13 kwietnia obchodzony jest w Polsce Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej
Niektóre prawdy wybrzmiewają ciszej niż krzyk – ale potrafią rozdzierać sumienia całych pokoleń. W cieniu kłamstw, milczenia i propagandy, Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej przywraca głos tym, którym go brutalnie odebrano. Ich śmierć miała zostać wymazana, a pamięć – zakopana razem z nimi.
13 kwietnia każdego roku w Polsce obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej – święto o głębokim znaczeniu historycznym, społecznym i moralnym. To właśnie tego dnia, w roku 1943, świat po raz pierwszy usłyszał o jednej z najbardziej wstrząsających zbrodni XX wieku: masowym mordzie dokonanym przez sowieckie NKWD na tysiącach polskich obywateli – oficerach, funkcjonariuszach służb mundurowych i przedstawicielach inteligencji.
Data 13 kwietnia została ustanowiona nie tylko w nawiązaniu do daty ogłoszenia przez Niemców informacji o odkryciu masowych grobów polskich jeńców wojennych w Katyniu pod Smoleńskiem, lecz także jako symboliczny początek wieloletniej walki o ujawnienie prawdy oraz wskazanie sprawców tego ludobójstwa. Właśnie tego dnia Niemcy zorganizowali konferencję prasową w Berlinie, podczas której ogłosili, że odnaleziono masowe groby oficerów Wojska Polskiego zamordowanych przez Sowietów.
Jak zapisało wówczas Radio Berlin: Ze Smoleńska donoszą, że miejscowa ludność wskazała władzom niemieckim miejsce tajnych egzekucji masowych wykonywanych przez bolszewików […]. Już dziś ustalono, że wśród zamordowanych znajduje się gen. Smorawiński z Lublina […]. Ogólna liczba zamordowanych obliczana jest na 10 tysięcy….
Niestety, przez dziesięciolecia prawda o Katyniu była brutalnie fałszowana. Władze Związku Sowieckiego konsekwentnie zaprzeczały swojej odpowiedzialności, przypisując winę Niemcom i stosując represje wobec wszystkich, którzy odważali się mówić głośno o prawdziwym przebiegu wydarzeń. Mimo to pamięć o ofiarach nie zginęła, a 13 kwietnia stał się dniem hołdu, refleksji i historycznej prawdy.
Geneza zbrodni katyńskiej – decyzja z najwyższego szczebla
Wiosną 1940 roku, na mocy decyzji podjętej przez najwyższe władze Związku Sowieckiego, zrealizowano jedną z najbardziej brutalnych akcji wymierzonych w polską elitę społeczną i wojskową. 5 marca 1940 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) przyjęło wniosek Ławrientija Berii, ówczesnego ludowego komisarza spraw wewnętrznych ZSRS, dotyczący rozstrzelania tysięcy polskich jeńców wojennych.
W piśmie skierowanym do Józefa Stalina, Beria przedstawił polskich jeńców jako zatwardziałych, nie rokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej i postulował, by ich sprawy rozpatrywać w trybie specjalnym – bez przeprowadzania śledztwa, bez stawiania zarzutów, bez wzywania oskarżonych i bez aktu oskarżenia. Sowiecki aparat decyzyjny zatwierdził ten wniosek błyskawicznie. Pod dokumentem podpisy złożyli: Stalin, Wiaczesław Mołotow, Kliment Woroszyłow, Anastas Mikojan, a w formie adnotacji również Michaił Kalinin i Łazar Kaganowicz.
Formalnie za wykonanie wyroków odpowiedzialne było tzw. Kolegium Specjalne NKWD, w którego skład weszli: Iwan Basztakow, Bogdan Kobułow oraz Wsiewołod Mierkułow. Ostatecznie decyzja ta przesądziła o tragicznym losie 21 768 polskich obywateli, w tym 14 587 jeńców wojennych oraz 7 305 osób cywilnych przetrzymywanych w sowieckich więzieniach.
Mechanizm zbrodni – logistyka ludobójstwa
Po kilku tygodniach przygotowań, 3 kwietnia 1940 roku, rozpoczęto realizację zbrodniczej operacji. W pierwszej kolejności przystąpiono do likwidacji obozu w Kozielsku, a następnie, od 5 kwietnia, rozpoczęto transporty z Starobielska i Ostaszkowa. Przez kolejne sześć tygodni Polacy wywożeni byli w grupach, pod pretekstem przesiedlenia lub dalszych przesłuchań. W rzeczywistości – wieziono ich na śmierć.
Miejsca egzekucji były starannie wybrane i rozproszone, tak by ukryć skalę operacji. Ofiary z Kozielska mordowano w Lesie Katyńskim i grzebano w masowych mogiłach. Jeńcy ze Starobielska ginęli w siedzibie NKWD w Charkowie, a ich ciała zakopywano w podmiejskich Piatichatkach. Więźniów z Ostaszkowa rozstrzeliwano w gmachu NKWD w Kalininie (obecnie Twer), a pochowano ich w Miednoje.
Egzekucje odbywały się w sposób brutalnie metodyczny. Wymordowano:
- 4 404 osoby z Kozielska,
- 3 896 ze Starobielska,
- 6 287 z Ostaszkowa.
Wszystkie ofiary zabijano strzałem w tył głowy – techniką charakterystyczną dla egzekucji NKWD. Ciała wrzucano do wcześniej przygotowanych, głębokich dołów śmierci i zasypywano ziemią. Niektóre z pochówków zabezpieczono wapnem chlorowanym, by przyspieszyć rozkład i utrudnić identyfikację.
Egzekucje więźniów cywilnych – „rozładowanie” sowieckich więzień
Równolegle z likwidacją obozów jenieckich, sowiecka machina zbrodni objęła również tysiące polskich obywateli cywilnych, którzy po 17 września 1939 roku zostali aresztowani przez NKWD i osadzeni w więzieniach na terenach okupowanych przez Związek Sowiecki.
Na mocy rozkazu Berii z 22 marca 1940 roku (nr 00350), który dotyczył „rozładowania więzień” na terenach przyłączonych do ZSRS – zarówno w sowieckiej Ukrainie, jak i na sowieckiej Białorusi – postanowiono rozstrzelać co najmniej 7 305 osób. Obejmowało to:
- ok. 6 tysięcy więźniów przeniesionych do obiektów w Kijowie, Charkowie, Chersoniu (Ukraina),
- oraz nieokreśloną liczbę przewiezionych do Mińska (Białoruś).
Wśród skazanych znaleźli się działacze społeczni i polityczni, urzędnicy państwowi, przedstawiciele oświaty i duchowieństwa, osoby uznane przez NKWD za „element społecznie niebezpieczny”. Mordów dokonywano w sposób równie bezwzględny, jak w przypadku jeńców wojennych – strzałem w potylicę, często nocą, w piwnicach lub zamkniętych pomieszczeniach administracyjnych.
Dla części tych ofiar zachowały się dokumenty archiwalne. Ich nazwiska figurują na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej, obejmującej 3 435 osób. Lista ta zawiera alfabetyczny wykaz akt osobowych, jednak bez dokładnych dat wykonania egzekucji. Do dziś nie odnaleziono natomiast białoruskiej listy katyńskiej, co oznacza, że tysiące nazwisk ofiar z Mińska nadal pozostają nieznane.
Elita Rzeczypospolitej – uderzenie w fundamenty narodu
Zbrodnia katyńska była precyzyjnie wymierzonym ciosem w polską elitę – zarówno wojskową, jak i cywilną. Wśród zamordowanych znaleźli się:
- oficerowie Wojska Polskiego, w tym wielu rezerwistów, powołanych do służby po wybuchu wojny,
- funkcjonariusze Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza i Straży Więziennej,
- urzędnicy państwowi i samorządowi,
- nauczyciele, lekarze, prawnicy, inżynierowie, literaci i dziennikarze,
- duchowni katoliccy, prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego,
- a także profesorowie wyższych uczelni oraz działacze kultury i oświaty.
Większość z nich była przedstawicielami inteligencji – tej warstwy społecznej, która stanowiła trzon niepodległego państwa polskiego. Dla Związku Sowieckiego byli oni potencjalnym zagrożeniem ideologicznym – symbolem niezależnego myślenia, narodowej tożsamości i oporu wobec totalitaryzmu.
Zamierzonym celem zbrodni było unicestwienie elity Rzeczypospolitej – ludzi wykształconych, lojalnych wobec państwa, cieszących się autorytetem społecznym. W ten sposób próbowano pozbawić naród przywództwa, zdolnego do odbudowy wolnej Polski po wojnie. Był to akt planowego ludobójstwa, skierowanego nie tylko przeciwko konkretnym osobom, ale przeciwko całemu narodowi.
Ukrywanie śladów – zbrodnia, która miała nigdy nie ujrzeć światła dziennego
Zbrodnia katyńska miała zostać na zawsze pogrzebana – dosłownie i symbolicznie. Ciała zamordowanych zakopywano w masowych grobach, często w lasach i na terenach odosobnionych, z dala od skupisk ludzkich. Miejsca kaźni znajdowały się m.in. w:
- Lesie Katyńskim pod Smoleńskiem,
- Piatichatkach pod Charkowem,
- Miednoje pod Kalininem (obecnie Twer),
- Bykowni pod Kijowem,
- Kuropatach pod Mińskiem.
Władze sowieckie zabezpieczały teren, maskowały doły śmierci i niszczyły dokumentację. Zrobiono wszystko, aby zbrodnia została zapomniana – jakby ofiary nigdy nie istniały.
Paradoksalnie to III Rzesza Niemiecka, odpowiedzialna za własne masowe mordy na Polakach, stała się pierwszym państwem, które ujawniło informacje o tragedii w Katyniu. 13 kwietnia 1943 roku zorganizowano w Berlinie konferencję prasową, na której poinformowano świat o odkryciu masowych grobów polskich oficerów. Niemieckie Radio Berlin podało wówczas: „W Katyniu wymordowano około 1/3 pełnego stanu oficerów dawnej armii polskiej”.
Dwa dni wcześniej, 11 kwietnia 1943 roku, agencja prasowa Transocean opublikowała depeszę o odnalezieniu ciał ok. 3 tysięcy oficerów w Lesie Kozie Góry koło Katynia. W notatkach propagandowego lidera III Rzeszy Josepha Goebbelsa z tamtego okresu można przeczytać: „Bolszewicy zastrzelili po prostu ok. 10 tys. polskich jeńców, wśród nich także więźniów cywilnych, biskupów, intelektualistów, artystów itp., po czym grzebali ich we wspólnych mogiłach”.
Dla Niemców była to okazja do rozbicia sojuszu aliantów ze Związkiem Sowieckim. Gigantyczna kampania propagandowa miała również na celu przekonanie Polaków, że współpraca z aliantami jest bezcelowa.
Reakcja rządu polskiego i polityczne reperkusje ujawnienia prawdy
Na wieść o odkryciu masowych grobów w Katyniu, rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, mający wówczas siedzibę w Londynie, nie pozostał bierny. Już 15 kwietnia 1943 roku polecił swojemu przedstawicielowi w Szwajcarii, aby zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża (MCK) z prośbą o powołanie niezależnej komisji śledczej, która mogłaby zbadać miejsce zbrodni i przeprowadzić ekshumacje.
Formalna nota została złożona 17 kwietnia 1943 roku w Genewie. Co ciekawe, podobny wniosek złożyli wcześniej także Niemcy. Fakt ten stał się dogodnym pretekstem dla Związku Sowieckiego, by oskarżyć Polaków o współpracę z Niemcami. Sowiecka propaganda natychmiast podjęła kontratak.
19 kwietnia 1943 roku gazeta „Prawda” opublikowała artykuł zatytułowany „Polscy pomocnicy Hitlera”, w którym pisano: Oszczerstwo gwałtownie się szerzy (…). Polscy przywódcy w niewybaczalny sposób poszli na lep chytrej prowokacji Goebbelsa. Dwa dni później Stalin osobiście wysłał depesze do Franklina Roosevelta i Winstona Churchilla, twierdząc, że rząd polski działa przeciwko ZSRS, wspierając niemiecką propagandę.
W nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 roku doszło do zerwania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Związkiem Sowieckim a rządem polskim na uchodźstwie. Było to wydarzenie o ogromnym znaczeniu geopolitycznym – nie tylko osłabiło pozycję Polski w gronie aliantów, ale także dało Stalinowi pretekst do rozpoczęcia budowy marionetkowych struktur politycznych, które miały w przyszłości „reprezentować” Polaków w porozumieniach międzynarodowych.
Zachodni alianci – przede wszystkim Wielka Brytania i Stany Zjednoczone – nie udzielili Polsce wystarczającego wsparcia. W imię utrzymania sojuszu wojennego z ZSRR, wybierali milczenie wobec sowieckich kłamstw. Tym samym, prawda o Katyniu na dziesięciolecia została zakopana nie tylko w lesie pod Smoleńskiem, ale także w międzynarodowych archiwach dyplomatycznych.
Kłamstwo katyńskie – operacja dezinformacji na skalę światową
Po odzyskaniu kontroli nad terenami wokół Smoleńska we wrześniu 1943 roku, Armia Czerwona wkroczyła na miejsce zbrodni. Wówczas władze sowieckie przystąpiły do aktywnego tuszowania własnej odpowiedzialności. W styczniu 1944 roku powołano specjalną Komisję Burdenki, której zadaniem było „udowodnienie”, że zbrodni dokonali Niemcy po zajęciu tych terenów w 1941 roku.
Przewodniczącym komisji został dr Nikołaj Burdenko, a w jej składzie znaleźli się wyłącznie obywatele ZSRR – lekarze, prawnicy, dziennikarze – wszyscy podlegający sowieckiemu aparatowi propagandy. Komisja dokonała ekshumacji 925 ciał i sporządziła sprawozdanie, które bez żadnych podstaw przypisywało winę Niemcom. Wersję tę poparli również członkowie 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, przymusowo zaangażowani w uroczystość żałobną na miejscu zbrodni.
Na potrzeby międzynarodowej opinii publicznej zorganizowano spektakl z udziałem zachodnich dziennikarzy i dyplomatów, którym przedstawiono spreparowane „dowody”. Wersja sowiecka głosiła, że polscy jeńcy pracowali przy budowie dróg na zachód od Smoleńska i wpadli w ręce Niemców po wycofaniu się wojsk sowieckich w 1941 roku. Takie wyjaśnienie było wygodne i przez lata podtrzymywane przez władze ZSRR.
W 1945 roku, podczas procesu norymberskiego, Sowieci próbowali jeszcze raz wprowadzić swoją narrację do oficjalnego aktu oskarżenia. Zarzucili Niemcom popełnienie zbrodni katyńskiej. Jednak brak spójnych dowodów oraz sprzeczne relacje sprawiły, że Trybunał Norymberski nie uwzględnił tej sprawy w ostatecznym wyroku.
Przez kolejne dziesięciolecia w Związku Sowieckim i krajach bloku wschodniego obowiązywała jedna, niepodważalna wersja: za mord katyński odpowiadała III Rzesza. Głoszenie innej opinii było surowo karane. W Polsce okresu PRL istniało pojęcie kłamstwa katyńskiego, które określało systemową dezinformację oraz represje wobec osób dążących do ujawnienia prawdy.
Przełom milczenia – oficjalne przyznanie winy przez ZSRR
Po dziesięcioleciach milczenia, fałszerstw i represji, przełom nastąpił 13 kwietnia 1990 roku. Tego dnia sowiecka agencja prasowa TASS opublikowała oficjalne oświadczenie władz Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, w którym po raz pierwszy uznano, że za zbrodnię katyńską odpowiedzialne było NKWD. W dokumencie wskazano Ławrientija Berię i jego bezpośrednich podwładnych jako osoby odpowiedzialne za dokonanie mordu.
W tym samym dniu prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Polski Wojciechowi Jaruzelskiemu pierwsze kopie dokumentów archiwalnych dotyczących zbrodni. Wśród nich znalazły się:
- listy więźniów z obozu w Kozielsku, którzy zostali przetransportowani do Smoleńska,
- wykazy deportowanych z Ostaszkowa do Kalinina,
- rejestry osobowe jeńców ze Starobielska.
Choć dokumenty te nie wyczerpywały wszystkich materiałów źródłowych, ich przekazanie miało ogromne znaczenie – symboliczne, polityczne i historyczne. Po raz pierwszy strona sowiecka przyznała, że zbrodnia ta nie była dziełem Niemców, lecz stanowiła element represyjnej polityki stalinizmu.
Wydarzenie to miało miejsce w czasie trwających przemian politycznych w Europie Środkowo-Wschodniej i wpisywało się w szerszy proces rozliczania się z komunistyczną przeszłością. Jednak prawdziwe otwarcie archiwów i ujawnienie pełnej prawdy nie nastąpiło od razu.
Dokumenty, śledztwa i zatrzymana sprawiedliwość
Po symbolicznym przełamaniu kłamstwa katyńskiego w 1990 roku, pojawiła się nadzieja na pełne ujawnienie prawdy i postawienie winnych przed sądem historii. Przez kolejne lata strona polska wielokrotnie występowała do władz rosyjskich z wnioskami o przekazanie pełnej dokumentacji oraz kontynuację śledztwa.
14 października 1992 roku, prezydent Borys Jelcyn przekazał Polsce kopie kolejnych materiałów archiwalnych. Wśród nich znajdował się jeden z najważniejszych dokumentów: oryginalna decyzja z 5 marca 1940 roku nakazująca rozstrzelanie polskich jeńców. Upublicznienie tego rozkazu miało kluczowe znaczenie dla potwierdzenia odpowiedzialności państwa sowieckiego za zbrodnię.
W latach 90. władze rosyjskie wszczęły śledztwo karne w sprawie mordu katyńskiego. Dostarczyło ono wielu cennych dowodów, m.in. zeznań żyjących jeszcze funkcjonariuszy NKWD, którzy brali udział w egzekucjach. Pomimo to, śledztwo zostało umorzone w 2004 roku, a kluczowe dokumenty – w tym nazwiska większości sprawców – pozostały utajnione. Rosja odmówiła również zakwalifikowania zbrodni katyńskiej jako zbrodni przeciwko ludzkości oraz zbrodni wojennej, a same ofiary nie zostały oficjalnie zrehabilitowane.
W kolejnych latach – zwłaszcza po objęciu władzy przez Władimira Putina – nastąpił wyraźny zwrot w polityce pamięci historycznej Federacji Rosyjskiej. Zaczęto ponownie kwestionować sowiecką odpowiedzialność za mord, sugerując różne teorie spiskowe, a nawet próbując zrzucić winę na Niemców. W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiały się głosy relatywizujące zbrodnię lub otwarcie ją negujące. Jednocześnie ograniczono dostęp do rosyjskich archiwów.
Choć strona polska posiada dziś znaczną wiedzę o przebiegu zbrodni, wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Nadal nieznana jest pełna lista ofiar z Białorusi, a niektóre dokumenty kluczowe dla zrozumienia całego mechanizmu ludobójstwa wciąż są utajnione.
Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej – batalia, która wciąż trwa
13 kwietnia – jako Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej – został oficjalnie ustanowiony przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w uchwale z 14 listopada 2007 roku. To symboliczne upamiętnienie nie tylko wszystkich pomordowanych, ale również wszystkich tych, którzy przez dziesięciolecia walczyli o ujawnienie prawdy – historyków, dziennikarzy, rodziny ofiar oraz przedstawicieli duchowieństwa i organizacji społecznych.
Dziś Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej pełni wiele funkcji:
- jest aktem hołdu dla ofiar – elity II Rzeczypospolitej, zamordowanej z zimną premedytacją,
- jest lekcją historii, uświadamiającą ogrom okrucieństwa systemów totalitarnych XX wieku,
- jest przestrogą, pokazującą, do czego prowadzi zorganizowane kłamstwo i propaganda,
- i wreszcie – jest elementem narodowej tożsamości, który jednoczy Polaków ponad podziałami.
Upamiętnienie zbrodni katyńskiej odbywa się dziś w różnych formach – od uroczystości państwowych i lokalnych, przez pielgrzymki Rodzin Katyńskich, aż po edukację młodzieży. W wielu miastach Polski i świata powstały pomniki katyńskie, przypominające o tej tragedii i symbolizujące niezłomność pamięci historycznej.
Choć prawda o Katyniu została ostatecznie wydobyta na światło dzienne, walka o jej pełne uznanie wciąż trwa. Współczesne próby zakłamywania historii pokazują, jak ważne jest nieustanne dokumentowanie faktów i przypominanie, że wolność narodów opiera się na prawdzie, a nie na wygodnych iluzjach.