Pamiątką po dawnym obozie pracy, który niegdyś znajdował się na Osiedlu Stałym w Jaworznie są stojące po dziś dzień budynki, dziś zabudowania mieszkalne, niegdyś bloki więzienne obozu pracy. Ze świadomości mieszkańców miasta coraz bardziej odchodzi w niepamięć wspomnienie o historii osób przebywających w tym więzieniu.
O utworzeniu w Jaworznie obozu odosobnienia zadecydowało przede wszystkim położenie miasta. Jaworzno, znajdujące się na pograniczu województw krakowskiego i śląsko-dąbrowskiego, posiadało własny węzeł kolejowy oraz dobrze rozwinięty przemysł. Niewątpliwie te czynniki wpłynęły na założenie w nim jednego z największych obozów stalinowskich represji w Polsce. Jego więźniowie stanowili swoisty rezerwuar siły roboczej dla Górnego Śląska. Według danych Departamentu Więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (DWMBP) za czasów komunistycznych zmarło w nim 1535 osób, choć w rzeczywistości liczba ofiar była o wiele większa[1].
Centralny Obóz Pracy (COP) w Jaworznie został utworzony na bazie istniejącego tutaj od 15 czerwca 1943 roku podobozu KL Auschwitz – „Neu-Dachs”. Podobóz założono w celu zapewnia siły roboczej, którą można by było wykorzystać w przemyśle. Z inicjatywą zbudowania tej placówki wyszła Energieversorgung Oberschlesien Aktiengesellschaft (EVO) – niemiecka spółka akcyjna utworzona przez Generalnego Inspektora Rzeszy do Spraw Wody i Energii – Alberta Speera. EVO miała za zadanie rozbudowanie zakładów elektrycznych na Śląsku. W marcu 1943 roku EVO przystąpiła do budowy elektrowni „Wilhelm” oraz rozbudowy elektrowni „Fryderyk August”. Wraz z rozwojem tych zakładów przystąpiono do rozbudowy okolicznych kopalń. Do wykonania prac postanowiono wykorzystać więźniów KL Auschwitz. Po otrzymaniu odpowiednich zezwoleń EVO 15 czerwca 1943 roku rozpoczęła budowę podobozu KL Auschwitz – „Neu-Dachs”. Specjalnie do budowy obozu przysłano grupę 100 więźniów z Oświęcimia. Przy pierwszych pracach brali również udział tzw. karni więźniowie z Sosnowca. Obóz znajdował się w pobliżu kopalni „Dachs-Grube” (dzisiejsza kopalnia „Jan Kanty”). Dalszą rozbudowę prowadzili więźniowie osadzeni już w podobozie „Neu-Dachs” oraz cywilni robotnicy.
Zasadniczy etap budowy zakończono w listopadzie 1943 roku. Obóz w tym momencie miał pomieścić 5000 ludzi. Za całość obozu odpowiadał kierownik obozu (Lagerführer) SS Obersturmführer Bruno Pfütze. Obozu strzegło około 200–300 SS-manów. Załoga obozu słynęła z okrucieństwa. SS-mani bili i maltretowali więźniów za najdrobniejsze przewinienia, niektórych z oddziału politycznego torturowano. Oprócz załogi SS do pilnowania osadzonych wyznaczano innych więźniów, tzw. kapo. Na ich czele stał kryminalista Bruno Brodniewicz, słynący z nienawiści do Żydów. Jego miejsce zajął w 1944 roku Kurt Pennewitz.
Liczba więźniów z czasem rosła. Już w sierpniu 1943 roku podobóz liczył 1600 osób, w styczniu 1944 roku około 2000, z kolei w dniu 22 lutego 1944 roku stan więźniów wynosił już tylko 1700. Do obozu Jaworzno, w dużej mierze, dowożono więźniów z Majdanka. Latem 1944 roku w obozie przebywało 3200 osób, we wrześniu tego samego roku zlikwidowano obóz „Lagischa”, a jego więźniów przewieziono do Jaworzna. Dzięki temu liczba więźniów wynosiła 3600 osób. Większość osadzonych stanowili Żydzi z różnych części Europy (ok. 80%), pozostała część to głównie Polacy, choć zdarzali się również Niemcy i Rosjanie.
Warunki obozowe były typowe dla obozów koncentracyjnych. Więźniowie spali w drewnianych barakach na trzypiętrowych pryczach. W każdym baraku stał żelazny piec, w którym palono zimą, o ile dostarczono opał. Więźniowie nosili pasiaki, z czasem zamieniono je na cywilne ubrania po pomordowanych w Oświęcimiu Żydach. Na plecach marynarki wszywano jedynie kwadratowy kawałek pasiaka w celu utrudnienia ucieczki. Odzież była często zniszczona, brakowało bielizny, rękawiczek. Więźniowie w marynarkach musieli pracować nieraz w kilkunastostopniowym mrozie. Jedynie więźniowie pracujący w kopalniach otrzymywali buty górnicze oraz odzież, choć i tego nierzadko brakowało. Wyżywienie było bardzo skromne. Za wytężoną pracę otrzymywano bony, które wymieniano w obozowej kantynie na przybory do golenia, papierosy, jedzenie itp. Wydawanie bonów miało zachęcić więźniów do jeszcze wytrwalszej pracy. Osadzeni mogli otrzymywać paczki z żywnością od swoich rodzin, jednak Żydzi nie mieli na co liczyć. Zakazywano przysyłania lekarstw. Za przewinienia surowo karano, m.in. zamykano więźniów w bunkrach do stania. Inną formą nękania stały się apele. Więźniowie musieli na nich stać po kilka godzin, nieraz w 20 stopniowym mrozie. Chorzy niemogący stać byli wynoszeni przed budynek i umieszczani na ziemi. Jeśli któryś z więźniów uciekł, zarządzano apel karny trwający kilkanaście godzin. W podobozie znajdował się szpital, w którym funkcje lekarzy i pielęgniarek pełnili więźniowie. Z braku odpowiednich środków śmiertelność była bardzo wysoka. W obozie, co jakiś czas, wyznaczano więźniów do likwidacji. Nienadających się do pracy ludzi wywożono do KL Auschwitz i tam mordowano w komorach gazowych. Ze względu na złe warunki higieniczne wśród więźniów wybuchały epidemie.
W Jaworznie były dwa obozy. obóz hitlerowski, filia obozu KL Auschwitz i faktycznie był umieszczony w budynkach na Osiedlu Stałym i przy ulicy Matejki w okolicy centrum miasta oraz obóz stalinowski NKWD, który znajdował się głównie przy ulicy Matejki (Zdjęcie lotnicze powyżej). Jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych niektóre baraki jeszcze stały.
Na Osiedlu Stałym znajdował się obóz młodocianych, byli to głównie członkowie rodzin polskiego podziemia z lat okupacji represjonowanych przez bolszewików.
Nie do końca wiadomo co się działo ze zwłokami z obozu niemieckiego, zabitych i zmarłych w obozie sowieckim chowano na polance lasku na Podłężu.
Również trochę pogmatwane są informacje, w początkowym okresie istnienia obozu znajdowali się w nim również żołnierze ukraińskiej dywizji SS i złapani członkowie OUN-UPA, którzy byli szczególnie źle traktowani zarówno przez strażników jak i współwięźniów.