Kto zabił Wacława III króla Polski? | część pierwsza

Król miał przestać pić, swoim niedawnym kamratom poodbierał „wyłudzone” majątki (najprawdopodobniej wcale nie wyłudzone, a nadane w celu umocnienia się stronnictwa czeskiego), a nawet ufundował inny cysterski klasztor we Vsetinie. Na inne rzeczy zabrakło już czasu; dni życia 18-letniego króla były już policzone.

Tyle oficjalna wersja historii. Ale wyciśnijmy propagandową wodę i przyjrzyjmy się konkretom. Po śmierci ojca młody król otacza się czeskimi paniczami, jak można wnioskować, synami czeskich możnowładców, którzy mu ich podstawili, jak powiadają niektórzy. Być tak oczywiście mogło, bo przecież w jakiś sposób musieli się tam znaleźć. Ale ważniejsze jest co innego: w ten sposób odsunięte od wpływów zostało stronnictwo – nazwijmy je tak umownie – niemieckie, składające się z cystersów zbrasławskich i praskiego patrycjatu. A właśnie to ich wpływom przypisuje się nawrócenie króla, co w istocie oznacza zmianę: stronnictwo czeskie zostało odsunięte, a jego miejsce zajęło niemieckie. Nie na długo: królowi pozostało niewiele ponad 6 tygodni życia. Z tego też powodu nigdy się już nie dowiemy, czy nawrócenie młodego władcy, o ile było to nawrócenie, a nie pucz pałacowy, co jest bardziej prawdopodobne, było trwałe. No i, co oczywiste, czy złe prowadzenie się króla nie było treścią wrogiej propagandy. A jeżeli nawet było to prawdą, to czy po „nawróceniu” Wacław III był bardziej niebezpieczny niż przed i dla kogo?

I jeszcze jedno. Klasztor we Vsetinie, a właściwie w miejscu dzisiejszego miasta o tej nazwie, nazywano Tronem Bożym. Jego założenie przypadło na 14 maja 1306 r., a więc przeszło miesiąc wcześniej niż rzekome nawrócenie miało nastąpić. Wraz z dotacją od zbrasławskiego klasztoru pożyczył Wacław III złoty krzyż i inne relikwie na wyposażenie kaplicy polowej, które po śmierci króla zostały skradzione. Oznacza to, że już w maju Wacław planował wyprawę na Kraków, a więc owo „nawrócenie” nastąpić musiało dużo wcześniej, co najmniej na przełomie kwietnia i maja.

A był to czas gorący. W Polsce przeciwko Przemyślidom buntował się Władysław Łokietek, opanowując kilka miast i prowincji. Załogi czeskie utrzymywały się w większych ośrodkach. Namiestnicy, w Krakowie – Mikołaj Opawski, a w Wielkopolsce Henryk z Lipy, słali do króla prośby o pomoc. Ostatecznie na przełomie 1305/1306 roku zawarto rozejm do września, ale po uzyskaniu pomocy zbrojnej od palatyna węgierskiego Amadeusza wczesną wiosną Łokietek rozejm złamał i niektóre miasta, jak np. Brześć Kujawski, poddały się jego władzy, inne, jak Kraków – zostały zdobyte. Sejm czeski zarządził wyprawę przeciw Polsce, a król wyznaczył Ołomuniec na miejsce zborne wojska. Na czas nieobecności rządy w kraju przejął Henryk Karyncki, który kilka miesięcy wcześniej poślubił Annę, młodszą siostrę Wacława III. Obu łączyła umowa o dziedziczeniu tronu w przypadku śmierci któregokolwiek z nich.

Co, gdzie, kiedy?

Nie da się z całą pewnością określić daty, kiedy król zjechał do Ołomuńca. Za to wiadomo, że 4 sierpnia 1306 r. po południu już nie żył.

Do zbrodni doszło w godzinach popołudniowych w domu dziekana katedry ołomunieckiej – Budzisława, w centrum Ołomuńca, a dokładnie na terenie tamtejszego zamku, domu, który od 8 lat wynajmował Albert ze Szternberka, morawski urzędnik ziemski i który był wyznaczony na kwaterę króla. W tzw. księdze zmarłych ołomunieckiego kościoła, będącej de facto kalendarium, napisano: „Wacław, siódmy król czeski, który po południu wyszedł na zewnątrz, został zamordowany”, a Kronika zbrasławska jako przyczynę zgonu podaje trzy śmiertelne rany zadane nożem. Z kolei kronikarz Dalimil powiada: „gdy w południe odpoczywał na łóżku, zabili go”.

Piotr Żitavský, późniejszy opat zbrasławski, spowiednik królewskiej siostry Elišky, późniejszej żony Jana Luksemburskiego tak pisał: „Dziwimy się wszyscy, że do dziś nie wiadomo, kto był na pewno sprawcą tak niezmiernej hańby. Widziano rycerza – Konrada z Botensteinu, z pochodzenia Turynga, jak wybiegł z pałacu z zakrwawionym nożem w ręku i uciekał; a ci, którzy byli na zewnątrz zaraz go pochwycili i jako wroga króla zabili, zanim cokolwiek powiedział. Czy to on był winien, czy ktoś inny – nie wiem, wie to Bóg”.

Już powyższe opisy budzą wątpliwości, które podniósł Mirosław Ivanov, czeski historyczny publicysta śledczy w „Czeskim Pitawalu lub Królobójstwach”. Zauważył sprzeczność: z jednej strony cechy profesjonalnego zabójcy, z drugiej – amator wybiegający z zakrwawionym nożem na zewnątrz. Morderca powinien ukryć narzędzie zbrodni i niepostrzeżenie oddalić się. Być może ów Turyng (w otoczeniu króla było ich trzech) znalazł ciało i leżący obok nóż i wybiegł z nim na zewnątrz, wołając o pomoc. Być może straże działające w zmowie z zabójcą lub zabójcami pochwyciły go i zabiły, wskazując podejrzanego. To nawet logiczna hipoteza, choć bez dowodów. Ale problemów nie brak.

Dzień później w tzw. księdze zmarłych ktoś dokonał zapisu, jakoby król został zabity przez Konrada Turynga z Mlhova, a więc jak gdyby przez kogoś innego, ale tegoż nie zna żadna kronika; to nazwisko nie pojawia się w żadnym zapisie, podobnie zresztą jak nazwisko Konrada z Botensteinu. Wspomniany wyżej Ivanov uważa, że obaj Turyngowie to jedna i ta sama osoba. Rzecz jednak w tym, że według źródeł niemieckich w Turyngii istnieje miejscowość o nazwie Mülhausen, dawniej ze słowiańska określana jako Mulhow, a w pobliżu istniał zamek Bodenstein, w którym mieszkał rycerz o imieniu Konrad, żyjący w latach 1260-1320. A więc nie tylko przeżył zamach na króla, ale nawet wrócił do domu i żył jeszcze kilkanaście lat. Można więc z tego wnioskować, że wpis w owej księdze zmarłych powstać musiał więc już po śmierci Konrada. Ale dlaczego w ogóle powstał? Być może dlatego, żeby odwrócić podejrzenia od kogoś innego.

Na marginesie zauważyć należy, że praktyka zabijania faktycznych czy domniemanych zabójców czy jak to się dzisiaj nazywa – terrorystów, jest powszechna i dzisiaj. Zwłaszcza zanim cokolwiek powiedzą, jak choćby to, czy działali we własnym imieniu, czy na zlecenie i czyje.

Benesz Krabice z Weitmilu w swojej kronice napisanej jakieś 40 lat po tych wydarzeniach napisał m.in.: „Nie wiem, dlaczego źli dworzanie, a nawet niegodziwi zdrajcy… nie strzegli powierzonego im króla. Niedbałość i zły zamiar są sobie równe. Gdzie był podówczas wielki ochmistrz, najwyższy komornik, marszałek… Myślę, że nie masz dla nich usprawiedliwienia, ponieważ bądź to o zbrodni wiedzieli, bądź byli niedbali…”. Ponieważ jednak kronikarz nie wymienia z nazwiska, o kogo chodzi, zrobimy to my za Ivanowem. Wielkim ochmistrzem był Albert z Lomnicy, najwyższym komornikiem – Henryk z Rożmberka, zaś najwyższym marszałkiem – Tomasz z Bechyni. Wróćmy jednak do zapisów.

Kronikarz Ottokar ze Styrii pozostawił inny ciekawy zapis, jak to panowie między sobą radzili, co zrobić z Wacławem III, „że dla nich byłoby lepiej, aby zmarł on jeden, niż aby zginęli wszyscy”. Trudno jednak zrozumieć, o co im chodziło: czy o poprzedni styl życia króla, czy o to, że swoim byłym już kompanom odbierał darowane wcześniej majątki i wpływy, czy też dlatego, że „czyni tak jak jego ojciec, który Zawiszę darzył śmiertelną i długa nienawiścią”?

Dwunastu spiskowców (liczba przypadkowa, czy symboliczna?) miało rzucać kością, kto ma dokonać zabójstwa. Trafiło na pana Odelina z Wildenštejna i jeszcze dwóch ochotników. Po mordzie przybyła na miejsce straż zabiła dwóch sługów króla, prawdopodobnie jedynych świadków zbrodni.

Ta na pozór fantastyczna historia ma pewne podstawy, bo kilkanaście lat wcześniej pojawia się nazwisko Holena z Wildštejna, o czym za chwilę.

Ale wróćmy do pytania: dlaczego, w czyim interesie i kto na tym skorzystał najbardziej? Ivanov wymienia siedmiu podejrzanych: była narzeczona Wacława – Elżbieta z rodu Arpadów, jego żona – Wiola Cieszyńska, konkurent do węgierskiego tronu – Karol Robert z Anjou, bratanek Wacława – niemiecki król Albrecht Habsburg, Henryk Karyncki – szwagier Wacława, Władysław Łokietek i czeska szlachta.

Czytaj część drugą 

Marek Mróz

Bibliografia:

Cinert J., Odkud se vzali po roce 950 ve vychodnich Čechach Slavnikovici, Wikipedia.

Dudik B., Historia Moraw, Praga 1880.

Ivanov M., Pitawal czeski albo królobójstwa, Warszawa 1985.

Labuda G., Fragmenty dziejów słowiańszczyzny zachodniej, Poznań 1960-1964.

Lutovsky M., Petraň Z., Slavnikovci, mytus Českeho dějepisectvi, Praha 2004.

Szymczak J., Genealogia Przemyślidów z przełomu XIII i IV w. spokrewnionych z Piastami, Acta Universitatis Nicolai Copernici, Historia, t.8, 1973.

Zientara B., Historia powszechna średniowiecza, Warszawa 1979.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*