„Cóż to jest prawda?”
Ten cytat z pewnej znanej osobistości, która znalazła się nawet na kartach Pisma Świętego, od wieków – ba, nawet od tysiącleci – zdaje się ciągle aktualny i nieprzeterminowany. I choć pytani to zadano ironicznie, dziś można je postawić z pełną powagą. Bo, jako ludzkość mamy bardzo długą tradycję we „wciskaniu kitu”, tak po prostu. I o tym właśnie zjawisku opowiada nam książka „Prawda”.
Kto i kiedy wypowiedział słowa zacytowane na wstępie? Rozwikłanie tej zagadki pozostawiam Tobie drogi czytelniku. Dla ułatwienie dodam tylko, że odpowiedzi należy szukać w tzw. Nowym Testamencie. Powodzenia!
A wracając do recenzowanej pozycji. „Prawda” – najnowsza książka Toma Phillipsa, tego samego, który w swej poprzedniej pracy skutecznie udowodnił nam, iż „ludzie to idioci”. Tym razem wziął on na warsztat zjawisko prawdy i jej przeciwieństw. Tak! Liczba mnoga nie jest tu błędem. Przeciwieństw prawdy, bo Phillips w swej publikacji wyróżnia co najmniej trzy, z czego jednej – własśnie „wciskaniu kitu” – poświęca całkiem sporo uwagi. Czyni to książkę bardzo intrygującą, zarówno w temacie jak i w treści. Dodatkowo wstępne założenie pozycji są tak nowatorskie i niespodziewane, że żaden czytelnik nie powinien być zawiedziony. Przynajmniej na początku.
Bo potem niestety jest troszkę gorzej. Co mam na myśli pisząc „troszkę”? Książka trzyma poziom typowy dla tego autora. Jest napisana w lekkim i przyjaznym „dla oka” stylu, co znacząco ułatwia czytanie i odbiór, jednak zbyt dużo Phillips poświęca w narracji uwagi swoim własnym przeżyciom i odczuciom. Miejscami taka prywata wprost wylewa się z kolejnych akapitów. Może i jest to zjawisko typowe dla jego twórczości, ale w mojej opinii w „Prawdzie” jest go zdecydowanie za dużo. Po za tym autor zbyt szeroko zarysowuje kontekst opisywanych wydarzeń, skąd inąd bardzo ciekawych. Uzyskuje przez to raczej niepożądany efekt rozmycia wątku głównego i kilki pobocznych, bo inne opowiedziane i wyeksponowane są całkiem przyzwoicie.
A trzeba powiedzieć, że merytorycznie „Prawda”, jest raczej bardzo dobrą książką. Phillips opowiada i przytacza ciekawe fakty na temat tego, jak i po co kłamało się, mijało tylko lekko z prawdą czy po prostu właśnie wciskało kit w historii. Jak i po co kłamał świat nauki? To tylko jedno z pytań, na które można znaleźć w książce odpowiedź. Jednak na głównego bohatera książki urastają media – główny kłamca dziejów, według Phillipsa – oraz politycy, którzy kłamią tylko trochę rzadziej niż dziennikarze. Co ciekawe lekko zarysowana w książce próba odpowiedzi na pytanie „Dlaczego ciągle im wierzymy?” nie została należycie rozwinięta. Może to pole do przemyśleń własnych? Aha! I w materii tej obrywa się nawet ludziom biznesu, gdzie według autora wciskanie kitu również jest na porządku dziennym.
W „Prawdzie” autor prezentuje dość szeroki katalog metod kłamstw, szerzenie półprawd i manipulacji stosowany przez najróżniejszych ludzi od wieków. Co prawda w swych rozważaniach bardziej skupia się na historii XIX i XX stulecia, ale po pierwsze czyni to książkę trochę bliższą czytelnikowi a po drugie jest tak zapewne z uwagi na dostępność źródeł, które zawierały, jak i obnażały kłamstwa dziejowe. Na pewno nie jest to jednak katalog kompletny, bo Phillips nie pisał przecież podręcznika instruktażowego dla polityków, dziennikarzy czy agentów wywiadu, ale lekkie czytadeł ko dla szarego, acz nie statystycznego, bo czytającego obywatela. Przy okazji w tym czytadle ukazał też wielką rolę kłamstwa w dziejach ludzkości, choć nie aż tak ogromną jak chcieliby tego zwolennicy teorii spiskowych (bo przecież każdy z nas zna kogoś takiego). Ciekawym aspektem narracji jest też to, w jak wielu miejscach autor pokazał czytelnikowi wprost ile kłamstw i mitów ukształtowało nasz ogląd rzeczywistości.
A czy książka ta ma w ogóle jakieś wady? Oczywiście. Jest naturalnie dobra, ale jak już zaznaczyłem, znacznie słabsza niż „Ludzie”. Ponadto autor trochę strzelił sobie w kolano swoistym zamydlaniem obrazów słownych w paru miejscach i topornym, bardzo słabym zakończeniem. A mnie osobiście zraził do „Prawdy” jeszcze jednym – bibliografią i przypisami końcowymi. To zawsze obniża ocenę książki w mojej recenzji. Po za tymi wadami publikacja jest naprawdę dobra. Świetną robotę przy tym wykonał też wydawca, który „ubrał” słowa i przekaz Phillipsa w naprawdę ładną formę. I tylko ta bibliografia!
I na koniec chcę poruszyć jeszcze jedno zdanie z książki. W swych rozważaniach autor sugeruje, iż jako prości ludzie dowiadujemy się tylko o tych kłamstwach, które rozpowszechniają jednostki nie znające się na rzeczy, ci którzy kłamią słabo. Reszta jest starannie ukryta, przynajmniej do czasu, kiedy to najsłabsze ogniwo w procesie unikania prawdy się nie zerwie. Ileż w tym stwierdzeniu – nomen omen – prawdy?
Wydawnictwo: Albatros
Ocena recenzenta 4,5/6
Dawid Siuta