Uchodźcy, migranci czy uciekinierzy – polityka osiedleńcza Królestwa Prus i Rzeczypospolitej Obojga Narodów

Migracje i wymiana ludności wbrew pozorom i powszechnym opiniom, nie jest zjawiskiem, które charakteryzuje czasy nam współczesne – już od czasów starożytnych dochodziło do ruchów grup ludności, jednak w XVIII wieku mogliśmy zaobserwować szczególny ruch w obszarze Mitteleuropy, który został dodatkowo zainicjowany i usankcjonowany przez dysydentów w kuriach biskupich i królewskich pałacach. 

Pobudzenie gospodarcze wywołane migracją

Wydarzenia, o których będzie mowa w niniejszym artykule, miały miejsce przez niemal cały wiek XVIII – przybycie pierwszej fali osadników z Frankonii do Lubonia pod Poznaniem datujemy bowiem na 1719 rok, tkacze z Czech w okolice Poczdamu przybyli w 1750, zaś ostatnia grupa Bambrów znalazła w Poznaniu dom w 1763 roku. Oczywiście nie mówimy tutaj o ciągłym, rozproszonym i niezorganizowanym procesie, lecz o starannie przygotowanych akcjach osiedleńczych, poprzedzonych zaproszeniami, wydzieleniem działek dla osadników i przede wszystkim szeroko zakrojoną akcją propagandową pośród grup docelowych, które miały zasiedlić rzeczone tereny. Komu i dlaczego zależało na tym, by na ziemiach pod ich władztwem osiedlały się grupy odmienne etnicznie, językowo i kulturowo? Co kierowało osobami podejmującymi te decyzje? Przede wszystkim należy sobie uświadomić, że zarówno Wielkopolska, jak i Brandenburgia w omawianych okresach były spustoszone po wojnach, zarazach i plagach głodu i dopiero podnosiły się z ciężkiego okresu przejściowego. Jednym z sposobów jakie miały zapewnić ziemiom tym szybką regeneracje było zasiedlenie ich nowymi osadnikami, którzy mieli po krótkim okresie abolicji podatkowej, tak potrzebnej w pierwszych latach po osiedleniu się w nowej okolicy, dawać stabilne i duże wpływy z podatków, pobudzać produkcję rolną, rzemieślniczą oraz wymianę handlową.  W obu wypadkach mamy jednak do czynienia z kompletnie odmiennymi modelami zabiegania o osadnika, zupełnie innymi ścieżkami decyzyjnymi i skrajnie różną motywacją, jaką kierowali się dysydenci.

Fryderyk II Wielki


Na czym jednak ta odmienność ścieżek decyzyjnych polegała? Przede wszystkim należy rozróżnić, iż Prusy były państwem absolutystycznym, gdzie król sprawował pieczę nad każdym aspektem polityki państwowej – od spraw wojskowych aż po tak prozaiczne sprawy jak żywienie poddanych (słynna anegdota o ziemniakach). A zatem o osiedleniu nowych mieszkańców zadecydował Fryderyk Wielki, który był zarówno pierwszym jak i ostatnim ogniwem łańcucha decyzyjnego. Rzeczpospolita, jako państwo o głęboko osadzonych tradycjach stanowych i feudalnych pozwalała na niejako większą swobodę decyzyjną – ani król, ani Senat czy inne instytucje centralne nie miały wpływu na decyzje podejmowane przez lokalnych biskupów czy rady miasta. 

Rzemieślnik na wagę złota – osady Nowawes i Neuendorf

Brandenburgia to kraina, której brak nie tylko bogactw naturalnych, ale też ziemia nie przedstawia dużej wartości rolniczej. Ponadto, wojna trzydziestoletnia (1618-1648) spustoszyła kraj – wyparowały dziesiątki wsi, miasta, pola i trakty były zrujnowane. Według współczesnych szacunków Brandenburgia mogła w wyniku tego konfliktu stracić niemal 60-65% populacji. Z tak wielkich zniszczeń nie da się podnieść w dekadę czy dwie. Polityka poprzedników Fryderyka Wielkiego, a zatem Fryderyka I oraz Fryderyka Wilhelma I pozwoliła na to, żeby ich domena była w stanie ustabilizować się na tyle, by młody Fryderyk, mógł rzucić wyzwanie w 1740 roku osłabionej Austrii.

Kolejna wojna i epidemia cholery w Berlinie w latach 40-tych XVIII wieku doprowadziły do tego, że zrodziła się potrzeba pobudzenia gospodarki nowymi osadnikami, a jako że ziemia brandenburska gościnna nie była, rozpoczęły się poszukiwania nowych mieszkańców o konkretnym, rzemieślniczym profilu. Stąd też zlecił swojemu zaufanemu pułkownikowi (później generałowi) Wolfowi Friedrichowi von Retzow sprowadzić z terenów Czech grupę protestanckich tkaczy wraz z rodzinami, która osiedlić miałby się na południowy-wschód od Poczdamu, w świeżo poddanym melioracji zakolu Haweli. Dlaczego właśnie tkaczy? Jak już wspomniałem, w Brandenburgii jednym sposobem na pobudzenie gospodarki była inwestycja w rzemiosło. Poza tym, po przejęciu w wyniku I wojny śląskiej (1740-1742) Dolnego Śląska wraz z Wrocławiem, Fryderyk Wielki chciał złamać monopol na handel tkaninami niechętnych jego władzy kupców i tkaczy wrocławskich. Egzkulanci (wygnańcy, uchodźcy religijni niem. Exkulanten) przybyli w miejsce docelowe w 1751 roku, gdzie tereny kolonialne podzielono na dwie części – czeską i niemiecką (zasiedloną przez osadników z południa Niemiec). W ten sposób powstały dwie osady – czeska Nova Wes i niemiecka Neuendorf. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż jedną z podstawowych cech zasiedleń fryderycjańskich był egalitaryzm religijny. Dla władz pruskich obojętne było wyznanie swoich poddanych, najważniejsze by pomnażali oni dobrobyt swojego władcy. Mimo podobieństw religijnych powstały osobne kościoły, szkoły, a Czechom zapewniono samorząd – pozwoliło to na zachowanie odrębności narodowej i językowej.

Do 1763 roku i końca wojny siedmioletniej, liczba osadników osiągnęła poziom 1100 osób. Osadnicy otrzymali od państwa 5-letni okres abolicji podatkowej, ufundowano im również budowę kwater.

Czesi zachowali odrębność kulturową i językową oraz niezależność finansową i samorządową w zasadzie przez ponad wiek, dopiero polityka germanizacyjna prowadzona przez Bismarcka i Wilhelma I, oraz początek tak zwanej nędzy tkaczy (niem. Weber-Elend) z 1844 roku i początek industrializacji i wykupu majątków czeskich przez Niemców doprowadziła do całkowitego zaniku odrębności tkaczy czeskich od ogółu populacji Poczdamu.

Bamber – twardy człowiek na ciężkie czasy.

Podobnie jak Brandenburgia, Wielkopolska w drugim dziesięcioleciu XVIII wieku mierzyć się musiała z wyludnieniem w wyniku wojen i zarazy. (Wielka Wojna Północna 1700-1721 oraz epidemia cholery w Poznaniu w 1714). Rajcy miejscy długo zastanawiali się nad rozwiązaniem tego problemu, rozważano migrację wewnętrzną (przesiedlenie chłopów z majątków szlacheckich z okolicy), jednak z rozwiązaniem przyszedł biskup poznański Krzysztof Antoni Szembek (bądź jego poprzednik Michał Bartłomiej Tarło).

Biskup i prymas polski Krzysztof Antoni Szembek

Podczas swojej tradycyjnej wyprawy do Frankonii (biskupi poznańscy i frankońscy utrzymywali bliskie stosunki już od średniowiecza) dostrzegł nie tylko gospodarność miejscowych chłopów, ale też ogromne przeludnienie i rozdrobnienie ziemi rolnej we Frankonii, wystąpił z tak zwanym advertisment, a zatem reklamą/zaproszeniem dla wszystkich miejscowych, aby osiedlać się w Poznaniu i okolicy. Pierwszą wsią oddaną do dyspozycji nowych osadników był Luboń, całkowicie wymarły – w pierwszej fali przybyło około 100 osób (15 rodzin), które wbrew panującej powszechnie w świadomości społecznej opinii przybyli z Bambergu bez większego majątku – co zresztą nie dziwi, byli to najczęściej najmłodsi synowie gospodarzy frankońskich, pozbawieni możliwości dziedziczenia.

Stąd też, aby umożliwić im osiedlenie się, kuria biskupia i rada miejska nałożyła na nowo przybyłych 5-letnią abolicję podatkową, wyposażyła w materiał do budowy zagród, oddała na jedną rodzinę ponad 5 ha ziemi oraz udzieliła nieoprocentowanej pożyczki gotówkowej na 100 talarów (równowartość około 3-4 krów), zwrotnej w przeciągu 3 lat, oraz zapewnili aprowizację w zboże dla ludzi i inwentarza na ponad rok. Tak korzystne warunki osiedleńcze, oraz przede wszystkim zapewnienie swobody przemieszczania się Bambrom, doprowadziło nie tylko do tego, że bardzo szybko doszli oni do sporego dobrobytu, ale przede wszystkim, wracali w rodzinne strony z misją przekonania kolejnych rodzin bamberskich do emigracji do Wielkopolski. W tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę nad pytaniem dlaczego Frankonia? Dlaczego nie ściągano osadników z bliższych nam geograficznie krain? Otóż, Frankonia była katolickim księstwem biskupim. Zaś zgodnie z rozporządzeniem Augusta II Mocnego (który sam przecież był konwertytą!) do Rzeczypospolitej emigrować na zaproszenie mogli tylko katolicy. Zatem w umowie osiedleńczej i liście intencyjnym dla dzielnic Rataje i Jeżyce zawarto bardzo ciekawe słowa o „osadnikach dobrej wiary katolickiej”. Wracając jednak do swoistej „misji” by przekonać kolejnych mieszkańców Frankonii do osiedlania się w Poznaniu i okolicach, na równi z kolejnymi zaproszeniami ze strony polskiej sprawiło, że doszło do kolejnych 4 fal osiedleń.

Dzięki tak licznej i efektywnej emigracji do wsi podpoznańskich w perspektywie następnych lat słowo „Bamber” stało się synonimem bogatego, obrotnego gospodarza, który zapewniał pracę dla miejscowych chłopów polskich. Podobnie jak wcześniej wspomnianym Czechom w Nowawes, również Bambrom zapewniono samorząd w sprawach cywilnych – odmiennie potraktowano ich natomiast w kwestii religijnej: niejako zmuszono ich do uczęszczania do kościołów i szkół polskich, co miało zresztą później skutkować niezwykle szybką asymilacją językową osadników.

Dobry osadnik to bogaty osadnik?

 Obie grupy osadników startowały z gruntu odmiennych pozycji w swoje nowe życie – wg danych podawanych w źródłach niemieckich, czescy tkacze do Poczdamu przybywali wozami, wraz ze sprzętem (a zatem krosnami, materiałami itd.), zaś Bambrzy do Poznania przybywali najczęściej pieszo bądź na wołach, z minimalnym dobytkiem. Jednak dzięki o wiele bardziej przyjaznym i hojnym warunkom osiedlenia, 300 lat po swoim przybyciu do Wielkopolski nadal stanowią szanowaną, zachowującą swą odrębność i bogatą grupę społeczną – Czesi z Nowawes zniknęli kompletnie i wtopili się w krajobraz niemieckiego społeczeństwa. Obie grupy swój pierwotny cel, dla którego zostały ściągnięte na omawiane terytoria, spełniły – gospodarka została pobudzona, dochody suwerena się dzięki temu zwiększyły. Nie da się zatem stwierdzić wyższości jednego modelu osadniczego nad drugim, gdyż każdy z nich spełnił swoją rolę, podobnie zresztą jak bezcelowa, w mojej opinii, jest komparatystyka osiedleń fryderycjańskich, mających charakter systemowy i osiedleń XVIII-wiecznych w Rzeczypospolitej, mających jednak charakter bardziej zdecentralizowany.

Kwestią wtórną jest w tym miejscu ubogacenie kulturowe Wielkopolski i Brandenburgii i choć to obecnie bardzo modne w badaniach historycznych pozwolę sobie na krótkie podsumowanie tego zagadnienia – odrębność i samorządność obcych przecież kulturowo grup osadników utrzymała się tylko przez jakiś czas, została oddana w mniej lub bardziej pokojowy sposób, a długofalowe skutki osiedlenia się są widoczne po dziś dzień już tylko w Poznaniu.

Hubert Sargalski

Bibliografia:

Paradowska Maria, Bambrzy, mieszkańcy dawnych wsi miasta Poznania, Poznań 2003

Vogler Gunther, Zur Geschichte der Spinner und Weber von Nowawes 1751-1785, Poczdam 1965

Grafika tytułowa – Wikimedia Commons

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*