Gonzalo Pizarro – ostatni niezależny konkwistador

W XVI w. w Ameryce wielu starało się wykorzystać możliwości, jakie dawał Nowy Świat. Pizarrowie byli tymi, którzy zostali zapamiętani jako konkwistadorzy. Stojący w cieniu starszego brata Gonzalo okazał się być tym, który ostatni walczył o wielkość rodu.

Losów Gonzala nie sposób rozpatrywać, nie biorąc pod uwagę jego rodziny. Stanowili oni swoistą markę w hiszpańskiej części Indii Zachodnich. Szczególnie wiele bracia Pizzarrowie zawdzięczali Franciscowi, słynnemu pogromcy Inków, który zbudował prawdziwe imperium na terenach dzisiejszego Peru.

W 1530 r. przybył do Ameryki. Miał wówczas jedynie osiemnaście lat. Wraz ze swoimi braćmi uczestniczył w podboju Inków. Indie Zachodnie stwarzały przybyszom ogromne możliwości. Hiszpanie otrzymywali na własność ogromne połacie ziemi razem z przynależącymi do danego terenu indiańskimi niewolnikami. Niektórzy duchowni zwracali uwagę na nieetyczny charakter tego przedsięwzięcia i apelowali do władców Hiszpanii o jego zakazanie. Na razie były to jedynie postulaty.

Portret Gonzala Pizarra Zdj. Wikimedia Commons
Portret Gonzala Pizarra
Zdj. Wikimedia Commons

Pizarrowie zbudowali na terenie Peru imperium obejmujące ogromne połacie ziemi, na którym znajdowały się kopalnie srebra stanowiące podstawę finansową rodu. Sam Gonzalo sprawował urząd gubernatora Quito. Można by stwierdzić, że miał wszystko, czego potrzeba do życia, pragnął jednak dokonać czegoś, co mogłoby sprostać wyczynom jego brata. Ameryka wciąż pozostawała nieodkryta i pobudzała wyobraźnię przybyszów. Coraz popularniejszy był mit o El Dorado – pełnej złota krainie rządzonej przez niesamowicie bogatego króla. By opanować ten niezwykły kraj, należało zdobyć się na odwagę i wyruszyć w nieznaną dżunglę, w której pełno było niebezpieczeństw. Nie brakowało jednak śmiałków gotowych zaryzykować.

Wyprawa do El Dorado

W 1540 r. do Gonzala przybył Francisco Orellana, który pragnął namówić Pizarra na zorganizowanie wyprawy wzdłuż Amazonki w celu odkrycia mitycznego El Dorado. W 1541 r. wyruszyła wyprawa, składająca się z ponad dwustu żołnierzy oraz czterech tysięcy indiańskich tragarzy. Hiszpanie mieli ze sobą duże zapasy prochu oraz 200 koni.

Szybko okazało się, że poszukiwania mitycznej krainy nie będą czymś łatwym. Okolica, którą poruszali się konkwistadorzy, nie miała do zaoferowania zbyt wiele do jedzenia, konie miały trudności z pokonywaniem wysokich na 4 tyś. metrów szczytów And, a do tego dochodziły częste starcia z nieprzyjaźnie nastawionymi Indianami. Co gorsza, trudów wędrówki nie rekompensowały nowo odkryte bogactwa. Na ziemiach, na które dotarli wędrowcy, znaleźli jedynie nieliczne drzewa cynamonowe, które nie mogły zapewnić opłacalności całej eskapadzie.

Trzeba tu wspomnieć o stosunku Gonzala Pizarra do miejscowej ludności. Zwykł on napadać na mijane wioski, a pojmanych Indian torturować, aby wydobyć od nich informacje na temat ziem, przez które się przemieszczał, a także by dowiedzieć się czegoś więcej o upragnionym El Dorado. To właśnie jeden ze schwytanych przywódców plemiennych – Delicola, żeby uniknąć tortur, opowiedział Hiszpanom o bogatej krainie, która znajduje się w dole rzeki.

Szybko jednak konkwistadorzy przekonali się, że podróż nie jest łatwa. Hiszpan nękały ataki tubylców, wkrótce skończyło się im pożywienie, a nie mieli pojęcia o tym, które z otaczających ich roślin są jadalne. W związku z tym szybko dopadł ich głód.

Po siedmiu miesiącach wyprawy Gonzalo, widząc fiasko dotychczasowych działań, zadecydował o zbudowaniu łodzi, którą grupa członków wyprawy miała się udać na zwiad, dzięki czemu posuwająca się lądem reszta eskapady, miała uzyskiwać informacje o niebezpieczeństwach stojących im na drodze. Prace nad łodzią rozpoczęły się w październiku 1541 r., brali w nich udział wszyscy uczestnicy wyprawy, łącznie z dowódcami. Wykorzystywano wszystkie dostępne surowce. Drewno pozyskiwano z pobliskiej puszczy, których było wszak pod dostatkiem, żelazo z podków odrywanych z kopyt martwych zwierząt, zaś smołę, która posłużyła do uszczelnienia statku, z żywicy. Efektem starań Hiszpanów była napędzana przez 6–8 wioślarzy łódź ochrzczona mianem San Pedro.

W listopadzie, po uroczystej mszy, nastąpiło wodowanie San Pedra. Na jego pokład załadowany zapasy, ciężki sprzęt oraz najbardziej chorych z pośród uczestników wyprawy. Przez kilkadziesiąt dni ekspedycja poruszała się w ten sposób, że łódź kierowała się zgodnie z nurtem rzeki Nato, systematycznie kotwicząc przy brzegu i oczekując na pieszych uczestników wyprawy. Jak się okazało, ziemie, które przemierzali w dalszym ciągu pozostawały nieprzyjazne. Odkryto jedynie kilka niewielkich wiosek, które pozwoliły Hiszpanom w pewnym stopniu uzupełnić zapasy kukurydzy i manioku. Teren był podmokły, pełen bagien. Dodatkowo pojmani wodzowie, pełniący funkcję przewodników, pewnej nocy wykorzystując nieuwagę pilnujących ich strażników, mimo że byli zakuci w kajdany, zsunęli się do rzeki i odpłynęli.

W takiej sytuacji Pizarro w dzień Bożego Narodzenia 1541 r. zarządził rozbicie obozu. Zadecydował się na rozdzielenie sił. Orellana miał odpłynąć wraz z częścią sił i odnaleźć źródło żywności. Następnie zaś miał wrócić do reszty członków wyprawy. Trudno powiedzieć, jakie dokładnie instrukcje otrzymał, gdyż późniejsze wersje przedstawione przez Pizarra i Orellanę znacznie się różniły. W każdym razie Orellana odpłynął razem z ponad pięćdziesięcioma żołnierzami, lecz nie wrócił już do głównego obozu. Zapisał się w historii za to jako człowiek, który pierwszy przepłynął Amazonkę.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*