Jarosław Urbański, Strajk. Historia buntów pracowniczych
Strajk. Historia buntów pracowniczych Jarosława Urbańskiego to kolejna pozycja z ciekawego cyklu „Ludowa historia Polski” Wydawnictwa RM. Tym razem czytelnicy będą mogli zapoznać się ze strajkami robotniczymi – głównie Zakładów Cegielskiego w Poznaniu – oraz tym, jak cały ruch związkowy zmieniał się i nabierał różnego znaczenia, również tego politycznego.
Strajk to słowo, które wzbudza wiele emocji. To również ostateczna forma wyrażenia swojego niezadowolenia przez pracowników. Przez wieki odgrywał istotną rolę we wprowadzaniu zmian, nie tylko w danym zakładzie pracy. Jak niezwykle jest ważnym niech świadczy fakt, że znamy siedemnaście jego odmian.
Prawdopodobnie pierwszym strajkiem w Polsce był bunt górników w kopalni soli w Wieliczce, który miał miejsce w 1690 roku. Powodem odstąpienia od pracy było obniżenie taryfy, według której można było wymieniać deputat solny na gotówkę. Podczas tego wystąpienia po raz pierwszy użyto łamistrajków, czyli osoby, które zgodziły się wejść na teren zbuntowanej kopalni i podjąć pracę. Niestety było ich tylko dwóch i zostali zamordowani przez tłum.
Umocnienie instytucji strajku przyniosła rewolucja przemysłowa. Jednak nie tylko górnicze sztolnie i hale fabryczne stały się areną buntów. Również wieś porzucała swoją pracowitą senność i podnosiła sprzeciw przeciwko ciężarom pańszczyźnianym.
W 1811 roku w Tworkowie doszło do bardzo ciekawego buntu. Otóż w tworkowskiej karczmie w połowie stycznia doszło do zjazdu przedstawicieli 19 okolicznych gmin, którzy zawiązali zmowę. Żądali oni wypełnienia połowicznej reformy Fryderyka Wilhelma III, który 9 października 1807 roku zniósł poddaństwo osobiste chłopów.
Ziemia pozostała w rękach szlachty, ale chłopi mogli spisać z panem ugodę znosząc pańszczyznę i zastępując ją czynszem. Zmowa tworkowska rozpoczęła największy na pruskim Śląsku bunt chłopski, który przerodził się w regularne powstanie. Opór śląskich chłopów przyczynił się do dalszych reform.
Historia zaczyna się od fabryki Cegielskiego
W książce Jarosława Urbańskiego nie znajdzie się żadne wydarzenie robotnicze lub chłopskie, które poprzedza otwarcie przez Hipolita Cegielskiego fabryki narzędzi i maszyn rolniczych. Próżno również szukać szerszych informacji o strajkach robotniczych, które dzieją się poza Wielkopolską.
Kilkukrotnie wspomniane zostaną łódzkie tkaczki czy górnicy z kopalń węgla kamiennego. Jedynie Stocznia Gdańska znajdzie trochę więcej atencji, chociaż chyba tylko z jednego partykularnego interesu – Zakłady Cegielskiego produkowały silniki do okrętów.
Opowiedzenie historii poprzez pryzmat jednego zakładu wydaje się ciekawym zabiegiem. Studium przypadku może poszerzyć perspektywę, szczególnie, że książka wyszła w cyklu „Ludowa historia Polski”.
Również opis dziejów poznańskich zakładów oraz tamtejszego środowiska robotniczego jest bardzo ciekawy, jednak tytuł wskazywałby na szerszą perspektywę i może być rozczarowaniem dla niektórych czytelników. Szczególnie jeśli wcześniej nie przeczyta informacji na czwartej stronie okładki.
Całość narracji zamknięta jest wokół Wielkopolski do tego stopnia, że można odnieść wrażenie, że w całej Polsce wydarzenia przebiegały tak samo. Ciągłe podkreślanie myśli endeckiej, działalności Kościoła i ich wpływu na losy robotników może wyrobić w czytelniku przekonanie, że tak wyglądały wszystkie ziemie, które po I wojnie światowej znalazły się w granicach Rzeczypospolitej.
Między innymi zapomina, że w 1923 roku nie doszło do pacyfikacji manifestacji robotniczych na terenie województwa śląskiego. Dzięki postawie wojewody śląskiego Antoniego Schultisa nie doszło tam do rozlewu krwi.
Autor popełnia też drobne błędy historyczne myląc Hohenzollernów z Habsburgami, określając Śląsk jako ziemie znajdujące się pod zaborem pruskim czy mylnie nazywając Generalne Gubernatorstwo Generalną Gubernią.
„Widziałem ludzi, którzy obalali komunę…”
Bardzo dużo miejsca w książce poświęcone jest strajkom, które doprowadziły do transformacji ustrojowej. Oczywiście, główny nacisk położony jest na Zakłady Cegielskiego oraz Stocznię Gdańską. Nawet o brutalnie pacyfikowanych w stanie wojennym kopalniach można znaleźć tylko zdanie lub dwa.
Niemniej, bardzo ciekawie opisuje autor rozwój Solidarności jako ruchu robotniczego, który swoje największe poparcie społeczne uzyskał po podpisaniu słynnych Porozumień Sierpniowych. Niestety, już w 1983 roku Solidarność traci członków i poparcie wśród robotników, a ostatecznie zostaje politycznie zmarginalizowana.
Transformacja ustrojowa przyniosła wiele zmian, ale większość z nich dotknęła środowisk robotniczych. Konieczność konkurencji wytwórczości na rynkach światowych, przynoszenia zysku i rentowność spowodowały, że bez stałego odbiorcy, jakim był ZSRS większość zakładów przestała być wydolna.
Konieczne przekształcenia oraz nie do końca dobrze przeprowadzona prywatyzacja spowodowała upadek nawet największych zakładów. Nieliczne miały tyle szczęścia, co Zakłady Cegielskiego. W książce kontrapunktem do Poznania są oczywiście stocznia: Gdańska, Gdyńska i Szczecińska. Znów próżno szukać informacji o innych gałęziach przemysłu.
Anarchista z upodobaniem do marksistowskiej nomenklatury
Jarosław Urbański jest socjologiem i aktywistą związanym od lat 80. z ruchem anarchistycznym. Znany jest między innymi z działalność skłotu Rozbrat. Działa również w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Inicjatywa Pracownicza.
Może właśnie dlatego jego praca przybrała formę skupioną wokół stolicy Wielkopolski. Opisując ruch robotniczy i chłopski w XIX wieku używa słów, które masowo występowały w historiografii PRL. Jeśli mówi o pacyfikacjach protestów, to do chłopa i robotnika zawsze strzelają obszarnik i kapitalista. Również wiele uwarunkowań społecznych opisuje dokładnie tak, jak czynił to PRL-owski sposób opisywania dziejów.
Choć w swojej książce odmawia miejsca wielu ważnym wydarzeniom z dziejów ruchów robotniczych, autor bardzo dużo miejsca poświęca swojemu związkowi, czyli Ogólnopolskiemu Związkowi Zawodowemu Inicjatywa Pracownicza.
Szeroko opisuje jego działalność nie tylko w Polsce, ale również w Europie. Nie sposób nie zauważyć, że Inicjatywa działa jak ruchy robotnicze w XIX wieku. Jej działacze zatrudniają się jako pracownicy w zakładach pracy, po czym budują tam struktury, dzięki którym możliwy jest strajk. Opisywana w książce działalność skupia się głównie na walce z Amazonem i jego centrami logistycznymi.
Strajk. Historia buntów pracowniczych – czy warto?
Strajk. Historia buntów pracowniczych chociaż zwodzi tytułem, ogranicza się do wielkopolskiej bańki, ma kilka mankamentów merytorycznych oraz zawiera lokowanie produktu w postaci reklamy jednego związku zawodowego, jest lekturą ciekawą.
Ukazuje zupełnie inny sposób patrzenia na historię i to w sposób raczej już dziś niespotykany. Na pewno nie sięgnę już więcej po ten tytuł, ale nie mogę uznać czasu poświęconego na lekturę za zmarnowany.
Wydawnictwo RM
Ocena recenzenta: 3/6
Daria Czarnecka
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM.