.1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją na karę śmierci pod zarzutem m.in. udziału w „bandzie Łupaszki”, nielegalne posiadania broni, a przede wszystkim za nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu w Tulicach pod Sztumem ( była to nieprawda, gdyż sanitariuszka nie mogła wydawać żadnych rozkazów ani poleceń). Dodatkowo na korzyść „Inki” przemawiały zeznania byłych żołnierzy „Łupaszki” oraz milicjanta Mieczysława Mazura, z których wynikało, że po walce opatrywała ona także rannych milicjantów. Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr „Łupaszki”. Szwadron „Żelaznego”, w którym służyła „Inka”, był szczególnie znienawidzony przez gdański WUBP z powodu licznych, udanych akcji na placówki UB, m.in. brawurowy rajd przez powiaty starogardzki i kościerski 19 V 1946 r., podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę PUBP w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB i ich konfidenta. Pomimo tego, że jej obrońca z urzędu namawiał ją do tego, by podpisała się pod pismem z prośbą o ułaskawianie skierowanym do Bieruta, ona odmówiła, dlatego zrobił to za nią. Z więzienia udało jej się przesłać gryps do sióstr Haliny i Jadwigi Mikołajewskich, w którym napisała , jakże znaczące słowa, w których wyraził swoją niezłomną i heroiczną postawę :
„Jest mi smutno że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.
Została rozstrzelana rankiem 28 sierpnia 1946 r. o 6.15 strzałem w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego z KBW, ponieważ egzekucja z udziałem żołnierzy się nie udała, żaden nie chciał zabić „Inki”, choć strzelali z odległości trzech kroków do niej i jej współtowarzysza niedoli, ppor. Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”, również żołnierza mjr „Łupaszki”. Według relacji jej spowiednika ks. Mariana Prusaka i ówczesnego zastępcy naczelnika więzienia, Danuta krzyknęła przed egzekucją „Niech żyje Polska !”, a po salwie plutonu, przed strzałem, który zakończył jej życie : „Niech żyje major Łupaszko !”.
Miejsce pochówku „Inki” i „Zagończyka” zostało przez UB utajnione. „Inka” i „Zagończyk” mają symboliczne groby na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku, domniemanym miejscu pochówku, nieopodal więzienia. „Inka” ma też tablicę pamiątkową w bazylice NMP w Gdańsku oraz kamienny obelisk w Sopocie, obok Pomnika AK. W 1991 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, iż działalność „Inki” i jej współtowarzyszy z 5. Wileńskiej Brygady AK zmierzała do odzyskania niepodległego bytu Państwa Polskiego. Z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego „Inkę” odznaczono pośmiertnie w 2006 roku za wybitne zasługi dla niepodległości Polski Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Żaden ze „śledczych”, oskarżycieli, sędziów, ani wykonawców wyroku na „Ince” nie poniósł do tej pory kary.
Śledząc jej biografię, można zadać kilka pytań – Jak 17-letnia dziewczyna, tak doświadczona przez życie, mogła przetrwać te wszystkie trudności i zachować twarz ? Czy ja byłbym zdolny do takich czynów ? Odpowiedzią na te wszystkie pytania jest miłość, miłość którą Danuta Siedzikówna darzyła swój kraj, miłość, którą wpoili jej rodzice, sami także oddali życie w imię ojczyzny. Przecież równie dobrze mogła żyć, cieszyć się młodością i w pełni z niej korzystać. Zamiast opatrywać rannych, mieszkać w lesie i współdzielić wszelkie trudy życia z ludźmi skazanymi na śmierć, mogła cieszyć się i bawić z przyjaciółmi w nowej „wolnej” Polsce. Ona jednak już w wieku 15 lat wybrała służbę ojczyźnie i wypełniła słowa przysięgi, którą złożyła. Wykazała się niezwykłym hartem ducha i wzorową postawą w sytuacji, w której niejeden z nas by nie wytrzymał. „Inka”, młoda, 17-letnia dziewczyna pozostała wierna do końca, chociaż jak pisała „ Jest mi smutno, że muszę umierać”. Dodatkowo pozostawiła nam swoisty testament zawarty w grypsie do sióstr Mikołajewskich, mianowicie, obowiązkiem naszym jest powiedzieć światu „ że zachowała się jak trzeba”. Gloria victis !
Michał Mucha
Artykuł pierwotnie opublikowany na portalu Patriotyczne Podlasie
Bibliografia:
Niwiński Piotr, Zwykły chłopak z Podlasia, „Rzeczpospolita- żołnierze wyklęci 1943-1956”
2011 nr 4
Tomczyk Wojciech, Inka 1946 – Ja jedna zginę, Warszawa, Telewizja Polska, 2007
http://blogmedia24.pl/node/35713
http://www.inka.witryna.info/
http://pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=167
http://prawylas.pl/wp-content/uploads/2009/05/inka-1.jpg