Garstka niezłomnych
Witowski słusznie obawiał się reakcji polskich organizacji niepodległościowych na opanowanie miasta przez Ukraińców. Pierwsze informacje o zamachu dotarły do konspiratorów dopiero ok. 6 rano. Opanowanie miasta przez Ukraińców było dla polskich działaczy zupełnym zaskoczeniem, ponieważ zupełnie lekceważyli oni aspiracje narodowe Ukraińców. Polskie siły liczyły początkowo ledwie ok. 350 członków Polskiej Organizacji Wojskowej (związanej z Józefem Piłsudskim), współpracujący z nimi Związek Wolności zrzeszający byłych żołnierzy armii austriackiej, dawnych legionistów, a także endecką organizację Polskie Kadry Wojskowe. Jak później pisano ironicznie, była ona tak zakonspirowana, że nawet w trakcie walk nie spotykano jej członków. Podstawowym celem endeków we Lwowie była próba izolacji członków Polskiej Organizacji Wojskowej. Dla endeków ważniejsze od sytuacji w mieście były rozgrywki polityczne i personalne. W końcu komenderujący lwowskim POW kpt. Ludwik de Laveaux zgodził się na powierzenie kpt. Czesławowi Mączyńskiemu funkcji komendanta w imię ratowania jedności wobec sukcesów militarnych przeciwnika.
Po południu 1 listopada powołano Polski Komitet Narodowy, będący szerszą reprezentacją polityczną lwowskich Polaków, z czasem też dołączyli do niego socjaliści. Uznano też organizowaną przez Mączyńskiego Naczelną Komendę za organ dowodzenia, opowiedziano się za zbrojną odpowiedzią na ukraiński zamach.
Pierwsze działania polskich konspiratorów nie przyniosły sukcesów. Zupełnie nie powiódł się werbunek do polskich oddziałów na Zamarstynowie. Na tym tle wyróżniła się korzystnie postawa polskiego oddziału w Szkole Sienkiewicza, a zwłaszcza energiczna postawa jej komendanta, kpt. Zdzisława Tatara-Trześniowskiego. Polacy rozbroili posterunek policji, zajęli pobliski magazyn broni oraz odparli atak Ukraińców. Wkrótce do polskiego posterunku zaczęli coraz liczniej przybywać ochotnicy, z których Trześniowski tworzył oddziały wojskowe. Drugim ważnym punktem oporu był Dom Techników, gdzie nocowali peowiacy. Zasiliła ich grupa uzbrojonej młodzieży, sformowana na politechnice. Faktycznie to dzięki peowiakom zachowano punkty oporu w mieście, a następnie rozbudowywano siły obrońców.
Pod koniec pierwszego dnia oporu siły polskie liczyły już ponad 1100 ochotników. Trzon stanowiła młodzież studencka i gimnazjalna, często kilkunastoletni chłopcy. Polscy lwowianie generalnie zostali w domach, wysyłając na wojnę dzieci. Do polskich formacji zgłosiło się też kilkadziesiąt kobiet służących w oddziałach sanitarnych, kurierskich czy wywiadowczych. Kolejną liczną grupą bojowników byli tzw. batiarzy, czyli pospolici przestępcy z przedmieść miasta. Udział w walkach dawał im duże możliwości dodatkowego „zarobkowania”, zwłaszcza w dzielnicach zamieszkałych przez Żydów. Ochotnicze siły w krótkim czasie urosły do ok. 3 tys. bojowników.

Fot. Piotr Janczarek
Ukraińcy nie potrafili złamać polskich punktów oporu bronionych przez garstkę peowiaków wspieranych przez młodzież i batiarów. Widoczny od początku był brak determinacji i stanowczości w działaniach ukraińskich dowódców, a także samych żołnierzy. Zapewne nie chcieli wpisać się w rolę okupanta miasta, które uznawali za swoje, odczuwali też wrogość polskiej ludności Lwowa. Nie zdecydowali się również na ostrzał „polskich” kwartałów przez artylerię.
Na szczęście dla Polaków zmarnowali pierwsze godziny sukcesów, kiedy zdobycie miasta mieli na wyciągnięcie ręki. Dał się we znaki brak znajomości miasta (w przeciwieństwie do Polaków) oraz technik walki ulicznej. Ukraińcom dramatycznie brakowało oficerów. Doborowe jednostki – Strzelcy Siczowi – dotarli za późno.
Z drugiej strony siły polskich obrońców były zbyt słabe i nieliczne, aby wyprzeć Ukraińców z miasta. Tak było do czasu przybycia posiłków, choć stopniowo Polacy zwiększali swój stan posiadania.
Ukraińcy zajęli nie tylko Lwów, ale też niemal całą Galicję Wschodnią, a także Przemyśl (bez dzielnicy Zasanie). Na zajętych terenach niezwykle sprawnie tworzono nową administrację. Zachodnioukraińska Republika Ludowa miała objąć Galicję Wschodnią, Bukowinę Północną i Łemkowszczyznę, a także Ruś Zakarpacką. Na tym terenie zamieszkiwało ok. 6 mln ludzi, w tym 71% Ukraińców i 14% Polaków.
Artykuł składa się z więcej niż jednej strony. Poniżej znajdziesz numerację stron.
W przedostaniom akapicie podano, że żołnierze i obrońcy Lwowa ruszymy grabić żydowskich współobywateli. Dowiadujemy się także o pogromie.
Takie wstawki z całkowitym przemilczeniem w tekście robi Żydów w czasie walk o Lwów, to paskudna manipulacja czytelnikiem.
Nawet wielokrotnie krytykowana Wikipedia jest w tym względzie uczciwsza. pl.wikipedia.org/wiki/Pogrom_lwowski_(1918)
Syntetycznie ujmując. Żydzi paskudnie wpisali się w zdarzenia listopada 1918 roku. Donosili Ukraińcom gdzie bronią się Polacy, ich Milicja Żydowska strzelała i zabijała polskich obrońców i wspomagała Ukraińców.
Grabieniem sklepów i napadami na mieszkania Żydów zajmowali się przede wszystkim przestępcy, którzy dostali broń, gdy liczył się każdy człowiek w walce z Ukraińcami. O tym również warto wiedzieć.
Jako autor artykułu mogę polecić Szanownemu Komentującemu znacznie lepsze źródła niż Wikipedia. Mam na myśli książkę Gaudena poświęconą w całości pogromowi, czy też Klimeckiego o wojnie polsko-ukraińskiej (tytuły pod tekstem).
Syntetycznie ujmując nie dowiedziono przypadków owego paskudnego zachowywania się Żydów – to głównie antysemicka propaganda i próba odwrócenie uwagi od mordu. Żydzi zadeklarowali neutralność i wywiązali się. Oczywiście były wypadki obrony przed bandyterką, a w tym czasie bandyta i obrońca Lwowa to często ta sama osoba. Dość, ze w II RP nikt nie zostal skazany za dzialania sabotażowe przeciw polskim obrońcom. W jedynym procesie milicjantów uiewinniono, dowodząc fałsz oskarżenia. Samego pogromu dokonano po opuszczeniu miasta przez Ukraińców, zrobili to żołnierze i ludność cywilna, mordując 73 osoby przez 2 pełne dni. Pogrom we Lwowie to jeden, choć największy, z fali pogromów jakie wydarzyły się w Polsce i szły za polskim wojskiem na Wschód w latach 1918-20 . O tym również warto wiedzieć.