Malte Rolf, Rządy imperialne w Kraju Nadwiślańskim. Królestwo Polskie i cesarstwo rosyjskie (1864-1915)
Polska w XIX w. – Królestwo Polskie, rusyfikacja, Kraj Nadwiślański, powstania. A gdyby nie wszystko było takie proste? Gdyby Priwislinskij kraj był tylko jednym z elementów układanki jakąś było Cesarstwo Rosyjskie? Co gdyby zmienić zwyczajowe spojrzenie na ziemie polskie pod berłem cara i spojrzeć na nie szerzej? Taką szerszą perspektywę patrzenia na historię proponuje nam Malte Rolf w „Rządach imperialnych…”, zmuszając nas do refleksji i przewartościowania popularnych przekonań.
Już sam tytuł książki zapowiada sposób ujęcia tematu. Nie jest to książka o ciemiężeniu Polaków i permanentnych represjach wobec mieszkańców granicznych prowincji – cennych, ważnych strategicznie, ale buntowniczych. To książka o rządach, rządzących i rządzonych, współżyciu, kooperacji, konfliktach i sposobach radzenia (lub nieradzenia) sobie z nimi. Jest to też spojrzenie z zewnątrz – nie Polaka, a Niemca, człowieka, który nie miał balastu przekonań skupionych wobec rusyfikacji i powstań narodowych.
Książka składa się z czterech zasadniczych rozdziałów i podsumowania. Autor postawił sobie ambitne cele sprowadzające się do próby podważenie tradycyjnego polskiego patrzenia na Królestwo. Malte Rolf chce pokazać, że XIX w. to okres sprzeczności: konfliktów i współpracy, rusyfikacji, ale i szukania modus vivendi, to testowanie rozwiązań przez władze rosyjskie, odrzucanie i wypracowywanie metod utrwalania carskiego panowania. Królestwo i Cesarstwo to centrum i peryferie, Królestwo jako jedno z wielu peryferiów, ale peryferie ważne wojskowo i ekonomicznie, prowincje przodujące gospodarczo i kulturowo. Ta różnica potęgowała zwyczajowe i powszechne spory kompetencyjne w cesarstwie, a autor stara się wskazywać, jak przekładało się to na sposób rządzenia, panowania. Dalej, Malte Rolf chciał pokazać jak władze z jednej strony władze kształtowały lokalne społeczeństwo, z drugiej jak wyglądali Rosjanie żyjący, pracujący i służący w Polsce.
Pierwszy rozdział mówi o strukturach, aktorach i obszarach imperialnego panowania, a więc o budowaniu rosyjskiego władztwa, osobistościach (namiestnikach i generałach gubernatorach), autoidentyfikacji urzędników, cenzurze oraz upolitycznieniu religii i konfesjonalizacji polityki. Ale błędem było sądzić, że to prosty opis, co, kto, kiedy. To raczej zapis tego jak Imperium próbowało administracyjnie zapanować nad zachodnimi, wcielonymi prowincjami, jak próbowało zarządzać newralgicznym Królestwem w Cesarstwie. Jedną z osi narracyjnych jest lawirowanie między próbą unifikacji ziem polskich z Rosją na różnych polach. Petersburg zniósł statut organiczny, nadawał rosyjskie prawa, a nie robił tego konsekwentnie, podtrzymując tym samym odrębność prawną Królewstwa-Kraju Nadwiślańskiego. Próbowano zacieśniać niekompatybilne systemy prawne, nie wprowadzono samorządów czy sędziów pokoju, co było standardem w innych częściach imperium. Z urzędów rugowano katolików, ale mimo przywilejów urzędniczych (urzędnicza „Kalifornia”), kadry rosyjskich administratorów były słabe, więc polityka musiała ustąpić przed praktyką. Autor pokazuje też, że to co uznaje się za rusyfikację kadr, było raczej depolonizacją, a to co jest rusyfikacją w sensie ogólnym, to element generalnego dążenia Petersburga do ujednolicenia Cesarstwa, część reform lat 60. i 70. mających zapewnić stabilizację na całym obszarze i unowocześnienie imperium, rezygnację z przestarzałej różnorodności prawnej poszczególnych prowincji (co nie zmienia faktu, że jednocześnie torpedowano część reform w odniesieniu do Królestwa).
Sporo miejsca autor poświęca grom między różnymi ośrodkami władzy. Generał-gubernator jako przedstawiciel cara uważał, że miał pierwszeństwo we władaniu Krajem, ale Komitet dla Spraw Królestwa Polskiego, sam w sobie niewydolny, mógł storpedować jaego pomysły. Komitet był też narzędziem poszczególnych ministerstw, które również bezpośrednio ingerowały w przedsięwzięcia lokalne (Min. Wojny, MSW). Jak zauważa Malte Rolf, charakterystyką Rosji było permanentne negocjowanie władzy i rządzenie w sposób lawirancko-reakcyjny.
Na tym tle ciekawie zostały też zarysowane sylwetki i polityka poszczególnych namiestników i generał-gubernatorów, a także postawy urzędników. W tym miejscu też Malte Rolf wskazuje, że rosyjskie władze inaczej niż Polacy rozumieli pojęcie rusyfikacji – w ich mniemaniu odcinali się od rusyfikacji rozumianej jako wynarodowienie, ale zarazem dążyli do wpojenia rosyjskiego ducha i idei. Z kolei rusyfikacja (w sensie etnicyzacji), zruszczenie kadr i zespolenie religii z polityką to w dużej mierze pokłosie wzrostu popularności idei Rosji jako imperium z natury rosyjskiego, a więc jednolitej kultury i religii, co zresztą nie do końca odpowiadało imperialnym kadrom, nie zawsze przecież pochodzenia rosyjskiego.
Następny rozdział to Warszawa w imperium: rozwój czy upadek miasta? kto rządził właściwie – prezydent, oberpolicmajster, administracja miejska? jaką rolę w układzie sił lokalnych pełnili generał-gubernatorzy, a jaka była ich pozycja na linii Warszawa-Petersburg, wreszcie jak Petersburg patrzył na Warszawę? A jak wyglądało codzienne zarządzanie miastem, jak wyglądał rozkład sił i inicjatywy w stolicy Kraju Nadwiślańskiego, jakie były grupy czy jednostki wpływu? Obraz ówczesnej Warszawy również był pełen sprzeczności – miasto się rozwija gospodarczo, napływają nowi mieszkańcy, ale powiększyć się nie może, bo forty, system obronny i sprzeciw resortu wojny. W oczach mieszkańców Warszawa była zapóźniona nawet względem Lwowa, ale dla Rosjan była miastem zachodnim, postępowym, modernizującym się szybko (np. kanalizacja). Jednocześnie Warszawa była również polem negocjowania władzy, gdzie podziały na dobrych i złych nie zawsze przebiegały tak, jak można się było tego spodziewać. Władze rosyjskie potrafiły bardziej upominać się o los mieszkańców niż magistrat, a dla generał-gubernatora miasto było nie tylko stolica jego władztwa, było też elementem Cesarstwa, co warunkowało jego patrzenie na Warszawę.
Osobny rozdział poświęcony został społeczności imperialnej, czyli Rosjanom w Warszawie – jej życiu społeczno-kulturalno-politycznemu. To też miejsce w którym autor mówi o uniwersytecie – jego kadrze i przemianom samej uczelni.
Ostatni z zasadniczych rozdziałów kryzys Imperium i Królestwa, lata 1900-1914. Autor przedstawia jak Królestwo weszło w XX w., mówi o rewolucji, stanie wyjątkowym i przededniu wojny. Ale i tu spojrzenie jest inne. Rewolucja to nie ciąg wystąpień antyrosyjskich i pacyfikacji, a płynna walka o wpływ na rozwój wydarzeń, śledzenie układu sił. Słabość władzy, wręcz chwilowy chaos opanowany przez ogrom wojska. Zresztą w obliczu niewydolności policji, to armia stała się filarem spokoju w najbardziej zapalnych prowincjach imperium. Jak pokazuje Malte Rolf, warszawski strajk generalny z maja 1905 r. zgromadził 40% ogółu strajkujących w Cesarstwie, a liczebność armii w Królestwie w okresie kryzysu to 1/3 stanu armii w Mandżurii w czasie wojny z Japonią. Według autora do klęski rewolucji w Królestwie przyczynił się m.in. brak koordynacji ośrodków, co ułatwiało ich tłumienie, a także fala zamachów współgrająca ze wzrostem przestępczości kryminalnej (czego rozróżnić już nikt nie był w stanie) przez co upadło społeczne poparcie dla dążeń rewolucjonistów i wzmogło się szukanie porozumienia z Rosjanami, którzy mogli zaprowadzić „zwykły” porządek na ulicach, na których padały trupy.
Ciekawym problemem jest też stosunek władz do demonstracji, jakichkolwiek. Rosjanie nie ufali nawet wiecom wdzięczności, lojalności – przerażała ich sama masowość demonstracji, pokaz niezależnej (nawet jeśli wiernej) siły. Ale rewolucja zmieniła też podejście spojrzenie władz na społeczeństwo polskie – zmienił się wróg. Szlachta, kler i inteligencja ustąpiły miejsca biedocie i rewolucjonistom socjalistycznym. Stałe pozostało jednak przekonanie o chłopie wiernym i wdzięcznym za uwłaszczenie.
W oczach autora lata 1907-1914 okres kontrastu normalnego życia, pozytywistycznej pracy z rewolucją i represjami. Obowiązywanie stanu wyjątkowego nałożyło się na reformy cesarstwa, rozkwit życia politycznego, rozwój organizacji społecznych i sojusz Polaków ze Skałonem przeciw rosyjskiemu nacjonalizmowi płynącemu z imperium. To też bezradność Rosjan wobec zbliżającej się wojny i brak pomysłu na Królestwo Polskie.
Książkę zamykają uwagi końcowe, w dużej mierze poświęcone osobliwościom Królestwa w Cesarstwie, do których zalicza się niemożność oparcia rosyjskiego władztwa w szlachcie, którą Rosjanie systematycznie zwalczali, a która w prowincjach bałtyckich była filarem rządów. To zresztą było jednym z powodów, że panowanie Petersburga miało twarz sołdata. Ta sama buntowniczość, która przyczyniła się do zwiększenia obecności wojska była jednym z elementów i motorów debaty publicznej, jednym z powodów krystalizowania się rosyjskiej autoidentyfikacji jako przeciwieństwu europejskości, katolicyzmu, polskości, przy jednoczesnym rozwoju idei unarodowienia imperium
Malte Rolf ciekawie opowiada o Królestwie Polskim jako poligonie doświadczalnym kolonialnej nowoczesności. Eksperymentami na tym poligonie kierował (a przynajmniej próbował) Petersburg, ale i władze Królestwa, a to co wypracowano dyskontowała Rosja już w różnych miejscach imperium, poddając się zresztą zmianom. Buntowniczy przyczółek Zachodu był częścią imperium, ale częścią specyficzną, do końca wyróżniającą się i statusem prawnym, i praktyką rządzenia, i wyższością ekonomiczno-kulturalną przez co misja cywilizacyjna nie miała pola do popisu jak w azjatyckiej części imperium. Królestwo jako brama, którymi nowe idee i zjawiska docierały do Cesarstwa najsilniej spośród innych peryferiów oddziaływało na całokształt imperium – jako państwa, ale i jako władzy. Jak uważa autor, powstanie styczniowe było katalizatorem reform ujednolicających cesarstwo; różnorodność wynikająca z historii zagrożenie dla integralności. Aż 30% (!) rezolucji podpisanych przez Aleksandra III dotyczyło Królestwa.
Tak oto prezentuje się wizja Kraju Nadwiślańskiego widziana oczami Niemca. Jak ma się to do waszych przekonań o sytuacji i roli Królestwa Polskiego?
Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego
Ocena: 5/6
Robert Witak